Jeśli dobrze kojarzę, to w przypadku Legendy Drizzta główny bohater miał czas na filozoficzne przemyślenia podczas walk, co mnie niezmiernie irytowało, podobnie jak bardzo szczegółowe opisy strać, gdzie było opisane każde machnięcie mieczem i które później zwyczajnie pomijałem, bo mi się nie chciało czytać jak po raz setny z rzędu Drizzt rozpruwa flaki swoim wrogom.