Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-04-2017, 09:26   #3
Wisienki
 
Wisienki's Avatar
 
Reputacja: 1 Wisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputację
Famira widząc co się dzieje zatrzymała się, odruchowo pogładziła brodę, po czym położyła dłoń na rękojeści siekiery w delikatnym, pieszczotliwym geście. Następnie nie bacząc na innych zaczęła cichuteńko kierować się w stronę atakujących. Miała nadzieję, że uda jej się zajść ich do tyłu. Gdy była już blisko odezwała się pełnym głosem w którym zabrzmiał jedynie cień jej oburzenia.

- Nie godzi się w kilku na jednego uderzać.

- Jak możesz sugerować, że ci strażnicy są niegodziwcami - powiedział Erland, który również podszedł bliżej, trzymając w dłoni łuk.

- Ja nic nie sugeruję - odpowiedziała krasnoludka zirytowanym głosem - ale w dzieciństwie nauczono mnie, że nie wypada w kilku znęcać się nad słabszym, nawet jeżeli w czymś zawinił, a wymierzyć mu jeno w stosownym czasie sprawiedliwą i zwyczajem przyjętą karę.

Aerandil tymczasem nie wyszedł spomiędzy drzew. Ze strzałą wspartą na cięciwie stał w pobliżu granicy widzenia potencjalnych przeciwników, tak, by byli w stanie go dostrzec, lecz musieli dokładniej spojrzeć.
Bardzo niechętnie wdałby się w potyczkę, szczególnie, że nie tak dawno zostawili w tyle pogoń i Syn Vardy był ostrożny z wyrokowaniem. Dlatego pożądanym było, by równie niechętnie Dzieci Słońca ruszyli przeciw nim, a skoro jeden łucznik z Pierworodnych krył się w cieniu drzew Mrocznej Puszczy, to może było ich więcej? Dziwnej zbieraniny jest siódemka czy może więcej?
Wątpliwości bywają czasem najgorszym z doradców.

Także i Narniel pozostała z tyłu, jednak w przeciwieństwie do Aerandila, opuściła schronienie drzew by przystanąć tuż przed ich linią. Łuk pewnie tkwił w jej dłoniach, dłoń nie drgnęła gdy trzymając napiętą cięciwę mierzyła w tego, który znajdował się najbliżej osaczonego. Jej twarz zdradzała gniew spowodowany taką niegodziwością, jednak słowa, które by go wyrażały, nie spłynęły z jej ust. Trwała w bezruchu, nie spuszczając spojrzenia z obranego celu, jednocześnie zaś nasłuchując czy aby owe wątpliwe zagrożenie w postaci owej trójki było jedynym, które w pobliżu się znajdowało. Jakby nie spojrzeć, ostatnie dni które spędzili na ucieczce, wymuszały ostrożność na wyższym niż zwykle poziomie.

Bandyci, jeden po drugim, obejrzeli się za siebie i na widok grupy uzbrojonych intruzów niemal natychmiast zwarli szeregi.

- Czego chcecie? Wynocha stąd! Nie wasz interes! - Krzyknął w stronę awanturników mężczyzna o imieniu Jonar. Mimo przyjęcia gotowej do ataku postawy, żaden z bandytów nie postąpił kroku naprzód. W ich gwałtownych ruchach dało się dostrzec niepewność.

- Skoro tędy przechodzimy, kurzatwarz, to chyba jest nasz, nie? - odpowiedziała pewna siebie Rayna, wychodząc niespiesznie i zarzuciła sobie trzon topora na ramię, tak, żeby jego ostrze było wyraźnie widoczne. Zatrzymała się w odległości pozwalającej na ewentualną szarżę
- Dupy wam drżą jak łapy starca, a za nieuczciwą walkę się bierzecie? Chcecie się tłuc, to może z nami? Czy po prostu ktoś wam coś rozkazał i robicie pod siebie, he? Nie żeby coś, ale znudzona jestem podróżą z pewnymi długouchymi pięknisiami, które chętnie z ukrycia władują wam swoją wykałaczkę we wrzoda na zadzie, więc z przyjemnością się pobawię z kimś, kto trzyma prawdziwą broń, a nie jakiś patyk ze sznurkiem - wyciągnęła topór na wprost przed siebie, wskazując nim wszystkich po kolei.

- Spokojnie! Nie chcemy rozlewu krwi - odpowiedział krasnoludzicy Jonar, unosząc obronnie otwarte dłonie. - Po prostu zabieramy to co należy do nas. Baldor oszukał nas - powiedział wskazując trzymającego gałąź mężczyznę.

- To bzdura! Nie słuchajcie ich! - Wtrącił się Baldor. - Jestem wędrownym kupcem, a oni chcą obrabować mnie z towarów, które miałem zamiar dostarczyć do Sal Thranduila w Leśnym Królestwie, a resztę sprzedać ludziom z Leśnego Dworu.

- Zamilcz łaskawie, albo ostrze tego miecza sprawi, że już nigdy się nie odezwiesz - warknął w odpowiedzi Jonar, po czym zwrócił się do awanturników. - Nie słuchajcie tego starego kundla. To cwany lis, który chciał nas oszukać! Słuchajcie… - Jego głos mimowolnie ściszył się, a twarz przybrała gadzi wyraz, kiedy miał zamiar przedstawić swoją ofertę.

- Przymknięcie oko na to co miało tu miejsce, a dostaniecie połowę łupu dla siebie. My weźmiemy brudną robotę na siebie - mówiąc to spojrzał na stojącego między awanturnikami chłopaka i wymownie przejechał palcem po ostrzu miecza, po czym uśmiechnął się obrzydliwie.

- A może nie winniśmy w ogóle mieszać się w tą sprawę, skoro tak mówią... - zabrała głos Saga, która niezbyt była przejęta zajściem. Stanęła na tyle między swoimi towarzyszami. Jej broń była schowana a postawa niegotowa do walki. - Pójdziemy dalej a zapach świeżej krwi ściągnie uwagę wargów, które ścigają nas od wielu dni. My stracimy ogon, a menty z Esgaroth nacieszą się łupem pół dnia, a w końcu spotka ich koniec w paszczach bestii…

- Jedna blizna tobie nie wystarczy, Jonarze? A może Kelmundzie chcesz nabawić się nowej? Ty Finnarze dalej nie masz pomysłu na siebie, że trzymasz się wciąż z tą dwójką? - dodała z surową miną.

Famira spojrzała na Sagę w jej oczach widać było oburzenie i kiełkujący gniew. Niegodziwość tej sytuacji nie pozwalała jej na obojętność.
- Zapach świeżej krwi z całą pewnością ściągnie uwagę wargów, gdyż jeżeli nic nie zrobimy krew niewinna zostanie tu przelana. To dziecię które przyszło do nas prosząc o ratunek ujrzy śmierć swego rodzica albo sam spojrzy jej w oczy. Czyby chciwość przesłaniała twe oczy? Naprawdę chcesz na to pozwolić? - krasnoludzica była zbyt prostolinijna by cała ta sytuacja nie napełniła jej sprawiedliwym gniewem.
 
__________________
Wiesz co jest największą tragedią tego świata? (...) Ludzie obdarzeni talentem, którego nigdy nie poznają. A może nawet nie rodzą się w czasie, w którym mogliby go odkryć. Ruchome obrazki - Terry Pratchett

Ostatnio edytowane przez Wisienki : 10-04-2017 o 21:35.
Wisienki jest offline