Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-04-2017, 11:11   #44
sickboi
 
sickboi's Avatar
 
Reputacja: 1 sickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwu
Przy takich sytuacjach Tytus czuł się najgorzej. Pisnęła! Ella czy ktoś inny? Tytus nie był na tyle dobry, żeby rozróżniać osoby po pisku. Po drugie obawiał się, czy coś jej się nie stało. Po trzecie, jeśli jednak nic, to mógłby zepsuć plan, który uratuje im wszystkim życie. Po czwarte, jeśli jednak właśnie robią jej krzywdę, to trzeba walić z pomocą. Po piąte, nikt nie wie, co tam się stało. Po szóste … siódme … tysięczne …

-Panowie, pieprzyć to, ruszamy, cokolwiek by miało być - zdecydował. Nie pozwoli skrzywdzić Elli, nawet, jakby miał wkroczyć sam. Liczył na zaskoczenie, jakby co.-

Crastinus stał nieco z tyłu, z głębi uliczki, i nadal rozmasowywał bolące miejsca na ciele. Nie miał zielonego pojęcia, czy przyjęta przez nich taktyka w ogóle zadziała, ale nikt nie wyszedł z lepszym pomysłem. Cóż, wóz albo przewóz. Byleby tylko wszystko to skończyło się przed zmierzchem. Crastinus bowiem czuł wyraźnie trudy dzisiejszego dnia i chciał zażyć nieco odpoczynku. Tymczasem stała się rzecz, której powinien się spodziewać. Kobiecy pisk podziałał na Vasco jak jeżowiec wrzucony pod tunikę. Prawnik ruszył na ratunek swojej niewolnicy, niczym Scypion Młodszy dobywający murów Kartaginy.
Marcus w pierwszej chwili nie do końca rozumiał co zaszło. Potem ruszył za towarzyszem starając się go powstrzymać, lub jeśli było już za późno, i Tytus wszedł do tawerny, dołączyć do niego w ewentualnej walce.

-To nie jest najrozsądniejsze wyjście - rzucił krótko Aquila. -Tracimy nasze atuty, wkraczając tam nieprzygotowani. Nawet nie wiemy, co nas tam czeka - wolał poczekać, aż plan zostanie wykonany. Jasne nie mogli wiedzieć, co zaszło w środku budynku, ale dziewczyna sama zgłosiła się do wykonania dywersji. Krzyk był krótki i szybko ucichł, ciężko było zgadywać z jakiego powodu, ale skoro niewolnica nie wołała pomocy, to pewnie jej nie potrzebowała. Oczywiście mogła stać jej się krzywda, tylko czy w takim razie zdołają jej pomóc?

-Niech ktoś zajrzy do tawerny, ale nie wchodzi do środka. Trzeba zachować ostrożność - dodał jeszcze chcąc uspokoić dwójkę pozostałych mężczyzn. Jednakże jeżeli mieli wparować tam, to ruszy za nimi …

Tytus ruszył przed siebie tylko nieznacznie wyprzedzając towarzyszy. Gdy cała trójka dotarła do placu ich oczom ukazał się widok tyleż zaskakujący, co komiczny. Przy jednym z budynków stała młoda, nawet dość ładna dziewczyna. Była kompletnie przemoczona. Wyglądała dość żałośnie, gdy woda ściekała jej po włosach i przemoczonej tunice. Stała w słońcu i dyszała ciężko, jakby brakło jej tchu. U jej stóp prócz kałuży wody leżał pleciony koszyk z rozsypanymi marchewkami i pęczkiem związanych sznurkiem szparagów.
Dziewczyna podniosła wzrok w górę i potrząsnęła pięścią uniesioną nad głową.

- Łabuzy! Banda łobuzów!

Odpowiedział jej śmiech kilku chłopców siedzących na dachu budynku z dość dużą misą. najwyraźniej sprawców całego zamieszania.

-Ufffff - wkurzony mężczyzna podszedł do dziewczyny.

-Pomogę ci zebrać szybko i leć stąd - nie lubił oglądać takich scen oraz gnębionych ludzi. Ponadto ucieszyło go, że wspomniany wcześniej odgłos to nie Ella, tylko obca choć biedna dziewczyna. Chciałby szybko jej pomóc oraz wrócić do swoich towarzyszy. Tuż za Vasco na plac wbiegł Crastinus, który nie dał rady zatrzymać młodego prawnika wcześniej. Ledwo rzucił okiem na zmoczoną dziewczynę i wilgotną tunikę oblepiającą jej ciało. Potem szybko przerzucił wzrok na śmiejących się chłopców i już jasne dla niego stało się, że niespodziewany wypad Tytusa naraził ich cały plan. Jeśli napastnicy nadal siedzieli w tawernie to z pewnością zdążyli ich zobaczyć. Marcus westchnął ciężko, zdecydowanie wolał znaleźć się już w domu.

-Wydaje mi się, że już nic dzisiaj nie osiągniemy. Możemy spróbować jeszcze wrócić do tego zaułka i poczekać na niewolnicę Vasco. Nie liczyłbym jednak na to, że wróci wiodąc z sobą tych gnojków-

-Cóż, chyba faktycznie, nie ma co kontynuować - rzucił krótko Aratus dołączając do pozostałej dwójki. -Na razie musimy pozostawić tę sprawę nierozwiązaną. Myślę, że pojawi się jeszcze okazja odegrania się na tych … bandytach. Tymczasem, jest coś jeszcze do zrobienia. Trzeba wrócić do burdelu-

- Poczekam na nią tutaj - oznajmił Tytus oraz szybko przedstawił im burdelową sytuację. - Nasz towarzysz może więc wyciągnie jakieś dodatkowe informacje, choć jeśli będziecie mieli większą siłę przebicia …-
 
sickboi jest offline