Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-04-2017, 09:25   #70
Lunatyczka
 
Lunatyczka's Avatar
 
Reputacja: 1 Lunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputację
Eleonor oszczędnie pożegnała się z Maurycym. Od incydentu w pociągu jeśli to w ogóle możliwe stała się odrobinę bardziej wyobcowana i unikała bliższych kontaktów, szczególnie tych cielesnych, dlatego skinienie głową i poproszenie, by wracał do dołączył do nich jak najszybciej uznała za wystarczające pożegnanie. Wraz z przyjaciółmi wsiadła do pociągu nie omieszkająć obdarzyć konduktora uprzejmym uśmiechem, tego wszak wymagała kultura.

Kiedy trafiły z Ritą do jednego przedziału Eleonor bardzo szybko niemal zatopiła się w miękkim oparciu siedziska popatrując na przyjaciółkę siedzącą naprzeciw niej. Gdy tylko Rita odpaliła pierwszego papierosa uchyliła okna, co by dym jednak wylatywał an zewnątrz. Lady Howard odkąd sama skończyła z tym modnym nałogiem ledwie wytrzymywała dłuższy okres czasu w zadymionych pomieszczeniach, ale Rita była tak przywiązana do swojego ćmiącego się papierosa, że nie była w stanie poprosić przyjaciółki by jednak zrezygnowała z tego ohydztwa. Lekarze mówili, że to ponoć dobre dla zdrowia, ale Eleonor wolała być już chorą, niż czuć ten zapach na swoich dłoniach, we włosach i na ubraniu. Poza tym, biorąc pod uwagę, że jedyną ciążę jaką donosiła, to tę, ostatnią, przy której postanowiła zrezygnować z papierosów, bo dziecko najwyraźniej uznało ich zapach za odstręczający. Do dzisiaj pamięta nudności, które ogarniały ją, gdy Henry tylko odpalał papierosa. Choć wspomnienie nie było najprzyjemniejszym mimowolnie uśmiechnęła się, zakrywając lewą dłonią, pierścionek zdobiący serdeczny palec jej prawej dłoni.
Wysłuchała opowieści Rity ze spokojem malującym się na twarzy i błądzącym po jej wargach uśmiechem. Sama niewiele mówiła, głównie potakiwała lub zadawała pytania co do szczegółów, jeśli uznała, że są potrzebne do lepszego zarysowania całej sytuacji i relacji jaka łączyła Franza i Ritę. Czasami miała wrażenie, że Rita za bardzo przywiązała się do Franza i dla własnego dobra powinna jednak przemyśleć całą sytuację. Blondyn jakiego znała Lady Howard nie prędko zamierzał, o ile w ogóle, dać się usidlić jakiejś damie, a choć Rita tego nie powiedziała, Eleonor dostrzegała, że dla niej to wszystko znaczy więcej niż tylko letni flirt i romans wyciągnięty prosto ze stron odważnego romansidła. Mimo to arystokrata nie wyraziła swoich obaw na głos, nie chciała psuć humoru przyjaciółce, a ta wydawała się nie tracić pogody ducha mimo minionych wydarzeń.

Wieczorem rozegrali partyjkę brydża, Ona w parze z Ritą, Franz z Georgem. Gdyby Paulina nie spała na pewno zagraliby w coś innego, ale panna MacManoor musiała odpoczywać, po ranie jaką otrzymała i Lady Howard, która zainicjowała grę, nie chciała odbierać jej cennych godzin spokoju. Takie codzienne przyjemności, pomagały się odstresować i zapomnieć o wydarzeniach z nie tak dawna. Lady Howard uśmiechała się, śmiała z żartów Franza, chętnie odpowiadała na pytanie Georga i co jakiś czas nie omieszkała dogryźć przyjaciółce, tak z miłości, ale cały ten czas wydawała się mniej obecna niż zawsze. Nigdy nie była tak rozrywkowa jak Rita, ale teraz, wydawała się być jeszcze bardziej spokojniejsza, a łagodne spojrzenie jedynie potęgowało wrażenie kruchej i potulnej kobiety wyższych sfer. Być może miało to związek z tym co stało się w innej rzeczywistości, a może Lady Howard zmieniła się w ciągu dwóch lat od śmierci męża, a może wszystko na raz i każde z tych wydarzeń przyczyniło się do tego, że była księżna Norfolk stała się pełną spokoju i niewypowiedzianego smutku kobietą.



