Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-04-2017, 22:08   #95
Rewik
 
Reputacja: 1 Rewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputację

Prawdopodobnie Argonauci nie posiadali technologii skoków „Jump-Drive”. Mimo to, jak wiemy, ślady ich egzystencji rozpościerają się w niezwykle odległych od siebie miejscach. Wierzymy, że Argonauci zdecydowali się na trudny do wyobrażenia precedens – odległe podróże z prędkością bliską prędkości światła.

Kiedy człowiek uświadomi sobie co się z tym wiąże, przypomni sobie zasady relatywistyki czasu, dopiero wtedy dostrzega tragizm tej decyzji. Być może, gdyby ktoś z was spotkał kiedyś przedstawiciela tego ludu, kimkolwiek byli... być może taki ktoś usłyszałby od Argonautów, że upłynęło zaledwie kilka tysięcy lat, może nawet zaledwie setki lat odkąd rozpoczęli swą zadziwiającą podróż! Jednak wszechświat jaki pamiętali przeminął przecież miliony lat temu. Argonauci spalili za sobą mosty na tym morzu czasu i dryfowali jego nurtem ku nieznanemu, nie mając nawet dokąd wracać.
XXI Historyk Imperialny, Johan Chórto “Mosty Spalone Przez Czas”.




Pierwsza Kolonia Fundacji na Avalonie, Carl Cabbage, tymczasowe schronisko dla wybudzonych

- Póki co wracamy do normalnego funkcjonowania, grupy proszę o sprawną organizację i zastąpienie chorych i brakujących członków, zwłąszcza tam, gdzie brakuje przywódcy sekcji. Mam nadzieję że rozwiałem większość wątpliwości. Jeżeli są pytania, proszę o powstrzymanie się od krzyków i podniesienie ręki.

Kiedy emerytowany wojskowy przestał mówić, uniósł się tumult daleki od ładu o jaki prosił. Przez jakiś czas ciężko było wyłapać o co pytają zebrani, dopiero gdy pierwsze emocje opadły przez uciążliwy gwar przebiło się pierwsze w pełni zrozumiałe pytanie jedenastoletniej Emmy Bouleau.

- Co znaczy oddaliła się, by osiąść gdzieś na własną rękę? Mój tata też się oddalił? Niech pan nie kłamie w żywe oczy. - nastolatka oskarżycielsko wwierciła wzrok w Carla Cabbage.

- To dopiero wstępna hipoteza... - zaczął Carl - ...ale myślę Emmo że w przypadku Twojego Taty, mógł nie wiedzieć co robi. Ostatnio nie był w dobrej kondycji.

Dziewczyna prychnęła i widać było, że chciała coś jeszcze powiedzieć, ale została powstrzymana zarówno przez swoja matkę, jak i kolejne dwie osoby, które swoje pytania wypowiedziały niemal jednocześnie. Była to Grace Steward oraz Lionell Bell, rekrut, który niedługo przed “blackout’em” przechodził szkolenie pod skrzydłami ludzi Mary Locke, a więc także i Carla Cabbage.

- Jak mamy przejść do normalnego funkcjonowania, kiedy nie wiemy gdzie zniknęła część z osób? Co się z nimi stało? Co z gubernatorem deVall? - zapytała Grace

- Co teraz, panie gubernatorze? - wtrącił do tego, nie kryjąc kpiny w głosie Lionel Bell

- Pani Steward, wiem tyle samo o gubernatorze co i Pani. Podobnie jak inni zaginął. Pani Steward, Panie Bell. Słowa te kieruje zarówno do was, jak i każdego osobno. Założyliśmy kolonię na nieprzyjaznym świecie na peryferiach kosmosu. To niebezpieczne miejsce i niezależnie od tego co się stało, mamy cały czas ten sam cel - przeżyć i się rozwijać. W tym momencie mamy niedobory żywności, osada czeka na naprawy. Nie możemy odpuścić tego wszystkiego, dlatego oczekuję od każdego z osobna że wywiąże się ze swoich obowiązków, a poszukiwanie zaginionych i śledztwo zostawić Pannie Kalis i zwiadowcom Pana Sofitresa.

- Czy to prawda, co mówią? - z grupki osób stojącej za prorokinią Amą Ala dało się słyszeć John’a Meere - Kazałeś założyć podsłuchy w naszych habitatach?

- Tuż przed incydentem z kriokomorami wraz z Panną Locke i doktor Korą rozpoczęliśmy śledztwo związane z możliwą ingerencją w działania kolonii przez kogoś nam wrogiego i w ramach tego rzeczywiście zasugerowałem założenie osobom podejrzanym podsłuchu. Sprawa oczekiwała na zgodę Pana DuVall, ale jak wszyscy widzą - nie zdążyliśmy. Na dzień dzisiejszy powiem tylko, że podejrzane osoby zniknęły nim zdążyliśmy się im przyjrzeć.

