Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-04-2017, 03:20   #7
Czarna
 
Czarna's Avatar
 
Reputacja: 1 Czarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputację
Czekanie w jednym miejscu nigdy nie było mocną stroną Angeli. Siedzenie na tyłku kiepsko jej wychodziło, szczególnie gdy wokół tyle się działo! Te nowe dźwięki, kolory i przede wszystkim ludzie. Gdzie się nie obróciła, napotykała spojrzenia lub zwykłą obecność drugiego człowieka. Siedzieli przy stolikach, chodzili, jedli, pili, gawędzili ze sobą. Czasem któryś wstał i przeszedł poza lokal żeby się odlać, albo co oni tam robili w ciemnych zaułkach. Niektórzy po prostu siedzieli, wpatrzeni w zachodzące za oknem słońce. Albo kręcili się w nieznanym blondynce celu. Nadchodziła noc, a wraz z nią ciemność sprzyjająca drapieżnikom, ale ci ludzie chyba nie przejmowali się tym zbytnio. Zamiast zmierzać do domu i bezpiecznego schronienia siedzieli w miejscu gdzie ciężko było się bronić: dużo okien, kiepskie drzwi i alkohol. Wujek mówił że w barach pije się alkohol i spędza czas na zabawie. W takim razie dlaczego nie pozwolił jej iść do kolegów, tylko trzymał przy stoliku, gdzie co najwyżej mogła dłubać nożem w blacie? Widziała jak Danny kręci się po sali, nie podchodził jednak. Angela nudziła się koszmarnie, a podobno bary nie były od tego.
- Wujku - spojrzała na mężczyznę obok, zajętego piciem czegoś z obtłuczonego kufla. Pachniało kwaśno i dziwnie, jak smakowało nie wiedziała, bo nie pozwolił jej spróbować.
Stukała nożem w drewno, drapiąc nim wzdłuż słojów na deskach - A mogę iść do kolegów? Będę czekać tam pod ścianą, nie odejdę nigdzie. Danny jest fajny… a jak nie chcesz żeby mnie macał po koszulce to ją zdejmę, dobrze? Mogę ją zdjąć? Strasznie pije pod pachami i drapie na plecach - zrobiła pełną nadziei minę, zezując na blondyna z uwagą.

Wujek zakrztusił się pitym piwem i chwilę kaszlał gdy usłyszał propozycję podopiecznej. W końcu opanował się na tyle by otrzeć usta rękawem i spojrzeć na blond nastolatkę… No nie była pewna, chyba poważnie i uważnie to raczej tak, a jak coś jeszcze miało być to właśnie nie była pewna.
- Angie. - zaczął uważnie ale chyba zauważył, że trochę się tym napojem oblał bo zaczął wycierać ręką swoją bluzę. W końcu skrzywił się i darował sobie bo wilgoć już i tak wsiąkła gdzie tylko zdołała.
- Angie nie zdejmuj podkoszulki przy ludziach. Nie rób tego bardzo cię proszę. - przy każdym zdaniu lekko machał dłonią jak zawsze gdy mówił coś ważnego. Zamilkł na chwilę i chyba myślał co dalej zrobić. Miał taką samą minę jak czasem oglądał teren ich drogi przez lornetkę nim powiedział gdzie i jak idą tym razem.
- Spróbuj wytrzymać w tej podkoszulce. Jak chcesz możesz odciąć rękawy. Zrobi się taki bezrękawnik. Ale nie zdejmuj podkoszulki ani w ogóle ubrania przy ludziach, ok? - zapytał i zaproponował jakieś rozwiązanie. - A ten Danny. - teraz wzrok Pazura powędrował przez przestrzeń sali i spoczął na widocznym w oddali chłopaku. - Możesz iść tam do niego. Ale macie nie wychodzić z tej sali. Wkurzę się i na ciebie i na niego jeśli wybędziecie. I niech cię nie maca po koszulce ani po niczym tak przy ludziach. - dodał po chwili wahania wracając spojrzeniem z powrotem do o wiele drobniejszej blondynki siedzącej obok.