Starała się nie komentować zachowania chłopca, bo to do niej należało wychowanie go, ale było po niej widać, ze na kilka uwag dziecka skierowanych do kelnera i kierownika sali Eleonor, aż poczerwieniała ze złości. Rozwydrzone dzieci wyrastają na rozwydrzonych i okrutnych dorosłych. Schowała usta wygięte w gniewnym grymasie za kieliszkiem wypełnionym białym winem musującym i jedynie popatrzyła na swoich towarzyszy, dłużej zawieszając wzrok jasnych oczu na Franzie, który najwyraźniej też nie wyglądał an zadowolonego z zachowania panicza. Jednak jak miała to w swoim zwyczaju Lady Howard, postanowiła niczego nie komentować i siarczyste uwagi zachować dla siebie. Zamiast tego nabiła na widelec kawałek pieczeni i włożyła do ust, by na pewno nic nie podkusiło jej by się odezwać.

Łopot błoniastych skrzydeł i widok monstrum, które przemknęło pod powierzchnią wody niemal doprowadził Eleonor do zwrócenia niedawno zjedzonej kolacji. Osłoniła usta dłonią, skrytą pod miękką skórą rękawiczek i pospiesznym krokiem wróciła do na pokład statku, gdzie w barze zamówiła kieliszek wina i miała zamiar spędzić z nim resztę wieczoru starannie unikając prób rozmowy na temat tego co zaobserwowali, gdyby, ktokolwiek z jej towarzystwa postanowił być na tyle nietaktowny i takowy temat zacząć. Na szczęście podróżowała z ludźmi z klasą i wszyscy postanowili milczeć na ten temat.



Podjechali pod dom taksówką. Z zewnętrz wyglądał jak jedna z klasycznych francuskich kamienic. Jasna fasada z piaskowca. Duże okna wpuszczały do pokoi spore ilości światła, przez co w ciągu dnia wewnątrz domu było słonecznie i ciepło. Oni jednak pod domem ojca Lady Howard znaleźli się dopiero pod wieczór, kiedy było już ciemno i tylko gazowe lampy rozświetlały ulicę światowej stolicy miłości. Eleonor miała wyrzuty sumienia, że zaniedbała Paryski dom ojca, ale od jego śmierci nie miała odwagi tutaj przyjechać. Pokojówka więc przychodziła raz na trzy miesiące, by podłogi zupełnie nie utonęły w kurzu i by wymyć okna, aby chociaż z zewnątrz dom prezentował się nienagannie.


Była Księżna Norfolk wspięła się po kilku stopniach, wyciągając z torebki mosiężny zdobiony kluczyk. Wzięła kilka głębszych wdechów, by uspokoić rozszalałe serce i dopiero wówczas wsunęła klucz do dziurki przekręcając. Zamek puścił, a ona otworzyła drzwi, gestem zapraszając gości do środka.
-Proszę, wybaczcie brak służby, jutro poślę wiadomość do Dominique, ale dzisiaj, chyba sami musimy sobie poradzić – posłała im ciepły uśmiech z lekkim zakłopotaniem na twarzy.

Pomimo całego luksusu z jakim podróżowali Franz był już znużony. Starał się robić dobrą minę, ale podróż pociągiem znosił źle. Widok bladej, postrzelonej przez niego Pauliny też nie dodawał mu animuszu. Z ulgą wysiadł z Orient Ekspressu zostawiając za sobą nieprzyjemne wspomnienia związane z pociągami.
Przed nim rozciągał się Paryż. Miasto tysiąca świateł i atrakcji. Stolica świata można by rzec.

W dodatku Eleonor miała tu dom, który zaoferowała im na kwaterę. Niezwykle pomyślna wiadomość.
[i]- Nie przejmuj się Moja Droga. - zwrócił się do Eleonor z uśmiechem - Najważniejsze, że to dom a nie hotel. Bardziej od służby potrzebny nam jest spokój i odpoczynek. Przynajmniej dopóki nie wyruszymy odrobinkę się odstresować. Bo chyba nie zamierzacie zmarnować ten wieczór na spanie?[i]
Spytał z nadzieją w głosie.
- Ja mam zamiar wybrać się na wzgórze Montmartre, jeśli ktoś zechce mi towarzyszyć - Od razu odpowiedziała Eleonor popatrując na gości z pytającym wyrazem twarzy, szukając kogoś, kto przystanie na jej propozycję. Należała im się chwila wytchnienia, a dzielnica bohemy była najlepszym miejscem w Paryżu by się odstresować.
- Zdam się na Twoją znajomość Paryża. Poza tym jeśli spotkamy Pablo Picasso spytam go, czy naprawdę tak widzi kobiety, jak je maluje.
Franz zaśmiał się swobodnie wyciągając papierosa.
- Odpowiedni stan upojenia i cały świat może wyglądać, tak jak Picasso, go przedstawia Franz - zaśmiała się perliście, a kiedy ostatnia osoba przekroczyła próg domu, weszła za przyjaciółmi zamykając za sobą drzwi. Dzielnica była spokojna, ale po ostatnich wydarzeniach Eleonor była uważniejsza i jeszcze bardziej ostrożna, dlatego dobrze upewniła się, że zamknęła drzwi, nim ruszyła do salonu. Nacisnęła włącznik światła i po chwili, ciężki żyrandol rozświetlił się, a drobne kryształki odbiły światło rzucając migotliwe cienie na wytapetowane ściany. Nie używany kominek straszył czernią osmolonych, niegdyś śnieżnobiałych cegieł. Wiszący nad kominkiem, w gustownej, ozdobnej ramie portret młodej, zapewne około siedemnastoletniej Eleonor siedzącej na krześle, za którym stał jej ojciec, trzymając dłoń na jej ramieniu był jedyną ładną, nie schowaną przed światem pod prześcieradłami rzeczą. Surowy wzrok mężczyzny z portretu zupełnie nie pasował do wizerunku ojca jaki w sercu nosiła panna Howard. Meble zakryte były prześcieradłami, które kilka tygodni, a może miesięcy wcześniej były białe, teraz jednak pokryte kurzem trochę zszarzały. Niewielkie obcasy, brązowych pantofli, stukały o ciemną drewnianą posadzkę, widocznie służba uznała za stosowne zwinięcie dywanów. Lady Howard złapała za prześcieradło zakrywające kanapę i szarpnęła mocno, odkrywając mebel, wzbudzając tym gestem tumany kurzu. Kichnęła, zasłaniając usta dłonią i popatrzyła przepraszająco na przyjaciół.
- Rozgośćcie się, proszę - zwróciła się do nich, jednocześnie krytycznie rozglądając po salonie - Ktoś życzy sobie herbaty, a może coś mocniejszego?
Franz pomógł Eleonor w odsłanianiu mebli. Starał się nie kurzyć niepotrzebnie.
- Bardzo ładne meble. Sama dobierałaś? - spytał składając prześcieradło - Starczy dla nas miejsca? Co do mnie to najchętniej bym się wykąpał i przebrał.
Na pierwsze pytanie Franza skinęła głową w odpowiedzi, a jej wargi ozdobił uśmiech.

George także przyjął wizytę w domu Lady Haward z wielką ulgą. Sam był zdania by skorzystać z Expressu ale podobnie jak Franz odczuwał rosnący dyskomfort zwłaszcza gdy zaczynał się zbliżać wieczór z trudem oparł się zewowi butelki ale papieros już niemalże na stałe zawitał w jego ustach w czym upodobnił się do swojej kuzynki.

Carter również wsparł przyjaciół w odkrywaniu mebli tak by chociaż to jedno pomieszczenie wyglądało już normalnie.
- Ja z przyjemnością skosztowałbym czegoś mocniejszego - powiedział składając prześcieradło które właśnie zdjął z kanapy. - I kłaść się zdecydowanie też nie mam w planie - dodał odkładając je na wskazane przez Lady Howard krzesło. - A, może rejsik Sekwaną ? Ostatnio jak tu byłem skorzystałem właśnie z takiej atrakcji. Płynie się małym promem i ogląda piękną architekturę licznych mostów które nocą oświetlają lampy. Oczywiście z szklanką w dłoni. -
-Myślę, że może być już późno na spływ Sekwaną, a i aura na zewnątrz nie rozpieszcza. - brunetka stwierdziła po chwili namysłu, zaraz też dodała.
- W globusie są trunki, częstujcie się..- wskazała smukłą dłonią na zakryty prześcieradłem owalny przedmiot, który mógłby być dużym globusem na nóżkach - George, Franz, moglibyście się zająć kominkiem? ja w tym czasie przygotuje wam pokoje i kąpiel dla Ciebie - tu spojrzała na przyjaciela i nawet nie czekając na ich odpowiedź, opuściła salon.
Franz zajął się rozpalaniem kominka dokładając drew i szykując podpałkę:
- Masz pomysł George, gdzie zacząć szukać tego całego hrabiego Fenalika, o którym wspominał profesor? Nie znam się na francuskiej arystokracji, ale nazwisko brzmi raczej dość orientalnie.

Pauline usiadła na kanapie, zamyślona. Przez cały dzień ledwo co się odzywała i była dziwnie obca. Widocznie coś ją gnębiło, ale nikt nie był w stanie powiedzieć co. Popatrzyła za Eleonor, gdy ta wychodziła z pokoju, po czym westchnęła cicho. Po chwili odezwała się.
- Ja… czy mogę Wam coś powiedzieć? - spytała, po czym znów zamilkła na chwilę. - … Chyba… chyba coś widziałam. W wodzie, kiedy byliśmy na statku. Czy… czy też coś dostrzegliście? - stwierdziła, wbijając wzrok w dół. Widocznie rozmawianie na ten temat stanowiło dla niej trudność.
- Nie tylko my. Część pasażerów uciekła w popłochu. Nie mam pojęcia co to było za zwierzę. Wyglądało jak niebieski wieloryb, tylko większe. Dużo większe. Na tyle by mogło zatopić statek. - Franz nalał sobie whisky i pociągnął łyk. - Po tym jak widziałem ziemię z orbity nawet największe bydlę mnie nie zdziwi.
Wzruszył ramionami, jakby nie było się czym przejmować.
- Gorzej, że wtedy cały czas słyszałem szum skrzydeł, jakby wielkiego nietoperza. - Franz potarł czoło. - Nie wiem na ile mogę ufać swoim zmysłom. Powinniśmy chyba weryfikować nasze doznania między sobą. Jeśli wszyscy coś zauważymy, to znaczy że to prawda. Co o tym sądzicie?
Pauline podniosła wzrok. Więc jednak nie zwariowała? Mimo całej grozy tej sytuacji czuła się znacznie lepiej.
- Tak, ja też słyszałam skrzydła, ale… we śnie. I… miałam koszmar, o Bractwie Bez Skóry. I o Eleonor. Myślicie, że to ma jakiekolwiek znaczenie?


Wycieczka na wzgóre, gdzie bohema miała swój dom, gdzie bywali znani i kochani, gdzie nikt nigdy nie spał była orzeźwiająca. Pozwoliła na chwilę zapomnieć o wszystkim co wydarzyło się do tej pory. Eleonor biorąc pod uwagę, że George wyrażał największe obiekcję co do tej atrakcji turystycznej, postawiła sobie za punkt honoru by jednak po tym wieczorze uznał, że rejs Sekwaną nie był, aż tak atrakcyjny, jak Montmartre. Chętnie opowiadała o historii dzielnicy budynkach, specjalnych miejscach, co jakiś czas dorzucając anegdotkę, które kiedyś opowiedział jej ojciec. Przez ten wieczór melancholia Eleonor uleciała gdzieś i zastąpiła ją ekscytacja i typowa dla dziecka wpuszczonego do sklepu z zabawkami radość nawet w jej oczach pojawiły się drobne tańczące, jak tancerki w Moulin Rouge, kankana iskierki. Wieczór jednak kończył się szybciej niż człowiek by tego chciał, dlatego w godzinach już mocno porannych powrócili do domu Eleonor i każde z piątki przyjaciół poszło spać w przygotowanych dla nich przez Lady Howard pokoju. Sama gospodyni nim wyruszyli na podbój Paryża, wysłała odpowiednią wiadomość, do gosposi, która zajmowała się domem pod nieobecność państwa, aby jutro stawiła się w pracy. Dlatego kiedy rano obudzili się w domu unosił się już zapach świeżo parzonej kawy i dopiero co wyjętych z pieca croissantów.

Eleonor oznajmiła przy śniadaniu, ze chciałby dzisiaj pojechać do placówki Hermetycznego Zakonu Białego Blasku którą jej ojciec założył w Paryżu i która działa po dziś dzień, gdzie będą mogli zasięgnąć języka co do samej figurki, a może i do historii jej rozłożenia, a nawet do mężczyzny, który wedle notatek profesora Smitha mógłby być w posiadaniu jednej z części. Oczywiście brunetka zaznaczyła, że z chęcią wybierze się tam w czyimś towarzystwie, a potem jeśli starczy czasu będą mogli zwiedzić trochę Paryża, a ona z chęcią pokaże im swoje ulubione zakamarki stolicy świata.
 
Lunatyczka jest offline