Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-04-2017, 10:23   #151
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
-Wejdź. Tylko pod nogi patrzaj krasnolud podniósł pancerz i wszedł pierwszy do domostwa. Prowadzona przez długi korytarz po skrzypiącej podłodze miała chwilę by rozejrzeć się po domostwie brodacza. Było to puste mieszkanie, nie licząc stołu i krzesła w kuchni, a przewróconego wiadra. Krasnolud położył zbroję na stole i wypakował z płótna po czym pogładził go delikatnie palcami.
-Tak. Na pewno go widziałem…- syknął zapominając o obecności Venory.
- Będzie coś z niego? Czy lepiej szukać nowego? - odezwała się paladynka przypominając mu o swoim istnieniu.
-Ciężko mi powiedzieć. Nie wiem czy uda mi się znaleźć materiały, to może potrwać i pewnie sporo kosztować- odrzekł.
- O jakiej kwocie mówimy? - zapytała rzeczowo i sięgnęła do swojego plecaka. Wyciągnęła z niego butlę bimbru i postawiła na stole. - Na pewno 2 sztuki złota już masz - stwierdziła lekko uśmiechając się do niego i skinęła głową na alkohol. - Czasu mamy całkiem sporo - zmrużyła oczy próbując sobie przypomnieć kiedy miała odbyć się uroczystość na cześć zwycięstwa w Grumgish. - Co najmniej 15 dni - wspomniały jej się słowa Augusta.

-To antyk, a zarazem mistrzowska zbroja. Za samą robociznę mógłbym policzyć cię pięćset złotych monet…- rzekł chłodno i bez emocji.
Venora nie wyglądała na zaskoczoną tą ceną. Dobrze zdawała sobie sprawę z tego ile kosztowałaby ją nowa zbroja, która mimo swojej ceny to by nie była tak dobra jak ta którą miała.
- Cóż mogę począć - wzruszyła ramionami. - Co nieco ściągnęliśmy z tego demona, który mi ją tak urządził. Może starczy - stwierdziła wymijająco. Oparła się rękami o blat, na którym leżały elementy zbroi. Zastanawiała się czy uda jej się taką, a może i nawet większą sumę pozyskać.
-Ekhem…- chrząknął brodacz -Mówiłem o kosztach mojej pracy. Koszty materiałów mogą nawet wynieść dwa razy więcej. To stop metali szlachetnych nawet nie wiem czym uda mi się je rozpoznać. A co dopiero zdobyć…- wzruszył ramionami, po czym złapał butelkę bimbru i nalał sobie po czubek do jedynego w domostwie kubka. Krasnolud uniósł trzęsącą się rękę do ust i duszkiem wypił całość bez mrugnięcia okiem.


- Nie znam się na tym - stwierdziła szczerze. - Jeśli mi ją naprawisz to i tak będzie warta poniesionych kosztów. Targować się z tobą nie zamierzam, bo wiem że wysiłek musi być dobrze opłacony. Lecz jeśli dobrze wykonasz swoją robotę, to możesz liczyć, że polecę twoje usługi innym rycerzom i może to być dla ciebie szansa powrotu do interesu - zasugerowała dodatkowe korzyści.
-Szansa powrotu? naburmuszył się Kroto -Uważaj na słowa! Moje życie wygląda tak jak chce żeby wyglądało i nic ci do tego!- niemal tupnął nogą. Venora uniosła brew w zaskoczeniu jego wybuchem gniewu. Nie wyobrażała sobie, że ktoś
mógł z własnej woli chcieć żyć w takich warunkach.
- Dobrze... Przepraszam, że cię uraziłam. Nie było to moim zamiarem - powiedziała przepraszającym tonem.
-Wy ludzie tacy właśnie jesteście. Traktujecie z pogardą każdego, a co najgorsze samych siebie…- marudził cicho pod nosem lecz Venora i tak słyszała.
-Potrzebuje paru dni żeby wszystko pozałatwiać. Musiałbym poszukać pieca, bo mój się nie nada do takiej roboty…- wzruszył ramionami bezradnie.


Aż jej się głupio zrobiło, lecz gdy chciała zacząć się tłumaczyć to ugryzła się w język, by nie pogarszać sprawy.
- Ja wyjeżdżam teraz z miasta na jakiś czas - oznajmiła. - Jeszcze dziś lub jutro o świcie. Przyniosę tobie jakąś zaliczkę, żebyś miał na materiały, a ostatecznie rozliczymy się jak skończysz - zaproponowała.
Brodacz milczał. nalał sobie kolejną szklankę bimbru i znów ją duszkiem wypił. Na policzkach i czole pojawiły mu się wypieki, a dłonie przestały drżeć.
-Kim ty w ogóle jesteś?...- zastanawiał się.
- Jestem rycerzem z zakonu Helma, paladynem. Nazywam się Venora Oakenfold - odparła mu cierpliwie, już nawet nie mając o to pytanie pretensji.
-I zabiłaś demona?- wspomniał jej słowa z przed paru chwil.
- Tak, wczoraj wróciłam - skinęła głową. - Było tam siedlisko gnolli, które służyły jakiejś wiedźmie, która plugawą magią przyzwała demona - dodała, dla podtrzymania rozmowy.
-Nie wyglądasz na kogoś kto poluje na demony…- burknął pod nosem po czym nalał sobie bimbru -Już mi do niczego potrzebna nie będziesz- stwierdził oschłym tonem.
- Wiem, że nie wyglądam. Podczas mojej ostatniej misji zbrojni, którymi dowodziłam nie poznawali mnie bez zbroi - powiedziała z lekkim rozbawieniem. - Dobrze więc, jeśli nic więcej ode mnie nie potrzebujesz to cię zostawię. Poproszę swojego brata by do ciebie zajrzał za dwa dni i sprawdził jak idzie. On będzie miał dostęp do moich funduszy, więc nie wahaj się go prosić o pieniądze. Nazywa się on sir Arthon Oakenfold, jest Purpurowym Smokiem.

Brodacz machnął ręką w stronę Venory -Dobre, dobre…- syknął skupiając się znów na podziurawionej zbroi. Rycerka pamiętała drogę do wyjścia to też nie przejmowała się tym, że kowal nawet nie raczył jej odprowadzić. Gdy otworzyła drzwi poczuła powiew świeżego powietrza, a promienie słońca lekko ją oślepiły. Kolejna z spraw mogła uznać za zakończoną, a przynajmniej rozpoczętą. Swoje kroki skierowała z powrotem do Górnego Miasta, gdzie miała udać się do Arthona by o wszystkim mu opowiedzieć i porozmawiać przed wyprawą w rodzinne strony. Rycerz trenował z czwórką młodocianych chłopaczków, którzy pewnie dopiero co zostali wcieleni w szeregi tak zacnego zakonu jak Purpurowe Smoki. Arthon zorientował się o jej obecności za plecami, dopiero gdy zbliżyła się na odległość paru kroków.
-O witaj- uśmiechnął się, po czym odwrócił do chłopców -Nie przerywać treningu- rzekł stanowczym tonem i ruszył powolnym krokiem w kierunku dziedzińca
-Jak się czujesz?- zaczął pierwszy.
Venora, nie zwracając uwagi na młodzików, zbliżyła się do brata i przytuliła go na powitanie.
- Teraz już dobrze - odparła puszczając go. Uśmiechnęła się ciepło. - Doszły już do ciebie dobre wieści? Na cześć naszego zwycięstwa w Grumgish, wkrótce będzie wydana uroczystość. Sam przeor mojego zakonu o to zabiega. Koniecznie musisz być ty i Glandir na nim. Ah i dziękuję za miecz, przydał mi się niemało w ostatnim czasie.
-Tak słyszałem- odrzekł rycerz -Stawię się, o ile wrócę do Suzail do tego czasu- widząc zdziwioną minę siostry spoważniał -Wysyłają mnie do Tilvertoon. Podobno w okolicach dzieje się coś niepokojącego. Ale przynajmniej zobaczę się z młodym- wspomniał młodszego brata, który od kilku miesięcy stacjonował z całym oddziałem w pobliżu zniszczonego miasta.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline