Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-04-2017, 18:30   #9
Warlock
Konto usunięte
 
Warlock's Avatar
 
Reputacja: 1 Warlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputację
Leśne Królestwo, Mroczna Puszcza
2951 TE, wg. Rachuby Królów
13 Narbeleth, Zmierzch

Ledwo swój koniec miała pierwsza wyprawa, a już kolejna przygoda majaczyła na horyzoncie. Po nieoczekiwanym spotkaniu ze strażnikami, którzy napadli na karawanę, której poprzysięgli bronić, bohaterowie połączyli siły ze zdradzonym przez swoich ochroniarzy wędrownym handlarzem i ruszyli w długą podróż do Sal Thranduila, gdzie mieli nadzieję spędzić kilka kolejnych dni, przed czekającą ich znacznie dłuższą wędrówką. Ostatecznym celem wyprawy była bowiem znajdująca się po drugiej stronie Mrocznej Puszczy niewielka osada, zamieszkała przez leśnych ludzi, którym przewodził (choć w tym wypadku było to dość naciągane określenie, albowiem bardziej zwykł służyć radą, a lud ów zwykł go słuchać) pewien ekscentryczny, acz bardzo szanowany w tej okolicy mędrzec, zwany Radagastem Burym.
Wielogodzinna ucieczka przed watahą wargów zmogła bohaterów, więc pierwszego dnia podróży nie zdołali pokonać nazbyt wielkiego dystansu. Jednakże los uśmiechnął się do nich i tym razem, albowiem początkowo pogoda sprzyjała długim wędrówkom i z tego też powodu częściej urządzano postoje, aby wierzchowce mogły odpocząć, niźli z braku własnych sił. Kolejnego dnia z nieba runął obfity deszcz i zerwała się gwałtowna wichura, ale wtedy dawno już przekroczyli bramy lasu i pod osłoną wysokich drzew, których rozłożyste konary tworzyły prawie nieprzenikalne dla promieni słońca poszycie, wędrowcy mogli poruszać się bez napotkania większych przeszkód, tym samym ciesząc się, że postanowiono nie zwlekać z podróżą ani chwili dłużej.

Przez długi czas wędrowali wyraźnie wydeptanym i ostatnimi laty często uczęszczanym gościńcem, który prowadził prosto do Sal Thranduila, a zwał się on Elfią Ścieżką na cześć nieśmiertelnych mieszkańców tychże prastarych ziem. Jeno przekroczyli granice Leśnego Królestwa i jakby nowa siła natchnęła elfich kompanów, którzy tego dnia wręcz tryskali energią i radością na samą myśl o powrocie do swej ojczyzny. Narniel przemierzała las niemalże tanecznym krokiem, ciesząc oczy każdym napotkanym drzewem czy zwierzęciem, natomiast Aerandil umijał im podróż śpiewem w starożytnym i mało znanym języku, którego piękne słowa, choć nikomu innemu nieznane, dodawały sił znużonym kompanom. A brzmiały one tak:

A Elbereth Gilthoniel
silivren penna miriel
o menel aglar elenath!
Na-chaered palan-diriel
o galadhremmin ennorath,
Fanuilos, le linnathon
nef aear, si nef aearon!

Trzeciego dnia wiatr ucichł, choć deszcz nie ustawał i dopiero pod wieczór przejaśniło się nieco. Wydawało się wędrowcom, że choć maszerują wytrwale, aż do ostatniego zmęczenia, to w istocie pełzną jak ślimaki i nigdzie w ten sposób nie dotrą. Co dzień oglądali krajobraz taki sam jak poprzedniego dnia. Otaczało ich bowiem niekończące się morze drzew, gdzie nie sposób było zlokalizować jakikolwiek punkt odniesienia, a mimo to kupiec Baldor oraz przechowywane przez awanturników mapy, wyraźnie wskazywały na to, że koniec wędrówki jest już bliski.


O zmierzchu dotarli nad brzeg Leśnej Rzeki, która na krótkim odcinku rozdzielała się na dwa osobne, stosunkowo szerokie i głębokie strumienie, aby po przepłynięciu kilku mil raz jeszcze połączyć się w jedną całość. Pomiędzy dwoma odnóżami wartko płynącej rzeki wyrastał ląd, niczym wyspa. Strzeliste, otoczone przez wysokie drzewa wzgórze znajdowało się pośrodku tego miejsca, które Narniel oraz Aerandil natychmiast rozpoznali.
- Sale Thranduila - powiedzieli na głos, niemalże jednocześnie.
Pod powierzchnią owego wzniesienia znajdowały się bowiem wydrążone przez elfickich rzemieślników tunele oraz pałace, będące jedynie wspomnieniem starożytnego królestwa Doriath, z dawna zresztą już nieistniejącego i przez wielu zapomnianego, a jednak tak bardzo bliskiego długowiecznym mieszkańcom Mrocznej Puszczy i często w ich pieśniach przywoływanego.


Wędrowcy zatrzymali się na brzegu rzeki, którą oświetlały ostatnie promienie zachodzącego słońca. Ścieżka urywała się wpadając do wody, lecz wcale nie świadczyło to o końcu wyprawy, albowiem Baldor był spodziewanym gościem i bohaterowie nie musieli czekać długo nim z mgieł wyłoniły się trzy tratwy, a na nich skryte pod sięgającymi ziemi płaszczami postacie.
- Mae Govannen! - Usłyszeli sindarińskie powitanie kiedy pierwsza z tratw podpłynęła bliżej brzegu. Był to elf o imieniu Lindar, który był kwatermistrzem króla Thranduila i bezpośrednio zajmował się odbiorem towarów. On i jego świta przywitali się z każdym członkiem wyprawy z osobna, choć było to dosyć chłodne powitanie. Wyjątkiem od reguły była Narniel oraz Aerandil, z którymi zamienili kilka ciepłych słów nim zbliżyli się do handlarza.
- Rad jestem, że tu jesteś i widzę też, że na wyprawę zabrałeś swego syna, Baldorze - powiedział Lindar ze szczerym uśmiechem na twarzy. - Dzieci to dla mojego ludu wyjątkowo rzadki i cenny dar - dodał po chwili, po czym schylił się, aby móc powiedzieć coś Belgowi:
- Lepiej bierz przykład ze swojego ojca, chłopcze. To dobry, uczciwy i ciężko pracujący człowiek, a takich, niestety, w tych trudnych czasach coraz mniej…
- Też żem tak sądził, lecz niespełna trzy dni temu spotkałem tychże oto wędrowców - wtrącił się Baldor, dłonią wskazując towarzyszących mu awanturników. - Uratowali mnie, przepędziwszy strażników, którzy targnęli się na moje życie.
- W takim razie jest jeszcze nadzieja dla tego świata - odparł półżartem Lindar, a następnie nakazał swoim ludziom poprowadzić obładowane towarami wierzchowce na tratwy. Początkowo zwierzęta wydawały się być niechętne idei przeprawiania się przez rzekę i opierały się próbom zaciągnięcia siłą, lecz elfy powiedziały im coś do ucha i ku zdumieniu wszystkich kuce wyraźnie uspokoiły się. Chwilę później dołączyła do nich reszta kompanów i w ten sposób opuścili południowy brzeg Leśnej Rzeki, kierując się w stronę położonych na wyspie legendarnych sal króla Thranduila.

 
__________________
[URL="www.lastinn.info/sesje-rpg-dnd/18553-pfrpg-legacy-of-fire-i.html"][B]Legacy of Fire:[/B][/URL] 26.10.2019
Warlock jest offline