Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-04-2017, 20:03   #73
Asderuki
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Po wyjściu, zewnątrz. Erven i Echo

Erven pokierował Echo w stronę karczmy. Mieli jeszcze kogoś do odnalezienia.
- Poszło nawet sprawnie. - powiedział lekko rozbawiony - Co zrobisz z tą wiedzą?
Anielica nagle bez większego powodu wyraźnie straciła na zaciętości.
- Nie wiem. To… skomplikowane. Albo raczej, to bardzo niepokojące wieści - anielica rozejrzała się dookoła. - Jesteś tutaj dłużej i mimo wszystko masz większą wiedzę co się dzieje dookoła. Jak znajdziemy ustronne miejsce pozwól, że ci nieco opowiem. Ta sytuacja zrobiła się znacznie mniej przyjemna.
- Gramy w karty które daje nam los. - odpowiedział z zadziornym uśmiechem Erven - Trzeba tylko wiedzieć które odrzucić, przewidując jakie możemy dobrać z talii… Życie to hazard Echo, a wojna jest największą grą hazardową jaką widziały światy. Chodźmy do Karczmy, tam najmniemy pokój i będziemy mieli czas, i spokój na rozmowę. Biesiadnicy z dołu skutecznie nas zagłuszą.
NIedługo potem byli już w karczmie w której Erven najął pokój, jeden z większych i opłacił go z góry na tydzień. Kiedy znaleźli się w lokum powiedział siadając na krześle.
- Zatem słucham. Nie wspominałabyś, gdyby nie było to ważne.
- Lucyfer to upadły anioł. Tak samo Zaafiel. To zdrajcy mojej rasy. Do tego byli wysoko w hierarchii. Jest spora szansa, że zdradził informacje jakie miał.
- Innymi słowy delikatne dane trafiły do rąk wroga… dawno to było?
- Niebo jest dość stabilne. Mało się w nim zmienia mimo, że anioły są odpowiedzialne za kreację tego świata. Tak jak demony za jego destrukcję. Da tego wszystkiego anioły nie mogą stąpać po ziemi w przeciwieństwie do demonów. A to jest neutralny teren. A przynajmniej był dopóki demony nie zaczęły planować inwazji.
- Jeśli dobrze rozumiem. Anioły nie interesują się ziemią, ale mogą chcieć interweniować by ograniczyć rozrost terytorium demonów?
- Anioły nie mogą stąpać po ziemi - powiedziała spokojnie Echo - Dlatego ich nie interesuje. Nie jest jednak w naszym interesie aby demony ją przejęły.
- Więc po co upadać na ziemię, skoro jest duże prawdopodobieństwo interwencji?
- Ponieważ moim braciom i siostrom nie zależy tak bardzo na ludziach jak mi. Dla nich liczy się głównie terytorium, nie kto na nim będzie. Ja zaś wierzę, że nie należy was zostawiać.
Erven pokiwał głową w zamyśle.
- To tłumaczy wiele. Jest jeszcze coś co powinienem wiedzieć?
- Nie wydaje mi się aby reszta informacji miałą znaczenie dla aktualnej sytuacji. Ale gdybyś chciał mogę ci opowiedzieć o niebie.
- Z chęcią wysłucham. - odpowiedział Erven po czym dodał żartobliwie - O niebie wiem tylko tyle, że jest niebieskie i pędzą po nim chmurki…
- Och absolutnie nie - zaśmiałą się anielica. - Niebo okala ziemię dookoła. Dla ciebie byłoby tam za jasno, bo wszystko jest stworzone ze światła. Albo raczej czystej mocy kreacji. Dlatego nie po drodze nam z demonami, gdyż one są stworzone ze zniszczenia. W niebie następuje przepływ energii życiowej. Energia ta następnie spływa na świat dając jej życie. Rośliny rosną, zwierzęta żyją, dzieci się rodzą. Niemal każdy anioł zajmował się wplataniem tej energii do świata. To było bardzo dawno temu, ale pamiętam jak dużo radości to dawało. To niezwykłe gdy patrzysz jak twoje dzieło ożywa i radzi sobie na świecie. To bardzo kojące. Wtedy miałam inną formę. Coś w rodzaju małego słońca z ruchomymi promieniami. Ale to było dawno temu. Wtedy jeszcze nie podlegałam mojemu mistrzowi. Przeniosłam się do Astokrator. To Wyspa lewitująca poza zasięgiem ludzkiego wzroku. Póki się unosi możemy po niej stąpać i swobodnie przemieszczać między niebem a nią… Poza tym… anielska hierarchia. Jestem Cherubinem. To jeden szczebel poniżej Tronów - najwyższych aniołów. Aczkolwiek nie wiem jak długo utrzyma się ten stan.
Even słuchał skupiony chłonąc każdy szczątek informacji. Spoważniał jednak na końcówce.
- Dlaczego tak myślisz?
- Ponieważ zabrałam Mugen i wam go podarowałam. Aby móc przebywać wśród ludzi musiałam upaść. Nie posiadam tyle mocy co przed upadkiem. Do tego noce są dodatkowo osłabiające. Musiała bym obłaskawić gniew sędziów. W najlepszym wypadku zmienią mnie w człowieka. Choć dla nich to zapewne będzie najgorsza kara jaką mogliby zesłać. Wiesz, anioły jak umierają zamieniają się w gwiazdy. To honor zawisnąć na firmamencie,
- W takim przypadku nie byłoby bezpieczniej przyjąć formę człowieka i ukrywać się wśród ludzi? W najgorszym przypadku miałabyś jakieś zapoznanie z tym światem gdyby nie udało się obłaskawić sędziów, choć info o Lucku może być cenne.
- Nie obawiam się kary. Wiem, że przewiniłam w świetle praw moich braci i sióstr. Uważam jednak, że postąpiłam słusznie. Może zrozumieją moje rozumowanie, być może nie. Będę o to walczyć. Żeby jednak osiągnąć ludzką formę musiałabym się jej najpierw nauczyć. No i nie potrafię ukryć swojej aury.
- Jeszcze nie potrafisz. - sprostował Erven - Ukrycie przed demonami może być trudne, ale przed innymi powinno się udać. Tylko nie będzie to łatwe.
- To wszystko i tak zajmie czas. Obawiam się, że nim się nauczę demony zdążą przybyć. Wolę poświęcić się innej nauce do tego czasu.
- W takim przypadku lepiej nastawić się optymistycznie. Kto się poddał w duchu, dawno przegrał.
Echo uśmiechnęłą się tylko przynając rację magowi.
- Otwórz umysł. - powiedział mag - Przekażę ci obraz wyglądu mojego dawnego mistrza.
Echo zamknęła oczy aby łatwiej jej było zwizualizować obraz.
Erven przymknął oczy i skupił się na wspomnieniu po czym przesłał je Echo. Varthas… blady, o białych włosach kościotrup z wyglądu i o martwych oczach bez wyrazu. Sama słodycz można powiedzieć.
- Będę miała na niego baczenie. Opowiesz mi o nim?
- A co chcesz wiedzieć?
- Co zechcesz opowiedzieć. Już wiem, że nie traktował cię w żadnej mierze dobrze. Co jeszcze możesz o nim opowiedzieć?
- Chociażby to, że nie miał przyjaciół. Jedynie sojuszników w Wewnętrznym Kręgu. To typ naukowca, badacza niż wojownika, ale nie daj się zwieść. Jest potężny, choć nie wiem jak jego potęga przenosi się na realia tego świata. To mag w końcu jest.
Echo mruknęła patrząc na Ervena.
- A ty znalazłeś w tym świecie przyjaciół?
- Jaka jest definicja przyjaźni? - zapytał.
- Hmm - mruknęła ponownie anielica stwierdzając, że skoro padło pytanie odpowiedź była jedna.
- Jest to uczucie łączące dwie osoby. Sprawiające, że mogą na sobie polegać, zaufać, wybaczać. Ktoś bliski, lecz niekoniecznie kochanek lub kochanka. Nie widzę jednak problemu aby jedno łączyło się z drugim.
- No to miałem taką osobę, ale przepadła bez wieści, a z tego co słyszałem potem dołączyła do Targas. Co jest dziwne, bo było to sprzeczne z jej planami. Cokolwiek się stało pewnie skreśliło ją z tej listy.
- Nie wolałbyś się dowiedzieć? Przyjaźń nie jest słabym uczuciem. Nie powinieneś jej tak łatwo skreślać.
- Znam go, to nie w jego stylu. - odpowiedział Erven - Poza tym wojna za pasem mnie pochłonęła.
- Powinieneś się dowiedzieć co się stało. Przyjaźń nie jest jednostronna. On też powinien móc na tobie polegać. Co jeśli potrzebuje twojej pomocy?
- Wtedy pojawiłby się obok mnie. Miał taką moc, ale z niej nie korzysta. Można powiedzieć, że mnie odciął. Są dwie możliwości. Pierwsza, nie był moim przyjacielem. Druga, stało się coś co go zmieniło do cna. Obstawiam to drugie. - Oczywiście Erven pominął fakt, że usunął wszystkie pieczęcie jakieś dwa tygodnie temu kiedy dowiedział się o sprawie z Targas, ale to nie było istotne.
- Dalej uważam, że skoro coś mogło go zmienić do cna, to tym bardziej potrzebował twojej pomocy.
- W takim przypadku nie wezwał mnie do pomocy. Z jego mocą byłoby to łatwe.
- A co jeśli mimo wszystko nie mógł? Tak pewnie się wypowiadasz na temat, o którym nie masz pojęcia. Masz tylko podejrzenia. Ja bym sprawdziła co się stało i jeśli to możliwe postarała się nawrócić go na poprzedni tor.
- On podróżował w podwymiarze, mógł być wszędzie, a nasze ostatnie miejsce spotkania było w Sanderfall. Odstawił mnie do Unii, a potem przepadł. Nawet jeśli by potrzebował pomoc, to byłem za daleko by dotrzeć. Nie mam jego zdolności.
- Być może wciąż nie jest za późno. Nie należy się tak łatwo poddawać. Pokaż mi go, być może razem go odnajdziemy. - Echo ponownie otworzyła umysł na na Ervena.
Erven westchnął, ale mimo wszystko przekazał obraz mentalny Echo. Mężczyzny o rudych włosach i dziwnych oczach. Wiedział, że anielica była niepoprawną optymistką. On z drugiej strony był niepoprawnym realistą.

