Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-04-2017, 19:06   #3
Nami
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację

Zerwała się do pozycji siedzącej, a po jej policzku spłynęła kropla potu, choć równie dobrze mogła to być samotna łza. Jej płytkie, acz szybkie próby złapania powietrza w płuca, nie były wyłącznie wynikiem ciężkiej choroby i problemów z płucami, a lękiem jaki spowił jej umysł. Nerwowo, acz niemal w bezruchu, błądziła oczami po pustym, ciemnym pokoju, jakby nie była pewna gdzie się znajduje. Kolejna kropla wypłynęła spod powiek, a potem następna. Amelia niezgrabnym, szybkim ruchem ręki starła łzy wcierając je w rękaw swojej czarnej bluzy, w której lubiła spać. Jej pełne, sine usta były lekko rozwarte i połykały małe ilości powietrza zmieszanego z kurzem i wilgocią. Pociągnęła nosem, niespiesznie opadając na plecy i układając głowę na twardej poduszce, a następnie ospale przekręciła się na lewy bok. Ułożyła dłonie w okolicach stawu skroniowo-żuchwowego, przełykając z trudem ślinę. Jej czarne oczy wlepione były teraz w ścianę, obserwując ją jak ważny i interesujący obiekt. Zdawała się zamyślona, choć prawdą było to, że jej serce wciąż kołatało z przerażenia. Nie mogła tak szybko tego opanować, nie mogła zapomnieć o tym, co przed chwilą się wydarzyło. Nawet, jeśli był to tylko sen, zwykła nocna mara, podły koszmar, to dla niej było prawdziwe. Wciąż czuła ból w okolicy brzucha, z którego kawałek po kawałku wyszarpywano jelita. A ona żyła. Stała i patrzyła, potem padła na kolana, splunęła krwią, płakała. Jednak żyła i czuła. Nie mogła oddychać, dusiła się potwornie, widząc przed oczami nie jakiegoś olbrzymiego potwora z kłami, pazurami i innymi wypaczeniami. Widziała człowieka, dobrego dla niej na co dzień, takiego, któremu ufała zawsze i wszędzie, któremu mogłaby powierzyć swe życie. I nagle, jakby właśnie to zrobiła - oddała się w sposób taki, że mógł kraść ją, organ po organie, sprawiać ból w tak wysmakowany sposób, nie spiesząc się donikąd, kosztując jej cierpienia w każdej mikro sekundzie. Myślała teraz o tym patrząc w ścianę. Nie chciała płakać, ani tym bardziej ryczeć, bo nie było to w jej zwyczaju, jednak mimowolnie uroniła kilka niespiesznych łez. Oddech zaczął wracać do normy, podobnie jak puls i ciśnienie. Chwilę zajęło nim się uspokoiła, nim ponownie mogła zacząć myśleć o tym, by spróbować zasnąć. Mimo zmęczenia, nie miała już na to ochoty.
[MEDIA]http://stream1.gifsoup.com/view6/4639750/sunrise-o.gif[/MEDIA]

Już od świtu zdawało się być cieplej, niż powinno. Amelia wstała wcześnie jak zwykle i zajrzała do kilku “braci” w potrzebie, aby zmienić opatrunek i sprawdzić jak się czują. Brania leków nie pilnowała u nikogo, ponieważ uważała, że byli już wystarczająco duzi, aby pamiętać o tabletce czy kroplach. Jedyna osoba, którą wolała przypilnować, był jej szef - a w sumie to “ich” szef. Nie miał on jej tego za złe, pewnie dlatego, że nie wykazywała przy tym żadnego zmartwienia. Zachowywała się mechanicznie jak robot, podając lekarstwo bez słowa i patrząc z obojętnością. Skinienie głowy Huntera, było dla niej wystarczającą wdzięcznością. Inni członkowie również byli zadowoleni, że mają swojego prywatnego medyka, tym bardziej, że ten dbał o szefa. Każdy bowiem znał jego dolegliwości i wolałby nie ryzykować, gdyby temu się pogorszyło. Już pierwsze symptomy były niebezpieczne, a i bez choroby większość trzęsła gaciami na samą myśl wylądowania na dywaniku. Angina zamieniła z nim parę słów, zadała kilka znaczących pytań i z góry uprzedziła, że jest medykiem, a nie chemikiem, więc żeby znowuż nie wyobrażał sobie zbyt wiele ani nie oczekiwał. Owszem, wiedza o chemii nie była niskiego poziomu, jednakże o pomyłkę nietrudno.
- Wiem jak wygląda, jaki ma kształt i posmak, ale to nie da ci gwarancji, Hunter. Wolałabym, byś o tym pamiętał, kiedy wrócę i okaże się, że znowu dali nam syf.
Szef kiwnął głową na znak, że rozumie. Trudno było jednak stwierdzić, jak głœboko miał to w dupie. Amelia westchnęła ciężko i zakasłała suchym, świszczącym z płuc powietrzem.
- Zadbaj o siebie Angina. Charczesz jak gruchot Petardy - skomentował Hunter, a na jego twarzy nie pojawił się nawet cień uśmiechu. Jego spojrzenie było bardziej przerażające, niż jej.

