- Nu i sztoi! - ucieszył się Atanaj. Do końca wieczoru pił jeno i jadł, upewniwszy się wcześniej, że koń jego ma stajnię i obrok a sakwy koczownika spoczywają bezpiecznie w wynajętym pokoju zamkniętym na klucz. Gdy poczuł się zmęczony, ruszył na kwaterę i smacznie zasnął - choć nie tak smacznie jak z głową spoczywającą na biuście Addy.
Rankiem natomiast ruszył na poszukiwania zamówionych przez kobietę rzeczy. Miał bowiem do znalezienia rzeczy dziwne i drogie, jak i dziwne i niezwykle tanie. Wcześniejszego wieczora poświęcił kilka szylingów, by dopytać karczmarza o Ungołów kręcących się po okolicy - dzięki nowemu, schludnemu acz pospolitemu strojowi miał się nie wyróżniać z tłumu prostego ludu. Kiedy zaś skończy poszukiwania i starczy na to czasu, Atanaj uda się poza miasto (pamiętając o powrocie przed zmrokiem) do lasu w sobie wiadomych sprawach.