Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-04-2017, 04:12   #283
Krieger
 
Krieger's Avatar
 
Reputacja: 1 Krieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputację
-W końcu zapanuje tu jakiś porządek!- Zaskrzeczał Balzacc.-I to mi się podoba! Plugg jest mi bratnią duszą, nie to, co ty, łysy. Może potrzebuje asystenta, hm?-

-Myślę, że prędzej skończysz pan jako plat principal w kotle pana Ambrożego, panie Balzacc. Zauważyłem kilka głodnych spojrzeń wymierzonych w pański tłusty kuper.- Odparł mu półbęgkiem Sand odprowadzając Plugga przenikliwym wzrokiem. Papuga prychnęła z lekceważeniem, ale rozejrzała się ukradkiem na boki i wpiła mocniej pazurki w ramię swojego mistrza.

Mimo wszystko czarodziej musiał się zgodzić z Balzacciem. Zarządzenie surowszej dyscypliny dla jednych było obietnicą, dla innych zaś groźbą, ale sam cheliańczyk musiał przyznać że doskonale rozumiał podejście ich nowego, er, kapitana. Chociaż sam niejednokrotnie korzystał z dobrodziejstw względnych swobód na pokładzie Goryczy, hulanki i swawole które były tam na porządku dziennym musiały wpływać negatywnie na wydajność i posłuszność załogi, nawet jeśli usprawniały jej morale. Warchola dusza Barneya Harrigana musiała być zbyt nieobliczalna i zakochana w legendarnej pirackiej fantazji by aż tak srać się z zakładaniem swoim ludziom kagańców. Albo musiał on być naprawdę przekonany o swoim posłuchu.

Plugg nie miał takich skrupułów. Osobiście, Sand uważał jego podejście za słuszne - zapowiadało się, że ich nowy statek będzie bardziej przypominał jednostkę należącą do marynarki wojennej niż piracką krypę, gdzie żołnierska musztra prawa bytu nie miała. Przywoływacz domyślał się, że był ku zachowaniu Plugga jeszcze jeden powód - sama obecność Harrigana, jego ogromny autorytet i osobiste więzy z wieloma członkami załogi trzymały tę zgraję we względnym porządku. Plugg nie posiadał tych walorów w aż takim stopniu, musiał więc je jakoś rekompensować. Korsarzy ze swojego wewnętrznego kręgu wstroił i uzbroił, a na tych spoza nakazał mieć oko, i zwiększając dzienny akord miał zapewne nadzieję odebrać im czas i chęci na sprzeciwianie się mu. Sprytne posunięcie, godne młodego kapitana, jakim zapewne widział się teraz Plugg. Ciekawe, czy w wiecznej zimie jego serca właśnie kiełkowały pierwsze pędy kwiatu zdrady, który podaruje Harriganowi gdy nastanie wiosna jego kapitańskich ambicji?

Na nieszczęście dla Sanda, nie znajdował się w kółku krewnych i znajomych kapitana. Wręcz przeciwnie, przez cały dotychczasowy rejs jedynie grabił sobie kolejne przewinienia, czy to umyślnie czy też nie, i nie widział dla siebie przyszłości jako bliski współpracownik Plugga. Wielka szkoda - gdyby nowy kapitan nie był tak zatwardziale przeciwny czwórce kotów, zauważyłby że czarodziej nie jest mu nieżyczliwy, a jego liczne talenty pomogłyby mu scementować jego pozycję. Pan Peppery został zdaje się na pokładzie Goryczy, a żaden z zabijaków Plugga nie wyglądał na bystrzaka. Tak czy siak, czas na robienie sobie przyjaciół już dawno minął. Plugg wybrał już swoich współpracowników, wybrał ich źle, i będzie musiał za to zapłacić. Sand pokiwał powoli głową z beznamiętnym wyrazem twarzy. To nie było nic osobistego, czysty biznes.

-Nad czym tak rozmyślasz, młody?- Zagaił Balzacc, jak zwykle zniecierpliwiony kontempacyjnym bujaniem w obłokach Sanda.

-Hm, co? Oh, o niczym. Absolutnie niczym. Trzymaj się blisko, panie Balzacc. Nastały dla nas niewesołe czasy.-

-To tamte były wesołe? Do jasnej...!- Balzacc złapał się skrzydłem za łeb w geście rozpaczy, ale zmitygował się na widok nadchodzącego Talomana.

Sand wysłuchał hobgoblina i przytaknął mu. Miał nadzieję, że łucznik nie popełni żadnych pochopnych decyzji, ale wyglądało na to że skłaniał się ku biernemu czekaniu na rozwój wypadków. Sand miał nadzieję, że uda mu się dożyć rzeczonego rozwoju.

Upewniając się, że nie jest podsłuchiwany, przekazał swoim towarzyszom następującą wiadomość.

-Moje studia przyniosły nieoczekiwane, choć owocne rezulta...- Balzacc chrząknął donośnie, przerywając mu i zwracając mu uwagę, że powinien mniej pierdolić. -Mogę rzucić zaklęcie niewidzialności. Trzyma kilka minut.- Szepnął krótko. Działania dywersyjne wszelkiej maści i tak nie były zbyt poza zasięgiem ich możliwości, biorąc pod uwagę umiejętności Ryby i Talomana, nie miał jednak zamiaru odmawiać im wszelkich udogodnień.
 

Ostatnio edytowane przez Krieger : 07-04-2017 o 04:44.
Krieger jest offline