Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-04-2017, 20:52   #6
Nami
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację

Wśród wesołej i jakże zróżnicowanej gromadki poszukiwaczy przygód, znalazły się dwa okazy, których na co dzień na próżno by szukać! Krasnoludzkie siostry dołączyły do kompani Darr'a bardzo wcześnie i w sumie nie powinno to dziwić, bo łączyło ich nie tylko poczucie humoru, zwyczaje i zamiłowanie do bogactw. Cała trójka była także krępa, niska i z tendencją do bujnych, włochatych bród. Choć Famira miała gęstą blond brodę, jej siostra Rayna wybrała jej brak. Zadbana i ogolona twarz sprawiała, że nie były już tak do siebie podobne, mimo iż błysk w oku i donośny śmiech zdawał się być lustrzany odbiciem. Rudowłosa krasnoludzica miała gładką twarz, pulchne policzki i urocze dołeczki, ilekroć się uśmiechała. Jej nos był krótki i szeroki, oczu duże spoglądały spod "puciek" i gęstych acz jasnych brwi. Sympatyczna mordeczka charakteryzowała się zaokrągleniami w każdym calu, gdzie na próżno było szukać zarysu kości jarzmowych czy żuchwy. Spod gęstych, rudych loków i warkoczy, czasami wyłaniały się skromne uszy, a gęsta czupryna ładnie zgrywała się z dużą jak księżyc w pełni buzią. Ognistość pukli jedynie podkreślała zadziorność i silny charakter krasnoludzicy. Choć wzrostem nie dorównywała nawet człowiekowi, mając metr pięćdziesiąt w kapeluszu, to jej hart ducha była ogromny, a upartość wręcz nieograniczona. Od razu dawała się poznać jako konkretna, może lekko wulgarna, kobieta, z porządnym cycem i niemałym, zgrabnym zadem. Bekanie po piwie było dla niej dobrą oznaką, a donośny śmiech i kąśliwe uwagi najlepszym żartem. Mimo wesołej i przyjaznej natury do elfów była podejrzliwa, a to za sprawą ich okrężnej mowy i doboru pięknych słówek, zamiast przywalenia prosto z mostu, jak to jej rasa miała w zwyczaju. Być może więc, zabawnym był fakt, że dwóch długouchych i trzy krasnoludy szły ramię w ramię i jedni musieli uważać co plącze im się pod nogami, a drudzy łypali okiem gdzieś w górę, podejrzewając pięknisi o nieczyste, słowne zagrywki.

* * *

Famira wzruszyła ramionami, uznając że Saga znowu bredzi. Z jej oceny całokształtu sytuacji wynikało, że kupiec zgrzeszył prędzej brakiem znajomości natury ludzkiej w doborze ochrony niż lekkomyślnego jej braku. Krasnoludzicy po prawdzie było trochę żal zarówno kupca jak i dzieciaka, którzy bez ich pomocy mieli mikre szanse przeżycia, z chęcią więc w zamian za szczodrą nagrodę odprowadziłaby ich w bezpieczne miejsce. Ponieważ jednak nie mogła sama podjąć takiej decyzji, postanowiła zająć się czymś pożytecznym, dopadła więc dzieciaka i białą jedwabną chustką oczyściła brud z jego twarzy.

Widząc troskę z jaką krasnoludzica obeszła się z nim, dzieciak rozpromienił się, po czym powiedział:
- Dziękuję wam za uratowanie mojego ojca. Jesteście wspaniali, a ja nigdy w życiu nie widziałem krasnoludzkich kobiet. Myślałem, że rodzicie się z kamienia… - wypalił bez większego zastanowienia.
- Nie pleć głupstw, Belgo - wtrącił się jego ojciec. - On nie chciał was urazić - dodał po chwili patrząc po tych nieco niższych członkach kompanii. - To tylko dzieciak i wziąłem go na tą wyprawę bardziej z przymusu niż dobrej woli, bo nikt nie mógł się nim zająć pod moją nieobecność. Trochę pozna świata i nabierze pokory…

Famira uśmiechnęłą się szeroko.
- Nie żywię urazy, rozumiem sama byłam podobnym dzieciakiem - po czym spojrzała na chłopca i odezwała się bezpośrednio do niego. - Widzisz nie ma nas wiele, rzadko też podróżujemy po powierzchni dlatego nigdy żadnej z nas nie spotkałeś. Jeśli zaś chodzi o pogłoskę, że rodzimy się z kamienia to...

- To prawda, wysrywa nas drugą stroną góry
- wtrąciła Rayna zaśmiewając się po pachy, jednak był to krótki śmiech, a donośny głos wyraźnie zabrzmiał wokół Sam Darr nawet zacharczał z rozbawienia ze dwa razy, jednak prócz tego sekundowego zakłócenia, nikt nie przeszkadzał blondwłosej krasnoludzicy w dalszej rozmowie z dzieciakiem.

Famira więc kontynuowała, mówiąc dalej ściszyła głos do szeptu i powiedziała prosto do ucha chłopaka
-... to taka elfia propaganda, a jak sam wiesz nigdy nie można ufać elfom tak do końca, na sto procent jak nam uczciwym kopaczom.
- Skoro już to zaczęliśmy, to doprowadźmy sprawę do końca i dopilnujmy, by nasz nowy znajomy dotarł cało i zdrowo do celu
- zaproponował Erland.
- Byłbym wdzięczny - odparł Baldor, uśmiechając się lekko. - Hojnie was wynagrodzę za wasz trud i poniesione z wyprawą ryzyko. Planuję ruszyć Elfią Ścieżką i pokonać wszerz całą Mroczną Puszczę. To stosunkowo długa droga, ale mam wystarczające zapasy i nieopodal stąd, na starej ścieżce, znajdują się moje kuce, które udźwigną wasz sprzęt. Jeśli jednak chcecie najpierw udać się do Esgaroth, aby wypocząć i zrobić stosowne zapasy, to mogę poświęcić jeszcze jeden dzień, byle tylko wyruszyć następnego dnia o świcie.

Tak oto było po sprawie, chociaż jeszcze przez chwilę łuk elfki gotów był by wypuścić strzałę. Nie była tak całkiem pewna czy pozwolenie na odejście tamtej trójce było dobrym pomysłem, jednak nie zamierzała ich teraz ścigać. Jej nadzieja skierowała się ku ich nawróceniu na właściwą drogę i powrocie rozsądku, była jednak oparta na kruchych podstawach.
Słowa Aerandila napełniły jej serce spokojem. Skinęła mu głową zdejmując strzałę z cięciwy i odkładając ją do kołczana. Podobnie jak on, nie miała nic przeciwko by zawitać do domu. Minęło już trochę czasu od jej ostatnich odwiedzin.
- Możesz na mnie liczyć - odpowiedziała kupcowi, nie czekając na wspólne decyzji podejmowanie. Nie skomentowała także słów Famiry, które do jej czułych uszu dotarły, a które ta do dziecka rzekła. Jej jedyną reakcją był przyjazny uśmiech, który posłała w kierunku chłopca.

Saga zdążyła zebrać zrzucony oręż i obwiązać go rzemieniem. Powróciła między swoich kompanów i rzekła do Darra.
- Pierwszy łup tej wyprawy, brodaczu - zakomunikowała nieco uszczypliwie, po czym bez wcześniejszego ostrzeżenia rzuciła miecze w jego ramiona. - Ostudź też swój zapał, co do następnej. Sowita zapłata w ustach handlarza zabawek brzmi inaczej, niż bogactwa w leżach troli.
- No i pracując dla kupca nie będziemy narażeni na taki smród jak w leżu troli
- to mówiąc Famira podparła się pod boki i roześmiała serdecznie.
- Szkoda, może w końcu zapach elfów stałby się bardziej znośny i naturalny - dołączyła do śmiechu jej krasnoludzka siostra.
- Zatem postanowione - stwierdził Darr zacierając dłonie. Cieszył się, że pomimo nieudanej wyprawy, będzie mieć okazję wyjść na plus. - Ruszamy do Sal Thranduila. Prowadź nas do swoich wierzchowców, abyśmy mogli zdjąć z pleców ten ciężki sprzęt - rzekł patrząc znacząco na Baldora. Ten w odpowiedzi uśmiechnął się i wraz ze swoim synem ruszył pomiędzy drzewa, w stronę zapomnianej ścieżki, która niegdyś prowadziła do dawnego Miasta nad Jeziorem.
 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline