Młody mag skręcał się z bólu i wysiłku po zmasowanym magicznym ataku na trolla. Otto nie był przywykły do takiego szybkiego i ciągłego czarowania. Na naukach rzadko korzystał z magii bo mistrz uważał, że to zbyt ryzykowne, ale także męczące a trzeba mieć umysł ciągle gotowy.
No ale po co mieć tą jasność w głowie skoro będzie jej brak na szyi?
Wreszcie opanował torsje mag i zaczął się rozglądać. Troll był poważnie ranny a chłopi nie chcieli stawać przeciw niemu. Gobliny, orki, które wdarły się przez barykadę przewyższały obrońców dwu a nawet trzykrotnie. Kwestia czasu kiedy padną lub wyrwą do panicznej ucieczki.
Krasnolud, który przewodził i którego widać było przed atakiem zniknął i to bardzo martwiło Otta. Nie czekając dłużej i spodziewając najgorszego krzyknął na młokosa.
- Leć po wsparcie! Niech zostawią ten przeklęty pożar i przybywają.- Nie liczył na ich szybkie pojawienie się.
Mag zaczął widzieć przed oczyma całe swoje życie. Od narodzin poprzez oddanie na termin po podróż barką. To uświadomiło maga o bliskości śmierci. Nie było co się dłużej zastanawiać i jedyne co jeszcze miało jakąś szansę to uśmiercenie Trolla. Może dałoby trochę wiary obrońcom do czasu przybycia odsieczy.