Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-04-2017, 15:12   #62
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Agnese zaczęła się naprzemiennie unosić i opuszczać ujeżdżając mężczyznę. - Rozsądna? - Czuła jak jej głos drży, a ciało łaknie ciepła Alessandro. Przed chwilą go doprowadziła, jednak sama… tak sama nie była zaspokojona. Jednak sprawiło to, że ten kolejny raz miał być znacznie dłuższy. Genitalia markiza nie mogły szybko wytworzyć kolejnej porcji i to było czymś cudownym dla tej wspaniałej galopady. Dosiadała go niczym rumaka. Markiz absolutnie wcześniej nawet nie wiedział, że istnieje taka możliwość, by kobieta była na wierzchu, lecz widać, iż podobało mu się to. Nie mógł zbytnio się ruszać siedząc na stole. Jednak podniecenie powodowało, iż wiercił się, usta gwałtownie całowały, zaś jego dłonie wdarły się pod jej pupę, unosząc ją, opuszczając, sterując … Wszystko to działo się niemal bez jego świadomości, po prostu prowadzony miłością i instynktem. Oddawał się temu pędowi, gdy pędziła na nim raz po raz nabijając się, a on po prostu ją kochał. Wampirzyca zdjęła z siebie halkę, przerywając pocałunek. Jego dłonie na jej pośladkach, były takie cudowne, gdyby tylko…
Oczom, mężczyzny ukazały się jej spore, falujące teraz piersi. Nachyliła się do jego ucha, starając się nie przerywać tego ruchu.
- Wsuń swój palec w mój otworek, skarbie. - Delikatnie ugryzła jego ucho.
- Aaaa - jęknął pod wpływem mocniejszego skoku. Agnese niemal wyszła unosząc się, potem zaś opadając do końca. - Ja … ja … jaki otworek? - wydukał. Był podniecony i chyba średnio się nadawał na filozoficzne zastanawianie się. Tym bardziej, że cudowne chwile przeżywała także ona i chyba miała średnią ochotę na dłuższe wyjaśnienie. Ale kto wie?

Agnese przygryzła wargę i sięgnęła do jego dłoni, powoli skierowała ją tak, że jeden z palców otarł się o jej tylną dziurkę. Jęknęła z rozkoszy. Głośno, co sprawiło, że jej głos wypełnił całą komnatę.
- Ten otworek. - Widział jak jej oczy były rozpalone, wpatrzone tylko w niego, ale też nieznoszące sprzeciwu. Wymagające.
- Ten? Ten aaa ten można? - chyba chciał coś jeszcze powiedzieć, ale jej spojrzenie oraz własne podniecenie przemogło. Środkowy, najdłuższy palec prawej, obejmującej jej pośladek dłoni markiza nagle zaczął się posuwać bardziej do środka w miejsce, którego przed momentem dotykał, gdy ona nakierowała jego dłoń. Przez chwilę po prostu dotykał ją tam, leciutko pocierał tylną dziurkę oraz okolicę. Wampirzyca zamarła delektując się jego dotykiem. Drżała z podniecenia, czekając.
- Proszę… Alessandro. - Szeptała cicho.

Jakby lękał się, jakby nie przypuszczał, ale nagle Agnese uczuła ten ruch do środka, to rozciągnięcie mięśni, kiedy najpierw jego końcóweczka, paliczek z paznokciem zaczęła wchodzić. Rozepchnęła mięśnie i zaczęła wchodzić. Wampirzyca zadrżała mocno, z jej ust wyrwało się to rozkoszne jęknięcie, które markiz już doskonale znał. Najpierw tylko bliziutko na głębokość paznokcia, potem zatrzymała się, aż wreszcie ruszyła do przodu, na ile mogła w takiej pozycji, jaką obydwoje mieli. do połowy, potem dłużej, aż wreszcie niemal cały znalazł się jej pupie. Agnese zaczęła się poruszać. Na początku powoli by szybko powrócić do porzuconego tempa. Jej piersi falowały przed oczami mężczyzny gdy brała go teraz w dwóch miejscach.
- Ach - jęknął markiz starając się utrzymać palec, gdy tak na nim galopowała. - Jesteś cudowna, och - czyżby spodobało mu się to właśnie teraz? Wampirzyca czuła jak jest blisko, jak całe jej ciało woła o zaspokojenie, o przerwanie tego narastajacego z każdą chwilą podniecenia

