Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-04-2017, 15:44   #98
Stalowy
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Wahadłowiec naprawczy z metalicznym zgrzytem zadokował na statku. Grodzie otworzyły się i do środka weszli strażnicy.
-Kontrola. Pokażcie identyfikatory i ładunek!
Czekający we wnętrzu technicy wyjęli dokumenty z przepastnych kieszeni ubrudzonych smarem i olejami kombinezonów roboczych.
-Co jest w tej skrzyni? - indagował szef straży.
-A, to tylko podzespoły. - skłamał gładko Blackhole. Chris spodziewał się właśnie takiego pytania. Jak i przewidział dwa następne posunięcia strażnika.
-Otwieraj.
-Ale…
-Żadnego, kurwa, ale bo ci tak przypierdolę, że ci okulary z nosa spadną.

Blackhole wprowadził właściwą kombinację na zamku cyfrowym i otworzył przepastną skrzynię.
-No to teraz masz wpierdol - uśmiechnął się ponuro szef straży. -Alkohol, dragi, pornografia, wibratory, paralizatory, kajdanki, lateks… A na chuj wam 6 słoików z masłem orzechowym? Zresztą nieważne. To wszystko jest nielegalne na tym statku. Zaraz spiszemy raport a was zapraszam do pokoju przesłuchań - uśmiechnął się kpiąco.
-Moment, może się jakoś dogadamy? Mamy trochę fajnych fantów a i gotówka się znajdzie jak to opylimy. No dajże spokój.
Nastąpiła chwila wahania, choć Chris już zawczasu sprawdził ile strażnicy zarabiają. A ludzie przebywający latami na statku musieli skądś czerpać przyjemność. Jak dodało się dwa do dwóch, to wiadomo było kto przymyka oko na przemyt. Nie było wiadomo za ile.
-50% tego co dostaniecie. I kilka dobrych filmów przyrodniczych.
-40% i filmy? Powiem dla kogo są słoiki z masłem orzechowym.
-Stoi
Strażnicy podpisali przybycie w swojej księdze i zatwierdzili list przewozowy. Drużyna techników wzięła swoje skrzynki narzędziowe i ruszyła do Generatorium.
- Herezja rodzi się z bezczynności. - wyszeptał Matuzalem, ubrany w kombinezon roboczy i wielkie gogle spawalnicze - A na tym okręcie smród lenistwa jest wprost namacalny.
Akcja, którą zaplanowali nie byłaby taka ciężka, gdyby nie fakt, że z okrętu floty systemowej trzeba było jeszcze jakoś uciec. Oczywiście było kilka opcji - promy, wachadłowiec, od biedy nawet kapsuły ratunkowe. Największym problemem było dostanie się do nich i ucieczka na powierzchnię planety.
Oprócz dowódcy floty Rodrigo Gomeza mieli też krótką listę innych osobników, których warto się było pozbyć. Spora część z nich nie wykazywała się wybitnymi kompetencjami, więc nie powinni być wielką stratą dla Imperium, jednak chodziło też o to, aby nie było nikogo kto ośmielił się rzucić wyzwanie Pax Behemoth, a nawet jeżeli… to aby nie miał dostatecznych umiejętności, aby wygrać bitwę.
Nie było to trudne. Jak każdy karierowicz Gomez nie przedstawiał wysokich kwalifikacji jeżeli chodzi o swój zawód. Nie otaczał się też osobami bardziej kompetentnymi od siebie - wszak po co mieć potencjalnego rywala w swoim otoczeniu?
Była jednak również druga strona medalu Rodrigo Gomez miał ostre obawy o swoją osobę, tak jak jego koteria. Nic więc dziwnego, że pomimo szkieletowych obsad łodzi, duży procent załogi stanowili armsmeni. I chociaż byli opłacani nieźle to brak wyraźnego zagrożenia mocno uszczuplał ich zdolności bojowe i dyscyplinę. Korupcja też robiła swoje.
Ogólnie flota przypominała obsadzoną partyjniakami budżetówkę nie robiącą nic konkretnego, aż do momentu, kiedy góra zacznie się im przyglądać.
+Powtórzmy sobie jeszcze raz informacje i plan+ zaintonował z umysłach towarzyszy Matuzalem.
+Załogi okrętów mają połowy pełnej obsady. Czyli na korytarzach powinno być niezbyt tłoczno.
Na siedmiu załogantów przypada jeden zbrojny. Biorąc pod uwagę kto zarządza tą karykaturą imperialnej marynarki należy spodziewać się, że większość oddelegowana jest do ochrony oficerów.
Korpus dowodzenia posiada pełną obsadę oficerską i szczątkową doradczą. Ewidencja wskazuje na znikomą obecność kapelanów, w liczbie jednego na okręt i techkapłanów, w liczbie dwóch na okręty duże, jednego na małe i brak na łodziach. Brak nawigatorów i astropatów.
Jako że Góra nam narzuciła minimalizację strat w infrastrukturze planety musimy działać w miarę delikatnie.
Najpierw odwiedzimy Generatorium i przekonamy się jak wyglądają sprawy. Potem podzielimy się na dwie drużyny. Jedna wraz z Morgensternem i J13 uda się do Głównego Cogitatora i przejmie nad nim po cichu kontrolę. Druga grupa ruszy na pokłady oficerskie. Jeżeli wróg się połapie że coś jest nie tak Durran zamyka grodzie, aby oficerowie nie mogli dostać wsparcia. Wpadamy tam, eliminujemy, czytam Kapitana i likwidujemy go. Zgarniamy też wszystkie dokumenty i nośniki danych.
Wariant awaryjny, jeżeli coś pójdzie nie tak, cel ucieknie lub zginie. Musimy zdobyć wtedy wszystkie możliwe informacje, przesłuchać wyższych rangą oficerów… im więcej będziemy mieli wiadomości o flocie systemowej tym lepiej. Będziemy mogli szantażować i zastraszać ich dowódców, aby nie tykali Pax Behemotha.
+
Sejan szedł jako jeden z ostatnich. Nie był dobrym strzelcem, ani też w walce wręcz nie wyróżniał się, więc wolał nie wchodzić w drogę bardziej doświadczonym towarzyszom.
+Matuzalem prowadzisz. Ja zamykam pochód+ taki był plan.
Miał nadzieję że, sczytanie kapitana da im dodatkowe informacje. Jeśli nie, jego śmierć i tak będzie korzystna dla Jaguarów.
Grupka technomatów ruszyła korytarzami okrętu zgodnie z oznaczeniami na korytarzach i mapach wykradzionych z państwowych baz danych. Rzeczywiście nie było specjalnie tłoczno na korytarzach, choć i tak wszystkiego pilnowali porządkowi armsmeni o dość nieprzyjemnej aparycji i zachowaniu pełnym nonszalancji. Atmosfera rozprężenia była wyraźna. Nawet jeżeli dotarły tutaj wieści o tym co działo się na powierzchi… kto by się przejmował, przecież tutaj jest orbita, a tam jest powierzchnia... daleko daleko.
Dlatego też nie niepokojeni dotarli do Generatorium. Wielka hala dzieląca się na kilka sekcji mieściła w sobie napęd plazmowy, generujący zarówno ciąg, jak i energię dla całego okrętu. Oprócz pracujących tutaj technomatów był też techkapłan odziany w szkarłatne szaty i chyba wszystkie serwitory z całego okrętu. Widząc przybyłych ludzi Tryb chwycił się jednej z rur i zjechał z wyższej platformy na ich poziom. Oprócz podstawowych implantów mechanicus nie posiadał chyba żadnej dodatkowej bioniki. Zamontowany na dolnej szczęce grill co prawda wypaczał jego mimikę, ale po ściągniętych brwiach i uniesionych policzkach dało się rozpoznać pewne rozdrażnienie.
- Czego wy tu? - zapytał grzecznie - Kolejna partia darmozjadów do nicnierobienia?
- Mamy rzeczy na handel.
- odpowiedział konspiracyjnie cicho Matuzalem.
Twarz techniaka stężała. Przez parę chwil przyglądał im się podejrzliwie. Niektórzy już się spinali, aby sięgnąć po broń, jednak Tryb rzucił tylko krótko.
- Jakie?
- To co zwykle
- odparł Astropata.
Jeszcze chwila napięcia i piastun Generatorium kiwnął głową gdzieś ku wyjściu do bocznego pomieszczenia.
- Pokażcie.

***

Tryb z niesmakiem przejrzał asortyment drużyny, ale ostatecznie wybrał parę butelek alkoholu oraz słój masła orzechowego, mamrocząc coś, że może jego stara się uspokoi jak dostanie coś luksusowego. Próby ciągnięcia Tryba za wokoder pozwoliły dowiedzieć się paru rzeczy: Parę dni temu kapitan strasznie się chełpił przepędzeniem jakiegoś pyszałka, bosman zabiera handlarzom część towaru oraz to że ich spowiedniczka jest “niedorżnięta” i lepiej, aby nie handlowali w pobliżu kaplicy.
Grupa zebrała więc swoje towary, aby kontynuować swoją kupiecko-asasyńską wyprawę. Zatrzymywali się w niektórych miejscach i wymieniali po kryjomu przeniesione używki i inne takie na walutę. Zbierali przy tym różnego rodzaju plotki, wymieniając się tymi z powierzchni. W końcu zbliżyli się do komnaty z Głównym Cogitatorem okrętu i nadszedł czas przejścia do właściwej części operacji.