Południe nie było tak bardzo senne, jak mogłoby się z początku zdawać, ale to tylko i wyłącznie dzięki dzisiejszym atrakcjom. Siedzenie w knajpie i czekanie “chuj wie na co” - a raczej kogo - sprawiało, że powieki robiły się ciężkie. Ulubiona piosenka płynąca z radia uspokajała, przywodziła na myśl przyjemne wspomnienia i kołysała do snu. Gdyby nie cyrk i przedstawienie dziwnego trójkącika oraz reakcja Maczety, zapewne Amelia by zasnęła. Cały ten ambaras jednak sprawił, że obudziła się i otrzeźwiała, poczuła się jak nowo narodzona, pełna zapału i chęci. Trochę ją Petarda wkurwiał tym, że jako jedyny znał mordy tych “Synów” a gapił się w karty, no ale trudno. Później go zdzieli.
- Rany, Maczeta… Nie podniecaj się tak, bo ci jakaś żyłka pęknie, a niespecjalnie chce mi się dziś głaskać cię bandażem - powiedziała patrząc na rozentuzjazmowanego kolegę i uśmiechając się do niego półgębkiem. Nie zdążyła jednak pokąsać go ani chwili dłużej, gdyż za chwile odezwał się Petarda. Przeniosła więc spojrzenie na niego i uniosła brew z dezaprobatą. Ten w odpowiedzi wyszczerzył kły jak głupi i machnął na nią ręką jakby poczuł się zawstydzony czy coś w ten deseń. Nie potrafiła go rozgryźć, ale miło było mieć obok siebie kogoś, kto z takim optymizmem podchodził do życia. Choć nie akceptowała jego pociągu do hazardu, ze względu na pamięć o swym ojcu, to lubiła go i tolerowała własne wybory; wszak nie była jego matką.

- O kurwa! To ona! - zanim czarnowłosa zdążyła coś odpowiedzieć, Ethan zerwał się na równe nogi wskazując za wychodzącą dziewczyną.
- Jaka “ona”? - Maczeta spojrzał znowu z kumpla na obcą kobietę, ale widać już było tylko pustą ramę okna.
- No ona! Ta od Synów! Właśnie na nich czekamy! - w głosie wygadanego brodacza pojawiło się zniecierpliwienie i ponaglenie wsparte gestem ręki. Widać było, że ciemny umysł Nathaniela zaczyna go drażnić, chłopak za wolno łapał fakty.
- A nie mieliśmy spotkać się z jakimś Synem? Ona coś mi na Córkę wygląda. Mam nadzieję, że nie tylko wygląda. - Maczeta dał się na tyle przekonać do pośpiechu, że wstał ale w ruchach i głosie nie dało się w ogóle zauważyć pośpiechu. Amelia strzeliła się z płaskiej dłoni w czoło, co dało się słychać w postaci krótkiego klaśnięcia. Nie dość, że się kłócili o mało istotne szczegóły, to jeszcze nie dawali jej dojść do głosu. Zastanawiała się kogo pierwszego trącić łokciem, aby w końcu ucichli.
- Tak ale to jego dupa! Pewnie wie gdzie on jest! - na tę rewelację blond brwi Maczety w zdziwieniu skoczyły do góry, a głowa obróciła się w stronę pary golasów kotłujących się na podłodze gdzie facet z opaską na oku zdołał jakoś powstać na nogi i chwiejnie ruszyć w stronę drzwi. Z zewnątrz dało się słyszeć dźwięk uruchamianego i odjeżdżającego silnika
Nagle wzrok kolegów spoczął na niej. Chude ciało podniosło się z krzesła sprawnie i szybko, nie potrzebowała nawet odsuwać siedziska do tyłu, gdyż bez problemu przecisnęła się i stanęła tuż obok. Nie była to akcja mozolna ani leniwa, zrobiła to szybciej, niż oni skończyli biadolić i być może właśnie tym czynem zyskała ich uwagę; nie była pewna.
- Teoretycznie, mieliśmy tu czekać. Kurwa. - przeklęła będąc spokojną jak liść na tafli wody. Pchnęła Nathaniela, aby ruszył dupsko w stronę drzwi, mieli zamiar podbiec i szybko wybiec, na pewno szybciej niż ten goły facet. Maczeta bez problemu popchnąłby go jak wiatr potrafiący miotać zużytą szmatą, więc nie powinien stanowić przeszkody w szybkim wydostaniu się z knajpy.
- Stój, laska! Umówiłaś się z nami! - rozkazała wyłaniając się tuż za napakowanym blondynem i rzucając groźne spojrzenie kobiecie, próbującej odjechać. Miała tylko nadzieje, że ten jej ex-facet nie będzie się wpierdalał, inaczej będzie musiała zagrozić mu bronią, albo Nathanielem, a jakoś nie miała na to humoru.
 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline