Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-04-2017, 23:31   #123
Alaron Elessedil
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację



Z niecierpliwością wyczekiwał ponownego zobaczenia własnych znajomych. W drodze do Miasta Feniksa nieustannie walczył z całym światem, by dotrzeć właśnie w to miejsce im pomóc. Siebie spisał na straty. Zabijał, przeciwstawiał się głodowi, pragnieniu i zmęczeniu. Nie poddawał się w straconym starciu z wirusem zombie. Brnął naprzód, bo wciąż ktoś go potrzebował.
Stoczył najtrudniejszą walkę w swym życiu i wygrał.

Nie było warto.

Widział zgromadzony tłum na czymś na kształt zabawy ze stołami wyłożonymi czymś, co miało imitować jedzenie. Sam siedział przy nim razem z innymi osobami w jakimś uprzywilejowanym gronie.
Mógł się wszystkim przyjrzeć. Wiedział już kto ma na imię Marco, choć nikt nie wypowiedział jego imienia. Marco był szefem i oczywistym było kto nim jest w zgromadzeniu. Liam widział wtedy, kto zasiada przy stole, słyszał o tym, że Marco kazał innym rozwiązać problem z psionikiem cieni.

Było mu niedobrze.

Wciąż miał przed oczyma głowę generała Daio lądującą na piasku oraz obwieszczenie kto go zabił i co zamierzają zrobić mieszkańcy tego chorego miasta.

Bestie gorsze niż zombie.

Robin zabił Daio. Keiko siedziała tuż obok Marco. Amna dołączyła do mieszkańców. Nigdzie nie widział Nikolaia i River. Może nie chcieli dołączyć do bandy popieprzeńców i skończyli jako potrawy na stole.

Cień szeptał uspokajająco, zaś Liam odczuwał rosnącą pogardę. Czy miał prawo ich oceniać? Tak. Po hektolitrach cierpienia, wszystkich wyrzeczeniach i poświęceniu, na które się zdobył czuł pełne prawo wyrokować w kwestiach podłości i upadku. Niech ich wszystkich szlag trafi. Lepiej prędzej niż później, bo za dwa dni podludzie nazywający samych siebie "nadludźmi" ruszą do walki z Edenem.

Jednakże Liam ponownie miał uprzywilejowaną pozycję. Siedział i obserwował wszystko oraz wszystkich. Najwyraźniej jego ciało było kimś w rodzaju strażniczki, więc miał do takiej lustracji pełne prawo. Patrzył jak zachowują się ci wszyscy ludzie. Ostatecznie z uprzejmym półuśmiechem odszedł od stołu, by mieć lepszy widok.
Nie szukał jednak elementów wywrotowych, a robił to, co doskonale potrafił robić niemal od urodzenia. Uczył się zachowań, zwrotów, tego kto jest ważny i jak bardzo. Zapamiętywał ich, wyłapywał poszczególne postacie oraz ich zachowania. Rejestrował w kogo może się wcielić bez wzbudzania uwagi, a kogo unikać.

Przez dłuższą chwilę obserwował czarnowłosą i jej zmagania z innym mężczyzną. Początkowo wyglądało to jak polowanie, ale skończyło się czymś, od czego nie mógł oderwać wzroku przez kilka dłuższych chwil. Tam też uciekał wzrokiem co jakiś czas. Wielokrotnie zaciskał zęby i powracał do obserwacji, a kiedy Robin podszedł do Keiko, Liam ruszył niespiesznie do stołu. Nie mógł wyjść z roli.

Rozmowa "Generała" i "Prawej Ręki" Marco mogła być niezwykle interesująca. Bardziej niż wszystko inne w tym miejscu.

Podszedł zatem do stołu, jak jeden z wielu. A raczej jedna z wielu. Zmusił się nawet, by wepchnąć w siebie trochę tego, co tubylcy nazywali jedzeniem i piciem. Nie spieszył się. Niezmiennie obserwował zabawę, lecz przede wszystkim słuchał to odchodząc kawałek dalej na polowanie leżącego kawałka czegoś, czego poprzedniego życia wolał nie znać, to podchodząc ponownie w poszukiwaniu czegoś innego.
Za nic jednak nie chciał dać po sobie poznać, że słucha. Nie spojrzał na nich ani razu, tylko wodził spojrzeniem po tłumie jak na solidnego strażnika przystało. Nie starali się również mówić cicho. Żadnej ostrożności. Na korzyść Liama przemawiało również to, że rozmowa nie trwała długo.

Oddalili się wspólnie, zaś psionik skoncentrował się na Marko. Widział jak inni zaczynają z nim rozmowę i w jakim tonie się do niego zwracają. Odetchnął głęboko i podszedł do kapłana lokalnego bożka prosząc o chwilę uwagi. Audiencja psia jego mać.

Zamierzał spojrzeć sugestywnie na Robina prowadzącego Keiko w ustronne miejsce. Głos Feniksa musiał zobaczyć scenę z duszeniem.
Czas posiać wiatr, by móc zebrać burzę, jakiej jeszcze Miasto Feniksa nie widziało. Następnie Liam musiał oddalić się na ubocze, by nie ściągać na siebie przypuszczenia, że to on stoi za wiedzą Marco. Oficjalnie miał pilnować.

Noc była doskonała. Wszyscy zgromadzeni w jednym miejscu na wielkiej zabawie. Przeciwnik pewny siebie, niczego się nie spodziewający, z opuszczoną gardą. Idealne warunki na zwiad w poszukiwaniu zbrojowni czy czegoś podobnego.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem mojÄ… postaciÄ… i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline