Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-04-2017, 00:27   #94
Asderuki
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
- Ale ja kocham Rognira - odparła tępo Bazylia. - I cierpię, bo umarł w moich ramionach. Raziel odleci. Nie może tutaj być. Jak o nim zapomnę to rozpadnie się, bo pochłonie go piekło. Nie mogę.
Choć spostrzegawczość kobiety była wciąż przytępiona, nie mogła ona zapomnieć wizji jaka jej się przytrafiła. Wizji która wstrząsnęła umysłem i duszą. Nie mogła pozostać obojętna. Kochała półorka, ale nie oznaczało to, że nie zależy jej na dobru anioła. A może dopiero zaczęło? Nie mogła zrozumieć jeszcze czemu. Jakby brakowało jej jakiegoś kawałka układanki.

- Że co? Jakiego, kurwa, Rognira? - oburzyła się Zawiść, nie rozumiejąc o czym Bazylia w ogóle do niej mówi.

Bazylia ściągnęła z pleców truchło ukochanego i pokazała je Zawiści. Położyła je na ziemi z czułością.
- Kocham go. On twierdzi, że to czary - wskazała na Azmodana.
Zazdrość zmierzyła wskazanego niezadowolonym spojrzeniem.

- Ktoś ją zauroczył, na mnie nie patrz - rzucił obronnie wywołany, umywając ręce od tej roboty. W końcu to nie była jego sprawka i wcale nie kłamał.
- To nie ma sensu! Jak masz cierpieć, skoro kochasz tego śmierdziela? - Zawiść fuknęła wyraźnie niepocieszona. Wzniosła niedbale ręce przed siebie, szybkim ruchem dłoni rysując w powietrzu nieznane większości znaki. Każdy z zebranych poczuł na sobie orzeźwiający, delikatny podmuch, a Bazylia została wyrwana z silnego zaklęcia oczarowań. Miłość do półorka rozpłynęła się, jakby nigdy nie istniała.

Dla kobiety był to szok. Zazdrość mogła dokładnie dostrzec jak na twarzy diabelstwa malowały się kolejne emocje. Pierwszym było niezrozumienie skierowane na truchło, które nagle straciło absolutnie cały swój bagaż emocjonalny. Kolejna była niema rozpacz kiedy Bazylia starała się odszukać tę emocję, która sprawiała, że niestrudzenie targała za sobą zwłoki półorka. Rezygnacja i zrozumienie sytuacji złączyły się w bezradność osadzając kobietę na podłodze. Ta rewelacja fizycznie bolała. Bazylia położyła dłoń na swojej piersi czując ciężar i ból. Nie kochała Rognira. Ba uczucie zostało rozwiane jakby go nigdy nie było, mimo że dla niej było najprawdziwsze jakie mogło być. Było na pewno żywsze od tych jakiekolwiek pamiętała.
- Chciałaś żebym cierpiała. Proszę bardzo, cierpię - powiedziała kobieta siedząc okrakiem przed ciałem Rognira. - Nie pamiętam abym kiedykolwiek żywiła do kogokolwiek tak silne uczucie jak to, które właśnie rozwiałaś. Wierzyłam w prawdziwość tego uczucia, a ty mi je zabrałaś.
Po policzkach diabelstwa spływały kolejne łzy.

- Eh... kurwa mać... - Tazok wyszeptał do siebie samego, przewracając oczami.
“Nie maż się. Jesteś wojownikiem, czy nie?” - pomyślał, ale wolał nie wspominać tego głośno. Nie chciał spłoszyć teraz Johanny, niedawno się z nią jakby dogadał, niedaleko miał być ten cały portal. Tylko czy ona się namyśliła i będzie chciała pójść? Może gdyby... Nie... a może jednak...
Hobgoblin westchnął w duchu. Pochylił się nad diablicą i... pogłaskał ją, bardzo niezręcznie, strojąc przy tym minę, jakby trochę się z początku brzydził.
- Już, już... znajdziesz sobie innego...
Spojrzał na tą, która prawdopodobnie mianowała się Zazdrością.
- Głupia jesteś. Jeżeli żywiła jakieś uczucie do tego drugiego, było zaślepiona miłością do pół-orka i z tego co widziałem, taszczyła te zwłoki wszędzie. Zapomniała o tym, którego tak zazdrościsz. Teraz? Nie zostało jej nic innego, jak wrócić do starego uczucia, które TY ponownie wznieciłaś.
Wprawdzie na romansach Tazok się nie znał, ale była to standardowa taktyka odwrócenia uwagi, którą stosowało się nawet na wojnie czy polu bitwy. Hobgobliny szczególnie upodobały sobie różnego rodzaju podstępy, toteż nie były obce Tazokowi.