***

Olivia Volt widząc, że kadzidło przed ikoną Wszechsjasza dopala się, wyjęła z pudełka kolejny zapachowy pręcik i pokruszyła go dosypując do tlących się kawałków w kadzielnicy. Serwoczaszki unoszące się pod sufitem wygrywały cicho hymn do Boga Maszyny. A ona jak zwykle pogrążyła się w lekturze księgi traktującej o mowie maszyn. Przydział jej się nie podobał, ale robiła wszystko co do niej należało. Dostała obietnicę od Magosa, że przy pierwszej okazji zaokrętuje ją na statek lecący poza układ Farcast. Jedynym warunkiem było dostarczanie informacji o Rodrigo Gomezie i przejmowanym przez niego od przemytników towarze. Magosa interesowało czy pośród przejętego ładunku nie znajdowały się zakazane technologie i artefakty. Jak na złość wszystko co wpadało Kapitanowi w ręce była to zwyczajna kontrabanda podlegająca Administratum i Adeptus Arbites. Nic ponadto. Żadnych wyjątkowych przedmiotów. Żadnych technologii.
Miała oczywiście na Gomeza haki i każdą kompromitującą kapitana informacją dzieliła się z przełożonym. Ale to nie było to co Magos oczekiwał.
Olivii nie pozostawało nic jak dalej czuwać i wypełniać swoje obowiązki. Na szczęście miała regularną przepustkę na lot na planetę, więc przy każdej okazji wymieniała swoją małą kolekcję ksiąg na nowe egzemplarze. A tak pomiędzy tymi okazjami rzadko wychodziła z komnaty Głównego Cogitatora. Załoganci nie byli towarzystwem dla niej, a oficerowie byli tyle godni zaufania co parszywi xenos. To pomieszczenie… było jej domem. A Cogitator okrętu… jedynym towarzyszem.
Rozległ się sygnał komunikatora przy włazie. Olivia oderwała się od kontemplacji nad swoim marnym losem i szybkim krokiem podeszła do konsoli. Nim jednak zdołała sięgnąć do przycisku, skrzydła włazu rozsunęły się ukazując jakiś ludzi.
Ostatnie co zdołała zapamiętać to ból i ciemność, kiedy jeden z nich przywalił jej kolbą karabinu.

***

Zamknęli właz i rozproszyli się po komnacie, aby powyjmować ukryte w skrzynkach bronie i oręż. Matuzalem ułożył nieprzytomną techkapłankę gdzieś z boku komnaty i zaczął skanować je umysł. Morgenstern zdjął serwoczaszki na wypadek jakby mogły nagrywać wizję i fonię, a potem zabrał się za Główny Cogitator.
+ Omega, Sigma, Ypsylon, Ypsylon, Theta, Ypsylon+ - podał subwokalem Matuzalem do maleteka kod dostępu do maszyny.
+ Nawiązałem połączenie. Mam dostęp.+ zameldował Morgenstern.
Póki co akcja przebiegała bez większych komplikacji. Grupa sprawdziła sprzęt, kiedy ich techkapłan przeczesywał zasoby Ducha Maszyny okrętu. Matuzalem tymczasem kontynuował skanowanie umysłu nieprzytomnej kobiety. Po paru minutach skończył. Bez większego wysiłku usnął kobiecie z umysłu wspomnienie ich wtargnięcia, jednak decyzję czy pozostawić ją żywą pozostawił Inkwizytorowi.
+ System należy do mnie. Mało rekorderów video, wiele audio. Zgrywam ich lokalizację. Czuć tu robotę Istvaan. Usuwam ich syfy + meldował o sytuacji Durran.

Kaarel w kombinezonie technika starał się jak mógł być jednym z wielu grupki techników. Na żargonie technicznym to chyba zaniżał standard więc się nie wychylał, na aktorstwie też nigdy się nie wyznawał więc starał się zachować naturalny i neutralny wyraz twarzy licząc, że w grupce to będzie wyglądać naturalnie. No i że jakby co to skupi się uwaga na tych agentach co prowadzili rozmowy w ich imieniu. Gdy znaleźli się w kapliczce zerknął ciekawie na nieprzytomną kapłankę. Ale w sumie na razie mógł zająć się jedynie filowaniem na okolicę. Szło dotąd przyzwoicie, przykrywka działała więc na razie on nie miał zbyt wiele do roboty. Popatrzył pytająco na szefów ich gromadki czekając na kolejny etap tej orbitalnej eskapady. Skoro nadszedł ten krok z dobywanie broni to znaczyło, że przechodzą do konkretów i bardziej pewnie znanych Cadiańczykowi tematów. Nie chciał jednak działać bez rozkazu i zbyt pochopnie czekał więc na konkretny przydział zadania. *

Do osłaniania Morgensterna wyznaczeni zostali Mordax, Poświeć oraz Cortez. Pozostali z naszykowaną bronią skrytą pod torbami i szmatami wyszli z kaplicy Głównego Cogitatora i ruszyli w kierunku pokładów oficerskich. Trasa była wyznaczona. Teraz pozostawało mieć ufność w Imperatorze, że zdołają zachować dyskrecję jak najdłużej.

***

Podchody skończyły się w połowie drogi do sal zajmowanych przez Kapitana okrętu i najwyższych oficerów. Wyszło im naprzeciw kilku armsmenów, paru innych zagrodziło im drogę odwrotu. Matuzalem nie czekał, przekazał telepatycznie rozkaz Morgensternowi i nim cokolwiek pokładowa policja zdołała powiedzieć światła pogasły, a Agenci Inkiwizycji chwycili za wytłumioną broń. Drobne błyski i wizgnięcia wyciszonej broni przeplotły się z wystrzałami na oślep agresorów. Ci szybko padli, ale zdołali narobić rabanu. Po chwili jednak zaczęły zamykać się newralgiczne grodzie i włazy, poza tymi które miały zaprowadzić Agentów do ich celu.
Wyglądało na to, że misja wskoczyła na wyższy bieg.
Inkwizycyjni puścili się biegiem przez korytarz.

***

Detsznur na drzwi. Dwa zapalniki.
-Gotów? Team był na pozycjach.
Matuzalem informował o lokalizacjach, w jakich znajdowali się przeciwnicy w środku. Kasrkini przygotowali flashbangi i czekali na…
-Trzy. Dwa. Jeden… Eksplozja detsznura zatrzęsła korytarzem, posyłając spory fragment plastalowych drzwi do środka pomieszczenia. Chwilę później eksplodowały wrzucone do środka granaty hukowo-błyskowe.
-Wejście!
Szpica natychmiast wbiła się do pomieszczenia strzelając do przeciwników wciąż jeszcze oszołomionych od hałasu i stroboskopowego światła. W mniej niż pięć sekund było po wszystkim. Ich cel, człowiek w średnim wieku w bogatym mundurze pełnym orderów, chował się za stołem generującym holomapy. Nie trwało to długo. Został zaskoczony przez Flavię, która złamała mu rękę, odebrała broń i po założeniu bolesnej dźwigni działającej na trzy stawy naraz sprowadziła go do parteru.
- Sytuacja opanowana – zameldowała krótko.
Do leżącego na glebie wolno podszedł Matuzalem i spojrzał wijącemu się z bólu mężczyźnie w oczy. Tamten chciał coś krzyknąć, ale spojrzał w puste oczodoły maski Astropaty. Gomez, który miał na swoje rozkazy całą flotyllę systemową pozbawiony wsparcia wydawał się tylko marnym człowiekiem, kiedy pozostawał w pojedynkę.
- Zajrzyj w umysł zdrajcy, a znajdziesz jeno małego człowieczka bijącego pokłony przed potęgami obiecującymi mu iluzje siły i mocy. - wyszeptał chrapliwie Matuzalem.
Zarówno Astropata, jak i jego ofiara znieruchomieli. Od Starca biła złowieszcza aura, kiedy bez żadnych prób maskowania się wnikł do umysłu Rodrigo Gomeza. Ten próbował stawiać opór, jednak ból, którego nie zwykł zaznawać łamał go i zmiękczał. Walka umysłów trwała, a kolejne sekundy wlokły się niemiłosiernie.
+ Idą do was. Przespawali grodzie. Kilkudziesięciu. Utrudniam im jak mogę, ale… tu też zmierzają. Rozstawiają się pozycyjnie i odcinają drogi ucieczki. Nie przejdziecie bez walki + odezwał się Morgenstern na voxie + Co jest priorytetem? Spowolnienie pochodu czy droga ewakuacji? + zapytał heretek pytając na czym ma się skoncentrować.
 

Ostatnio edytowane przez Stalowy : 05-04-2017 o 15:50.
Stalowy jest offline