Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-04-2017, 09:07   #261
sunellica
tajniacki blep
 
sunellica's Avatar
 
Reputacja: 1 sunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputację
Gdy drużyna dotarła do obozu i towarzysze okrzyknęli swe zwycięstwo i wykonanie zadania oczyszczenia kopalni. Milcząca Tori pozostawiła kompanów, żywo dyskutujących o przebytych walkach (tych chwalebnych i tych… mniej), samej podchodząc do złożonego ciała wojowniczki, przy którym usiadła na pękniętym kamieniu, wyciągając, grawerowaną w krasnoludzkie wzory, piersiówkę ognistowłosej, którą wzięła z jej ekwipunku, co by towarzyszyła przy reszcie eksploracji kopalni w tymże symbolicznym znaczeniu.

Kapłanka nie potrafiła znaleźć słów, które wyraziły by ból i pustkę po stracie towarzyszki. Nie, żeby obie kobiety były wielkimi przyjaciółkami, ale selunitka widziała w wojowniczce ukryte dobro, niczym nieoszlifowany kamień szlachetny, czekający na swe odkrycie.
Melune gładziła chłodną dłoń o spękanej i przykurzonej skórze, modląc się do świetlistej Selune o wstawiennictwo za duszę Yarli wśród krasnoludzkich bóstw jak i samej Tymory. Pragnęła by jej duch zaznał spokoju, niezależnie od wyznawanej wiary lub jej braku. Zasługiwała na to.

Modlitwa oraz odosobnienie pozwoliło jej zregenerować siły nie tylko fizyczne, ale i psychiczne, mocno nadszarpnięte przebytymi wydarzeniami. Torikha powoli oswajała się ze swoim nowym wizerunkiem poszukiwacza przygód. Musiała przyznać, że misje choć niebezpieczne i bolesne w skutkach, miały swoje pozytywne strony… jak na przykład nawiązanie przyjaźni, a może nawet…
Zawstydzona półelfka pokręciła głową na wspomnienia pocałunku z Jorisem, po zabiciu Czarnego Pająka. Przyjemne motylki w brzuchu połaskotały ją doprowadzając do wyraźnego rumieńca na policzkach.

Wkrótce Gundren wraz z kuzynem oznajmili, że chcą zwiedzić kopalnię i jeśli nie całą, to przynajmniej chcą zobaczyć Kuźnię. Drużynie nie pozostało nic innego jak zaprowadzić ciekawe krasnoludy na miejsce.
Selunitka ukryła w plecaku pamiątkę po towarzyszce, po czym ruszyła wraz z resztą wycieczki, planując dokładniej przyjrzeć się zielonym płomieniom.
Z jakiegoś powodu nie dawały jej one spokoju. Czym były? Skąd się dokładnie wzięły i jak były zasilane? Czy dało się je ugasić? Tori miała nadzieję, że znajdzie odpowiedź przynajmniej na część dręczących ją pytań, podczas gdy Rockseekezy będą zwiedzać swoją „posiadłość”.

Płomień Kuźni wyglądał na zupełnie magiczny i żadne próby ingerencji w niego nie przyniosły widocznego rezultatu. Ingadowani na jego temat Rockseekerowie wzruszyli ramionami. Nie bez powodu z krasnoludami współpracowali ludzie i gnomy - wśród podziemnego ludu zawsze było niewielu czarodziei i górnicy potrzebowali pomocy bardziej wykształconych w magicznym fachu ras. Gundren stwierdził, że w Podmroku pełno jest skał, które emanują magią same z siebie - może podobne były w jaskini wokół Kuźni i stąd magiczność tego miejsca? Jako że selunitka nie była ani magiem, ani mieszkańcem podziemi taka wiadomość niewiele jej dała. Pewnie minie wiele lat nim jakiś zatrudniony przez Rockseekerów czarodziej lub krasnoludzki rzeźbiciel runów zdoła rozgryźć tajemnicę magicznego paleniska.

Tori nie pozostało więc nic innego, jak udać się do ciała Yarli w celu przygotowania jej do pochówku. Chciała znaleźć w kopalni odpowiedni wrąb, gdzie złożyli by jej szczątki, usypując jakiś kopiec z kamieni lub tym podobne.
 
__________________
"Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab"
sunellica jest offline