Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-04-2017, 20:35   #13
Proxy
 
Reputacja: 1 Proxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputację
Saga nie balowała na uczcie ani mocno, ani długo, choć cały czas towarzyszyła drużynie przy stole. Choć słowo "balować" w jej przypadku miało całkowicie inne znaczenie niż w przypadku krasnoludów. Dla niej wystarczyła tylko obecność. Nie mniej bycie rannym ptaszkiem, lub wroną jak niektórzy mogliby rzec, zobowiązywało do pewnych zachowań.

Nazajutrz po przebudzeniu oporządziła się, by opuszczając Leśne Królestwo zwinąć zaledwie derkę i zarzucić wszystko na plecy. Irytację, której źródłem było odbijające się od ścian chrapanie brodaczy, rozwiązała opuszczeniem komnat i wybraniem się na spacer. Po jej powrocie elfy podały śniadanie. Dla niektórych była to pora jeszcze zbyt wczesna, co należało skorygować bezdusznym budzeniem w wykonaniu Sagi. Podczas śniadania dotarła do drużyny przykra wieść o śmierci brata Narniel... W następnych godzinach do Królestwa trafił jeden z oddziałów strzegących granic, którego miała wymienić nowa grupa elfów. Tym blondwłosa zauważalnie się zainteresowała i popędziła do nich chłonna wieści z tamtych rejonów.

Prędko się okazało, że grupie broniących Leśnego Królestwa strażników przewodził sam książe Legolas, który wracał do swego ojca z ponurymi wieściami. Wielkim był dla niego zaskoczeniem widok bardanki, z którą nieomal się zderzył w przejściu jednego z wydrążonych tuneli.

- Mae Govannen! Wybacz moją nieostrożność, pani, ale nie spodziewałem się ujrzeć tu, w progu domu mego ojca, poddanego króla Barda- rzekł do niej, wyraźnie zaciekawiony jej osobą i powodem jej obecności w Leśnym Królestwie. - Co sprowadza ciebie tak daleko od domu? - zapytał.

Nie każdemu bardanowi przypadała możliwość osobistego poznania elfa biorącego udział w pierwszych dniach odrodzonego Esgaroth. Saga przyjrzała się twarzy elfa, który znał samego Barda, i oddała mu należyte honory.

- Książę. Towarzyszę Darrowi, synowi Holgha. Pod Odbudowanym Miastem natknęliśmy się na kupca zmierzającego w te strony. Miał pewne problemy, więc Darr postanowił mu towarzyszyć aż tutaj. Ja zaś jestem tu też z własnych pobudek. Interesują mnie orcze hordy. Szukam pewnego plemienia. Strażnicy powiadają, że mieliście ostatnio z nimi starcia. Pomyślałam, że grupa z granic może wiedzieć o nich najwięcej.

- Plemiona orków są rozproszone po całej Mrocznej Puszczy, a najwięcej ich w górach. Czasem nawet nam trudno jest określić z kim walczymy - odpowiedział Legolas. - Postaram się jednak pomóc w miarę swoich możliwości, tylko muszę mieć coś co pomogłoby mi określić ich przynależność. Nie wszystkie plemiona malują symbole na tarczach lub sztandarach.

- Z plemieniem, którego szukam, nie doszło do walki bezpośredniej. - Saga sięgnęła pod płaszcz i wyciągnęła zrolowany materiał. Rozwinęła go, a ich oczom ukazały się dwie orkowe krótkie strzały. Ich oba ostrza zamoczone były w zaschniętej krwii. - Mam jedynie to - biorąc w dłoń jedną z nich podała Legolasowi, a ten bez słowa ją chwycił i przyjrzał się uważnie, najpierw zwracając uwagę na lotki wykonane z kruczych piór, a na końcu na żelazny grot.

- Te pióra niewiele mi mówią - powiedział po chwili. - Używają je orkowie od Gór Mglistych, aż po Mordor, ale za to żelazne groty musiały być kute w kuźniach i to nie polowych, jakie można znaleźć w lasach, ale w warsztatach podobnych do tych co mają krasnoludy. To solidna jak na orków robota i nie jestem w stanie określić do jakiego plemienia należały te strzały, ale jestem przekonany, że nie pochodziło ono z Mrocznej Puszczy. Wydaje mi się, że byli to orkowie z Gór Mglistych, ale tych po Bitwie Pięciu Armii ubyło w regionie. Może trafiłaś na jakąś żądną zemsty grupę niedobitków? Gdzie je znalazłaś? - zapytał oddając strzałę.

- Pogranicze Mrocznej Puszczy. Pas, którego strzegli ludzie. Dwie wiosny temu. Gdy najbardziej wysunięta strażnica upadła, tych użyto do ostrzelania kolejnej. Była tylko jedna seria tych strzał. Pozostałe strzały były już typowe dla tamtejszych plemion.

- Te dwie z całą pewnością należały do orków - odpowiedział Legolas. - Nie pochodzili oni jednak z Mrocznej Puszczy, to pewne. Być może przybyli tu z Mordoru lub są to dezerterzy z Bitwy Pięciu Armii, ale tego nie mogę powiedzieć z pełnym przekonaniem - elf zamyślił się na dłuższą chwilę, co jakiś czas spoglądając na strzały w zastanowieniu, jak gdyby coś krążyło mu po głowie, ale nie był jeszcze pewien czy to dobry pomysł. - Myślę, że mogłabyś o to zapytać Beorna - powiedział w końcu. - Mieszka po drugiej stronie lasu. Leśni ludzie lub beoringowie będą w stanie wskazać ci do niego drogę. Zmiennokształtny od lat toczył boje z plemionami orków z Gór Mglistych i jeśli jest ktoś kto mógłby potwierdzić moje przypuszczenia, to jest nim właśnie Beorn. Dlaczego w ogóle zależy ci tak bardzo na tych strzałach? Czyżby ugodziły bliskie ci osoby? Trudno będzie dokonać zemsty - stwierdził Legolas, patrząc kobiecie w oczy.

- Te dwie strzały ugodziły znacznie więcej osób niż te, które od nich zginęły - odpowiedziała zimnym i obdartym z emocji tonem. - Nie chodzi mi o tych, którzy je wypuścili.

Saga owinęła strzały i schowała pakunek na miejsce.

- Udam się zatem do Beorna. Jeśli książe pozwoli, chciałabym powołać się na was, by pomówić z nim lub jego ludźmi - oznajmiła skinąwszy lekko głową.

- Nie sądzę, aby był to dobry pomysł - odparł Legolas uśmiechając się ciepło. - Beorn może nie jest nam wrogi i na pewno uważa nas za swoich sojuszników, ale ostatnimi czasy nasze relacje z jego ludem mocno się ochłodziły. Myślę, że lepiej byłoby znaleźć poparcie wśród jednego z wodzów Leśnych Ludzi, bo to z nimi najwięcej mają kontaktu beoringowie. Idąc tam z naszego ramienia na pewno nie uniknęłabyś wielu trudnych pytań, nie mówiąc już o wzbudzeniu podejrzliwości gospodarza.

- Rozumiem - odpowiedziała ponownie skinąwszy głową. - Wasza pomoc, książe, była niezwykle wartościowa. Dziękuję.


- Nie widzisz przecie, żem popił? - odezwał się ochrypłym głosem krasnolud.

W wejściu do komnaty, w której spał, stała kobieta, opierając się plecami o framugę. Nie widział jej twarzy, a jedynie niewyraźne kontury jej kobiecej sylwetki, bo ledwie się przebudził i świat w jego oczach wciąż był pogrążony w cienistych ciemnościach.

- Cokolwiek ode mnie chcesz, poczekaj z tym do rana… - mruknął niezadowolony, po czym przekręcił się na brzuch, wbił skacowaną twarz w poduchę i nakrył się kocem. Nie wiedział jednak, że było po śniadaniu, że świt już dawno przeminął i że słońce wskazywało południe.

- Odebrałeś zapłatę od kupca? - uparcie ciągnęła temat ku swojej stronie. - Zastanowiłeś się, gdzie teraz? Wracamy do Esgaroth, czy idziemy gdzieś dalej? Pomówiłeś z kimkolwiek o dalszych planach? - Saga splotła ramiona wpatrując się w zakrytą zarośniętą kulkę tłuszczu.

Krasnolud obrócił się tak, że połowę twarzy miał wciąż wciśniętą w poduchę i jednym okiem łypał na natrętną kobietę. Powiedział coś pod nosem, coś co brzmiało jak “Nie da mi spokoju, paskuda jedna!”, po czym zwrócił się do niej:

- Warunkiem otrzymania zapłaty było dostarczenie go… Eh? Jak się to nazywało? Ciężko się myśli, kiedy we łbie dzwoni - Darr podrapał się po głowie, próbując sobie przypomnieć nazwę osady. - Ach, już wiem. Do Leśnego Dworu… Sale Thranduila to tylko krótki przystanek w długiej podróży, więc lepiej zacznij korzystać z jego wygód, bo niebawem nogi wejdą ci w rzyć.

Blondwłosa poukładała w głowie niedostatek tejże informacji, lecz nie dała za wygraną.

- Kiedy zamierzasz ruszyć? Elfowie nie będą tu nas gościć w nieskończoność. Wiesz którą ścieżką się udamy? Pomówiłeś z kimkolwiek o trasie i tym, co na niej jest? Kogo można spotkać? Na co się nadziać?

- Z tego co mi wiadomo to Baldor przejął tymczasowo dowództwo nad kompanią i to on ustala drogi, choć służę mu radą - odpowiedział Darr sennym głosem, po czym podniósł się z łóżka, lecz uczynił to z wielkim trudem. Siedząc na skraju materaca, otarł zmrużone oczy i przez moment chwiał się na boki jakby miał zaraz runąć z powrotem na łóżko. Dłuższą chwilę zajęło mu dojście do siebie. - Baldor chce ruszyć dalej Elfią Ścieżką, aż do Bramy Lasu na zachodnim krańcu Mrocznej Puszczy. Stamtąd na południe, robiąc krótki przystanek w Domu Beorna i ostatecznie chce dotrzeć do Leśnego Dworu. Myślę jednak, że zapłaci nam już po dotarciu do Bramy Lasu i nie będzie trzeba go dalej eskortować, bo droga stamtąd łatwa i nie obfitująca tak w niebezpieczeństwa jak w Mrocznej Puszczy. Poza tym doszły mnie słuchy, że elfowie chcą nas odprowadzić aż do granic swojego królestwa, więc przynajmniej ta część drogi powinna upłynąć nam bez większych przeszkód - powiedział po jakimś czasie krasnolud.

Saga przysłuchiwała się z uwagą acz nie reagowała. Po chwili odbiła od framugi i zbliżyła się do Darra. Z wciąż skrzyżowanymi rękoma pochyliła się nad brodaczem na tyle blisko, by nawet alkohol nie sprawiał problemów w ujrzeniu jej popielistych oczu.

- A kimże do diabła jest Baldor? Chcesz powiedzieć, że oddałeś dowodzenie podrzędnemu handlarzynie, który nie jest w stanie zadbać o samego siebie, a co dopiero o dzieciaka? Nie raczył nawet rozeznać się kogo najmował. Trójkę, com pogoniła, zna każdy w Esgaroth. Bronił się podniesioną z ziemi gałęzią. Ten człek wozi całe życie zabawki, a ty ukorzyłeś przed nim swój topór. - Na twarzy kobiety wymalował się grymas niezadowolenia. - Zaczną mówić na ciebie Darr, posłaniec zabawkarza. Wstydź się powoływać na imię swego ojca. Zapewne przewraca się w grobie na to, co robisz ze swoim rodem.

Słysząc ostatnie słowa kobiety krasnolud się wściekł i splunął na ziemię, wprost pod buty kobiety.

- Nigdy nie waż się tak mówić o mnie, ani o mym ojcu! - Huknął na nią Darr, po czym wyprostował się na równe nogi tak, że pochylona Saga musiała się odsunąć, aby uniknąć zderzenia z nim.

- Przez twe słowa nie przemawia mądrość, jeno jad i głupota. Baldor to poczciwy człowiek i zawierzył tym ludziom swoje bezpieczeństwo, bo nikt inny nie chciał z nim iść przez Mroczną Puszczę. Na pewno słyszał o nich, ale serce ma dobre, choć naiwne i chciał dać tym ludziom szansę uczciwego zarobku, a to że te męty odrzuciły jego hojną ofertę, to już nie jego błąd - powiedział surowy głosem krasnolud.

W jego oczach błyszczały płomienie wściekłości kiedy spoglądał na stojącą przed nim dziewczynę.

- Krótko żyjesz na tym świecie i do wszystkiego ci prędko - odezwał się po chwili. - Gdybyś częściej strzygła uszami niż jęzorem, to byś może usłyszała historię Baldora podczas podróży. Był on bardzo bogatym kupcem z Miasta nad Jeziorem, ale stracił swój majątek kiedy smok napadł na miasto i obrócił je w popiół. Nie tylko jego majątek wyparował, ale Smaug odebrał mu też jego ukochaną. Z płomieni udało mu się wyciągnąć małego wtedy Belgo, ale swej pięknej żony już nie znalazł. Po odbudowie Esgaroth przeprowadził się do Dale, ale los przestał się do niego uśmiechać. Kiedyś był wielką szychą, kupcem który zwiedził pół znanego świata, a teraz jest handlarzem zabawek - po tych słowach Darr odsunął się od młodej kobiety i chwiejnym krokiem ruszył w stronę szafy, wewnątrz której znajdował się jego podróżne szaty. Wyciągnął swoje zwinięte w kłębek rzeczy, po czym niedbale rzucił je na łóżko. - Dowiedziałabyś się też, że elfowie chcą nas odprowadzić na skraj swego królestwa i jestem przekonany, że dadzą nam jakąś dobrą wskazówkę odnośnie czekającej nas wyprawy przez Mroczną Puszczę. A kiedy już wyjdziemy z tego przeklętego lasu, to nie będziemy mieć już tylu zmartwień na głowie - mówiąc to stanął przed nią i wciąż rozgniewanym tonem głosu powiedział:

- A teraz wynocha stąd, bo chcę się przebrać!

"I ty w to wszystko uwierzyłeś..." - pomyślała Saga, która wiedziała swoje.

- Tyle żyjesz na tym świecie i wciąż jesteś naiwny jak dziecko - skwitowała nie ruszając się z miejsca. - Z Bramy Lasu nie tyle, że możemy zjawić się w Domu Beorna, a powinniśmy. Mogą być wystarczająco duże chłody. Pamiętaj też, że zapłatę otrzymasz tylko jak handlarzowi się nic nie stanie. W Domu Beorna można poszukać dodatkowego zabezpieczenia finansowego. Zabawki bez nas same nie pojadą do Leśnego Dworu, a nie zbawi ich trochę przestoju. Są tam ludzie, zawsze można handlować.

Krasnolud skrzyżował ręce na piersi. Stali przed sobą w takich samych pozycjach. Wciąż był obrażony, a spod jego krzaczastych brwi oczy wydawały się strzelać ognikami, ale propozycja Sagi wydawała się ostudzić ich żar. Widać uderzyła w czuły punkt Darra - chciwość.

- Taaa… Nie brzmi to najgorzej, ale ten odcinek drogi, między Leśną Bramą a Leśnym Dworem, jest dobrze strzeżony przez ludzi Beorna. Ochrona Starego Brodu wydaje się być ich głównym zajęciem i za przeprawę pobierają duże myto. Myślę, że handlarz da radę dojść tam sam, ale jeśli o mnie chodzi to pójdę z tobą do Domu Beorna. Po drodze jednak chciałbym zahaczyć o pewną oberżę, która, jak słuch niesie, powstała całkiem niedawno i jest ona wyjątkowo cudacznym miejscem. To po drodze na szczęście, więc pewnie Baldor nie będzie się opierał przed noclegiem w tym miejscu - powiedział Darr mimowolnie uśmiechając się przywoławszy sobie jakieś wspomnienie. Blondwłosa skinęła głową.

Wspomnienie brodacza nie mogło trwać długo, gdyż wywalczywszy swoje Saga nie mogła darować sobie słów krytyki.

- To zacznij się w końcu zachowywać jak na krasnoluda przystało - podjęła kierując się do wyjścia - prócz żarcia, picia i odsypiania.

- Czekaj, no!

- Nie nie chcę słyszeć o żadnym Baldorze - rzuciła na odchodnę.

- Nie o nim pomówimy - zatrzymał ją dość gwałtownie, bowiem chwycił za nadgarstek, nie pozwalając tak po prostu odejść. - Jedno mnie tylko zastanawia - mówiąc to krasnolud spojrzał na nią przenikliwie, a oczy mu się zwęziły jakby nabrał podejrzliwości. - Nigdy wcześniej nie obchodziły ciebie bogactwa, a przynajmniej takie ino wrażenie sprawiałaś - zauważył. - Kiedy proponowałem ci wyprawę wgłąb Mrocznej Puszczy, mamiąc stosami złota i prastarych artefaktów – odmówiłaś, ale kiedy wspomniałem o możliwości napotkania plemion orków i związanym z tym niebezpieczeństwem dostrzegłem w twoich oczach dziwny błysk - kontynuował krasnolud cały czas spoglądając w popielne oczy kobiety, tak jakby chciał zajrzeć w jej duszę i odnaleźć tam prawdę. - Następnego dnia przyszłaś do mnie, twierdząc że się namyśliłaś i jesteś gotów do wyprawy. W lesie, tam pod górą, gdzie zaatakowali nas orkowie, widziałem jak zbierasz ich strzały, a kiedy usłyszałaś od Baldora o możliwości dotarcia do Sal Thranduila, to się niespodziewanie ożywiłaś. Może nie wyglądam na bystrego, ale jestem wystarczająco spostrzegawczy, aby dostrzec i powiązać ze sobą pewne fakty. Wciąż jednak jesteś dla mnie zagadką i chciałbym wiedzieć o co tobie chodzi. Najlepiej teraz…

Saga zsunęła spokojnie wzrok na trzymaną dłoń, następnie wróciła nim na krasnoluda.

- Może i żyjesz dłużej ode mnie, ale nie przeżyłeś nawet połowy tego, co ja - odpowiedziała ponuro.

- Przeżyłem wystarczająco wiele, aby przestać obrażać się na cały świat i zaakceptować los jaki został mi pisany. Nic o mnie nie wiesz, ani o krzywdach jakie mnie spotkały. To co sobie o mnie myślisz jest jedną wielką bzdurą, bo nie obnoszę się z tym jak bardzo zostałem skrzywdzony. Z całą pewnością nie tak jak ty - powiedział chłodnym głosem Darr, po czym wypuścił jej rękę z uścisku. - Może mi wreszcie powiesz o co tobie chodzi? Nie trzeba umieć czytać w myślach, aby zauważyć, że należysz do grona tych, którzy mieli kiepskie dzieciństwo…

Próba poruszenia intymnych tematów spotkała się z zimnym odrzuceniem. Szczególnie, gdy inicjatywa wychodziła z drugiej strony.

- Dzieciństwa nie mogłam sobie lepszego wymarzyć - rzuciła oschle. - Nie mam ani siły ani ochoty wysłuchiwać twoich gorzkich żalów. Nie jestem twoją niańką i nie będę wspierająco poklepywać cię po ramieniu.

- Nie jesteś - zauważył równie oschle krasnolud. - Jesteś za to jedną z nas, czy ci się to podoba czy nie i chciałbym poznać twoje motywacje, bo pozostałych już znam z rozmów, czy samych obserwacji. Pozwól zatem, że powtórzę, tym razem klarowniej; czego takiego szukasz w Domu Beorna?

- Nie wszyscy poszukują alkoholu, zabaw i złota. Ty za to ponoć masz nami dowodzić. Więc lepiej skup się na tym. Wiedz też, że dowódcą się bywa - odpowiedziała.

- Dobrze więc, będę wam przewodził jeśli tego pragniesz, ale wiedz, że to nie wojsko i siłą awanturniczej kompanii jest zaufanie, a nie rozkazy. Bez tego w trudnych chwilach łatwo o nieszczęście - odparł krasnolud. - Może zbyt wcześnie ciebie o to zapytałem, ale w końcu będę musiał poznać prawdę. Być może dlatego, że będę umiał tobie pomóc, jeśli coś ciebie gnębi - dodał po chwili. - Idźże, nie będę już dłużej marnował twojego czasu.

- Nie potrzebuję niańki. I tak z ciebie byłaby marna - odpowiedziała uszczypliwie. - Nie musisz zaprzątać sobie głowy moim zaangażowaniem. Nie różni się od pozostałych.

Saga nie powiedziawszy nic więcej zmierzyła Darra surowym wzrokiem, po czym odwróciła się i opuściła jego komnatę.


 
Proxy jest offline