Gdy z powrotem weszli do głównej sali, Erven rozpoznaje znajome twarze. Była wśród nich drakonia Ihasta, Herbia, oraz Zero. Brakowało części jej oddziału i wspomnianych przez Mistrza Tallawena smoczych sióstr.
- Ha! Tu jesteście! - powiedział głośno mag rozkładając ręce na boki i kierując się w stronę Oddziałów - Już myślałem, że cała zabawa zostanie w naszych rękach! Poznajcie Echo. Echo to Ihasta, Herbia i Zero… ale chyba nie jesteście sami, prawda?
- Miło poznać - anielica kiwnęła głową na przywitanie.
- Yo Erven. - rzekła Zero rozciągając się na krześle by spojrzeć za siebie w stronę maga.
- Witajcie. {Herbia}
Ihasta delikatnie się skłoniła, mają lekko krzywy uśmiech. Widać kontakty smoków (drakoni) i aniołów nie były najlepsze. A tak wogóle to jakie są? Echo nie mogła sobie przypomnieć. Tak naprawdę mało który anioł miał interakcje ze smokami. Z podstawowej wiedzy... smoki to istoty powstałe z czystej mocy, prawie jak anioły i demony. Tylko w jakiś sposób przewyższają obie rasy. Drakonie można by uznać za pół smoki więc zapewne mogą być na równi lub poniżej mocy aniołów. A może tu wcale nie chodziło o rasę. Wzrok Ihasty wędrował między Echo a Ervenem...
- One i reszta sióstr poszła się bawić, wzięli ze sobą młodego. Biedaczek, bronił się ile mógł, ale nie znał moich sióstr... - powiedziała wzruszając ramionami
- Ty zapewne jesteś tym aniołem co dołączył do naszej sprawy. - rzekła Herbia z bardzo kobiecym i ciepłym uśmiechem - Dobrze wiedzieć, że mamy kogoś takiego po swojej stronie.
- To dopiero początek dobrych wieści… - powiedział Erven z zawadiackim uśmiechem. “Kto by pomyślał… ktoś tu jest zazdrosny?” - ...ale do tego muszę wysłać pilny list do samego Generała. Ta wiedza nam teraz się nie przyda, ale być może Augaun coś wymyśli. Ehh… a pomyśleć, że byłem z nim i z Stalowym umówiony na treningi szermiercze, a tu mnie na front wysyłają… w sumie dobrze. Lubię jak coś się dzieje, ale trochę rozpaczam nad utratą szansy na doszlifowywanie umiejętności… znacie kogoś kto mógłby chcieć mnie poduczyć? Może jestem magiem, ale mina demonów kiedy dostaną w kość nie tylko na dystans, ale i w zwarciu będzie bezcenna!
- Jeśli chcesz mogę się zapytac Two, Three lub Five. Włącznie ze mną każda stosuje jakiś rodzaj mieczy. Choć raczej trudno byłoby to nazwać właściwym fechtunkiem. Reinhart może. {Zero}
- To ten nowy? {Herbia}
- Tak. Wzięłam go do oddziału jeszcze przed jego testem na rycerza. Po ukończonym wzorowo teście, dołączył w miejsce Nobunagi. {Zero}
- Z wielką chęcią przyjmę każdą pomoc. - powiedział z szerokim uśmiechem Erven - Jak dla mnie możemy zaczynać w każdym momencie. Coś ciekawego się działo nim się zjawiliśmy z Echo?*
- Rozmawialiśmy mniej formalnie. - Machnęła dłonią Herbia, głaszcząc jednego ze swoich białych węży.
- Podobno Race [czyt. Rejs / Rejc] “Status Potęgi” był widziany w Gacie [Gata]. {Zero}
- Podobno... tyle że mówię ci że go widziałyśmy. A przynajmniej ja go widziałam - czarodziejka spojrzała na diakonię - Nic się nie zmienił. Jak kto chadza własnymi drogami.
- Obawiam się, że nie mam luksusu swobodnej podróży. Zostałem przydzielony tutaj. - Odpowiedział mag wzruszając ramionami - Wygląda na to, że mam tylko was. Swoją drogą, zna ktoś się na strategii?*
- Z nas? - Zapytała zaskoczona Zero - Od strategii jest raczej władza i dowództwo. Każdy kombinuje jak może, ale by to przekazać...
- Młody? - zapytała Herbia
- Eee.. Wątpię. Prawdopodobnie bardziej polega na intuicji niż strategii. O! Wspominał coś takiego. Bodajże “Jeśli nie walczy się z kolosem, każdy plan jest dobry” - powiedziała udając wspomnianą osobę.
- Wygląda na to, że mamy coś wspólnego. Cóż, z tym przesyłem informacji co mamy może być opóźnienie w rozkazach. Wygląda na to, że jesteśmy zdani na siebie.
- Sis - rzekła nowoprzybyła dziewczyna.

Co należy zauważyć, ani Erven, ani Echo, nie wiedzieli kiedy się pojawiła dopóki się nie odezwała.
- Coś się stało Three? {Zero}
- Siostry wszczęły bójkę. Młody trzeźwieje za rogiem. {Three}
- No. To było do przewidzenia. Umacnianie miasta zaczniemy chyba jutro. Co myślicie? - Zero zapytała ogółu, powoli wstając z miejsca.
- Hm… Three? Podoba mi się jak ukrywasz swoja obecność. Myślisz, że mogłabyś mnie tego nauczyć? - Echo odezwała się po raz pierwszy od momentu jak się przywitałą.
- Mi się podoba. Na kiedy jesteśmy umówieni na trening? - powiedział Erven z uśmiechem zadowolenia. Widać anielica wzięła sobie do serca jego opinię.
- Nn.. - To chyba znaczyło tak. {Three}
- Dziękuję.
Demoniczny atak. Erven i Echo

Zero wyszła z karczmy, by praktycznie po chwili znów do niej wejść. Minę miała nietęgą.
- Erven. Kojarzysz takiego demona. - zaczęła, możliwe że coś jej się przypomniało - Wygląda jak kozioł, z którego zwisa skóra. Ma odsłonięte zęby i napęczniałą klatę.
W wiedzy Ervena występował podobny opis demona zwanego Skrzekiem. Takie skrzyżowanie wyjca i kozy, służące jako alarm. Choć aparycja istoty mogła być myląca, był to reprezentant guwat.
- Guwat zwany Skrzekiem. Taka krzyżówka kozy i wyjca, głównie służąca jako alarm. - odpowiedział Erven - Dlaczego pytasz?
- Tak tylko. - odparła przy akompaniamencie głośnego wycia które rozległo się zaraz po pytaniu Ervena.
Wyraz twarzy Zero mówił “serio mam to tłumaczyć, nie słychać?”.
- O! - oznajmiła skąpo Three - Ciemne chmury. - dodała, jakby dopiero sobie o tym przypominając.
Wyraz twarzy Echo się zmienił. Wyglądała teraz tak jak przy spotkaniu. Nastroszyła się i w jakiś sposób zdawała się ostrzejsza, jakby dotknięcie jej miało poskutkować zacięciem. Ciało anielicy przeobraziło się w to wielkiego orła.
- Co robimy? - zapytała Ihasta dobywając swój dwuręczny miecz.
- Idziemy zatańczyć. - odparł z szelmowskim uśmiechem Erven i dobył miecz, oraz różdżkę kierując się do wyjścia z karczmy.

Obraz na zewnątrz budził wielkie obawy co do tańca. Ciemne chmury przysłoniły niebo, ostała się tylko czerwona łuna zachodzącego słońca. Czerń i krew na niebie. Samotny demon stał na samym środku placu przed karczmą.

Wył samotnie do nieba. Jeszcze przez moment nie dało się go wyczuć, dopóki ostatni kraniec aury zielono-złotego dziewczęcia, nie opuścił obrębu miasta. A’propos, aury obojga podopiecznych Lucyfera także zniknęły. Gdy przytłaczająca aura odeszła, dreszcz przebiegł ciało Echo. Faktycznie dopiero teraz wykryła demona i to co miało nadejść ze wschodu. Armia, a raczej fala demonów.
Wycie demona przerwane zostało nagle, wraz z opadającą kozią głową.
Prawie dwumetrowe ostrze powróciło na bark blondwłosej piękności.

- Five - oznajmiła Zero.
- Coś długo siorka. A właśnie rozkręcaliśmy dugą turę popijawy. {Five}

- Sorka Zero, nie zdołałam jej powstrzymać. {One}
- Nawet na to nie liczyłam. Two, chcę cię w pierwszej linii, Four, wsparcie i granica. {Zero}

- Zrozumiałam. {Two}

- Hai hai. {Four}
- Erven, zdaje się miałeś dowodzić? - Zapytała Zero przebiegając wzrokiem po obecnych - Gdzie do cholery jest Reinhart?
- Twój chłopaczek ma słabą główę. Nawet się dobrze nie rozkręciłam. {Five}
- He he he. Dotrwał do 10 kolejki. Aż Two była zaskoczona. {Four}
- A prosiłam żeby był w gotowości! - Zero uniosła delikatnie brwi jakby w upomnieniu dla sióstr. - Four. Znajdź go. Jego moc może nam się przydać.
- Jeśli chcemy utrzymać moją obecność w tajemnicy muszą wszyscy zginąć. Żaden nie może powrócić. Odetnę im drogę powrotną - powiedziała Echo wychodząc ostatnia. Wzbiła się w powietrze wzlatując coraz wyżej aby mieć lepszy widok. Potem poszybowała szukając końca demonów.
Armia liczyła około 1000 jednostek w tym ledwie 40% stanowiły guwat. Wśród całej zbieraniny różnych okropieństw znalazło się 4 dowódców i kilka wysokich widm. Do tego zbliżała się noc. W najlepszym rozrachunku uda się zmniejszyć siłę armii, ale nie podoła temu samotny anioł.
- Zapowiada się na ciekawy taniec… - powiedział z rozleniwionym uśmiechem Erven po czym spojrzał w niebo - ...ale umrzeć w noc bez gwiazd jest beznadziejne. Nie mój typ śmierci.
Zaśmiał się lekko i z psotnymi ognikami w oczach powiedział.
- Zajdę ich z flanki. Łatwiej byłoby w grupie, a tak potrwa to dłużej, ale powinno być zabawnie. Nie oczekujcie mojego powrotu. Pewnie polegną na miejscu z wyczerpania po tym co mam w głowie na tą okazję.
To mówiąc wyszeptał zaklęcie i jego postać oblekła się w dym i rozpłynęła w cieniach. Plan był prosty. Wyskandować zaklęcie z dużej odległości korzystając z zaawansowanej, demonicznej formy i sprowadzić armagedon na zastępy demonów. Jedno jebitnie potężne zaklęcie połączone z samoumartwianiem i podsycaniem furii… Będzie.boleć... Będzie wyczerpany… Będzie na granicy… ale demony! Demony dostaną wpierdol i całe Lougher będzie podziwiać “fajerwerki” i będą wiedzieć, że to Jego sprawka. Nawet nie zorientują się co ich dopadło! Tylko… no właśnie, pewnie wyłączy go to z dalszej potyczki. Miał tylko nadzieję, że starczy mu sił gdzieś się ukryć...
- No pięknie! - skwitowała Zero - Dowódca i tajna broń idą na solówkę. Ech... dlatego nie lubię nieprzeszkolonych w armii. Erven, cokolwiek planujesz niech cię ten babo-gryf ma na oku. Nie sądzę by demony pozostawiały ciała, bo tak jest estetyczniej.
- Herbia. Rozpocznij wycofywanie mieszkańców, niech się udadzą za rzekę w stronę Garollo i przygotują się do spalenia mostu. Kto jest w stanie walczyć niech nas wesprze. Reinhart ma być w drugiej linii obrony, jeśli dojdzie do wycofania, powinien się domyślić co planuję. Ihasta, One, Three grupa pierwsza, północ miasta. Two, Five i ja grupa druga południe. Reszta walczących w centrum i niech do jasnej ciasnej obstawią wozami głowną ulice.
Echo była nieco dalej nie słysząc rozmowy pomiędzy ludźmi. Miała obawy o nadchodzącą noc. To nie był jej czas. Nie zamierzała wziąć na siebie całej armii, o co to to nie. Była sama, bez zastępów swych braci i sióstr. Wolała zagrać na dywersję aby ułatwić walkę innym z rozproszonym przeciwnikiem. Dlatego też orlica zapikowała na tyły wroga. Zbliżając się jej sylwetka się rozświetliła gdy Echo użyła świetlistej szarży wzdłuż tylnej linii wroga.
Widok panikujących demonów był naprawdę przyjemny. Jedna czy dwie linie wroga padły od razu, ale dowódcy nie pozostawali bierni na wydarzenia. Wystarczył jeden prosty rozkaz by w niebo wzbiły się szwadrony pomniejszych plugastw.
Po dotarciu na miejsce Erven zaczął mieczem kreślić skomplikowany wzór magiczny który miał mu ułatwić gromadzenie i kontrolę mocy. Kiedy to zrobił przybrał demoniczną formę i zaczął skandować zaklęcie stopniowo gromadząc moc magiczną i wplatać ją w wzór. Wiedział, że miał jej trochę, a druga forma demoniczna miała dodatkowe zapasy. Liczył na to, że to zaklęcie wyeliminuje zdecydowaną większość demonów w pierwszym rzucie, a potem jeszcze trochę w trakcie kontroli zaklęcia. Byłoby łatwiej gdyby miał kogoś do pomocy. Wtedy obeszłoby się bez przemiany, a tak był skazany na siebie. Wiedział, że to jedyna ścieżka. Żeby dowodzić trzeba znać siłę i zalety swoich podkomendnych, a tej wiedzy mu brakło, więc zostało to co robił teraz.
Wzór powoli zapełniał się mocą unosząc krwawe płatki energii w powietrzu. Erven podsycał gniew i zimną furię. Elementy kluczowe w zaklęciu które planował uwolnić. Spękanie ziemi przed i pod zastępami demonów, uwolnienie z pęknięć ogni z samego dna piekła, a następnie obleczenie ich w Czarnego Feniksa który dodatkowo będzie siał strach i zniszczenie w ich szeregach. W swoich kalkulacjach wiedział, że to możliwe. Kluczowe było jednak zostawienie dość mocy by się relokować w bezpieczne miejsce kiedy jej zapasy będą osiągać punkt krytyczny… ale fajerwerki będą zacne. Muszą być!
Echo pozwoliła aby demony za nią leciały na tyle blisko aby sądziły, że mogą ją dogonić. Wznosząc się wysoko odcięłą je od szybkiego powrotu do armii. Potem zaczęła walkę. Robiąc piruety i beczki w powietrzu zamierzałą wymanewrować brzydali w jedno miejsce. Zrobiła nawrót i rozpościerając szeroko skrzydła posłąła potężną falę energii przeciw demonom.
Kolejne jednostki wroga padały jak muchy, choć tym razem zaczęły rozrzedzać szyk by uniknąć większych strat.
Przelatując nad zastępami, Echo w końcu dostrzegła głównych aktorów. Pojedyncze jednostki były omijane przez nic nieważne demony. Od każdego z nich dało się odczuć inną domenę - nacechowanie emocjonalne ich aur. Choć anielica nie była w stanie dostrzec symboli wyrytych w ich duszach ( coś jak wypalanie znamion danej frakcji), wiedziała że to różne demony.
{Riviera}
{Ozyrys}
{Gahuagr}
Do tego na przodzie całej trójki poruszało się bardzo rzadkie Arcywidmo “Terror”

Był ktoś jeszcze, ale Echo miała jedynie śladowe przeczucie. Ktoś kto obserwował całą armię, ale nie zamierzał się w to mieszać.
I ten ktoś był właśnie najgorszy. Anielica będzie musiała go odnaleźć zanim się ulotni. Mógł przekazać informacje w niewłaściwe miejsca. Echo szponem rozdarła twarz najbliższego demona i powoli zaczęła kierować się w stronę nieznanej jej osoby.
- Te skrzydlate. Te skrzydełka to na pokaz? {Riviera} (Oczywiście rozmowa jest prowadzona w demonicznym)
- Jak cię ta mucha denerwuje to sama se ją strąć. Zazdrosna, że ja mogę a ty nie! {Gahuagr}
- Dość paskudy. Te kilka czy kilkadziesiąt pcheł nie robi różnicy. - Demon o wyglądzie fauna na sterydach nadepnął jednego z Guwat, miażdżąc go na miejscu. - Nie wiem czemu musieliśmy tyle czekać by zająć te ziemie. Ziemia zdaje się być już wystarczająco splugawiona by móc tu urzędować.
- Odezwała się koza. A zobaczysz że ją strącę. Terror!{Riviera}
- Zostaw! On jest na zaś. {Gahuagr}
- Hyf. Kerrakota - Demonica pstryknęła palcami, by w niebo wzbiło się pięciu latających rycerzy...

- Zabić. Nie! Sprowadzić... będę miała ucztę.
Anielica nie przerywała tego co zaplanowała wcześniej aż do momentu zbliżenia się rycerzy. Wtedy też jej forma zmieniła się w lwią. Ryknęła na dwóch najbliższych wysyłając w ich stronę rozpraszające świecidełka. Potem zajaśniała krótkim wybuchem światła kiedy jej aura wzmocniła się odstraszając wszelkie pomniejsze demony. Zanurkowała unikając walki. Kierowała się do nieznanej jej istoty obserwującej pole bitwy.
Demonica dowódczyni zdawała się nie zadowolona z rezultatu. Uniosła swoją kosę skręcając tułów. Jeden potężny zamach, który odrzucił guwat dookoła nich.
Unikając kolejnego z latających rycerzy, Echo w końcu dostrzegła obserwatora. A raczej kilku. Wśród zastępów demonów znalazło się kilku o całkiem innej aurze, niestety bez symbolu. Zwykłe kukły użyte do obserwacji. Jednak nim anielica w lwiej postaci zdołała się chwilę nad tym zastanowić, wykonała instynktowny unik. Powietrzne ostrze, ciężkie duszące powietrze, smagło przestworza ścinając fragment najdłuższego pióra. Strumień powietrza pędzący za ostrzem wybił z równowagi anielicę.
- !@%!%#@%@! nie trafiłam. {Riviera}
- Trzeba było mieć skrzydła. Za’afiel ich nie rozdaje? {Gahuagr}
- Aż dziw że takie chuchro jest wśród zastępów Beliarusa. Już ta koza bardziej tam pasuje. {Riviera}
- Jestem oddany koronie zarazy - skwitował faun na sterydach.
Stężenie magii w pewnym punkcie pola bitwy sięgało już granic, powoli rozbłyskując łukami energii. Tak samo stało się to odczówalne dla demonów które przystanęły wystraszone (guwat i pospolite). Dowódcy spoglądali w niebo jakby wyczekując tego co nastanie. Został wydany tylko jeden rozkaz.
- Terror, wycofaj się. {Ozyrys}
Anielica odzyskała równowagę i szybko zaczęła wycofywać bardziej na tyły armii. Cokolwiek miało zaraz uderzyć nie mogło być dla niej bezpieczne.
Ziemia zaczęła pękać, gdzie nie gdzie tworząc rozpadliny pochłaniające całe grupy demonów. Kto nie wpadł w przepaść ten, wył z bólu. Czarne płomienie piekieł paliły armię demonów. Choć efekt nie był porównywalny do magii światła, i tylko niewiele lepszy od magii ognia, dało się zauważyć opór. Gdy czar przeszedl w trzecia turę, na polu bitwy panowała już tylko jedna istota... ptak z czarnych płomieni. Niczym legendarny fenix. Skompresowane płomienie w formie pojedynczego czaru dewastowały tych którzy stawiali większy opór. Ostatnia faza planu Ervena była najbardziej męcząca, powoli sięgając limitu jego przemiany. Ale mogłoby się wydawać, że nie ma nic potężniejszego...
Póki czar nie starł się z dowódcą. Armia stojąca za fauno-podobnym demonem ocalała. Demon przyjął na siebie cały ogień chroniąc, to co uważał za robactwo. Ba... Starł się gołymi rękoma z ostateczną formą zaklęcia powoli je rozpraszając. To z pewnością był wysoki demon, może nawet jakiś z koronnych. Na pewno ktoś kto miał już doczynienia z płomieniami piekieł.
Energia Ervena zaczynała ulatywać jak przez pęknięte naczynie. Plan ucieczki... cóż powiedzmy że prawie się powiódł. Erven wyłonił się z ziemi w okolicy miasta, choć nie tam gdzie planował. Energii niestety zabrakło. A może dokładniej pozostała jej mała garstka na ewentualne “a może się przydać”. Świadomość maga była raczej przytłumiona, tak jakby ktoś odciął część unerwienia. Ból, temperatura, delikatny dotyk, smak, zanikły choć tylko czasowo. Nazajutrz będzie jak zdrów. Gdzie nie gdzie na jego ciele pozostały ślady przemiany.
Z armii ocalało jakieś 10-15%. Dokładniej ci w najbliższym otoczeniu dowódców.
Demony rozejrzały się po pogorzelisku.
- Właśnie dlatego... główna armia zwleka z wojną? - zapytała Demonica
- Raczej dlatego właśnie tutaj jesteśmy. {Gahuagr}
- Ognie piekła, w rękach ludzi. Phhh. Reszta do ataku. Terror, także! Najwidoczniej nasza interwencja nie będzie konieczna. {Ozyrys}
- Jak uważasz. Ja dołączę {Gahuagr}
Pozostałość armii ruszyła na miasto, razem z wielkim cieniem podążający pod nimi. Dowódcy także udali się w ślad za nimi choć nieco wolniejszym tempem.
Erven widząc gdzie się wyłonił nie był zadowolony, ale widać los tak chciał i nie za bardzo było co z tym zrobić. Odczuwał resztki demonicznej formy na ciele. Jej subtelny chłód i szorstką bladość. Dotknął górnego czoła. Tak, resztki rogów były niewielkie, zaledwie guzki schowane we włosach, ale jednak. Zaciągnął kaptur i skrył twarz w mroku. Następnie udał się do sojuszników starając się iść prosto. Kiedy ich zobaczył powiedział spokojnie, choć umęczonym głosem..
- Przetrzebiłem ich szeregi, więc powinniście dać sobie radę. Mają kilka wyższych i zdaje się arcywidmo. Nie jestem pewien bo byłem daleko... - westchnął tutaj i wzruszył ramionami. - ...jestem przeciążony magicznie, więc moje reakcje nie są klarowne. Nie znam waszych zdolności, ani umiejętności więc nie pokieruję wami. Na dalszą walkę też zbytnio się nie nadaję… - odpiął od pasa fiolkę z niebieskim płynem i dodał z delikatnym uśmiechem - ...ale wypiję eliksir regenerujący energię i zobaczymy co z tego wyniknie, choć cudów nie oczekujcie.
- Pomóż Herbi w ewakuacji mieszkańców. - oznajmiła One, znajdująca się wtedy najbliżej maga.
W czasie gdy Echo i Erven planowali i wykonywali atak na całą armię, w mieście trwały walki z tymi którzy zdołali tam dotrzeć przed czarem maga.
- Uważajcie na to widmo. Może być potencjalnie groźniejsze od demonów. - powiedział mag - Do zobaczenia niedługo.
Po czym ruszył pomagać w ewakuacji. Jakie to nie chwalebne… Zresztą, nie oszukujmy się. W jego stanie byłby tylko przeszkodą. Balastem który trzeba chronić. Gdyby tylko miał tą moc którą utracił! Miałby jeszcze szanse na polu bitwy i mógłby służyć radą i taktyką nawet jeśli nie znał ich umiejętności, a tak? A tak… a tak by tylko zawadzał. Pomoc w ewakuacji była jedynym logicznym wyjściem. Wyjściem z którym czuł się podle.

Echo na polu bitwy

Echo zawisła w powietrzu oglądając siłę destrukcji przed jej oczami. Pytania musiała jednak zostawić na później. Dowódcy się rozdzielali. Echo nie zamierzała pozwolić aby jacykolwiek zostali. W bezpieczniejszej odległości zniżyła lot pokazując się Ozyrysowi i Riverze. Zauważyła, że irytuje kobiecego demona, co świetnie się składało. Zawisła nad ziemią patrząc na nią intensywnie po czym podleciała do góry i jakoś tak leniwie zaczęła ich okrążać.
- Ten robak! Idźcie przodem, a ja się z nią pobawię. {Riviera}
- Zostaw jakiś ochłap rzucę go później moim ogarom. {Gahuagr}
Ozyrys nie zwrócił najmniejszej uwagi na latającą anielicę. Chyba od początku miał ją głęboko gdzieś.
W tym samym czasie, w mieście znów słychać było odgłosy walk. Pierwsza fala demonów została starta w pył, a wielki spektakl ogłosił chwilę przerwy i przegrupowania. Siły sprzymierzeńców zdołały wycofać większość postronnych z pola bitwy przygotowując się na drugie starcie, które właśnie miało miejsce.
Siostry wojny pod przewodnictwem Zero i Five nie miały większych problemów praktycznie z żadnym pomiotem. Zorganizowana prowizoryczna armia także jakoś sobie radziła, nawet z kilkoma zachwycajacymi przypadkami. Sytuacja zaczęła się jednak odwracać wraz z olbrzymim cieniem który wtargnął do miasta. Terror, ta nazwa nie jest za grosz mylna. Z ziemi, poza głównym widmem, zaczęły wyłaniać się szkielety zbudowane z cienia, z kosami w swych bezkształtnych ramionach. Siły sprzymierzeńców zaczynały być spychane do odwrotu.
Echo poświęciła krótką chwilę aby zobaczyć co się dzieje w mieście. Wybór był ciężki. Została na miejscu. Jeśli uda jej się co zamierza być może da radę pomóc wszystkim.
Anielica bez ostrzeżenia zaszarżowała na demonicę wystawiając pazury do przodu i rozwierając pysk pełen ostrych zębów.
Demonica nie poruszyła się z miejsca. Dobrała dogodniejszą postawę, napinając mięśnie na dosunięte do zamachu kosie. Echo miała niewielkie doświadczenie w walce z demonami, ale wiedziała, że atak ma być czysto fizyczny i ewentualnie może być skupiony na drugim końcu kosy.
Anielica zaryczała w trakcie lotu chcąc zdezorientować przeciwniczkę nim uderzy. Prawdą było, że nie zamierzała się ograniczać przy tej walce.
Przed Rivierę wyskoczyły niewielkie światełka krążąc przy niej i oblepiają ją. Niewielkie światełka zadawały jej oparzenia i były, wnioskując po minie, cholernie upierdliwe. Dlatego zapewne atak kosą został wymuszony wcześniej. Światełka bezlitośnie rozmyły się w porywie ostrza. Podążający za siłą obrotu, drugi koniec kosy, uderzył niecelnie trącając skrzydło anielicy. Nawet bez skrzydeł, w pozycji, w której znajdowała się Echo, swobodny spadek kierował ją na Demonicę. I na tyle szybko by uniknąć kolejnego zamachu ostrzem. Demon cmoknął niezadowolony własną porywczością spoglądając w oczy nadciągającej anielicy.
Zderzyły się, a siła impetu rzuciła nimi do tyłu. Przeturlały się w uścisku pazurów i zębów w kurzu ziemi. Echo puściła, tnąc pazurami dotkliwie demonice, odskakując na dwa metry. Jej forma zmieniła się na wołu z rogami wystającymi do przodu. Parsknęła. Jej mobilność była mniejsza, ale za to siła dużo większa. Naparła na przeciwniczkę nie przejmując się brudem. Jej rogi zderzyły się z kosą i zaczęła napierać mocniej chcąc przesunąć przeciwnika po ziemi z furią niebios.
W walce na siłę Echo nie mogła przegrać, jednak na mobilność... Demonica zaryła swoimi racicami w ziemię pod stopami, a koniec kosy zaparła do występ skalny do którego została zepchnięta. Jakoś zdołała sparować siłę taranu. Pierwsze uderzeniem przyszło nagle. Ogon demonicy uderzył w bok byczej formy Echo zostawiając krwawą pręgę w okolicach żeber. Drugie smagnięcie było już widoczne, ale będąca w zwarciu echo nie była w stanie zrobić uniku. Przed trzecim, prawym sierpowym, Demoncia rozłożyła swoje skrzydła, wyrastające z okolicy lędźwi, gromadząc pod nimi ładunek mrocznej energii. Wyraz jej twarzy obrazował zadowolenie, nawet oblizała wargi.
Echo rozszerzyła oczy wiedząc, że nie zdąży się zmienić i uniknąć. Rozłorzyła swoje włąsne skrzydła i skontrowała atak ciemności blaskiem silnego światła. Wybuch wywołany zderzeniem dwóch przeciwnych energii odesłał anielicę do tyłu, raniąc ją boleśnie. . Otrząsnęła się gdyż jej forma rozprysła się powracając do podstawowej formy. Demonica także nie wyszła bez szwanku. Echo sapnęła czując zmęczenia z ciągłęgo używania energii nie mając słońca do odnowienia sił. Jeśli miała dać radę jeszcze kolejnym koronnym musiała wcielić swój plan w życie. Z determinacją w oczach anielica wybiła się z ziemi. Postanowiła, że zmusi demonicę aby przyszła do niej zwlekając z następnym atakiem.
- Ha uciekasz!? - Zaśmiała się demonica - W powietrzu łatwiej będzie cię zestrzelić.
Rozłożyła skrzydła przygotowując kolejny czar, tym razem po formie czarnego deszczu bijącego od skrzydeł. Faktycznie w wiedzy Echo majaczyły się zapiski że nie każdy demon ze skrzydłami potrafi latać. To tylko teoria, świętej pamięci mistrza, demony (rasa demoniczna) pochodzenia piekielnego nie potrafią latać pomimo posiadania skrzydeł. Prawdziwość tej tezy podkreślały poprzednie demony latające, bo atakowały one, a nie ona sama.
Anielica napięła mięśnie i zaczęła manewrować aby uniknąć mrocznych sztyletów. Zmniejszyła się nieznacznie zmieniając się w orła. Zyskała nieco na manewrowości. Wirując i robiąc beczki w powietrzu uniknęła większości ataków po czym rozpędziła się w stronę Rivery wystawiając szpony przed siebie. Potrzebowała pochwycić demonicę i unieść wysoko w powietrze.
Kolejna poza do szerokiego zamachu kosą. W postaci orła nie było to jednak dużym zagrożeniem. Szpony chwyciły demonicę za ramiona! Głupi błąd. Wpaść w tak oczywistą zmyłkę. Głupio przyznać ale postawa demonicy była bardzo realna. Dlatego nie dało się uniknąć jej ramienia, zaciskającego się na szyi orlej postaci.
Echo zaskrzeczała lecz nie puściła. Wznosiła się wyżej i wyżej, aż obie wpadły w chmury. Anielica czuła że coraz ciężej jej się oddcha. Zawinęła się w powietrzu wyrzucając demonicę do góry. Dawało jej to szansę do ataku, ale i możliwość tego co chciała zrobić anielica. Jej forma zajaśniała i przybrała zupełnie inny kształt niż wcześniej. Niepełna (niestabilna) pierwotna forma jarzyła się stłumionym żółtym światłem. Było widać jaśniejsze szramy skąd wypływały promienie światła gdzie demonica zraniła Echo.
- Jesteś moja - powiedziała krótko anielica.
Riviera rozłożyła skrzydła spowalniając opadanie. Pod skrzydłami znów zaczęła gromadzić się energia, tak samo jak w szponach demonicy. Zamierzała jeszcze przed upadkiem zmieść Echo swoją mocą.
Anielica nie pozwoliła demonicy zebrać do końca mocy. Pojedynczym błyskiem znalazła się tuż przy niej ujmując jej twarz w dłonie.
- Mugen!
Niebo zajaśniało nagle oślepiającym blaskiem, który przebijał się nawet przez chmury.
Gdyby chciało się zobrazować działanie tego potężnego zaklęcia była by to brama. Na rdzeniu energetycznym Echo pojawiły się niematerialne wrota. Powoli uchylając swe skrzydła, zaczęła wypływać z nich czysta energia i smugi czegoś co można by nazwać kontraktem.

Korzystając z wiedzy zawartej w tajemnym zwoju, czarne smugi przepływał przez dłonie anielskiej postaci Echo wprost do rdzenia demonicy. Oplatając go powoli zaczynały go kruszyć, i znikać z powrotem za bramą.
Nieskończona moc, miała jednak swoją cenę, o której Echo nie mogła zapomnieć. Był to czas i obciążenie jakie ze sobą niosła. Choć kilkanaście, czy kilkadziesiąt, minut w porównaniu do sekund na własnym zasobie mocy robiły na wojnie olbrzymią różnicę.
Szybka reakcja nie zdołałą jednak przerwać ataku generowanego pod skrzydłami Riviery. Direct Mana Manipulation. Demony, nawet bez rdzenia energetycznego, są w stanie kontrolować i kumulować moc. Po chwili gdy niebo rozjaśnił blask, pojawił się na nim czarne smugi.


Anielica wytrzymała atak i złapała przeciwniczkę spadającą wprost na nią. Trzymając mocno za szyję błyskiem pofrunęła w stronę ziemi wbijając Riverę w ziemię krusząc wszystko co jeszcze nie zostało do końca pokruszone.
Przez chwilę demon nie poruszał się, jednak wciąż serce biło. Prostym gestem pstryknięcia przywołała swoja kosę. Broń, obracając się jak piła, pędziła w ich stronę. Demonica zacisnęła nagle dłonie na trzymającej ją za gardło ręce Echo.
- Mam cię!
Anielica zwęziła oczy jednym spojrzeniem wyrażając całą pogardę i nienawiść do istot piekielnych. Złapała nadgarstek Riviery i pociągnęła za sobą wyskakując w górę tak aby kosa minęła ich tuż pod nogami. Rozpostarła szeroko wszystkie osiem skrzydeł. Ich złote pióra zalśniły.
- Nie - odparła krótko i potężna wiązka energii uderzyłą prosto w trzymaną demonicę paląc ją do ostatnich resztek w akompaniamencie jej wrzasków i przekleństw.
Echo odrzuciła rozpadającą się dłoń na bok. Przybyła na ziemię z nieba aby chronić ludzi, a pozostawiłą ich na pastwę widma. Unosząc się lekko nad ziemią skierowałą się w stronę miasta i rozmyła się w świetlistej poświacie szarżując w kierunku bitwy.
 
Asderuki jest offline