- No dobrze… - zgodziła się na pozostanie w ubraniu, chociaż czuła jak szwy drapią i gryzą jakby miała tam małe, upierdliwe robaczki - A nie przy ludziach mogę? Jak będziemy sami? Mogę spać bez niej? - zaciekawiła się nagle, podnosząc czujnie głowę. Skoro mówił tylko o jednym przypadku, może w innych odpuści - Ale nie rozumiem dlaczego? Nie ma już słońca, nie porobią się bąble… co to jest bezrękawnik? To też do ubierania? A jak będziemy z Dannym nie przy ludziach to wtedy mogę mu dać dotknąć koszulki? A ja mogę go pomacać? On jest jak ty? Taki płaski na górze - poklepała się po piersi, zasypując mężczyznę pytaniami - Możemy go zabrać ze sobą do cioci Ellie? Weźmy go ze sobą - poprosiła, wychylając się do przodu i łapiąc go za rękę.

- Ehh… - westchnął cicho najemnik i popatrzył chwilę na postawiony na stole obdrapany kufel. Potem uniósł go do ust i przełknął chłodny łyk po czym nieśpiesznie odstawił go na stół. - Angie lepiej śpij w koszulce. Może jakbyś spała sama to może. Ale ponieważ nigdy nie wiadomo co się stanie lepiej więc byś nie latała z gołymi cyckami jak coś się stanie albo nie zaczynała od szukania koszulki. - wujek zaczął omawiać poruszone przez Angie kwestie po kolei. - Bezrękawnik to coś bez rękawów. Tak się mówi na koszulki bez rękawów albo kamizelki. Teraz masz podkoszulkę. Jak oderwiesz rękawy zrobi się z tego bezrękawnik. - tłumaczył wskazując na szwy na koszulce z Batmanem jaką nosiła. Tłumaczył spokojnie i mówił spokojnie, minę też miał spokojną. Dalej jednak chyba myślał co powiedzieć bo nie odzywał się dłuższą chwilę.
- Jak będziesz z Dannym sama. No to wtedy jeśli zechcesz możesz mu dać się dotknąć. Ale tylko jeśli będziesz chciała. I jeśli sprawi ci to przyjemność. Jak już cię dotknie to też tak samo. Jak cię coś będzie się nie podobało, będzie cię boleć czy cię wkurzy to po prostu każ mu spadać albo wyjdź czy mnie zawołaj. I tak jesteś już prawie dorosła… - powiedział wreszcie z wyraźnym wahaniem i jakąś rezygnacją w głosie. Wpatrywał się na przemian to gdzieś w stół, to na Angie, to na Danny'ego. - Ale nie możesz dać się macać po koszulce czy gdzieś tam za każdym razem każdemu kto chce jasne? Wybierz sobie Dannyego czy kogoś tam ale no nie z każdym. Bo wyjdzie, że jesteś puszczalska. A to by było bardzo źle i dla ciebie i dla mnie. Wkurzyłbym się jakbyś tak robiła i by tak o tobie zaczęli gadać. - wujek dodał znacznie żwawszym i bardziej zdenerwowanym głosem i Angie miała coś wrażenie, że to chyba nie byłby zadowolony z takiego obrotu sprawy.

Angela posmutniała. W domu było o wiele prościej. Tam wiedziała jak się zachować i nikt nie wymagał od niej dziwnych, niezrozumiałych rzeczy. Zwierzęta nie potrzebowały materiałowych okryw. Gdy słońce stało w zenicie zagrzebywały się w piachu, czekając aż morderczy żar zmaleje i da się wyjść na żer. Ona działa tak samo, to rozumiała.
- To może być niemiłe i boleć? Przecież materiał nie jest skórą, więc chyba nie powinno się tego czuć. Co znaczy puszczalska? - zapytała niepewnie. Chyba chodziło o coś mało przyjemnego, skoro wujek zaczynał się denerwować. Jak ktoś kogoś dotykał po ubraniu to ten ktoś był… tym puszczalskim? Ubrania sprawiały więcej problemów niż były warte. - Jak się coś stanie to będziesz obok i zrobisz tak, żeby nic się nie stało. Tak jak do tej pory. A śpię z tobą. I lubię ci siedzieć na kolanach. To jak będziemy sami możesz robić z moją koszulką co chcesz. Nawet ten bezrękawnik - próbowała uderzyć w weselszy ton, zanurzając palec w kuflu. Zaraz przysunęła go do twarzy i powąchała. Dziwny zapach - Nie bądź zły. Nie chcę żebyś był zły.

Blondynka złowiła spojrzenie przechodzącej obok barmanki. Wujek chyba też bo spojrzał na chwilę na nią. Akurat jak Angie mówiła mu o siedzeniu na kolanach i manewrów z jej koszulkami i bezrękawnikami.
Barmanka nic nie powiedziała, a siedząca po drugiej stronie baru blondynka miała trudności z interpretacją tak krótkiego i enigmatycznego spojrzenia. Wujek chyba jednak wydawał się myśleć nad odpowiedzią albo był zakłopotany bo przymknął na chwile oczy i pomasował się po nasadzie nosa. Barmanka w każdym razie poszła do swoich spraw a wujek wrócił do swoich czyli do rozmowy z Angie.
- Eee… Więc tak - zaczął gdy dłoń oderwała mu się od twarzy i oparła na płask o blat baru. - Jak ci się nie będzie podobało albo będzie ci przykro czy no zaboli cię jak cię złapie czy dotknie mocno no to mu powiedz. Jak nie przestanie to krzycz i mu przywal. - Pazur zaczął tłumaczyć co i jak z tymi instrukcjami względem postępowania z Dannym.
- A puszczalska no to… - znów zaciął się w opowieści. Często tak miał gdy o coś go pytała choć jak zauważyła gdy rozmawiał z innymi o różnych rzeczach i sprawach gdy podróżowali i pytał się kogoś o coś, o drogę czy ktoś się go o coś pytał to mówił jakoś tak inaczej. Nie zacinał się i nie wahał jak często miewał gdy się go pytała o różne rzeczy. - Puszczalska to tak się mówi o kobietach czy dziewczynach jeśli się puszczają. Znaczy… - westchnął gdy uzmysłowił sobie, że niezbyt to jakoś wyjaśnia samo zjawisko i istotę rzeczy. Podrapał się po krótkich włosach z poważną i zamyśloną miną spoglądając gdzieś w dół na zapiaszczone dechy podłogi.
- Puszczają no czyli jak tak publicznie, przy ludziach obściskują się z mężczyznami, z chłopakami, dają się obmacywać. No albo jak sypiają często z różnymi facetami. To nie jest dobrze dla takiej dziewczyny mieć taką opinię. Dlatego lepiej się trzymać z jednym facetem czy chłopakiem no i nie obmacywać się przy ludziach. - w końcu chyba znalazł słowa by jakoś to wytłumaczyć co pytała podopieczna i podniósł głowę z powrotem na nią. - No tak to mniej więcej wygląda z tym puszczaniem się. - dodał na koniec kiwając lekko głową i przejeżdżając dłonią po swoim czole.
- Nie będę nic robił z twoimi ubraniami i lepiej nie siadaj mi na kolanach. Nieważne czy będziemy sami czy nie. Tak jak siedzimy obok siebie jak teraz to jest w porządku. - wyższy mężczyzna w wojskowym uniformie powiedział do znacznie drobniejszej od niego blondwłosej dziewczyny siedzącej na stołku obok.

- Acha - odpowiedziała powoli, ale jej mina wskazywała na ogromne przygnębienie. Układała nowe informacje, próbując je dopasować do tego co już wiedziała. Gapiła się na najemnika wielkimi, zielonymi oczami czując jak smutek wypełnia ją od czubka jasnej głowy aż po koniuszki palców u stóp. Chyba była tą puszczalską, bo ciągle trzymała wujka za rękę i biegła do niego ilekroć coś ją przestraszyło, albo zdenerwowało. I naprawdę lubiła z nim spać, bo wiedziała że jest bezpieczna kiedy jest obok. Myślała że ją lubi, a wychodziło że niekoniecznie… znowu się pomyliła i cos pokręciła.
- Dlaczego nie chcesz żebym siadała ci na kolanach? - powiedziała co jej siedziało na wątrobie, kurcząc się w sobie i walcząc z drżącą szczęką. Nie lubił jej, wziął gamble dziadka i wykonywał zadanie do którego go wynajęto, tak jak chciano go wynająć już parę razy. - Danny mówił że mnie lubi, dlatego zaprosił do siedzenia, bo jak kogoś się lubi to się tak robi. Nie jestem puszczalska, trzymam się z tobą… tyle na ciebie czekałam jak dziadek usnął i nie chciał się obudzić, a potem zmienił w kości. Tyle miesiąców czekałam, bo powiedziałeś że przyjedziesz - popatrzyła na dłonie i wystawiła je obie do pazura, pokazując dziesięć palców. Chyba tyle czekała… a może jednak nie?
- Nie lubisz mnie, tak… i dlaczego ta pani tak się patrzyła? Ona też mnie nie lubi?

