| Zapowiadała się dobra akcja. Mieli pełną garderobę, zapewniony transport, a ciąg alkoholowy trwał już chyba trzeci dzień i nie zanosiło się, aby stan podwyższonej aktywności umysłowej miał ustąpić.
Pan Ryszard przystąpił na propozycję Luigiego. Jeżeli Sępom uda się uzbierać tłum żebraków pod rezydencją Krakowskiego pierdolnik będzie tak wielki, że nikt się nie przejmie grupą infiltracyjną. A w razie kłopotów wystarczył odpowiedni tekst wykrzyczany głośno i sępie instynkta zrobią swoje. Jeszcze z drugą grupką dywersyjną Luigiego to już w ogóle jest szansa na pozamiatanie całkowite tego "krakowskiego przedmieścia".
Ale tego ranka się Bimbromanta skupił głównie na ważeniu eliksirów. Łącząc ingrediencje ze sklepu Jojo z wywarami z piwnicy, które ważył według zakazanych ksiąg tamten krótkościęty gówniarz oraz wielkich ilości różnorakiego alkoholu Bimbrowy Czarodziej stworzył kilka potężnych napojów, które porozdawał pozostałym. Magia w nich zawarta będzie ostateczną bronią na wypadek jakby zwyczajowe nasycenie alkoholem nie wystarczyło.
Sam zaś przydział najlepszy garnitur z pośród zgromadzonych ciuchów i narzucił na niego gustowny płaszcz. Poprawił robotę pomocnika Golarza Filipa i już wyglądał co najmniej jak wpływowy profesor z ważnej uczelni. Przeczesał tylko brodę i założył okulary w grubych oprawach.
- Jak będziemy wyglądać jak multikulti, multigenderowa i multiwykształcona ekipa to zdołamy wkręcić tym bałwanom na wejściu że jesteśmy nawet podkomisją sejmową do spraw kiszenia ogórków według tradycji narodowych. - zaśmiał się Pan Rysiu |