| Pauline być może doceniłaby bardziej przepych Orient Ekspresu, gdyby była w lepszym nastroju. Niestety, jej stan zdrowia fizycznego jak i psychicznego (zwłaszcza zaś wspomnienie pociągu-widmo) sprawiał, że ledwie co dostrzegała różnorodne luksusy, wśród których się znajdowała.
Cieszyło ją zaś to, że dostała samotny pokoik. Mogła spotykać się ze swoimi przyjaciółmi w wagonach restauracyjnym i salonowym, a jednocześnie odpoczywać i regenerować siły, kiedy miałaby na to ochotę. To miłe z ich strony, że o niej pomyśleli.
W pociągu zażyła odrobiny snu, gdyż czuła się naprawdę wyczerpana. Miała nadzieję że krótka drzemka pomoże jej na znów bolącą ranę postrzałową. ~*~
Na statku Pauline znów zachciało się spać. Nie było w tym nic dziwnego, wszak jej szyja ciągle i ciągle ją bolała, a w dodatku nie tak dawno straciła całkiem sporo krwi. Położyła się na łóżku w swojej kajucie, przykryła kocem i zamknęła oczy. Sen przyszedł prawie natychmiast.
Niestety, okazał się koszmarem. Najpierw Pauline słyszała szum morza podczas sztormu, dzikiego, niespokojnego, ciemno-szarego. Następnie przerodził się on w przerażający, tak dobrze znany jej dźwięk błoniastych skrzydeł – tych samych, które towarzyszyły jej w ucieczce z mrocznego pociągu.
Potem Pauline znalazła się w średniowiecznej sali tortur. Było ciemno, rozrzucone tu i ówdzie świece dawały więcej dymu niż blasku. Zakapturzone postaci gromadziły się wokół jakiegoś nagiego mężczyzny uwiązanego na haku i powoli, wręcz z sadystyczną rozkoszą obdzierały go ze skóry. Kobieta krzyknęła i zaczęła uciekać.
Znalazła się w jakimś ciemnym pomieszczeniu, być może korytarzu. Znajdowały się tu półki wypełnione ludzkimi czaszkami. Jakby ten widok sam w sobie nie był przerażający, to wiły się w nich robaki i czerwie, pożerając powoli gnijące mięso.
Pauline z przerażeniem zdała sobie sprawę, że jedna z czaszek to głowa Eleonor. Znów krzyknęła.
Słyszała także jakieś modły. Spodziewała się rozpoznać łacinę, tak często używaną w Kościele, ale zamiast tego był to język kompletnie jej nieznany. Dudniły bębny, mocniej i mocniej, głośniej i głośniej. Z przestrachem zdała sobie sprawę, że to głosy tych samych ludzi, którzy wcześniej torturowali mężczyznę.
Nie mogła także się oprzeć przeczuciu, że nawet teraz, we śnie, jest obserwowana. Zaczęła machać rękami i biec, biec przed siebie, byle tylko uciec od bluźnierców, fanatyków, potworów, przerażających dźwięków, obrazów i zapachów które widziała przed sobą. By dostać się gdzieś, gdzie w końcu będzie bezpieczna.
Obudziła się, wrzeszcząc, machając wszystkimi kończynami i zlana zimnym potem. Wzięła kilka głębokich wdechów i podeszła do małego okienka w statku.
Mogłaby przysiąc, że pod spienioną wodą przemknął się jakiś gigantyczny, czarny cień. Odeszła od okna gwałtownie i ponownie położyła się na łóżku. Niezależnie od tego czy miała zwidy czy nie, nie chciała dostrzec więcej.
Przez resztę nocy miała niespokojne, okropne sny, których treści na szczęście nie zapamiętała. |