- Nie, nie to nie tak Angie. - od razu pokręcił głową i zaprzeczając temu co powiedziała - Lubię cię. Bardzo cię lubię. Dlatego przyjechałem po ciebie i teraz podróżujemy razem do cioci Ellie. - zapewnił ją od razu kładąc swoją dłoń na jej dłoni. - Ale… - przełknął ślinę i znów podrapał się po nosie. Znów się zastanawiał co powiedzieć.
- Ale są różne rodzaje lubienia między ludźmi. Takie jak między rodzicem a dziećmi co było podobne jak ty miałaś z dziadkiem. No i inne. I inaczej się to objawia. Jak dziecko jest małe to całkiem fajnie jak siada rodzicom albo dziadkom na kolanach. Ale jak już jest większe czy prawie dorosłe jak ty teraz, to już nie. Może siadać, na przykład dziewczyna czy kobieta na kolanach jakiegoś chłopca ale wtedy to już wygląda na inne lubienie. O to właśnie myślę chodziło Danny’emu jak ci to proponował. To już jest też lubienie ale inne. Takie bardziej jak dorosłego mężczyzny z dorosłą kobietą. I jeśli się oboje lubią to też jest w porządku jeśli ona usiądzie jemu na kolanach. Jest miło i zabawnie. Jeśli przy ludziach nie robią nic więcej. Z tym obmacywaniem koszulki i w ogóle. Ale no jak ktoś jest takim opiekunem czy rodzicem jak ja dla ciebie to już nie bardzo. Bo właśnie wygląda jakbyśmy byli parą. Jakbyśmy się właśnie lubili jak mężczyzna i kobieta, jako para. Pewnie dlatego ta pani tak na nas spojrzała gdy to zaproponowałaś. Różne rzeczy zdarzają się teraz na tym świecie ale to jednak trochę dziwnie wygląda jak taka młoda dziewczyna jak ty, siedziałaby na kolanach takiego dorosłego faceta jak ja. A coś co jest dziwne czy nietypowe rzuca się w oczy tak jak pewnie rzuciło się w oczy tej pani. - zaczął po kolei, spokojnym i uważnym głosem z poważną miną i troską w spojrzeniu tłumaczyć zawiłości zachowania i myślenia ludzi. Mówił czasem patrząc na wspomnianą barmankę, czasem na siedzącego w oddali Danny’ego ale głównie patrzył na blondynkę.

- To Danny mnie lubi inaczej niż ty, a ty inaczej niż dziadek - powtórzyła powoli, skupiając się żeby niczego nie pomieszać. Ulżyło jej kiedy usłyszała że jednak nie chodzi o wyładowane bronią skrzynie, a o nią. Dla niej wujek wrócił do domu gdy została tam sama.
- Jak para? - zadała następne pytanie. To stwierdzenie rozumiała. - Ale my chyba jesteśmy parą. Niektóre zwierzęta łączą się pary żeby wspólnie polować i wychowywać potomstwo. My nie mamy potomstwa, ale wspólnie zdobywamy pożywienie, bezpieczne miejsce na nocleg. Pilnujemy się i jak coś się stanie to opiekujemy. Jak wtedy kiedy cię znaleźliśmy na pustyni, albo jak spadłam z gruzowiska i rozcięłam nogę… a tą panią lubisz? - wskazała barmankę - ona ci może usiąść na kolanach?

- Mmmm.... Nie Angie. Jak się mówi o parach to właśnie tak jak mężczyzna z kobietą. Albo jak jakieś właśnie zwierzęta łączą się w pary. Więc trzymamy się razem ale nie jesteśmy taką parą. Jesteśmy zespołem. Ty i ja. Ale nie parą mimo, że jest nas dwoje. Para to tak jak jakieś małżeństwo, mąż i żona, albo coś podobnego. My tak nie mamy. - wujek Zordon jak zwykle cierpliwie wyjaśniałco jest co i jak to działa. Na koniec spojrzał na barmankę o jaką pytała nastolatka. - No tak, jakby tamta pani mnie lubiła i ja bym ją lubił to chyba miło by było jakby usiadła mi na kolanach. - uśmiechnął się lekko obserwując barmankę nalewającą dwóm rozmawiającym mężczyznom czegoś do szklanek. Kobieta za barem albo złowiła że mówili o niej, albo wyczuła spojrzenie klienta bo odwzajemniła spojrzenie i lekki uśmiech Pazura. - Tak samo jak z Dannym. Jak go lubisz i on cię zaprasza możesz z nim porozmawiać czy usiąść na kolanach. - powiedział znów wracając uwagą i spojrzeniem na siedzącą obok nastolatkę.

- Tą panią lubisz jak dorosłą… a mnie nie, chociaż sam mówiłeś że jestem już duża - Angie zmarszczyła czoło trawiąc informacje na własną modłę. Ale ludzie lubili komplikować sobie życie… i jak tu się połapać co jest co? - Nie lubisz mnie jak dużej, nie podobam ci się? To znaczy że jestem brzydka - posmutniała, wbijając wzrok w stolik. Wujek się znał na wszystkim, to na pewno miał rację - Jak wąż z liszajami i odpadającą łuską. Dlatego tak się na mnie gapią czasami? Bo jestem brzydka? - popatrzyła w napięciu na mężczyznę - Myślą że jestem potworem o których opowiadał dziadek? Tym spoza piasków?

- Jakim potworem spoza piasków? - wujek zmarszczył brwi chyba niepewny o co Angie go pyta. - Ale nie, nie, nie Angie, jesteś bardzo ładną dziewczyną. Śliczną wręcz. - dodał szybko jakby dotarło do niego priorytet odpowiedzi. - Po prostu to co nas łączy, ta więź i lubienie to właśnie bardziej podobne jak ciebie i dziadka. A nie jak parę. - zaczął mówić powoli znowu brnąć w tłumaczeniu kolejnych zawiłości. - Poznałem cię jako małą dziewczynkę. I ciężko mi myśleć o tobie inaczej. No ale czas leci i stałaś się już prawie dorosłą kobietą. A przynajmniej dorastającą dziewczyną. Ale dlatego bardziej jesteśmy tak jak ty i dziadek. Lubię cię Angie, bardzo cię lubię ale inaczej niż lubią się nawzajem pary. - najemnik popatrzył na nią gdy skończył mówić.

- Takim metalowym, albo… chorym. Bardzo chorym - tłumaczyła powoli, marszcząc czoło i przypominając co dziadek jej opowiadał - Mutasem. Albo takim zepsutym, co wygląda jak człowiek na zewnątrz, ale w środku - puknęła się w pierś - jest martwy i szalony… jak kojot z wścieklizną. Gryzie co mu się napatoczy pod zęby. Zabija nie z głodu i nie dla bezpieczeństwa, ale dlatego że może i lubi. Nie zjada ofiar, nie zbiera z nich trofeów. Poza pustynią jest ich pełno, dlatego tam mieszkaliśmy. Bo one nie zapuszczają się na piaski… a jak zapuszczą to widać je z daleka i można zdjąć ze snajperki. Żeby nie podchodziły. Te potwory są z Nowego Jorku? Dlatego musimy ich unikać? Spotkałeś je kiedyś? Ja żadnego nie widziałam, ale dziadek ciągle o nich powtarzał i mówił że mam nie opuszczać pustyni. - wzruszyła ramionami, ale cieszyła się wyraźnie. Powoli zaczynała rozumieć, tak się jej wydawało. Wyprostowała plecy przy kawałku o tym, że jest ładna. Wujek nie mógł się mylić, nigdy tego nie robił.
- To nie jesteśmy parą tylko zespołem. Będą kłopoty jeżeli ludzie wezmą nas za parę, bo to… nie można jak rodzina. Bo dziadek był rodziną… ale już go nie ma. Teraz jesteś ty. Nadal mogę z tobą spać, tak? - spytała z przejęciem i obawą. Złapała go za rękę i ścisnęła mocno - Też cię bardzo lubię, tak jak dziadka. Zostaniesz ze mną? Bez ciebie było tak smutno… nie chcę żeby cię nie było. Znajdziemy własną jaskinię i będziemy polować? Tam gdzie jest zielono? - rozmarzyła się. Pustynia była bura i piaskowa. Zieleń pojawiała się tylko po deszczu. Na równinie pierwszy raz Angela widziała żeby tyle roślin rosło w jednym miejscu i kuło oczy soczystą barwą. Nim jednak doczekała się odpowiedzi, do stolika podszedł obcy pan i zaczął gadać do wujka. Oferował pracę, wujek odmówił... a potem złapał go i przycisnął do baru. Szybko jednak uwagę Angeli przyciągnęło coś kompletnie innego.

