Wątek: [SF] Parchy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-04-2017, 04:08   #92
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 13 - Checkpoint Black 1

Miejsce: zach obrzeża krateru Max; Checkpoint Black 1; 2000 m do CH Black 2
Czas: dzień 1; g 33:00; 120 + 60 min do CH Black 2




Z pięciu ostatnich minut jakie mieli z oryginalnego czasu zostało im ze cztery. Black 6 bez wahania użył stimpaków Black 5 by ją postimpakować. Wystarczyły mu 3 zwykłe stimpaki by Krunt choć dalej zachlapana dżunglowym błotem wpadającym przy tym szaleńczym offroad przez rozbite szyby i własną krwią to jednak z każdą wstrzykniętą dawką leczniczych stymulantów czuła się lepiej. Ból przestawał być dominujący, w końcu był znośny by wreszcie zostawić blondynę za kierownicą w spokoju. Płuca też uregulowały swój rytm pozwalając wrócić do normy. Tylko nadal było jej gorąco. Piekielnie gorąco. Ale to już raczej kwestia tropikalnego, wilgotnego zaduchu w jaki wjechali.


Teraz gdy kierowca czuła się lepiej ruszyli ponownie do przodu. Przez rozbite okna wdzierała się chłodna bryza, przyjemnie chłodząca dżunglową parnotę. Krzaki, trawy i błoto znów taranowane przez zderzak i maskę autobusu gięły się, łamały, rozbryzgiwały na wszystkie kierunki przy okazji zostawiając się także na pasażerach żółtego “Pussy Wagon”. Krunt potrafiła wyciągnąć z poharatanej maszyny która nie była w końcu dedykowaną terenówką całkiem niezłą prędkość. Dało się to odczuć zarówno pasażerom jak i samej maszynie. Żywą zawartością rzucało po siedzeniach, że musieli się skupić na samym utrzymaniu się w nich, zwłaszcza Black 4 i 5 z trudem koncentrowali się na czymkolwiek innym i Krunt prowadziła pojazd właściwie instynktownie i na czuja. Przy tak słabej widoczności i szaleńczej jeździe równie dobrze mogła staranować jakąś pomniejszą przeszkodę w ogóle jej nie zauważając albo rozkraczyć wóz na jakiejś większej. Sam wóz też tak zgrzytał, jęczał i zawodził zarówno silnikiem jak i zawieszeniem, że blondyna za kierownicą była pewna, że coś mu tam w końcu wysiądzie. Tylko nie była pewna co i kiedy. Czasu na przegląd jednak nie było.


Kolejne metry skracały dystans do celu ale stoper też bezlitośnie odmierzał każdą sekundę tak samo jak licznik kolejne metry. Ścigali się z czasem i złośliwością terenu. Kolejna przeszkoda podobna do tej jaką właśnie minęli mogą pogrzebać ostatecznie szanse na dotarcie na miejsce na czas. Żółty, postrzelany autobus w końcu zahamował rzucając wszystkimi żywymi pasażerami na siedzenia czy kierownicę jakie były przed nimi. 3 minuty! Bliżej jednak podjechać się nie dało, trzeba było wysiąść z maszyny i ruszać na przełaj przez dżunglę.


Sama kapsuła desantowa w ogóle z tej zarośniętej przesieki nie była widoczna. Gdyby nie podana pozycja na holomapach podawanych przez Obroże to ten fragment dżunglowego pobocza niczym nie różnił się od tego co mijali od czasu zjechania z głównej drogi. Zostało im jeszcze jakaś setka, może z półtorej czy dwie setki metrów na przełaj. Zależy co się trafi po drodze w tej dżungli. I ze 3 ostatnie minuty! Ruszyli w dżunglę. Jak tylko zeszli z przesieki i weszli w prawdziwą dżunglę otoczył ich parny półmrok a buty przy każdym kroku zagłębiały się w butwiejącą mieszaninę ściółki i błota hamując każdy krok tak samo jak krzaki, liany czy korzenie drzew jakie trzeba było przerąbywać lub omijać. Minęli nawet jeden wiatrołom sądząc po leju pewnie uczyniony przez jakąś bombę lotniczą lub artyleryjską.


Nieustannie zbliżali się do Checkpointa. Ilość metrów zbliżała się do granicznych 100 które przekroczyła, odległość zmalała do wartości dwucyfrowych i nadal mijali taką samą bezosobową dżunglę jak i do tej pory. Coś zaczęło się zmieniać dopiero jakieś 20 czy 30 m od celu. Dopiero wówczas widać było przez drzewa jakieś rozjaśnienie zwiastującą jakąś polanę czy coś podobnego. Samą kapsułę zobaczyli też właściwie dopiero gdy doszli do granicznej ściany dżungli wyrżniętej i wypalonej lądowaniem kapsuły. Byli wtedy zaledwie jakieś ostatnie kilkanaście metrów od celu. Wtedy też zobaczyli ciała.





Na skraju samej dżungli było kilka ciał kreatur. Już szybko dojrzałych w tym tropikalnym ukropie i zapowiadający się z paru kroków brzęczeniem padlinożerców. Wszystkie były martwe i nosiły ślady przestrzelin i szrapneli jakie je pewnie uśmierciły. Było też ludzkie ciało. Jakiegoś mężczyzny w kwiecie wieku, ubranego po cywilnemu choć z pustą kaburą przy biodrze. Wyprute czy wyżarte trzewia i zastygła w skuleniu embrionalna pozycja w kałuży zastygłej krwi jasno mówiła o przyczynie jego brutalnej i gwałtownej śmierci.


Podobnie jak ślady palców odciśnięte na ziemi jakie ciągnęły się od tego ciała do kapsuły oraz leżący przy nich pistolet. Przy samej kapsule były kolejne ciała. Trzy psowatych xenos i jedno kolejnego mężczyzny. Te ciała też były poszatkowane szrapnelami a do tego xenosy miały przestrzeliny. Brodacz przy wejściu wciąż miał nałożony bandaż na zranionej dłoni ciągnący się prawie do łokcia i zabandażowaną głowę. Do tego zaczepiony na pasku pistolet maszynowy. Na spalonej ziemi leżała też strzelba. Panel od kapsuły był zdjęty odsłaniając swoje elektroniczne wnętrze. Wewnątrz wciąż było widać krwiste rozmazy czerwonej krwi ludzi i żółtawej xenos upstrzone szrapnelami. Panel choć dyndał przy ścianie kapsuły wciąż działał na tyle by pokazywać komunikat o awarii i uszkodzeniu mechanizmu otwierającego drzwi. System jednak rozpoznał Obroże i kapsuła po prostu otworzyła się po zidentyfikowaniu. Parchów z odpowiedniej grupy. Jej wnętrze stanęło więc przed nimi otworem. Systemy sterownicze i zapasy wydawały się raczej nie naruszone bardziej niż powinny. Po chwili grzebania w pseudopanelu sterowniczym można było odtworzyć zapis lotu, lądowania i tego co działo się wokół kapsuły już po wylądowaniu.


Każda Obroża po przekroczeniu progu kapsuły czyli przejściem nad tym rozprutym brodaczem od razu aktualizowała dane. Dotarli na miejsce na jakąś ostatnią minutę przed oryginalnym terminem. Od razu więc system podał następny cel. Checkpoint Black 2 znajdował się w linii prostej o jakieś 2 km na południowy zachód od tego miejsca. Ale po prostej w większości oznaczałoby na przełaj przez dżunglę. Zaś licząc od przesieki z powrotem do głównej drogi i potem już drogami które były na mapie to się robiło prawie dwa razy więcej. Jednak póki mieli pojazd na chodzie nie było to takie straszne. Sam Checkpoint Black 2 był też dość blisko do Brown 3. Dzieliło je jakieś pół kilometra. A sądząc po holomapie to droga przechodziła obok Checkpoint brązowych bo czarni mieli swój nieco dalej na wschód niż oni. Wyglądało więc, że mają wedle planu o jakąś ⅓ krótszą trasę niż teraz mieli. Czasu jednak też było o ⅓ mniej. 2 h zamiast 3 h. No i zwyczajowa 1 h rezerwy.


Zadaniem zaś było dotrzeć do laboratorium badawczego z którego dochodził sygnał SOS. Odnaleźć i zabezpieczyć jednostki sojusznicze. Oraz utrzymać je przy życiu do czasu ewakuacji co niejako wymuszało utrzymania lądowiska dla latacza. Jednostek do ewakuacji była równa dziesiątka z czego dwójka z personelu medycznego i ósemka ich pacjentów. By system uznał zadanie za wykonane należało wsadzić na pokład jednostki ewakuacyjnej chociaż jednego żywego z tej dwójki personelu medycznego. Ponieważ grupa Brown również miała zadanie eskorty i ewakuacji cywila więc ewakuację obydwu celów przeprowadziłaby pewnie ta sama jednostka.


Przeciwności zaś było dość sporo. Poza tym, że czas standardowo wywierał presję na wszystkich Parchów tym razem musieli się spieszyć. Zwiad satelitarny wykrył nadciągającą hordę xenos jaka zbliżała się do zachodniej krawędzi krateru. Przewidywany czas osiągnięcia rejonów Checkpointów i grupy Black i Brown to ok 60 -120 min. Wówczas artyleria i wsparcie lotnicze zbombarduje teren nieważne czy z Parchami czy bez. Pozostanie na powierzchni podczas takiej nawały ogniowej nie wróżyło zbyt dużych szans wyjścia z tego bez szwanku. Jasne było, że system nie przejmował się kompletnie czy Parchy wyjdą z tego cało czy nie. Jasne było dla każdego Parcha, że latacz ewakuacyjny nie wyląduje podczas bombardowania a te mogło zabić ich cele. Gdy cele zginął Obroże nie uznają im wykonania zadania więc zlikwidują nieudolne Parchy. Trzeba było się więc spieszyć odnaleźć te cele i wpakować je do latadełka przed rozpoczęciem nawały. Nie byłoby też takie złe znaleźć jakieś schronienie przed ostrzałem bo naturalnie nie dostali zaproszenia do ewakuacji a zwykły dom dawał złudną osłonę przy trafieniu czymś co za godzinę czy dwie miały tu wybuchać.


Kolejnym powodem do pośpiechu była informacja w sygnale SOS o ciągłych atakach xenos. To, że jeszcze ktokolwiek tak daleko w xenosowym interiorze jeszcze w ogóle miał go nadać zawdzięczano prawdopodobnie automatycznemu systemowi ochrony jakiemu na razie udawało się powstrzymywać te ataki chodź wydźwięk meldunku nie wróżył nadziei, że potrwa to zbyt długo. Właściwie wyglądało na to, że system ledwo zipie. Na sam koniec był podany załącznik z nagranym sygnałem alarmowym.




- Starszy paramedyk Renata Herzog! Wzywamy pomocy! Mam ośmioro pacjentów, w tym dzieci! Nie mamy broni i jesteśmy odcięci w Seres Laboratory! Cały czas jesteśmy atakowani przez te potwory! Nasz ambulans został rozbity! Nie mamy jak się stąd wydostać! Nie wiem ile wytrzymamy! Prosze o ewakuację! Czy ktoś mnie słyszy?! Wzywamy pomocy! Słyszy mnie ktoś?! O cholera! - zmęczona i zdenerwowana blondynka mówiła szybko rozglądając się dookoła równie często jak patrząc w oko holokamery. Gdzieś tam gdzie była dochodził terkot broni maszynowej i nawet coś wybuchło. Pod koniec dziewczyna patrzyła głównie na kamerę nie będąc chyba pewna czy wiadomość w ogóle została gdziekolwiek przekazana. Ale coś jej przerwało. Bo gdy przeklęła spojrzała nagle gdzieś w bok i wpatrywała czy nasłuchiwała tam intensywnie z jakąś sekundę po czym bez słowa odbiegła poza oko kamery.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline