Aycilla odgarnęła włosy za ucho, starając się nie dać po sobie poznać jak bardzo mierzi ją takie “rozluźnienie” wśród jednostki pół-militarnej. No ale czego się spodziewać, skoro sam podkomisarz dawał przykład... jaki dawał. Sheen miała w duchu nadzieję, że kwestia dyscypliny i kultury osobistej nie są jednak obrazem profesjonalizmu Markowa.
Ufała ocenie komandora.
-
Przywozimy pozdrowienia od komandora Hartlanda, który aktualnie przebywa na urlopie. - odezwała się, starając naśladować swobodny ton Teodora -
No i jesteśmy tu w sprawie rekrutacji. SSV Normandia SR-3 została wyznaczona do misji badawczej. - uśmiechnęła się - j
ak za dawnych czasów.
Markow uśmiechnął się jeszcze szerzej z cygarem w twarzy.
-
Aaaaaa… Hartlandt. Wszystko się zmienia: domy, miasta, planety, ba! Nawet galaktyka się zmienia, a ten ani myśli - rzekł nieco niewyraźnie, przez gruby przedmiot w zębach, kiedy jednym pociągnięciem rozłożył pojedyncze krzesło do pary dla drugiego, dosuniętego do biurka od petenckiej strony. Wskazał na nie, zapraszając do skorzystania, po czym sam usiadł wypuszczając kłąb białego dymu.
-
Rekrutacji powiadacie. Nie wiem czy będę umiał pomóc, ale przynajmniej zobaczę co da się zrobić. Kogo poszukujecie? - zapytał i odłożył rozżarzony z jednej strony walec na pokaźną popielnicę z jakiegoś mlecznego polimeru. Sam natomiast przysunął się do ekranu.
-
Najlepszych z najlepszych. Nieustraszonych i ciekawych wszechświata, sir. - powiedziała z powagą Aycilla, choć brzmiało to jak slogan -
Bez względu na rasę, przekonania, wiek czy płeć. Szukamy specjalistów, którzy wraz ze mną poprowadzą Normandię w nieznane i w razie potrzeby staną ramię w ramię, aby walczyć o przetrwanie.
Podkomisarz ściągnął brwi w jedną, krzaczastą kreskę tuż nad oczodołami.
- Znaczy, że… chodzi o całą załogę? Zupełnie całą - zapytał, zaś Rogers bohatersko powstrzymując parsknięcie śmiechem skinął głową.
-
Oni w tym Przymierzu pozdychali z nudów czy Boga w sercu nie mają? - opadł na oparcie fotela, które posłusznie odchyliło się do tyłu. Przez chwilę nic nie mówił. Bujał się jedynie zaciągając upakowanym gęsto tytoniem.
-
Dobra, młodzieży. To trochę zajmie, ale kilka tropów powinienem znaleźć. Na pewno mam pilota, a nawet dwóch. Seth Schiller i Banky. Właściwie to Joseph Bankey. Może jeszcze prześlę jednego typka tak dla waszej wiedzy. Nie biorę na siebie odpowiedzialności za niego. Tyle mam na gorąco, a za resztą się rozejrzę i dam wam znać jak będę wiedział coś więcej. Tę trójkę rzucę w ciągu… jakichś pięciu minut.
- Będę zobowiązana, sir. - odparła kapitan z dużo swobodniejszym uśmiechem -
Mam jeszcze jedno pytanie, podobno na Cytadeli widziano quarianina. Zwie się Rael’Arogh. Chciałam z nim porozmawiać. Jest pan w stanie go namierzyć, jeśli faktycznie tu jest?
- Quarianin... Quarianin… - ciemne oczy Markowa zdawały się skokami uchwycić wymykającą się z granicy pamięci ulotną informację.
- Quarianin! - triumfalnie, w przypływie oświecenia wsadził między zęby cygaro.
-
Wypuściliśmy go niedawno. Złodziejaszek cholerny. Próbował coś podprowadzić z gabinetu Torro w Norze Chory. W sumie miał szczęście, że go przymknęliśmy, bo skończyłby jako odpad w Mgławicy. Teraz nie wiem gdzie jest, ale możecie uderzyć do Nory Chory albo… kaucję za niego wpłacił niejaki… Felix Otarlo. Mieszka w Okręgach. Prześlę wam lokalizację - ponownie opadł na oparcie po sprawdzeniu odpowiednich informacji.
-
Chętnie go odwiedzę. Dziękuję za pomoc, sir. - powiedziała Aycilla, wstając ze swego miejsca. To spotkanie faktycznie okazało się owocne. W pierwszej kolejności planowała odnaleźć i wypytać pana Otarlo - póki trop quarianina był świeży.
***
Nim zdołała porządnie odejść od siedziby SOC, drogę zagrodziła im kobieta o krótkich włosach barwy ciemnej czereśni. Wyprężyła się gwałtownie i zasalutowała.
[MEDIA]http://i.imgur.com/MPMnNZY.jpg[/MEDIA]
-
Kapitan Sheen? Porucznik Sara Williams z Przymierza. Chciałabym dołączyć do załogi Normandii - powiedziała spokojnie, zaś Rogers spojrzał na Aycillę. Brown ze złości dostałby wysypki.
Sheen bez pośpiechu zlustrowała kobietę.
- Może mi pani przesłać swój profil na komputer podręczny? - zapytała, po czym dodała -
No i chętnie dowiem się skąd ten pomysł?
- Cała rodzina służy w Przymierzu. Dziadek dowodził obroną Shanxi podczas Wojny Pierwszego Kontaktu, ojciec jest kapralem w stanie spoczynku, dwie siostry mają stopnie sierżanta, prócz mnie jedna jest porucznikiem. Nie nadaję się do szpachlowania ścian, a tym właśnie zajmuje się obecnie wojsko Przymierza - zakomunikowała z opanowaniem mnicha buddyjskiego, przesyłając dane osobowe. Jeśli wierzyć jej słowom, to jej dziadek był generałem Williamsem, który poddał Shanxi pod przytłaczającą przewagą floty turian, zaś wspomniana siostra o stopniu porucznika miała na imię Ashley i należała do załogi poprzedniej Normandii. Choć z tą wizją kłócił się nieco fakt, iż Sara nie mówiła o siostrze w czasie przeszłym, a jak wiadomo, porucznik Ashley Williams zaginęła i jest uznawana za martwą.
-
Co pani dotychczasowy dowódca na pomysł transferu?
- Jest niezadowolony. Nic więcej. Pewnie sam chciałby się przyłączyć, bo jak każdy ma dość tej roboty.
Najprawdopodobniej nie zdawała sobie sprawy z tego, iż takie przeniesienie musiał zatwierdzić admirał Brown, gdyż stało w sprzeczności z jego brakiem zezwolenia na oddelegowanie nawet jednego żołnierza sił Przymierza Systemów do załogi Normandii.
Aycilla tymczasem pobieżnie przejrzała na podręcznym komputerze przesłany plik.
-
Powiem tak. Robota dla pani na pewno się znajdzie. Jednakże moja misja ma nie kolidować z innymi zadaniami Przymierza, którego priorytetem jest teraz odbudowa. Rozumiem, że obecne obowiązki pani nie satysfakcjonują, jednakże jest pani równie a może i bardziej potrzebna tam, gdzie dostała pani przydział. Dlatego powiem szczerze, nie zamierzam prosić góry o pani transfer. Proszę to przemyśleć. Jeśli jednak jest pani zdecydowana i sama pani załatwi wszystkie potrzebne zgody w ciągu doby... przywitam panią na pokładzie. - Tak jest - odparła prawie natychmiast, zasalutowała i odeszła.