Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-04-2017, 16:26   #100
Micas
 
Micas's Avatar
 
Reputacja: 1 Micas ma wyłączoną reputację
Arrow There is no time for peace, nor respite.

Ad. Dzień Szósty

Wspólna obława Kasballican i Jaguarów na hacjendę Ivana Dvortsova i jego przydupasów była pełnym sukcesem. Korzystając z dywersji przeprowadzonej przez mafijnych egzekutorów z czarnego automobilu wz. Volga, kasballicańscy siepacze i dwóch Brutali spacyfikowało rezydencję w przeciągu dziesięciu minut. Drugie tyle zajęło "przesłuchanie" Dvortsova. Kiedy Carabinieri nadjechali, było już pozamiatane, a napastników było ze świecą szukać.

Policja oczywiście mogła wpaść szybciej i ze znacznie większymi siłami. Może nawet ze wsparciem MP-F. Kazik wiedział jak zapewnić swoim pracownikom godziwe warunki pracy, a swoim rządowym kontrahentom odpowiednią ofertę. Także i tym razem wszystko poszło gładko. Zdrajcy byli martwi. Dłużnicy spłacili długi. Nie doszło do niefortunnego spotkania Karabinierów z recydywistami. Dzień był udany.

Informacje, jakie Cotant zgarnął z hacjendy (nie do końca pod okiem Kasballican), wskazywały na dłuższą rywalizację Dvortsova i jego Kasballican z Valerem Cantano i jego agentką, Anną "Blondyną" Roverti. Cantano, co potwierdzał późniejszy sprawdzian ze strony Durrana, był głową farcastańskiego oddziału Zimnej Gildii - calixjańskiej międzyplanetarnej firmy kurierskiej, nie raz i nie dwa zamieszanej w szmuglerkę bądź kradzież; lecz zazwyczaj działającej w sposób legalny. Dvortsov i Cantano zostali zakontraktowani przez "Panią Smith" w celu odnalezienia trzech walizek z "oficjalnymi dokumentami". Jedna miała być w dokach, ale tutaj kontrakt został z jakiegoś powodu anulowany. Jaguary wiedziały, że Istvy same zajęły się zgarnięciem papierów. Możliwe, że chodziło o czas - albo, że nie ufały kryminalistom. Druga walizka została przechwycona przez Blondynę szybciej, aniżeli przez soldatos Dvortsova - potem przechwycił ją jeden z Brutal Deluxe, Cotant.

Trzecia teczka znajdowała się w urzędzie pocztowym wsi Meguila w Paramos de Vaquero. Dvortsov nie zdążył wysłać tam ludzi - i, jak widać, nie miał zamiaru realizować kontraktu.

Umysł torturowanego był niezwykle oporny. Matuzalemowi udało się wydrzeć tylko jeden sekret - twarz Pani Smith. Mimo charakteryzacji, Astropata miał całą pewność, że była to Annabelle Lia Waldcroft.

Ad. Dzień Siódmy

Akcja przeciw pro-istvaniańskiemu dowódcy FAS-F, Rodrigo Gomezowi, na pokładzie Defensor del Farcast była zdecydowanie bardziej ryzykowna. Jaguary działały incognito przeciwko siłom rządowym, licząc na swój profesjonalizm, siłę ognia, zaskoczenie i przykrywkę. Przeciwko sobie mieli całą flotyllę systemowców, ich systemy obronne, tysiące ludzi załogi i setki próżniackich porządkowców. Nieznany był ewentualny udział Istvanian. Nie mieli wsparcia ze strony Brutal Deluxe ani Kasballiki, ani dojść do przekupnych oficerów.

Jeden szybki, precyzyjny sztych prosto we wrogie oko.

Czy ktokolwiek wątpił w powodzenie tej akcji?

Rodrigo Gomez wraz z innymi sprzedawczykami oraz paroma nadgorliwcami gryźli metal pokładów. Jaguary bez strat ewakuowały się na planetę, wykorzystując inną drogę wyjścia - deszcz kapsuł ratunkowych, w większości pustych. Za sobą zostawili burdel, którego ogarnięcie miało zająć całe tygodnie i pociągnąć za sobą kolejne łby Próżniaków.

Owszem, MP-F udało się zlokalizować i zabezpieczyć kapsuły. Nie zdołali jednak dorwać zamachowców. Ślady urywały się w dziczy. W ciągu kolejnych godzin Brutale zmieniali przykrywki i chyłkiem docierali do punktów zbornych, a stamtąd do swojej głównej bazy w Interiorze.

Z początku media (ani chybi pod namową rządu bądź Istv) spekulowały o odpowiedzialności EP za ów zamach - jednak ostatecznie "głos ludu" przypiął łatkę do piersi istvaniańskich terrorystów. El Kang po raz kolejny wystąpił w przemówieniu, gdzie zapowiedział rządową obławę na terrorystów, oraz współpracę z poszkodowanymi pozaplanetarnymi organizacjami - Dynastią Machenko i Brutal Deluxe - w celu eliminacji zagrożenia.

Dzień Ósmy

Tegoż dnia, czas upłynął na zbieraniu ludzi w bazie oraz obserwacji mediów... i oczekiwaniem na kontakt z orbity.

Pax Behemoth przybył dopiero w godzinach wieczornych. Przez bitą godzinę toczył negocjacje z FAS-F. Długo, acz były zakończone sukcesem. W kadrze Próżniaków nie było już nikogo, kto miał interes w pozbyciu się Rogue Tradera... tym bardziej, że ów RT oficjalnie obiecał pomoc rządowi El Kanga w odnalezieniu i ukaraniu heretyckich terrorystów. W odpowiedzi, decyzja o pozostaniu łajby Aizdara na orbicie została wydana przez samego Gubernatora. Szach.

Wieczorem i w nocy członkowie OSS nie mogli jednak liczyć na spoczynek. Tego dnia mieli bowiem spotkać się z "Szefową" - z liderką EP, Cecillią Eguzkine. Ponadto, na ten dzień zaplanowany mieli odbiór dostawy sprzętu. Amunicja oraz paliwo do pojazdów, przede wszystkim Valkirii i autocykli, były na wyczerpaniu. Sky Talon miał dość wachy jedynie na wyrzucenie Chimery poza wulkan i późniejsze jej odebranie. Jako autopilota ustawiono Jednostkę 13 i Duchy Maszyny, odpowiednio "ulepszone" przez Morgensterna.

Wysprzątaną Chimerę z Durranem jako kierowcą, Mordaxem jako obserwatorem, Bruno Falkerem jako pomocnikiem i Kelvarem jako strzelcem posłano do odebrania fantów z bazy Brutali na terenach Machenko. Diesel i Cortez trzymali pieczę nad PBRem, odbierając go z ukrytej przystani i przycumowując niedaleko miejsca spotkania. Mieli robić za ewentualne wsparcie bądź drogę ucieczki. Abaroa zdecydował się przywdziać na tą okazję swój ciężki pancerz wspomagany. Deski pokładu ledwo wytrzymywały ciężar ponad dwustupięćdziesięciokilogramowego kolosa, nie licząc Diesla. Mimo to, łajba powinna udźwignąć ciężar reszty ekipy. Powinna.

Reszta, czyli Sejan, Matuzalem, Cotant, Blaine, Flavia i Zak Eres mieli udać się na spotkanie.

Jeszcze w godzinach porannych do Blackhole'a dotarły alarmujące wieści od Ortegów oraz, nieco później, od Rodriguezów. Ci pierwsi byli bardzo niepocieszeni (jeśli tak można było nazwać lodowaty wkurw) zniszczeniem ich fabryki i masakrą ich pracowników. Niemniej jednak, "aby nie eskalować niepotrzebnej waśni", przysłali dane - namierzyli członków kadry Istv, którzy za grube pieniądze zwerbowali dwie kompanie najemnicze. Jedną była "Obersoldaten Kompanie GmbH". Kontakt z Durranem i Kapitanem Nikeosem potwierdził, że była to stara, niegdyś poważana i pokaźna grupa, członek Bractwa (calixjańskiej gildii najemników, do której należy Brutal Deluxe - i każda inna licząca się, *zalegalizowana* kompania). Od dłuższego czasu prowadziła praktyki na granicy legalności. W końcu podczas wojny domowej na Scintilli, jeszcze przed najazdem Chaosu, splamiła się wieloma przestępstwami - złamaniem kontraktu, walką po obydwu stronach konfliktu (przy czym jedną stroną była władza imperialna a drugą heretycka rebelia), grabieżą rządowych rezerw złota, uśmierceniem wielu niewinnych (w tym prominentnych) obywateli Imperium oraz brutalnością przekraczającą nawet dopuszczalne limity Bractwa. Obersoldaten zostali przez Bractwo skreśleni z listy członków... co oznaczało, że od tamtej pory byli ściganymi przestępcami, tak przez siły porządkowe jak i inne kompanie z Bractwa. Do tej pory uniknęli sprawiedliwości. Nie przez ucieczkę, tylko przez rozwalanie wszystkich, którzy ich dopadli. Przez okres Wojny z Chaosem nie służyli w siłach heretyków, ale wciąż kontynuowali swoje szemrane praktyki zawodowe, nie raz i nie dwa nadużywając imienia Bractwa. Do przewidzenia było, że tego typu szuje znajdą się w takim burdelu jak Farcast. Zwiastowali kłopoty, cholernie duże kłopoty. W swoim czasie Obersoldaten byli tylko o klasę niżej od Brutal Deluxe.

Drugą grupą był aktywny członek Bractwa - stosunkowo świeżo uformowana grupa weteranów ostatnich wojen o nazwie "Lazerhawks". Specjaliści od broni laserowej, werbujący się spośród byłych Gwardzistów i, rzekomo, mający kontakty z Boskim Światłem Sollex - kultem Trybiarzy dedykowanym "badaniom nad optyką" (co w ich języku znaczyło spopielanie wrogów Omnissiaha laserami). Standardowa, acz nieco kolorowa i młoda grupa. Dlaczego przystali na Istvaniańską kasę? Czy wiedzieli, kto ich werbuje... czy też ich zmanipulowano? A może zdecydowali się podążyć drogą Obersoldaten?

Rodriguezy wykryły jeszcze jedną bandę, z którą Istvy ubiły interes - podobnie jak Obersoldaten, była spoza Bractwa. Z tą różnicą, że nigdy w nim nie była. Nazywali się "Cabaleros" i byli w zasadzie gloryfikowanym gangiem z favelas i prowincji, który próbował sę "ustatkować" i awansować w lidze do rangi poważnego gracza na planetarnym rynku mercenari. Ploty chodziły, jakoby mieli ambicję dołączyć do Bractwa - jednak jak na razie byli bandą desperatów, biedaków i nowicjuszy. Groźną w odpowiednich rękach... a Istvanianie byli mistrzami w protegowaniu "ukrytych talentów" i alokacji zasobów ludzkich. Albo zabrakło im kasy na dalszy werbunek profesjonalistów.

Spotkanie z EP

Muzak: Black Ops 2 - Hidden



Po południu, o godzinie szesnastej standardowego zegara, jako tako odpowiadającej godzinie lokalnej, Jaguary stawiły się w wyznaczonym miejscu, które było jakieś trzysta metrów od rzeki - a czterysta od miejsca, gdzie ukryto łódź patrolową.

Od samego początku wiedzieli, że partyzanci przetrzepali i obstawili teren dziesiątkami swoich, którzy teraz obserwowali z uwagą poczynania Brutali.

Wreszcie, odległe warkoty silników przybrały na sile. Na dżunglowej szosie, kończącej się na niewielkiej polanie - miejscu spotkania - pojawiło się kilka pojazdów. Pierwszym była terenówka z ciężkim stubberem na pace. Za nim bojowy wóz piechoty, typ Pachyderm. Ani chybi podwędzony Milicji. Wielokrotnie przerabiany. Spod siatki kamuflującej i samych barw kamuflażu na blachach wprawne oko dostrzec mogło kilka luf obrotowego ciężkiego stubbera, lemiesz, modyfikacje do jazdy w ciężkich warunkach i terenie, wyrzutniki dymu oraz anteny zaawansowanego systemu komunikacyjnego. Za nim jechała ciężarówka ze stadem "ciężkozbrojnych" gerylasów, a pochód zamykał drugi wóz terenowy.

Kondukt się zatrzymał, pasażerowie wysypali, palce spoczywały blisko spustów. Z pancerniaka wychyliły się znajome gęby. Paulina Legrand i sama ważniaczka, Eguzkine, flankowane przez bandę nakokszonych drabów wcale nie przypominających tutejszych. Niektórzy starsi członkowie Inkwizycji mogli rozpoznać w nich gangerów pochodzących z Kopca Volg na odległej planecie Fenksworld w Obrębie Josjańskim. Cała drużyna. Jeden, wyjątkowo napakowany kolo z dziwnie przerośniętą lewą ręką, trzymał w łapach tak zwane "działko korbowe" - wielolufowy stubber, ten sam co na BWP. Drugi szybko zniknął gdzieś w krzakach - miał snajperę, kulomiot z zamkiem czterotaktowym. "Sierżant" ściskał w łapach volgicki pistolet "bolterowy" (de facto przerobioną wyrzutnię flar) i paskudnie wyglądający piłotopór. Reszta trzymała w łapach swoje trójlufowe volgickie strzelby, tak zwane "Tłuczki do Mięsa". Na pasach, szelkach i nadgarstkach spoczywała im broń boczna - jednostrzałowi "Łaskobójcy", automatyczne "Pruj-Magi", prymitywne acz skuteczne petrolbomby i ordynarne piłonoże. O dziwo, ich broń, ekwipunek oraz pancerze były bardzo dobrego sortu - niby powinien być to improwizowany, prymitywny szrot z podkopca. A tutaj wyglądał, jakby był robiony na zamówienie przez dobre Manufactorum. EP musiało im dobrze płacić.

Matuzalem rozpoznawał jeszcze symbolikę wotywną, odnoszącą się do kultu Błogosławionego Baraka Haxtesa, lokalnego bohatera w Volg. Możliwe, że ci tutaj byli członkami jego dawnej "armii", spadkobiercami tradycji bądź zwykłymi fanami Wpierdolu.

- Ładnie żeście się wystroili. - zaczęła Legrand pyskatym tonem - Nie wzbudzacie zaufania.

Odpowiedź przedłużyła się. Na kanale vox odezwał się Kelvar.

- Szefie, dotarliśmy do bazy BD. Wszystko gra. Rozpoczynamy załadunek. W międzyczasie opierdolimy burritos. Bardzo dobre burritos. Nie wiem, czy zostanie dla was.

- Wiem, gdzie trzymasz fajki. - wtrącił się Cortez - Palenie szkodzi zdrowiu.

- Grozisz mi?

- Gdzieżbym śmiał. Jam pokorne dziecię Imperatora, i tylko grzecznie informuję. Z ukrytą sugestią.

- Zamknąć się. - warkot Diesela rozległ się na kanale, uciszając ex-Gwardzistów.

W międzyczasie, na polanie trwała niezręczna cisza. Z początku Legrand, Eguzkine i inni guerrillas próbowali trzymać harde miny, jednak niewzruszona postawa pół-maszyn, pół-ludzi o wielokrotnie zademonstrowanej sile bojowej szybko sprawiła, że wszyscy normalni ludzie w okolicy stracili rezon.

Ha... Normalni ludzie. Bojący się tego, co nieznane. Bojący się potworów. Tym były dla nich Jaguary. Potworami. Mordercami. Agentami samej Śmierci, wszak nieobcej partyzantom. Bliskiej wręcz. Może właśnie dlatego wiedzieli, kiedy z nią mieli nie igrać, kiedy stała przed nimi z gotową kosą.

Tym właśnie stali się członkowie Operacji Starscream w oczach normalnych ludzi. Ludzi spoza Inkwizycji. Ludzi, których mieli chronić. Jakby ci ludzie dowiedzieli się, że Jaguary były z Inkwizycji, a pośród nich był pełnoprawny Inkwizytor, pewnie uciekliby w panice. Albo zaczęli strzelać. Z panicznej trwogi.

Wreszcie, liderka planetarnej opozycji odchrząknęła. Słabo jej to wyszło. Próbowała coś powiedzieć, głos się jej załamał. Znów chrząknęła. Wstydliwe zachowanie. Okazała słabość... nie tylko przed rozmówcami czy przed sobą, ale przed swoimi ludźmi.

- Obserwowaliśmy was i waszą kompanię od momentu, kiedy się tutaj pojawiliście. Więcej, jesteście tutaj nowi. "Pan Jones"... - kiwnęła głową na Jethro - Miał na tyle duże plecy, by wyciągnąć naszą Paulinę z celi śmierci. A wasze... wasza... zabójczyni przyniosła Che na tacy głowę Vasqueza. Nie jesteście byle najemnikami. Jaguary. Nie wiem kim jesteście... ale zadaliście sobie wiele trudu, by mnie spotkać. Doceniam. I, jak widzicie, dużo ryzykuję. O czym-

Dużo mówiła. Oznaka nerwowości. Braku kontroli nad sytuacją. Zasypywała dziurę niepewności potokiem słów, betonując otchłań, przed którą stała. Układała sobie logicznego Tetrisa, by odzyskać frame. A teraz jeden z jej ludzi jej przerwał. Uwikłał się w nią w nerwowy szept.

Cotant wychwycił, co mówił aide. Milicja miała zrobić rajd na Meguilę jutro skoroświt.

Najwidoczniej było to coś grubego. Liderka odesłała kuriera i zwróciła się do Pana Jonesa.

- Myślę, że możemy sobie pomóc. Z chęcią bym was wynajęła do zajęcia się pewnym problemem-

Muzak: Black Ops 2 - Panic Attack.



Dziewucha nie miała dzisiaj szczęścia. Ciągle ktoś jej przerywał. Tym razem byli to jacyś ludzie, którzy otworzyli ogień w dżungli. Dużo ognia.

- Co się dzieje? Kto nas atakuje?!

Jaguary już się spinały, szybsze od zwyczajnych ludzi. Ledwo chwilę po nich, Volgici. Ich sierżant brał już Szefową na tył. Jego krzyk przeszył powietrze... i nasycił adrenaliną ciała Jaguarów.

- ZDRADA!

Reszta Volgitów błyskawicznie otworzyła ogień. Dwie obrotówy ze smugowymi nabojami, snajpera z przeciwpancerną kulą, flara z "bolt pistola", potężna salwa walcowanych kul z dziewięciu trójlufowców. W odpowiedzi - odruchowa reakcja Agentów Tronu, ich własny ostrzał i szum energo-noży Valerii. O dziwo, najszybszy był automat innego "zwykłego człowieka" - Zak Eres, który jedną ręką szarpał Cotanta w dół, drugą pokrywał Volgitów ołowianym sprejem.

- Sejan! - kelvarowy krzyk na voxie - Alarm! Atakują nas w BD!

- Kto?! - Turbodiesel się aktywował. Pewnie chciał o to samo pytać się Sejana.

- Chuj wie! Mocni są!

W międzyczasie, do rozpraszających się i na ślepo odgryzających Jaguarów pruli już inni partyzanci. A do partyzantów pruli napastnicy z dżungli. Wszędzie wybuchały granaty dymne. Nie z rąk EP. W gęstych kłębach dymu migotały gwałtowne, czerwone i pomarańczowe smugi laserów. Część z nich mknęła ku agentom OSS.

O ile ekipa mogła zignorować ostrzał partyzantów (kule co najwyżej brzęczały na pancerzach bądź ginęły w zaroślach) oraz dym z petard (był zwykły, a wszyscy w ekipie mieli osprzęt do widzenia), to jednak Volgici i napastnicy byli zdecydowanie mocniejsi. O czym przekonała się już Flavia, szarpnięta salwą z kul strzelbowych, czy Blackhole, mający o dwie "czarne dziury" więcej w plecach po laserze.

Wizyta w bazie BD

Dojazd do bazy nie sprawił trudności. Chimera miała wciąż dużo paliwa, a modyfikacje terenowe i pług pozwalały na stosunkowo szybkie przedarcie się z dziczy na jedną z "głównych" szos Interioru - a stamtąd, na tereny Dynastii Machenko i Brutal Deluxe.

W przeciągu ostatniego tygodnia Brutale zmontowali nową, zdecydowanie lepiej ufortyfikowaną bazę, wkomponowaną w szerszy kompleks Machenko o przeznaczeniu tranzytowym. Otrzymali też pokaźne zasoby, którymi nie omieszkali podzielić się z Jaguarami.

Muzak: Black Ops 2 - Escape From Anthem.



Podczas gdy serwitory ładowały towar, ekipy mogły się powymieniać plotkami oraz zjeść lunch w mesie. I mało się tym lunchem nie zadławili, kiedy dosłownie znikąd, od strony dżungli, nadleciało kilka bojowych pojazdów. Valkyries, wspomagane przez jedną kanonierkę Vulture. Salwy rakiet i ciężkich boltów padły na całą południową stronę kompleksu. Początkowe straty były minimalne, większość ludzi była w głębi bazy. Wkrótce jednak mogło się to zmienić.

Brutale błyskawicznie zerwali się i jeden przez drugiego, po stołach, rwali się do drzwi, na korytarz, ku zbrojowni. Kelvar połączył się z Sejanem, zapominając o subwokalizacji i rycząc w przestrzeń.

- Sejan! - kelvarowy krzyk na voxie - Alarm! Atakują nas w BD!

- Kto?! - Turbodiesel się aktywował.

- Chuj wie! Mocni są!

- Nas też atakują. Ogarnijcie się! Macie chociaż Chimerę.

- Kurwa.

- To ludzie Istv. - rzekł enigmatycznie Mordax, zaraz jednak rozwiewając wątpliwości, ani chybi z użyciem psioniki - Obersoldaten.
 
__________________
Dorosłość to ściema dla dzieci.
Micas jest offline