Hałas, krzyki i troje ludzi z czego dwójka wyleciała nago i inni mogli ich zobaczyć. Dziewczyna zamrugała i gapiła się żywo zainteresowana na dwie bijące się panie, ale trzecia strona awantury przykuła jej uwagę prawie całkowicie. Miał opaskę! Na oku! Tak jak ten, na którego mieli czekać - kolega cioci Ellie!
- A oni mogą chodzić bez ubrania… to ten, ja… chyba jest okey tutaj. Takie zachowanie - powiedziała do wujka, dołączając do tego wymowne spojrzenie. Byli duzi, znali się na tym ich dziwnym świecie i wiedzieli co robią. To może ona też by mogła? - Wujku dlaczego bijesz tego pana? Co to jest squaw? - spytała podchodząc do Pazura, ale głowę miała zwróconą na jednookiego. Pokazała go palcem, szarpiąc opiekuna za rękaw - Może jego tak nie bij, bo nas do cioci nie zabierze. To on? Ma opaskę i się nie ubrał. I nie ma takich fajnych obrazków jak ty.

- Angie bardzo cię proszę leć do tego z opaską i spytaj się co jest grane! Mamy biznes do niego! Ja tu zaraz skończę! - Pazur warknął dodatkowo zaciskając rękę schwytanego przez siebie faceta. Wskazał gestem głowy na nagiego mężczyznę z opaską na oku. Przez gwałtownie zmieniającą się sytuację do jednookiego doszła jakaś brunetka chwile z nim rozmawiając. Choć głównie mówiła ona bo zdenerwowany mężczyzna prawie krzyczał. Ta brunetka jednak szybko wybyła za drzwi a golas patrzył za nimi wszystkimi.

Blondynka pokiwała energicznie głową, przebiegając przez salę. Skoro wujek prosił trzeba było zrobić co mówi. On tyle wiedział i na tyle rzeczach się znał, że nie mógł się mylić. Potrzebowali golasa, więc na wszelki wypadek zaszła go od tyłu, przemykając tuż obok i odgradzając sobą od wyjścia z knajpy.
- Cześć - zaczęła wesoło, machając mu ręką i dodała - Nie masz ubrania!

- O matko! Nie strasz ludzi! - mężczyzna chyba się naprawdę zapatrzył na obrazy na zewnątrz bo aż podskoczył gdy nastolatka nagle teleportowała się wręcz tuz przed nim. - Mam! Tylko w pokoju. - golas szybko zasłonił swoje przyrodzenie dłońmi i wyglądał na zmieszanego uwagą czy całym zagadaniem od blondynki. Od gości przy najbliższych stolikach doszły ich śmiechy. Mężczyzna odwrócił się w stronę wciąż otwartych drzwi pokoju i chyba chciał tam wrócić przez co odwrócił się do nastolatki plecami. Ale zrobił gdzieś najwyżej krok bo najkrótszą drogę grodzili mu jakiś chudzielec okrywający tą gołą panią swoim płaszczem.

- Czekaliśmy z wujkiem na ciebie! Jesteś Puzzle, znasz ciocię Ellie? - dziewczyna wypaliła z żywym zainteresowaniem, zachodząc mu ponownie drogę. Wzrok zjechał jej w dół, na teren zakrywany przez dłonie. - Dlaczego nie masz ubrania? Tu można chodzić bez niego? Tobie też mogę usiąść na kolanach? - wróciła wzrokiem do jego twarzy. Ręce świerzbiły żeby sięgnąć po nóż i podciąć mu ścięgna żeby na pewno nie uciekł, ale wujek byłby na nią zły. Miała go zatrzymać, a to dało się zrobić i bez noża.
 
__________________
A God Damn Rat Pack

Everyone will come to my funeral,
To make sure that I stay dead.
Czarna jest offline