Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-04-2017, 15:48   #11
Nami
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Po tym jak elfowie rozładowali część towarów i zapłacili kupcowi, znużonych długą podróżą wędrowców zaproszono na ucztę, która miała się odbyć w wyżej położonych komnatach Sal Thranduila. Prowadzeni przez Lindara i jego świtę, awanturnicy ruszyli wąskim tunelem, który u wylotu otwierał się na wspaniałą sieć jaskiń, przepięknie ozdobioną przez elfich rzemieślników. Wyżłobione, skalne ścieżki i mosty, zwisające nad przepaściami, przypominały konary wielkich dębów, a wszędzie wokół wyrastały sięgające sklepienia kolumny uformowane na kształt drzew. Podziemny strumień płynął dnem długiej jaskini, na końcu której znajdował się tron wyrzeźbiony w ogromnej skale i pięknie oświetlony blaskiem zachodzącego słońca, które przebijało się przez otwarte w kilku miejscach sklepienie. Tamże musiał rezydować król Thranduil, lecz prowadzeni przez Lindara bohaterowie zostali zmuszeni skręcić w prawo, ku kamiennym schodom, które biegły jeszcze wyżej - do pomniejszych komnat, zwykle przeznaczonych dla spodziewanych i szanowanych gości.


Do długiego i prostokątnego stołu o zaokrąglonych bokach zasiadła cała awanturnicza kompania wraz z kupcem i jego synem. Blat szybko wypełnił się talerzami i półmiskami pełnymi soczystej żywności. Przyniesiono pieczonego dzika, rozlano wino, a nawet znalazła się mała beczułka krasnoludzkiego piwa, sprowadzonego tu prosto z Ereboru. Nie zdążyli w pełni zaspokoić głodu, kiedy rozległa się muzyka i pieśń. Nawet początkowo nieufne krasnoludy z każdym osuszonym kuflem zaczęły się coraz mniej przejmować obecnością elfów i w końcu same dołączyły się do chóru, śpiewające własne podróżnicze przyśpiewki.
Najwięcej jednak wypił Darr i choć wydawało się to niemożliwe, to zjadł jeszcze więcej i brzuch mu tak bardzo wystrzelił, że nie mógł dopiąć go pod swoim podróżnym płaszczem.

Wyraźnie podchmielony, zwrócił się do Famiry, szturchając ją niedbale łokciem:
- Piękna ta wasza siostrzyczka. Jeno gdybym nie wiedział czym jest Klejnot Spod Góry, to uznałbym, że to o niej mówią legendy. Powiedz proszę, moja miła; nie jesteście zamężne?
Famira słysząc to pytanie roześmiała się głośno, znała bowiem mocną głowę Darr’a i wiedziała, że jeśli zadał takie pytanie to musiał być znacznie bardziej wystawiony niż się wydawało na pozór. Wszyscy okoliczni mieszkańcy wiedzieli bowiem, że żaden z konkurentów do ich rąk nie został jeszcze oficjalnie przyjęty.
- Kiedy ostatnio sprawdzałam żadna z nas nie była po słowie.
- Ano właśnie się żem dziwił, bo wiecie… Przychodzą do mnie dwie urodziwe krasnoludzice, młode babeczki i mówią, że przygód im się zachciało. Na to ja sobie myślę; cholipka, takie piękne i młodziutkie, same się włóczą po świecie, za awanturą gonią! Dziwne to mnie się wydało, bo większość to chłopa szybko znajduje, ale wziąłem was na wyprawę, bo mi serducho mówiło, żeście poczciwe i odważne dziewuchy!
- Odpowiedział Darr, nie przestając się przy tym szeroko uśmiechać. Po chwili wzniósł pieniący się kufel i powiedział:
- No! To wasze zdrówko!

Famira a jakże nigdy nie przepuściłaby takiego toastu, spełniła go więc duszkiem. Następnie otarła wąsy i brodę z piany uśmiechając się szeroko
- Myśmy swoje dziołchy są, ja tam jeszcze chajtać się nie zamierzam, za młoda jestem na to. Wiesz jak u nas jest ślub, dzieciaki i pilnowanie warsztatów do śmierci a mnie się to nie widzi. Ja bym chciała najpierw świata trochę zobaczyć i się nim nacieszyć. Inna sprawa, że pozwoli mi to w przyszłości lepiej zażądać rodzinnym majątkiem. Z nas dwóch moja młodsza siostra może być bardziej do chajtania chętna.
- Rozumiem. Toć znaczy nie za bardzo, ale jam to prosty chłop jest, co tradycją żyje i nie goni za zmianami
- odparł Darr, notując sobie w głowie ostatnie zdanie Famiry, po czym nałożył sobie na talerz kolejną porcję pieczonej dziczyzny. - Trza to wszy… - urwał, bo w tym samym momencie głośno beknął - zjeść. Nie wiadomo przecie czy jutro ylfy będą tak samo hojne, ale na wszelki wypadek wypcham sobie portki resztkami, co by na drogę mieć.
- Ledwo że mi się udało nasze dupy tu wepchać, więc żryjmy póki dajo. Oby tylko zatrute nie było
- wtrąciła podejrzliwie co do elfów Rayna, wyrywając z łap Darra michę, kiedy ten skończył już sobie napychać talerz.
- Podziel się, już ci mięcho z krawędzi talerza ucieka, więcej nie zmieścisz!
- Ej tam!
- Darr, dostrzegając swoją szansę, szturchnął łokciem Raynę, po czym zaczął nieśmiało i dość nieporadnie:
- Mówił ci ktoś, żeś najpiękniejszą kobitką pod słońcem? - Zapytał, szczerząc do niej zęby.

Ta w odpowiedzi pierw uniosła rudą brew ku górze, a nawet omal nie zachłysnęła się sączonym właśnie piwskiem. Odstawiła kufel uderzając nim o drewniany blat, że aż huknął. Nie było w tym jednak złości czy niezadowolenia, a zwykły, zamaszysty ruch. Zlustrowała go zdziwionym spojrzeniem zielonych oczy, chwilę rozmyślając, czy aby się nie przesłyszała, wszak gwar wokół potrafił zagłuszyć. W końcu jednak roześmiała się wesoło i zdzieliła Darr’a przyjacielsko w plecy, tak by nim zabujało.
- Pewnie ci żem całe to słońce zasłoniła, stąd niedowidzisz dalej - śmiała się nie biorąc słów krasnoluda na poważnie. Stuknęła kuflem o jego i wzniosła, aby się napić. Po paru łykach odstawiła trunek głośno i beknęła wyraziście
- Wchodzi gładko jak topór w czaszkę tłustego trolla - pochwaliła zacny browar, jakby zagajając do Darra.

- Ano, dobre piwko, bo z piwnic samego Daina tu dotarło - rozweselił się krasnolud, słysząc humorystyczną odpowiedź Rayny, która łatwo przegnała jego początkowe onieśmielenie.
- Toć ci powiem, że zawsze żem uważał, że kobitka powinna mieć trochę ciałka tu i tam, co by ją wicher nie porwał - odpowiedział z szerokim uśmiechem na twarzy. - Nie jak te tu… ylfki. Zobacz no, ino sama skóra i kości! Taką to bałbym się chwycić, bo by się jeszcze złamała w pół jak gałązka! - Zaśmiał się Darr, szerząc do niej zęby po raz który z kolei.

- I ona tyż by się bała, Darrze - zażartowała ciesząc się, że udało jej się tutaj zasiąść, a nie marznąć z dupskiem gdzieś na polu. Jednakże wspomnienie o tym sprawiło, że musiała się podzielić z kimś swoimi myślami. Zwróciła się więc do krasnoluda i swojej siostry
- Wiecie, te długouche kreatury pieprzą coś o zaufaniu, a pod Górą rodzimą się dupami do bliskich nam odwrócili i poszli w długą, nie chcąc nawet sztyletem zamachać, ni z wykałaczki świsnąć. Nie jeden śmierć poniósł, bo honorowe z nas bydlaki; może i grubiańskie, ale honorowy ród z nas. Łeb nadstawia za te wiotkie, elfie witki, a oni uszy po sobie i pod najbliższy kamień się chowają. I nam śmią pierdolić o zaufaniu?! Bliska byłam wybuchu, by nie rozkwasić tego pięknego noska, ale uczyłam się sprawy rozumem załatwiać, a nie tylko pięścią i toporem. Cieszę się więc, że do tego pustego, ylfiego łba dotarło, co żem mówiła. Zdrówko! Za honor, mądrość i siłę! - ucieszyła się Rayna, wznosząc wypełniony po brzegi kufel

- Ta, jest! Mądrze gada! - Krzyknął Darr, sięgając po swój kufel. Przypadkiem dopiero teraz zauważył, że większość elfów opuściła już jadalnię i pozostało tylko dwóch wartowników przy drzwiach. Nawet Lindar długo nie zagościł, najwyraźniej poirytowany grubiańskim zachowaniem pijanych krasnoludów. Aerandil też niedużo czasu zabawił przy stole. Z grzeczności jedynie zasiadł między pozostałymi spożywając jedynie to, co wyszło spod ręki Yavanny. Ostatecznie uprzejmie znajdujących się nieopodal przeprosił i pomieszczenie opuścił na korzyść samotności. Rozochocona Rayna wzniosła kufel w górę w stronę odchodzącego elfa, jakby zapominając już o swej podejrzliwości co do przedstawicieli tejże rasy

- Nic się nie bój, walnij w poduszkę, my tu żem za ciebie wypijemy ile w gardło i brzuchy się pomieści! - krzyknęła do Aerandila, jak do starego kumpla. Co prawda znała go dłużej niż inne długouche, ale to nie zmieniała faktu, że wciąż nie potrafiła zaufać mu do końca, mimo iż sprawiała inne wrażenie. Kiedy elf w końcu oddalił się wystarczająco daleko, Rayna szepnęła do swych krasnoludzkich kompanów
- Pewnie żeśmy w porę podstęp wykryli, to się zmyła łachudra. Nie przewidział, żeśmy takie mądre łby! - zaśmiała się wyraźnie z siebie zadowolona i czknęła wesoło. Zaraz za nią gromkim śmiechem zaniosła się Famira oraz Darr. Krasnoludy długo ucztowały, aż do ostatniego okruszka i ostatniej kropelki alkoholu. Potem chwiejnie i w dobrym humorze zatoczyli się do swych kwater, aby móc udać się na spoczynek. To było piękne zakończenie tego dnia!


 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline