Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-04-2017, 21:51   #7
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
A niby wszystko miało być takie proste - iść, zdobyć skarb, wrócić... I, niestety nie wyszło jak w balladach, śpiewanych przez pieśniarzy, co to dni i noce przy winie spędzali, Mroczną Puszczę znali tylko ze słyszenia, a skarby widzieli tylko w swej wyobraźni.
Zero złota, horda kłopotów. I zmęczenie. I strach, bo kto by chciał zakończyć swój żywot jako przekąska krwiożerczych bestii. Cud jakiś chyba sprawił, że bestie w końcu się zniechęciły i zaprzestały pościgu.
Chyba zaprzestały, bo póki człek drzwi za sobą nie zamknął, niczego nie mógł być pewien. A potem i tak wszystko zależało od tego, gdzie się trafiło.


Kolejne kłopoty nie ich, o dziwo, dopadły.
Kłopoty przybrały postać trzech opryszków, którzy usiłowali (w mało skuteczny jak na razie sposób), pozbawić kogoś majątku, a może i nie tylko tego. Rozsądny bandyta nie traktuje zbyt poważnie słowa 'albo', znajdującego się między słowem 'pieniądze' a słowem 'życie'. Zabranie jednego i drugiego zapewniało zysk bez obaw, że ofiara będzie szukać sprawiedliwości.
Erland bez okazywania emocji spoglądał na rozgrywającą się przed jego oczami scenę. Nie pierwszy to raz i nie ostatni na tych ziemiach, że ktoś sięgał po cudzą własność, a on wszak nie był przedstawicielem prawa. Czasami, nie da się ukryć, bywał nawet na bakier z niektórymi fragmentami prawa. To jednak nie znaczyło, że miał się bezczynnie przyglądać rabunkowi.
Pozostali kompani mieli podobne zdanie. Nikt jakoś nie zechciał wysłuchać słów trójki opryszków, którzy wykrętnymi tłumaczeniami i w końcu niedoszli bandyci odeszli - bez łupów i bez broni, na dodatek dalecy od skruchy, hojnie szafując obietnice zemsty.
Nie do końca w taki sposób wyobrażał sobie Erland zakończenie tego spotkania. Jego złotouści kompani ocalili majątek (a zapewne i życie) kupca, lecz przysporzyli sobie wrogów. Najwyraźniej ich niewielkiej kompanii nie towarzyszyło szczęście. No ale nie wypadało wpakować bezbronnym paru strzał w plecy...

Jedynym w tym momencie działaniem było, zdaniem Erlanda, doprowadzenie sprawy do końca i udzielenie kupcowi pomocy. Jako że inni popierali tę opinię, mała karawana ruszyła w stronę Sal Thranduila.
 
Kerm jest offline