- Agnese, ja zaraz, znów och, Agneeeeeeeeseeee - wyjęczał nie mogąc już utrzymać w sobie. Krzyknęła czując jak znów w niej dochodzi. Napiła się na niego mocno i jej ciało ponownie przeszył ten cudowny impuls. Wwiercała się w niego, w jego męskość, w jego penetrujący ją palec i krzyczała z przyjemności, nie zważając na to, że musi ją słyszeć chyba cały pałac.
- Alessandro! - Jego imię niosło się echem po komnacie. Zaś on szeptał ciszej jej, lecz jedynie dlatego, że nawet podczas orgazmu udało mu się nie przerwać całowania, które jeszcze bardziej podrażniało cudownie wrażliwe ciało.
- Och, moja najcudowniejsza, moja narzeczono - odkrył nagle, ze skoro się zgodziła, byli narzeczonymi, potem zaś mąż i żona i po prostu przytulił ją tak bardzo mocno do siebie. Trochę erotycznie, ale przede wszystkim jednak czule.
- Mój Alessandro. - Głos Agnese cichł. - Mój, mój i tylko mój. - Powoli opadła w jego ramiona. Zmęczona… tak czuła, że jest zmęczona. Nie musiała oddychać, ale wtulała się w jego ramię ciesząc się jego zapachem. - Mój wspaniały Alessandro.
- Tylko twój - powiedział szczerze. - Będziemy musieli im to ogłosić - wyszeptał,- chociaż … wiesz, może to głupie pytanie, ale czy wampiry mają jakąś specjalną ceremonię ślubną? - spytał ją tuląc mocno.

Agnese wyprostowała się i uśmiechnęła się. Ucałowała go lekko, ale na razie nie wypuszczała go z siebie.
- Moje dwie były całkiem normalnymi ceremoniami kościelnymi. - Mrugnęła do niego.
- Cudownie, wobec tego czy trzecia może być także? -spytał. - Cieszę się, że cię spotkałem, tak bardzo się cieszę - wyszeptał nagle czule. - Będziesz przepiękną panną młodą i będziemy musieli obmyślić ceremonię, choć pewnie już po konklawe, biorąc pod uwagę, co tutaj się wokoło dzieje - posmutniał nieco.

Agnese wstała wypuszczając go z siebie. Wyciągnęła w jego stronę dłoń, chcąc pomóc mu wstać.
- Po konklawe. - Uśmiechnęła się. - To i tak dosyć krótko jak na narzeczeństwo. - Jej pierwsze trwało trzy lata nim rodzice ustalili podział majątku. - Nie wiesz, ale właśnie oświadczyłeś się Medicci.
- Ooo, naprawdę jesteś z tej rodziny? Hoho, to nic dziwnego, że masz tylu znajomych oraz kardynał cię odwiedzał. Jesteście bowiem rodziną. Ale teraz bedziesz moja najcudowniejszą rodziną, ooooooo - uśmeichnął się od ucha do ucha.
- On nie wie. To nazwisko rodowe straciłam z pierwszym małżeństwem, jakieś 50 lat temu. - Mrugnęła do markiza i sięgnęła po halkę. Gdy się schyliła oczom mężczyzny ukazał się jej kwiat, z którego wypłynęły jego soki. Zanim zdążyła podnieść skoczył do niej.

- Proszę, choć chwilkę - wyszeptał - chwilkę pozwól mi jeszcze obejrzeć, dotknąć - poczuła jego dłoń na swoim udzie po wewnętrznej stronie. Jak przejeżdża szlakiem, którym po jej skórze spływało na dół nasienie przemieszane z miksem ich wspólnych soków intymności. - Proszę, pozwól mi - jego dłoń zaczęła delikatnie pieścić jej szparkę.

Agnese jęknęła gdy jej nadal rozpalone i bardzo wrażliwe płatki znów zasmakowały dotyku.
- Ale chwilkę, skarbie. - Niemal to wymruczała. - Powinnam naprawdę co nieco jeszcze zrobić tej nocy.
- Iść do tego przyniesionego? - spytał nie przestając ani na moment pieścić. dotykał jej płatki, pociągał leciutko, potem znowu był delikatniejszy.
- Yhym… - Wampirzyca ku swemu zaskoczeniu znów zadrżała. Jak tak dalej pójdzie nie będą z markizem w ogóle opuszczać sypialni. - Nie powiedziaaa.. - Jęknęła gdy jego palce otarły się o jej szparkę. - Nie powiedziałam wam ale są też inne istoty.
- Nie ma cudowniejszej istoty, niż ty - odpowiedział pieszcząc coraz intensywniej jedną dłonią. Skoro zaś jej się podobało … spróbował dołączyć drugą, ponownie zajmującą się tylnym otworkiem.

Agnese zadrżała od jego dotyku. Z jej ust wyrwał się ponownie jęk. To było szaleństwo. Obejrzała się przez ramię by zobaczyć minę markiza.
- Osobą, która chce mnie zabić jest mag.
- Mag, wszystko jedno, ja … nie wiem nic o maaaagach - jego paluszek ponownie zaczął się zagłębiać w tyłeczek Agnese, zaś druga dłoń jeszcze bardziej zintensyfikowała pieszczoty, koncentrując się szczególnie w węzełku połączenia płatków. Teraz mógł doskonale widzieć, jak reaguje, jak odbiera każdą swoja pieszczotę, każde dotknięcie pupy, każde mocniejsze wgłębienie się w tylną dziurkę.
- Alessandro błagam… - Wampirzyca zacisnęła pięść na swojej halce. Nie chciała przerywać, ale musiała wiedzieć. Musiał chronić tych niewinnych idiotów. - Proszę, będziesz mógł mnie tak ułożyć do snu, ale skończmy na tę chwilę.
- Do snu, kochana narzeczono - delektował się tym słowem. Agnese wiedziała, że trochę jest sama winna prowokując tego obłędnie zakochanego chłopaka, ale cóż, poczuła, że jego paluszek powoli zaczyna się wysuwać, zaś pieszczoty kobiecych wdzięków stają przyjemnym, leciutkim głaskaniem. Powoli uniósł się i objął ją od tyłu.

- Mogę iść z tobą, czy wolisz załatwić to sama ze swoimi ludźmi? - spytał czule ale już bez erotycznej podniety.
- Ty też jesteś teraz moim człowiekiem. - Uśmiechnęła się do niego nasuwając na siebie halkę. Obróciła się do niego przodem aż nazbyt dobrze świadoma tego, że nie przysłoniła w ten sposób swoich wdzięków. - Więc jeśli chcesz to leć się ubrać i chodź ze mną.
- Dobrze, będę za kilka chwil - wskoczył w szlafrok oraz wziął rozerwaną koszulę. Ubrał papucie i otworzył drzwi ruszając do siebie. Bezpośrednio za nimi stała jak zwykle Gilla.

- Dobry wieczór pani - jakoś wyrwało mu się dziwnie.
- Dobry wieczór markizie - odparła ghulica jakoś dziwacznie się uśmiechając, ale chyba nie zauważył pędząc do siebie.


- Pani? - Gilla weszła do środka wpatrując się w swoją ukochaną signorę. Chyba wszystko słyszała, jeśli stała tam już jakiś czas.
- On ma niespożytą ilość energii. - Wampirzyca uśmiechnęła się do swojej ghulicy. - Dużego rabanu narobiliśmy?
- Możesz mi wierzyć, pani. Jeśli kogokolwiek pani spyta, stwierdzi, że nic nie słyszał - powiedziała oględnie. - Chyba że chcesz dokładniejszą odpowiedź - uśmiechnęła się. - Cieszę się, że znalazłaś go pani, może potrafisz znaleźć miejsce dla nas dwojga nie tylko w swoim sercu, ale także swoim łożu - powiedziała poważnie.
- Oh kochana, wierzę, że nikt nie rzuci mi w twarz, że krzyczałam jakby mnie bito. - Agnese uśmiechnęła się i podeszła do swojej sukni. - Pytałam o szczerą opinię.
- Dosyć sporego, ale też bez przesady. Okna tutaj są podwójne oraz zamknięte - wskazała - zaś drzwi grube. Przypuszczam, że w okolicach tego piętra część tego skrzydła faktycznie przypuszcza, że coś się stało, lecz dalej już raczej nie.
- A co do miejsca w moim łożu. - Agnese narzuciła suknię i stanęła tyłem do Gilli by ta ją zasznurowała, co oczywiście ghulica zaczęła robić dokładnie i precyzyjnie, jak to zwykle w jej własnie przypadku. - Tak myślę, że niebawem będę mogła zasypiać między wami. Daj mu się jednak jeszcze chwilę nacieszyć nową narzeczoną. - Uśmiechnęła się do kobiety, szczerząc się.
- Och, to chyba mi umknęło - wampirzyca poczuła, że palce Gilli przez chwilę zadrżały. - Gratuluję pani i cieszę się twoim szczęściem i będę czekać na akceptację markiza mojej miłości do ciebie. Wiem, że cię kocha, więc pokocham także jego - skłoniła się dworsko przed nią stając z przodu. - Wszystko związane, signora, doskonale wygląda.

Agnese ucałowała ją.
- Moja droga. - Na jej twarzy pojawił się szczery, ciepły uśmiech. - Jest powód dla którego tobie mówię o tym jako pierwszej. - Delikatnie pogładziła policzek ghulicy. - Jesteś dla mnie bardzo ważna moja piękna.
- Dziękuję signora, będę czekała. Nie wyobrażam sobie wspanialszej kobiety niż ty oraz cudowniejszej córki ciemności. Jesteś obojgiem, choć przez jakiś czas mogło ci się wydawać, że jedynie twój gatunek kieruje tobą. Bardzo, naprawdę bardzo się cieszę, że odnalazłaś markiza.
 
Aiko jest offline