- Jakieś madafaki się szarpali pod budowlanym to im pomogliśmy rozwiązać ich spór. Permanentnie. Stąd van… i to. - skwitował Młynarz kwestię fury, wyciągając z plecaka szaberworek, który rozłożył na podłodze.
Klamki, strzelba, puste naboje i trochę innego śmiecia. Ale Młynarz wydawał się zadowolony z tego niewielkiego łupu na dobry początek poranka.
- Udało mi się wślizgnąć do wnętrza sklepu. Zostało tam jeszcze sporo dobra. Piły elektryczne i spalinowe da bez problemu wyciągnąć, ale taczkę, ogrodzenia i inne…Trzeba by odgruzować. Plus chyba tam mieszka jakiś zwierz, bo strasznie capiło. - zrelacjował mutant wyprawę do marketu. - Ciekawe. Myślisz, że uporacie się z tym dzisiaj? Przed zmrokiem? - zapytał Scott gdy wysłuchał relacji Młynarza z ich wyprawy do marketu budowlanego. Na oko mutanta to mogło się udać a mogło i nie. Jakby podjechać tym vanem i poszło bez nieprzewidzianych okoliczności i trudności powinno sie udać. Ale jak coś tam jednak wyjdzie, że nie wyjdzie mogło zejść dłużej. Pewnie też praca w takim upale nadszarpnęłaby ich siły przed nocą. No chyba, żeby nic nie planowali więcej niż zostać w bazie. - Trzeba by wyjść w miasto i posłuchać czy bestia gdzieś działała tej nocy. Wy byliście w budowlanym my u Sanaki, reszta tutaj to właściwie nie wiemy co się działo gdzie indziej. - Butch zwrócił uwagę na brak wiadomości o wyczynach potwora z ostatniej nocy. Jeśli jakieś były.
Młynarz trochę się zasępił. W sumie powinni się skupić na szukaniu bestii, jednak doskwierał brak wielu rzeczy w bazie. Niedługo nadejść miał największy skwar i praca fizyczna na pewno ich wykończy przed zmrokiem.
- Niedługo wybije południe. Można się przejechać do któregoś z barów czy coś i połowić plotek. Popołudniu - zwinąć drobnicę z budowlanego. Wieczorem udać się na polowanie, jeżeli będziemy mieli trop.
A najchętniej to bym się najpierw zdrzemnął, pomyślał mutanci łowca. Jakby nie patrzeć poprzedniej nocy się nie wyspał za dobrze. Ach no i jeszcze coś.
- Mam ranę do odkażenia… Bianco, mogę cię prosić o pomoc? - zapytał jakby chodziło o jakąś kompletną drobnostkę. - No tak, zrobi się zaraz gorąco. - Scott pokiwał głową zgadzając się z tą uwagą Młynarza. - Właściwie ja z Butchem możemy przejechać się do barów. Wy abyście odpoczęli. Potem zmiana, my wrócimy a wy przejedziecie się do budowlanego czy gdzie tam chcecie. To przed wieczorem coś by było zrobione i nikt by chyba nie był wykończony. Mam nadzieję. - odparł Scott po chwili zastanowienia nad propozycją mutanta. Rozdzielali by się co prawda znowu ale mieli szansę się czegoś dowiedzieć i coś uzbierać. Sheppard czekał na to jak na ten pomysł zareaguje reszta Łowców. - Pokaż co tam masz. - Bianca uśmiechnęła się podchodząc do mutanta. Przestała zaraz gdy tylko zobaczyła opatrunek bardzo improwizowany i to co pod spodem. - O matko! Czemu nic nie mówisz i tak sobie siedzisz!? Chcesz bym ci coś musiała amputować od gangreny?! - Latynoska krzyknęła jak na niesforne dziecko po czym szybko wyszła z jadalni. Wróciła ze swoją torbą i zaczęła odsączać krew z rany, przemywać ją i bandażować.
Z nietęgą miną, skrytą pod chustą, Młynarz odsłonił zranione ramię ukazując swoją białą jak przedwojenny papier skórę i przebijające się przez nią wyrostki kostne. Rana odsłaniała trochę tkanki o tak intensywnej czerwieni, że można już było mówić o czerni. Krew miała bardzo podobną barwę.
Przyglądając się swojemu zmutowanemu ciału Łowcy znów przemknęła myśl czy może nie spróbować naostrzyć wyrostków na przedramieniu i dłoniach. Miałby wtedy naturalne kastety, a i zaczątki naturalnego puklerza w który można by łapać ostrza wrogów. Potrząsnął głową. Z tym puklerzem to zdecydowanie była przesada. Najpierw by musiał ostro przykoksić, a i kości musiałyby się ostro wzmocnić. To nasuwało ciekawą myśl - czy tempo jego dalszego rozwoju wynikało z jakiegoś dziwnego spowolenienia metabolizmu albo braku odpowiednich składników żywieniowych? Może warto by było z tym poeksperymentować?
Syknął przeciągle, kiedy Bianka po oczyszczeniu rany zalała ją roztworem spirytusu. Z drugiej strony zapach etanolu przyjemnie drażnił nozdrza. Młynarz oblizał się dyskretnie.
- Tak będzie najlepiej. Jedźcie. My odsapniemy… zebrałem parę dni temu trochę folii. Oczyścimy i zrobimy z niej dodatkowe skraplacze.
W sumie jeżeli poczekają to będą mogli też zgarnąć innych do roboty. Jednak zdecydowanie lepiej by było jakby podjechali pickupem, a nie vanem. Latynosi nadal mogli pozostać w okolicy i czaić się, aby sprawdzić czy ich “oprawcy” nie wrócą. |