- Wychodzenie z miasta chyba nie będzie aż tak trudne? Felix wzruszył ramionami. - W końcu bramy zamykają jedynie na noc, a w dzień jakiś ruch tam istnieje. Choć łażenie tak daleko z każdą pierdołą może stać się nieco uciążliwe. Z drugiej strony mogłoby to być dobre miejsce na awaryjną kryjówkę. Mógłbym tam też zorganizować moje laboratorium. Obecnie nie ma chyba lepszego miejsca, nieprawdaż? Pokiwał głową w zamyśleniu. - Tak, to dobry pomysł. Szybko podjął decyzję. - Pokarzesz jakieś mniej rzucające się w oczy wyjścia z miasta kiedy będziemy przenosić mój sprzęt. Zaproponował Morhaliemu. - Jeśli chodzi o bardziej doraźne spotkania to warsztat naszego przyjaciela wydaje się całkiem niezłym miejscem. Wszak niczym dziwnym jest obecność klienta u rzemieślnika. Żadnym problemem nie będzie znalezienie jakiegoś wgniecionego garnka, czy skrzywionej podkowy dla dodania sobie wiarygodności jeśli zajdzie taka potrzeba. Spojrzał na Berrima pytająco. - Co o tym myślisz? - No i bezpieczniej będzie posługiwać się przydomkami, żeby nie używać imion na naszych małych spotkaniach. Nie mam racji? Zapytał i nie czekając na odpowiedź kontynuował. - Ja zostane Lisem. Kot? Dzik? Kolejno spojrzał na Morhaliego i Berrima. - Ot, takie skojarzenia mi się nasunęły. Wzruszył lekko ramionami.
__________________ Our sugar is Yours, friend. |