Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-04-2017, 09:56   #45
Tom Atos
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Do wyboru były dwa kierunki. Ella zawahała się przez chwilę, lecz nie chcąc wracać do swego Pana z niczym odważnie skręciła w lewo, w kierunku, jak sądziła oddalającym ją od zaułka w jakim skryli się trzej Rzymianie.

Idąc uważnie omijała sterty śmieci i podejrzanie wyglądających kałuż. Mimo to nie udało jej się uniknąć ubrudzenia podeszwy jakąś dziwną zieloną mazią wyglądającą na zgniłą sałatę. W końcu doszła do uliczki rozchodzącej się na boki. Po lewo między budynkami rozpoznała plac przed tawerną, po prawo uliczka pięła się nieco w górę i prowadziła do kolejnego już znacznie oddalonego placu. Uliczka była pusta. Ella westchnęła ciężko. Złamany Nos zniknął na dobre. Skierowała się w lewo.

Mężczyźni czekali na nią na placu nie chcąc wchodzić do tawerny.
Tytus Vasco od razu dostrzegł nieład w sukni Elli. Dziewczyna cicho, spokojnie i z niejakim załopotaniem zdała relację z tego co się wydarzyło w tawernie.
Po krótkiej naradzie Aratus zaproponował, by wszyscy wrócili do domu uciech dla mężczyzn, a pracy dla kobiet.

Przed wejściem do „Domu Łabędzi” stało dwóch Nubijczyków, których widzieli wcześniej na placu. Przywitał ich nieco zdziwiony, ale profesjonalnie miły właściciel. Okrąglutki i wesolutki jak poprzednio. Zwrócił się do Tytusa niczym do stałego bywalca:
- Obywatelu miło mi Cię gościć ponownie. Widzę, że przyprowadziłeś więcej przyjaciół.

Jego wzrok omiótł poobijanego Crastinusa i podartą suknię Elli, jednak nie skomentował tego ani jednym słowem.
- Czy przybyliście po swego towarzysza? Jeśli tak, to będziecie musieli chwilkę poczekać. Trudno jest mu się rozstać z rozkosznymi, młodymi ramionami Talii. Któż mógłby go winić. A może chcecie sprawdzić umiejętności innych moich dziewcząt? Każda z nich jest zdolna zadowolić nawet najbardziej wybredne gusta. Gwarantuję.

Ku zadowoleniu gospodarza odezwał się Aratus:
- Owszem. Mówiono mi, że jest u ciebie niejaka Elektra.
Lubieżny uśmiech przemknął przez usta grubasa. Rozłożył ręce i skłonił się z uznaniem:
- Doskonały wybór Panie. Widzę, że ma do czynienia z prawdziwym znawcą. Zechcesz Panie poczekać. Sprawdzę czy jest wolna.
Oznajmił po chwili znikając w innym pomieszczeniu.

Elektra nie spieszyła się z nadejściem. Kiedy wreszcie gospodarz ją zaanonsował weszła niczym królowa Egiptu. Najbardziej uderzającą cechą jej wyglądu były włosy: ogromna masa czarnych loków, ozdobiona na skroniach nitkami bieli. Makijaż miała nałożony tak umiejętnie, jak może to sprawić tylko wieloletnia praktyka. Jej szef mógłby się od niej wiele w tej materii nauczyć. Choć rysy miała zbyt wyraziste, by nazwać je delikatnymi, a jej skóra już nie była bez skazy, to jednak widząc ją w miękkim oświetleniu atrium, Aratus pomyślał: piękna. Z wiekiem zasłużyła sobie na to, by nosić suknię mniej odsłaniającą wdzięki niż jej młode koleżanki. Luźną białą szatę z długimi rękawami przewiązała w talii szarfą. Krągłość jej bioder i piersi była wystarczająco pociągająca i bez prześwitywania przez tiule. W każdym burdelu jest taka kobieta, a w miastach przykładających wagę do specjalizacji w przyjemnościach można znaleźć całe ich domy. Elektra była uosobieniem matki. Nie matki dorosłego mężczyzny, lecz matki, jaką pamięta się z dzieciństwa; nie starą, lecz mądrą, o ciele ani szczupłym, ani dziewczęcym, lecz nie za starym, by było piękne – pełnym, ciepłym, żywotnym.

Gospodarz zażądał całkiem sporej kwoty, lecz Aratus nie zamierzał się targować.
Elektra odwróciła się, by poprowadzić go do swego pokoju. Aratus poszedł za nią.
- A czy mogę służyć Tobie mój Panie? – spytał gospodarz spoglądając na Crastinusa.
- Już wiem. – klasnął w dłonie i zawołał służącą.
Po chwili do pokoju weszła może dziesięcioletnia, niewysoka dziewczynka. Miała krótkie, kędzierzawe, ciemne włosy i niezbyt nową tuniką. Ella zauważyła, że dziewczynka jest bardzo podobna do Talii.
- Aya przyprowadź Hildę.

Dziewczynka zniknęła, by po chwili wrócić w towarzystwie wysokiej, dobrze zbudowanej dziewczyny, o niewielkich, sterczących piersiach i muskularnym, szczupłym ciele.
- Hilda jest z Germanii. Niezastąpiona, gdy klient życzy sobie doznać bólu. Prawda Hilda.
Gospodarz szarpnął dziewczynę lekko za ucho. Odpowiedziała mu drapieżnym uśmiechem.
Spojrzała śmiało w oczy Crastinusa.
- Hilda lubi, jak boleć. – oblizała usta koniuszkiem języka i obdarzyła Crastinusa lubieżnym uśmiechem, po którym mężczyźnie zrobiło się mimo upału jeszcze bardziej gorąco.

Tymczasem do Elli podeszłą dziewczynka i szepnęła ściszonym głosikiem.
- Przyniosłam igłę i nici. Jak chcesz to zszyję Ci suknię. – uśmiechnęła się nieśmiało pokazując na trzymany w drobnych rękach koszyk z przyborami. – Tylko powiedź swemu Panu, by powiedział memu Panu, żebym Ci pomogła.
Szepnęła konspiracyjnie.

Gospodarz chwilowo nie zwracał na nią uwagi i podszedł do Tytusa. Upudrowany grubas obrócił w dłoni monety otrzymane od Aratusa. Ich brzęk zmieszał się ze stukaniem pierścienia o pierścień.
- Cóż za pomyślny dzień. Wpierw twój starszy przyjaciel, później czcigodny Lucius Porcius, który nigdy się nie targuje, a później Twój drugi przyjaciel, który także jest obdarzony tą miłą cechą. Może zechciałbyś tu przyprowadzić więcej takich przyjaciół. Potrafię się odwdzięczyć. – powiedział mrugając znacząco umalowanym okiem.

***

Pomieszczenie Elektry w niczym nie przypominało westybulu i korytarzy. Zapewne sama je urządziła. Cechowała je nieomylna prostota greckiego gustu i przyjemna atmosfera pokoju od dawna zamieszkiwanego. Kobieta wyciągnęła się na długiej, szerokiej sofie. W pokoju było dodatkowe krzesło. Aratus usiadł na nim. Zaśmiała się cicho, może myśląc, że jest nieśmiały albo takiego udaje.
– Tu jest wygodniej. – Przeciągnęła ręką po wytartym obiciu sofy. W jej głosie brzmiały ledwie ślad obcego akcentu.
– Jestem tego pewien. Ale najpierw chciałbym porozmawiać.
Wzruszyła ramionami.
– Oczywiście. Chcesz, żebym się rozebrała?
– Tak – powiedział Aratus. – Zdejmij suknię, gdy będziemy rozmawiali. Zrób to powoli.

Elektra wstała. Odgarnęła włosy do tyłu i sięgnęła za szyję do zapinki. Na małym stoliku obok sofy zauważył niewielką klepsydrę. Jej górna komora była pełna; piasek przesypywał się równiutką strużką. Musiała ją odwrócić, kiedy weszli, tak dyskretnie, że tego nie dostrzegł. Elektra była prawdziwą profesjonalistką.
– Opowiedz mi o Elenie – poprosił.
Zawahała się tylko przez moment.
– Jesteś jej przyjacielem? Klientem?
– Nie.
– Skąd ją znasz?
– Nie znam.

Wydawało się, że ją to bawi.
– Dlaczego więc pytasz mnie o nią?

Suknia płynnie opadła z jej ramion i ułożyła się fałdami w talii, przytrzymywana przez szarfę. Jej ciało było zaskakująco gładkie i jędrne. Na tle nagiej bladości zobaczył biżuterię: srebrne cienkie bransolety na przegubach i delikatny naszyjnik, układający się w ładną linię nad piersiami. Choć może nie należały do niej, było jasne, że sama wybrała swe ozdoby. Jej smak o niebo przewyższał gust jej pana.
– Może po prostu odpowiesz na moje pytanie. W końcu już za ciebie zapłaciłem. Jeśli mnie nie zadowolisz, poskarżę się twemu panu i zażądam zwrotu pieniędzy. Zapewne cię solidnie zbije.
Roześmiała się w głos.
– Nie sądzę – odrzekła. – I ty też nie.

Podniosła grzebień i małe lusterko ze stolika i usiadła na sofie-łożu. Patrząc na swe odbicie, czesała bujne włosy. Była doprawdy nadzwyczajna. Jej pan powinien był zażądać dwukrotnie wyższej ceny wywoławczej.
– Masz rację. Powiedziałem tak tylko po to, by Cię podekscytować.
Oderwała wzrok od lusterka tylko na chwilę, by ukazać mu uniesione brwi.
– Złośliwy z ciebie gość. Myślę, że tracimy czas na te rozmowy.
Potrząsnął głową.
– Powiedz o Elenie. Kiedy odeszła?
– Jakoś jesienią. Na pewno przed nadejściem zimy.
– Może we wrześniu?
– Tak, chyba tak. Tak, to było zaraz po Judi Romani. -
obchodzonym we wrześniu święcie Jowisz, Junony i Menerwy - Pamiętam, bo w święta zawsze jest duży ruch. To było gdzieś pod koniec września.
– W jakim wieku jest Elena?
– To prawie dziecko.
– Jak wygląda?

– Jest bardzo ładna. Zawsze mówiłam, że to jedna z najładniejszych dziewczyn w domu. Jasnowłosa, o skórze barwy miodu. Myślę, że jej rodzice mogli być Scytami. Ma piękne ciało, bardzo pełne jak na jej wiek. Wydatny biust, krągłe biodra i szczuplutka talia. Jakże była z niej dumna!
– Czy miała jakiegoś specjalnego klienta? Kogoś, kto lubił ją szczególnie?
Elektra spojrzała na mnie z rezygnacją zmieszaną z obawą.
– Czy to z tego powodu przyszedłeś?
– Tak.
– Jesteś przyjacielem tego człowieka? Jak on się nazywa, Sekstus?
– Tak, nazywał się Sekstus. Nie, nie byłem jego przyjacielem.
– Mówisz o nim, jakby już nie żył.
– Bo nie żyje.

Odłożyła grzebień i lusterko na kolana.
– A Elena? Była z nim, kiedy umarł? Czy wiesz, gdzie ona teraz jest? – zarzuciła mnie pytaniami.
– Nie wiem o niej nic poza tym, co mogę usłyszeć od ciebie.
– Była śliczną dziewczyną. Taka delikatna... –
Elektra nagle posmutniała i stała się jeszcze piękniejsza. Po chwili znów sięgnęła po grzebień i lusterko. – Nie była tu długo, może z rok. Pan kupił ją na aukcji w świątyni Kastora razem z kilkoma innymi dziewczętami, wszystkie w tym samym wieku, o tej samej cerze. Ona jednak była nadzwyczajna, choć on nigdy się na niej nie poznał.
– Ale Sekstus się poznał.
– Stary? O, tak. Po pierwszym razie przychodził do niej przynajmniej co pięć, sześć dni. Pod koniec to bywał i co drugi dzień.
– Pod koniec?
– Kiedy zaszła w ciążę. Zanim odeszła.

– W ciążę? Kto był ojcem?

Elektra roześmiała się.
– To jest burdel, jeśli nie pamiętasz. Nie każdemu klientowi wystarcza patrzenie na czeszącą się kobietę. – Wzruszyła ramionami. – W takim miejscu dziewczyna nigdy naprawdę nie wie, choć niektóre lubią sobie pomarzyć. To był jej pierwszy raz. Powiedziałam jej, jak się tego pozbyć, ale ona nie chciała. Na dobrą sprawę powinnam była powiedzieć o tym panu.
– Ale nie zrobiłaś tego. Dlaczego?
– Powiedziałam ci, Elena była taka śliczna, taka delikatna. Bardzo chciała urodzić to dziecko. Pomyślałam, że jeśli uda jej się dostatecznie długo ukryć to przed panem, będzie musiał jej na to pozwolić, choć pewnie nie dałby jej dziecka zatrzymać.
– Jednak Elena powiedziała o swej ciąży jeszcze komuś prócz ciebie. Niektóre dziewczęta lubią pomarzyć, powiedziałaś. O czym ona marzyła?

Jej oczy rozbłysły gniewem.
– Już to wiesz, sądząc po sposobie, w jaki pytasz.
– Wiem tylko to, co ty mi powiesz.
– W porządku. Powiedziała staremu, temu Sekstusowi, że jest w ciąży. Powiedziała, że to jego dziecko. A ten głupiec jej uwierzył. Mężczyźni w tym wieku czasami bardzo chcą spłodzić dziecko. Stracił swojego syna, wiesz. Opowiadał jej o tym bez przerwy. Może dlatego wiedziała, że jej uwierzy. Kto wie, może to i było jego dziecko.
– A jak miało to pomóc Elenie?

– A jak myślisz? To o tym śni każda w takich domach, przynajmniej dopóki życie jej nie podpowie prawdy. Bogaty człowiek zakochuje się w niej, wykupuje od pana i bierze ją do swego domu. Może nawet wyzwala ją i umieszcza w jej własnym mieszkaniu, gdzie dziewczyna może wychowywać dziecko jako wolnego obywatela. W jej najśmielszych marzeniach może on nawet uznać bękarta i zapisać mu majątek. Słyszy się o takich cudach. Elena była jeszcze na tyle młoda, by tak marzyć.
– Jak się skończył jej sen?
– Sekstus obiecał, że ją wykupi i wyzwoli. Przebąkiwał nawet o ślubie. Tak mi mówiła. Nie sądzę, by była to tylko jej wyobraźnia.
– I co dalej?

– Po prostu przestał przychodzić. Elena nadrabiała przez jakiś czas miną, ale ciąża stawała się widoczna, a dni mijały. Trzymałam ją w ramionach, kiedy płakała nocami. Mężczyźni są okrutni...
– Gdzie ona jest teraz?
– Pan ją sprzedał.
– Komu?
– Nie wiem. Myślałam, że może w końcu to Sekstus ją kupił. Ale mówisz, że nie żyje i że nic nie wiesz o Elenie.


Potrząsnął głową.
– Przyszli po nią pod koniec września. Bez uprzedzenia, bez przygotowania. Stabiusz wpadł do pokoju i powiedział, że ma się pakować, że pan ją sprzedał i ma natychmiast odejść. Drżała jak kociątko. Płakała ze szczęścia i ja płakałam wraz z nią. Nie zabrała nic ze swoich rzeczy, mówiąc, że Sekstus kupi jej lepsze. Poszłam za nią na korytarz. Czekali na nią. Gdy tylko ich zobaczyłam, wiedziałam, że coś jest nie w porządku. Myślę, że i ona wiedziała, ale próbowała to ukryć. Pocałowała mnie, uśmiechnęła się i poszła z nimi.
– To nie był Sekstus. On już wtedy nie żył.

– Nie, nie on. Dwaj mężczyźni. Nie podobali mi się. Ani ten duży blondyn, ani ten kulawy.
– Owej nocy, kiedy Sekstus Roscjusz został zabity... niedaleko stąd, Elektro, raptem kilka kroków... owej nocy był na kolacji w domu szlachetnie urodzonej damy. U Cecylii Metelli. Znasz to nazwisko? Elena wspominała o niej?
– Nie.
– Po zmierzchu przybył posłaniec. Przyniósł list dla Sekstusa. Od Eleny; wzywała go, by natychmiast przybył do „Domu Łabędzi”
– To niemożliwe.
– Dlaczego?
– Ona nie umiała pisać.
– Ale może ktoś inny w domu umie.

– Stabiusz, trochę. I urzędnicy, ale my ich nigdy nie widujemy. To bez znaczenia. Posyłać wiadomość bogatemu człowiekowi, przyzywać go niczym psa, wyciągając z domu szlachetnej matrony? Elena była marzycielką, ale nie szalona. Nigdy by czegoś takiego nie zrobiła i to bez pytania mnie o radę.
– Jesteś pewna?
– Absolutnie.


Skinął głową. Popatrzył na klepsydrę, pozostało w niej sporo piasku.
– Myślę, że dość się narozmawialiśmy – stwierdził.
Teraz ona z kolei sprawdziła klepsydrę. Zamknęła na chwilę oczy. Wzburzenie i niepokój powoli znikały z jej twarzy. Wstała i rozwiązała szarfę.
– Jeszcze jedno – powiedziała cicho. – Jeśli dowiesz się czegoś o losie Eleny, dasz mi znać? Nawet, gdy wieści będą złe. Nie musisz do mnie przychodzić, jeśli nie chcesz. Możesz po prostu przysłać niewolnika ze słówkiem do Stabiusza. On już dopilnuje, bym otrzymała wiadomość.
– Jeśli coś odkryję, na pewno dam ci znać.

Kiwnęła z wdzięcznością głową i pozwoliła sukni opaść z bioder. Patrzył na nią przez długi czas. Stała nieruchomo, z pochyloną głową, jedną stopą lekko wysuniętą do przodu i rękami luźno zwisającymi po bokach, pozwalając mi studiować linię jej ciała, wdychać kuszący zapach skóry.
 
Tom Atos jest offline