Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-04-2017, 21:02   #12
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Sala obrad Rady


Przybyli wszyscy zaproszeni: Kicia, Hiena, Irene, Billy, Ruth i Anastazja. Pojawiła się też Duszewska z Tremerów, jedyna przedstawicielka swojego klanu na wyspie.
Na razie.

Belle mogła się domyślać, że już niedługo (przynajmniej wedle rachuby nieumarłych) Honorata zacznie sępić o potomka. Kainici milczeli, cierpliwie czekali aż przemówi ich Księżna.

Belle zajęła miejsce na u szczytu stołu i przyjrzała się zgromadzonym. Jak zwykle przy tej okazji pozwalała sobie na lekki formalny uśmiech.
- W ostatnich dniach wydarzyło się kilka rzeczy, które uznałam, za istotne na tyle by zaprosić was tutaj. Pewnie do wszystkich was już dotarła informacja o tym, że Hellene popełniła samobójstwo. Billy pomógł mi posprzątać po tym incydencie. - Wampirzyca uśmiechnęła się troszkę bardziej do przedstawiciela klanu torreadorów. Księżna rozejrzała się po zgromadzonych czekając na ich reakcję.

Ruth już kiedy weszła do środka, wyglądała i zachowywała się, jakby uderzył w nią piorun, toteż trudno było powiedzieć, by cokolwiek co mówiła Księżna, wywierało na niej jakieś wrażenie. Anastazja siedział wciśnięty w fotel. Irene uśmiechała się życzliwie podobnie jak Honorata, która starała się chyba zjednać sobie przychylność wszystkich. Bonnie zerkała na Halla. Pierwsza odezwała się Hiena.
- Podobno jednak, Ventrue zdobyli nową krew? choć oczywiście nic nie zmieni faktu śmierci Helene i związanej z tym tragedii… taka pociecha, że członków tej szlachetnej linii nam nie ubyło.
- W rzeczy samej, moja droga, w rzeczy samej - Zawtórował Billy, nieco zbity z tropu tym, że Nosferatka ubiegła go w pochlebstwach dla włodarza Manhattanu.
- Nie nazwałabym mego childe “nową krwią”. - Belle uśmiechnęła się ciepło do Harpii. - Postanowiłam przemienić dobrze wam znaną Hanachyio, która wraz z tym aktem przejęła imię Doris. Z przyjemnością, przedstawię ją, jednak po tym jak omówimy inne sprawy.

Księżna sięgnęła do papierośnicy i zapaliła.
- Jakiś czas temu dokonano ataku na ghula Honoraty. Czy ktoś gotów jest podjąć się znalezienia sprawców i ukarania. Przyznam, że jest mi wybitnie nie na rękę, że ktoś dokonuje tutaj samosądów, nie ważne jakie pobudki by nim kierowały - Wampirzyca skupiła wzrok na Ruth. Była jej szeryfem, więc czysto teoretycznie to była jej robota. W sumie była też ciekawa co dokładnie dolega maklaviance.

Ruth, która od jakiegoś czasu kontemplowała ścianę, odwróciła nagle głowę by zmierzyć wzrok z Belle. W jej oczach można było dostrzec obłęd, a jakiś ghul czy nawet młodszy wampir mógłby pomyśleć, że Malkavianka wręcz gotowa jest porazić wszystkich dookoła demencją.
- Zawisną tak wysoko, jak rosną sosny w Georgii… - powiedziała wreszcie is skinęła głową w stronę Tremerki, nie spoglądając jednak na Duszewską nawet na moment - a potem wzejdzie słońce. - dokończyła.
- Cieszy mnie twój entuzjazm. - Księżna wydawała się całkowicie nie zrażona. - Czy mogłabyś jednak obrać metodę. która nie narazi na szwank maskarady?

Ruth niemal fuknęła.
- Jasne Szefie, przecież nie jestem nienormalna…
- Doskonale - Belle zachowywała się jakby w ogóle nie zwracała uwagi na zachowanie maklavianki. Jak tak dalej pójdzie dojdzie do wprawy.
- Jeszcze pozostał mój ulubiony temat i tu jestem ciekawa nowin. Bo może słyszeliście, co dokładnie dzisiaj wydarzyło się na Bronx? - Ponownie przyjrzała się członkom Rady - Z tego co mi wiadomo policja poległa.
- Została upokorzona. - stwierdził Bill - na całej linii. Do tego nie zanosi się, by służba mogła cokolwiek z tym zrobić, na Bronksie rządzą teraz gangi i każdy to już wie. Nikt nie będzie migał się od płacenia haraczu.
- Nie to że darzę policję jakąś szczególną sympatią, ale niepokoi mnie, że Salvatore będzie miał dobre źródło dochodów. - Księżna zaciągnęła się. - Poważnie rozważam wsparcie naszych dzielnych funkcjonariuszy w tej walce.

Nieumarli pokiwali głowami w aprobacie.
- Jeśli któreś z was ma jakieś spostrzeżenia i pomysły gdzie mogłaby uderzyć policja, z przyjemnością wysłucham. Postaram się nakierować moich ludzi na właściwy kierunek. - Wampirzyca przyjrzała się członkom Rady. Była bardziej niż ciekawa, co takiego porabiają wampiry na swoich podwórkach. - Ostatnio jakoś nie słyszałam o sabacie. Wnioskuję, że żaden członek rady nie ma z nimi problemów?
- Dwóch moich zostało niedawno zaatakowanych. - odezwała się Kicia. - Poradzili sobie jednak, sabatnicy uciekli.
- Niektórzy zaczynają pytać, czy Sabbat jeszcze tam jest. - zauważyła Irene.
- Niepokoi mnie ta cisza. - Belle wygasiła resztkę papierosa. - Zupełnie jakby się na coś szykowali.

- Na Bronx jest zwyczajnie za dużo aktywnych wampirów, śmiertelnicy nie mają szans. Chyba, że zaatakują w dzień, ale przecież nie chcemy uczyć ludzi jak wybijać nasz gatunek. - odezwała się Hiena.
- Jest grupa, której nie musielibyśmy tego uczyć, ale nie chcę tak jak Michaella igrać z łowcami. - Wampirzyca sięgnęła po kolejny papieros ale nie odpaliła go. - Na razie mogłabym nasłać jakieś jednostki na newralgiczne miejsca i wybić choćby część ghuli Salvatore. To mogłoby trochę osłabić jego źródła gotówki.

Ruth wierzgnęła się na krześle skupiając na sobie uwagę kilku kainitów. Malkavianka spojrzała na Księżną jak gdyby właśnie wybudziła się z jakiegoś transu.
- Na Bronx jest trochę włochów, którym Giovanni mogli by przemówić do rozsądku. - wypaliła nieoczekiwanie. Słysząc to Irene aż uchyliła usta. Giovanni byli ostatnio zapędliwi, ale teraz musieliby stanąć w awangardzie sporu z Baronem. Z pomocą Rady mogło im się udać, ale i wystawiło by ich to na odwet Anarchistów.

Księżna uśmiechnęła się szerzej. Kusiło ją by użyć nadwrażliwości i zobaczyć czy ktoś nie majstruje przy jej szeryfie.
- Brzmi rozsądnie. Każda dodatkowa osoba przeciwko baronowi, jest nam pomocna. - Przeniosła wzrok na przedstawicielkę Giovannich. - Czy mogę liczyć na twoją pomoc Irene?

Starsza Giovanni uśmiechnęła się do Księżnej i skłoniła głowę w wyreżyserowanej pozie. Belle dobrze znała tą minę. Tak uśmiechała się dziwka, kiedy jakiś cham, który właśnie kupił jej czas, wpychał się gwałtownie do środka. Cóż, czy się lubi, czy też nie, trzeba przynajmniej sprawiać wrażenie że się w tym uczestniczy…
- Oczywiście Pani. - wydukała scencznie.
- Wspaniale! - Księżna udała, że cieszy się bardziej niż w rzeczywistości. - Cieszy mnie wasze zaangażowanie. Czy jeszcze jakieś pomysły?
- Nie tylko nas niepokoją przecież Anarchiści - zaczęła Nosferatka. - Można przypuścić, że co my zaczniemy, dokończy… “druga strona” - zakończyła Hiena przy akompaniamencie szeptów oburzenia.
- Brzmi sensownie - wtrąciła jednak Bonnie.
- Brzmi rozsądnie choć wolałabym uniknąć jakichkolwiek konszachtów z Sabatem. - Księżna uśmiechnęła się. - Hieno jakiś pomysł jak ich wykorzystać, nie informując o tym?
- Jaśnie Pani, jestem w stanie zagwarantować, że Sabbat dowie się, gdzie uderzyliśmy, bez mówienia im tego wprost. - powiedziała Nosferatka, na co Bill uśmiechnął się do niej cynicznie.
- Oczywiście nikt niczego innego się nie spodziewał… - skomentował Torreador, zaś milcząca cały czas Honorata sprawiała wrażenie przerażonej na samą wzmiankę o sekcie.
- Och nie wątpię, a jeśli jeszcze by się okazało, że straciliśmy tam sporo ludzi mogliby na przykład uderzyć w nas. Pytanie co zrobić by na pewno uderzyli w Anarchistów i to w momencie dla nas dogodnym. - Belle zerkała na członków Rady. Była ciekaw czy ktoś jeszcze współpracuje to z Sabatem.

Głowa Ruth wykrzywiła się pod dziwnym acz wykonalnym kątem.
- Kopnij psa a ugryzie najbliżej znajdującą się nogę. - powiedziała - w tym samym momencie zaatakujemy jakąś sforę pozorując poczynania anarchistów.

Belle powstrzymała szczery uśmiech. Teraz była już tylko ciekawa czy uda się jej wyciągnąć od Nikla, co zrobił swemu biednemu Childe. Bo była niemal pewna, że to jego sprawka.
- Dobrze. Wobec tego pozostaje nam zlokalizować ważny punkt wśród anarchistów, oraz jakąś dogodną dla nas grupę. - Księżna z zainteresowaniem wpatrywała się w swego szeryfa. - Ruth jakieś sugestie, po wizycie na Bronks?

Ruth wydawała się być teraz w pełni sobą… co w przypadku Malkavian nie sprawiało bynajmniej nic, co mogłoby sugerować mniej niepokojący stan.
- Jest taka knajpka… - zaczęła wampirzyca ale Hiena weszła jej w słowo.
- “Noc Komety” to leże Nastazji, nowego childe Salvatora… - Powiedziała Nosferatka zerkając na Anastazję, który udawał przynajmniej, że nic go to nie obchodzi.
- Doskonały wybór, a jakiś sfora w okolicy? - Księżna przeniosła wzrok na Hienę. Gdy wampiry podsuwały pomysły, sama zastanawiała się kiedy uderzyć. Powinna najpierw zabezpieczyć swoje leża, prawdopodobnie zapewnić też odrobinę ochrony wampirom Camarilli. Jak bardzo mogła odwlec uderzenie? - Chyba przydałoby się coś sporego i w miarę silnego im mocniej się wybiją tym dla nas lepiej.
- Słuch niesie, jakoby dewianci z Rickers Island regularnie organizowali ucztę na której pożera się innego spokrewnionego. Pojmanego bądź wręcz przemienionego tylko i wyłącznie w tym celu. - powiedziała Hiena, budząc trwogę na kilku twarzach.

Księżna zamyśliła się.
-Znamy termin tej uczty?
Hiena wzruszyła ramionami.
- Zapewne okazja zawsze się znajdzie… pod warunkiem że jest i ofiara.
- Hm… czyli powinniśmy im znaleźć jakieś danie? - Belle sięgnęła po kolejny papieros. - Nigdy nie przepadłam za dokarmianiem czegoś co może mnie pokąsać.
- Chyba raczej spacyfikować i wrobić w to Anarchistów. - powiedział Anastazja - A w tym samym czasie Giovanni niech dobiorą sie do tej gówniary mojego ojca.
- Wobec tego Ruth zajmie się wampirami, które zaatakowały ghula Honoraty, Irene zajmie się Nastazją i potrzebna jest jeszcze grupa do uderzenia na dewiantów. Ktoś chętny? Anastazja? Hieno? - Księżna przesunęła wzrokiem po wampirach. - Marianne? Myślę. że wraz z Billym skupimy się na tym by w okolicy nie było żadnych niepożądanych oczu i uszu w tym czasie.
- Zajmę się tym. - Anastazja kiwnął głową a Hiena dodała:
- Mógłby się przydać ten nasz Diabeł. - Anastazja zasępił się trochę ale ostatecznie kiwnął głową.
- Specjalnie go nie kochają i zna się na ich zwyczajach.
- I przetrwał żeby o tym powiedzieć - dodała nosferatka.
- Nie bronie nikomu z nim kontaktu. Jeśli czujecie, że jego pomoc może się przydać to go spytajcie. Ja chciałabym tylko dowiedzieć się na kiedy planujemy to przyjęcie. - Księżna musiała przyznać, że tzimise stawal się dosyć pożyteczny w ostatnich dniach. Chyba powinna mu to jakoś wynagrodzić.
- Będę potrzebował kilku dni. - odezwał się Anastazjia
- Ja też - zawtórowała Irene.
- A ja nie - westchnęła Ruth, średnio zadowolona, po czym puściła oko do Honoraty. Tremerka zwróciła się zaś do księżnej.
- Pani, jestem gotowa osobiście wesprzeć którąś z grup. - wypaliła niespodziewanie, mimo iż od samego początku sprawiała wrażenie osobki unikającej wszelkich brutalnych konfrontacji.

Albo przynajmniej sama chciała za takową uchodzić.
-Wybrani zostali dowódcy. Każdy kto wyraża chęć pomocy może się do nich zgłosić. Uważam, że jeden wampir atakujący legowisko Nastazji to z pewnością za mało. Tak samo sprawa się ma z atakiem na Sabat. - Księżna uśmiechnęła się do Honoraty. Jeśli wampirzyca chciała tak starać się o childe to wybrała dobry kierunek. - Gdy już ustalicie jak wyglądają grupy. Z przyjemnością uzyskam te informacje.

Nieumarli zaczęli dywagować na temat szczegółów. Irene i Honorata obrzucały się komplementami, co powodowało głośne ziewnięcia u Ruth, chsząknięcia Bonie czy pogardliwe spojrzenia Anastazji. Od nadmiaru tej słodyczy nawet Billemu robiło się chyba niedobrze. Dwie wampirzyce uważały się za adeptki magii i pod wieloma względami wydawały się odbierać na tych samych falach. Taki niebezpieczny sojusz nie miał jednak jeszcze szansy zaistnieć, dla słuchaczy jasne stało się, że Giovanni i Tremerka mają inne wizje wykorzystania “magii” w tym konkretnym przedsięwzięciu, toteż Honorata nie weszła ostatecznie do grupy uderzeniowej Irene. Miast niej uczyniła to Bonnie.
Duszewska zaś miała wspomóc swoimi talentami Anastazie. Belle nie wchodziła w te dyskusje. Przysłuchiwała się wszystkiemu z uwagą, obserwując jakie stosunki łączą jej radnych.

Gdy tylko zobaczyła, że doszli do jakiegoś porozumienia, zaprosiła Doris i przedstawiła ją oficjalnie jako swoje childe. Gdy wampiry chwilę powymieniały fałszywe grzeczności, zakończyła spotkanie. To były długie obrady, a ją czekało jeszcze sporo pracy.
 
Aiko jest offline