To nie był koniec pytań, jednak kolejne nie były kierowane już bezpośrednio do Carla Cabbage, mimo to na część z nich odpowiedział najlepiej jak potrafił, a na resztę odpowiadała czasem Aurelia Zavisha, bądź inni zgromadzeni w sali. Sytuację udało się dość gładko załagodzić. Z pewnością nie bez znaczenia była obecność uzbrojonych ludzi, jednak Carl Cabbage mógł dostrzec również rosnącą akceptację w oczach większości kolonistów, co do jego praw do stanowiska, jakie przyszło mu pełnić pod nieobecność Alaina deVall.

- Będę chciała porozmawiać z panią Kalis, tak samo z panią Locke. Mary zgłosiła się już do mnie, ale pani Kalis nie miałam okazji poznać. - wtrąciła cicho Aurelia w stronę Carla Cabbage. Dostrzegając, że patrzy w jeden punkt, podążyła za jego wzrokiem. Spojrzenie Amy Ala było raczej bez wyrazu, a ów pojedynek na spojrzenia, o ile w ogóle miał miejsce trwał raczej krótko.

- Raz jeszcze apeluję do przewodniczących poszczególnych grup o rozpoczęcie prac według moich wcześniejszych instrukcji. W razie wątpliwości jestem do państwa dyspozycji. - powiedział Carl Cabbage na odchodnym.




Pierwsza Kolonia Fundacji na Avalonie, Kevin Walker, garaże

Adrana Gadhavi nadal traktowała Kevina Walkera jak jakiegoś chłopca, który chce się popisać przed fajną dziewczyną, za którą sama się uważała. Jednak teraz przynajmniej, jak dostrzegł Kev, widziała w nim owszem pozera, ale przynajmniej takiego, który faktycznie ma czym się pochwalić.

- Przyjmijmy, że ci wierzę. Może i kiedyś byłeś “Cobra 222”... - Adrana zgrabnie opuściła przednie siedzenie, po tym jak Kev przeparkował bryki i znów przysiadła na masce maszyny. - ...ale teraz jesteś cywilbanda, jak reszta tutaj! Czyli to znaczy że nic się nie zmienia. Słuchasz co mówię i stosujesz się do tego, jasne? - Adrana spojrzała nań wyczekująco. Ewidentnie ta kobiecina tak miała, musiała postawić na swoim.

Uwagę Kevina Walkera zwróciło jednak coś innego. Być może wcześniej tego zwyczajnie nie zauważył, a może wcześniej zasłaniała to któraś z maszyn. Na podłożu w hangarach garażowych zauważył zaschnięty ślad, jakby po jakimś oleju. Tak z początku mógł pomyśleć, jednak niewielka plama miała zdecydowanie podejrzany, zbyt zielonkawy kolor. Było tego niewiele.

- Co tam masz? - zainteresowała się Adriana, nie doczekawszy się odpowiedzi na poprzednie pytanie.




Pierwsza Kolonia Fundacji na Avalonie, Melathios Sofitres, Nae Tinnoe, habitat naukowy

Doktor Sofitres w przeciwieństwie do Dante, nie został obdarzony żadną bronią palną. Przyczyną takiego stanu rzeczy oficjalnie był brak odpowiedniego przeszkolenia i ograniczona ilość broni. Być może jednak więcej prawdy było w tym, że to Thorr był chcąc, czy nie chcąc opiekunem doktorka, a nie David Iliescu. De facto to czy Melathios mógł chodzić z obciążoną kaburą, czy nie było decyzją Thorra. Przynajmniej na razie.

Teraz doktor Melathios był na spotkaniu w habitacie naukowym. Był tam wraz z Nae Tinnoe, nie bez powodu. To co interesowało zarówno doktora Melathiosa, jak i Nae Tinnoe to dwa moduły, które zostały zrzucone na inne koordynaty. Istniała szansa, że skoro tutaj, w kolonii ktoś oskubał ich z niemal wszystkiego co przydatne, a tamte moduły spadły w inne miejsce to mogli je odzyskać. Zwłaszcza teraz gdy wraz z Nae oraz działem orbitalnym i drobnym wsparciem nawigatorów z Argos, ustalili miejsce gdzie zrzucono ładunek.

Doktor Melathios wraz z Tomem Mervin oraz profesorem Hermanem Krugerem (który zadanie inwentaryzacji zaginionych rzeczy, wbrew sugestii Carla Cabbage zlecił innym osobom) mieli także wiele innych spraw do omówienia. Siłą rzeczy Nae Tinnoe został w część z nich wprowadzony - jak na przykład planowane wcześniej przenosiny, minione i aktualne problemy, czy niektóre poznane dotąd rośliny i zwierzęta oraz niebezpieczeństwa z tym związane.

- Z nowym sprzętem, przeprowadzka byłaby znacznie łatwiejsza, jednak teraz mamy zdecydowanie zbyt wiele problemów na głowie, by myśleć o przenosinach. Takie jest moje stanowisko - wtrącił profesor Kruger, kiedy temat został poruszony przez kogoś z obecnych. - Za to ze wstępnych szacunków działu żywieniowego wynika, że nie ostało się praktycznie nic, a zima już puka… - Kruger spojrzał na mechanika z Argosa - ...o ile ludzie od Nae nie uwzględnili nas w swoich racjach żywnościowych, a jak wiemy nie uwzględnili, to wszyscy będziemy skazani na dietę w dużej części mięsną. Wiem, że żywieniowy już zajął się tą sprawą, jednak pozostaje kwestia konsekwencji, jakie to ze sobą niesie. Musimy znaleźć sposób jak dostarczyć wszystkim niezbędne wartości odżywcze. Kolejny problem to oczywiście deficyt energii. Doktorze Melathios, mamy jeszcze kilka próbek tych Alg. Jakimś cudem uchowały się bez dozoru przez ten czas, a i widać nie były zbyt interesujące by i je nam zabierać. Szybko się rozrastają. Czas najwyższy pozyskać z nich trochę metanu. Być może moglibyśmy skorzystać z rezerw ekipy z Argos’a, ale rezerwy niech pozostaną rezerwami, tak długo jak to możliwe. Ufam, że będzie wiedział pan jak to zrobić, oczywiście nie sam. Tyle ode mnie. Temat modułów pozostawiam również tobie doktorze oraz panu, panie Nae Tinnoe. Ewentualna wyprawa wymaga zgody nie tylko naszego nowego gubernatora, ale także naszych gości.




Pierwsza Kolonia Fundacji na Avalonie, Dante

- Dante! - jak zawsze, słodki w brzmieniu głosik Plutonii Orbann podążył za żołnierzem, który wciąż w towarzystwie Davida Iliescu spacerował po kolonii. Plutonia podbiegła do cyborga, okazując tym samym, że choroba pokriogeniczna zupełnie jej nie dotknęła i że doskonale radzi sobie z mętlikiem myśli, jakie na pewno każdy z nich miał w głowie. W ślad za nią, niczym cień kroczył nieznany mu żołnierz z ekipy Argos’a.

- Co się tutaj obijasz, hę? - odezwała się znów, gdy zbliżyła się na dystans pół kroku. Była niska, również jak na kobietę. - Pan Cabbage już zaprzągł nas do pracy. Wygląda na to, że będziemy musieli regularnie polować, by nas wszystkich wyżywić. - uśmiech na twarzy Plutonii rósł w miarę jak oczekiwała na reakcję żołnierza. - Mamy też inne pomysły... - Dziewczyna postąpiła jeszcze trochę w jego stronę - ...ale pomyślałam że ten ci się spodoba i że nam pomożesz. Chodź! - chciała go złapać za rękę i poprowadzić do wnętrza jednego z habitatów, ale rozmyśliła się tuż przed złapaniem cybernetycznej dłoni. Swą reakcję złagodziła lekkim uśmiechem - Chodź! Pomożesz nam.

Wewnątrz habitatu, oczywiście oprócz wszędobylskich strażników, którzy jednak wyglądali już zdecydowanie mniej wrogo, niż na początku (jakby nie było, wykonywali przecież tylko swoją pracę), były głównie osoby z działu żywieniowego. W przeciwieństwie do Plutonii, przewodnicząca Ama Ala była wyraźnie nie w humorze, przedstawiła jednak Dante jak miała się sytuacja.

Dotychczasowym źródłem ich pożywienia były zbierane owoce Benaku, Kosmiczne Ziemniaki duże ilości mięsa upolowanego w pierwszych dniach na planecie (prócz ograniczonych, sprowadzonych racji żywieniowych), jednak fakt, że najwyraźniej “przespali” w kriokomorach całe lato sprawił, że o tych pierwszych mogli już zapomnieć, podobnie jak o zapasach, które ktoś najwyraźniej zabrał. Pojawiły się pomysły by zacząć łowić ryby, zastawiać sidła lub zwyczajnie wyznaczyć osoby odpowiedzialne za polowania.


Carl Cabbage: dyplomacja – zdany! (przynajmniej na razie ludzie widzą w tobie prawowitego gubernatora - +1 do dyplomacji oraz +1 admin na czas sprawowania urzędu!)
Dante: survival – zdany! (możesz śmiało traktować, że Dante jest w stanie coś wymyśleć odnośnie problemów żywieniowych)
Melathios: rzut na wykorzystanie biogazu zbędny (Kruger wie co i jak, możesz uznać, że się podzielił tą wiedzą, lub dopytać gdzie trzeba)

 

Ostatnio edytowane przez Rewik : 27-04-2017 o 19:55.
Rewik jest offline