- No i cudownie! - uradowała się Zawiść, będąc przekonaną, że Bazylia doskonale wie, z kim dokładnie rozmawia - Widzicie ten wyryty okrąg na środku, na którym ta niezdara stanęła przeklętym kopytem? To portal. Sama go stworzyłam i jestem w stanie uruchomić. Wystarczy tylko, że ta czerwonoskóra beksa porzuci Raziela na zawsze. A niech gnije na tym cholernym szczycie, zasłużył. To bardzo proste, a wy nie będziecie musieli męczyć kolejnych pięter - uśmiechnęła się triumfalnie, zadzierając nos.

Oferta była z gatunku 'bardzo interesująca' i gdyby Shade mógł decydować za Bazylię, zgodziłby się natychmiast. Niestety, nie do niego należał wybór. No i nie sądził, by jakiekolwiek słowa zdołałyby przekonać diabelstwo do podjęcia decyzji, która spodobałaby się wszystkim słuchaczom.

Ponury wyraz twarzy i pełne dezaprobaty spojrzenie, skierowane w stronę Bazylii, dosyć jasno przedstawiało stanowisko Rolanda w tej sprawie. W piekle rzadko zdarzają się takie okazje, które znacznie mogły ułatwić im wędrówkę. A ta zdawała się zaprzepaszczona, przez czyjeś prywatne uczucia. Taka strata…
Wiedźmiarz westchnął i cofnął się powoli w stronę Aurory. W jego głowie już zaczął rysować się plan działania na wypadek walki.
- Czy ty naprawdę dajesz jej wybór? - mężczyzna zwrócił się do Zazdrości. - Bo chyba nie powiesz mi, że od tak pozwolisz nam iść dalej, jeżeli Bazylia nie zgodzi się na twoje warunki…
Bazylia słuchając wszystkich dookoła złapała się za swoje rogi. Jak kilkukrotnie wcześniej zaczęła się za nie ciągnąć. Te kilka łez popłynęło i wyschło. Targając się za głowę kobieta przywracała sobie jasność myśli. Spojrzała na Rognira zatrzymując się. Dłonie puściły rogi i powoli dotknęły piersi mężczyzny.
- Nie zostawię cię - szepnęła Bazylia wstając na swoje kopyta. Spojrzała wyprostowana na Zazdrość.
- Tak. To dobre pytanie.
- Na tym właśnie polega wybór. Albo zostawia Raziela i spieprza z tej części piekła raz na zawsze, albo nie. Możecie dalej się wspinać na szczyt niczym małe kózki, ale czy po drodze nie połamiecie sobie nóg?
- Zawiść wzruszyła niedbale ramionami - Tego nie mogę już obiecać. Nie po to skopałam cię z niebiańskich wyżyn byś i tutaj go nęciła - zwróciła się bezpośrednio do Bazylii.

Słowa, słowa, słowa.
Jaką Zawiść miała gwarancję, że Bazylia naprawdę wyrzeknie się swego anioła? Jaką gwarancję mieli, że portal, którym kusi ich Zawiść, prowadzi tam, gdzie powinna? Shade nie miał pojęcia, w co i komu wierzyć.
- Jeżeli nie uda nam się wspiąć na szczyt tej góry, to z pewnością też nie udałoby nam się przeżyć na kolejnych poziomach piekła - stwierdził Roland, który jednak spojrzał zaraz wyczekująco na Bazylię, pragnąc usłyszeć jej ostateczną decyzję.
Diablica ściągnęła brwi kiedy informacje powoli do niej docierały. Spojrzała jeszcze raz na Zawiść. Po krótkiej chwili jej oczy rozszerzyły się.
- Och - szepnęła kiedy rewelacja z kim rozmawia dotarła nareszcie do jej umysłu. - Ty. Ty podszywałaś się? Czy znęciłaś tamtą anielicę? Pal sześć, że mi zrobiłaś krzywdę. Przez ciebie Raziel jest teraz w niebezpieczeństwie - z każdym słowem głos Bazylii nabierał mocy. Zgniewała się. Nim jednak zaatakowała lub zrobiła jakikolwiek agresywny ruch chciała usłyszeć odpowiedź Zawiści.
- Ale ty jesteś durna - Zawiść przewróciła oczami - Nie wiem co Raziel w tobie widział, prócz inności wynikającej z rasy. Jesteś głupia jak but, a oręż jaki wytwarzalaś był lichy i gówno warty. Żal mi cię. Wciąż nie wiesz kim jestem? Poważnie? Zaskocz mnie choć raz - Anielica nie znała litości, rozkręcając się.
 
Asderuki jest offline