- Nie ma czasu idziemy! - rzuciła w pośpiechu Becky.
- Iss pokarz Nightowi granat, niech go szybko zidentyfikuje - powiedziała szybko najpierw patrząc na Isabell, a potem na Nightfalla
- przejmijcie centrum dowodzenia, gdy część z nich pójdzie po nas - powiedziała do Bixa, oddając mu dopiero co zdobyty karabin
- jaki tu jest monitoring? I w co trzeba pierdzielnąć, aby nie mogli wyssać powietrza z danego pomieszczenia? - Nadal na tym samym tchu zwróciła się szybko do, jak sądziła, tutejszych.
- Kapitan nie mają bo od razu dałby ją do mikrofonu - zauważyła jeszcze i wreszcie wzięła oddech.
Bixa krew zalała, dosłownie i w przenośni, zignorował wszystko, nawet nie zauważył karabinu który upadł na podłogę, tylko dopadł do panelu łączności wewnętrznej i wrzasnął weń:
-
Oddawaj kapitan, chuju niedymany! Natychmiast, bo jak Cię dorwę to nogi z dupy powyrywam! Jak włos jej z głowy spadnie, to cię po kawałku do spalarki stacyjnej wrzucę, tchórzu pierdolony, słyszysz!
Po czym, nie nadając już przez intercom, odwrócił się do pozostałych -
Dawać mi sterydy, painkilery i co tam macie. Idę zajebać patałacha. Nikt nie będzie MOJEJ KAPITAN porywał. A ten łachmyta nawet o mnie nie wspomniał. Ja mu pokażę Młota, zapamięta mnie dobrze do końca życia! Całe kilka minut!
-
Pierdoli - Nightfall podzielał opinię Becky. Zaciągnął się fajkiem, którego wepchnął w przegrodę filtru w hełmie. -
Po pierwsze Leeny nie można łatwo złapać. Jest z nas najlepsza. Po drugie - wypuścił nosem kłąb dymu, chwilowo przesłaniając sobie wizję. Opary wydostawały się smugami spod pancerza, szukając drogi przez najmniejsze ze szczelin. -
Gdyby ją miał, znałby aktualny skład załogi, nie jakiś, kurwa Uchu. Po trzecie z terrorystami się nie negocjuje, nigdy. Zgadnijcie, dlaczego nie wspomniał też o Xiu, będziecie wiedzieli na czyim łańcuchu poszczekuje.
Spojrzał na przedmiot podsunięty mu przez Iss. Na później odłożył zjechanie pilotki za - której części zdania "trzymajcie się z dala od stacji" nie zrozumiała? Choć może powinien całkiem odpuścić, dziewczyny się sprawdziły. Załoga Nosaaha ładnie spływała po ścianach.
-
Obezwładniający z mechanicznym zapalnikiem starego typu. Niektórzy uważają je za bardziej niezawodne. Po części mają rację - powiedział, a Becky kiwnęła głową na znak przyjęcia informacji.
- Centrum dowodzenia, jak się nie mylę i tak jest po drodze - kontynuował Night.
- Podtrzymywania życia podobnie. Weźmy przenośne aparaty tlenowe i sprzęt do cięcia grodzi. Na wszelki wypadek.
Uruchomił unikom, próbując nawiązać łączność z kapitan. Nic nie mówił, jedynie chciał wychwycić dźwięki z jej najbliższego otoczenia. Panowała jednak głucha cisza, Unicom Leeny był więc chyba całkowicie wyłączony…
Niespodziewanie odezwał się Doc.
-
Night… słyszałeś przemówienie? Co w związku z nim planujesz?
-
Masz już garniak do apelu i kwiatki dla pani przedszkolanki? To przebieraj Vis za Uchu, bo nam się sztuka nie zgadza - Night zaśmiał się w komunikator. Tytoń, który palił zostawiał w ustach dziwny posmak. Zakasłał krztusząc się dymem. -
Wątpię, żeby mieli Leenę, ale nie zaszkodzi sprawdzić i powiedz, że wyprowadziłeś mecha z ładowni, kurwa przydałby się. - Niby kto ma tego mecha poprowadzić. Ja nie umiem. Vis... chyba też nie. - odpowiedział głos Doca najwyraźniej mającego dziś braki w departamencie poczucia humoru. -
Wparowanie tam grzecznie to żaden plan. Spróbujcie wentylacją. My tymczasem z Vis spróbujemy odbić systemy podtrzymywania życia i namieszać z grawitacją. Powinny być obok siebie.
-
Młot się w wentylacje nie wciśnie, a pali się do akcji, że od twardego wejścia nie zdołam go odwieść. W razie co odcinajcie światło i grawitację. Spotkamy się po drugiej stronie, gdziekolwiek ta druga strona jest. Informacje o nas mają jak chuj z ekipy sprzątającej stację. Listy gończe. Nie wspominał nic o Xiu, wiedzą, że nie żyje.
-
Światło i grawitacja. Ok... dam znać przed odcięciem. - stwierdził krótko Doc. -
Coś jeszcze?
Podczas gdy Night debatował z kimś przez komunikator popalając papierosa, Becky doskoczyła szybko do... skoro Bix nie był skłonny do wysłuchania planu, pilotce pozostała tylko Isabell.
- Słuchaj, wyssą powietrze w głównym aby pozbawić nas przytomności i bez względu na to czy ich przed tym powstrzymamy czy nie - pójdą po nas do jadalni - powiedziała pilotka w pośpiechu, jednocześnie podając jej oba swoje granaty
- a potem przeszukają Feniksa i to wasze dwie dobre okazje do ataku, działajcie - dodała, jednocześnie udając się w stronę drzwi wyjściowych.
Dalsze planowanie i gdybanie przerwał kolejny skrzek, uruchamianych głośników w bazie. Wszyscy usłyszeli ponownie głos sukinsyna Rieffa:
-
Jak tam gnojki, długo mamy na was czekać? Zostało wam 60 sekund, zaczynam odliczanie... - Dało się słyszeć jakieś trzaski, jakby ktoś się poruszał blisko mikrofonu -
No złotko, powiedz coś.
-
Hej dzieciaczki... co się tak guzdrzecie... przerwę na kawę se zrobiliście? - Usłyszeli słaby głos Leeny. Szybko chyba odciągnięto ją na bok.
-
55 sekund fiuty, potem ją zeskrobujecie ze ścian - Dodał Rieff, i się rozłączył.
- Mówiła i do was, szybko, powodzenia - rzuciła Becky żegnając się tym samym z Isabell i biegiem ruszyła przez zrobione minutę wcześniej pogorzelisko, a następnie przez korytarz prowadzący do SPA. Nie szczędziła sił w nogach, aby zmieścić się w wyznaczonym czasie... Niestety nie dowiedziała się w końcu jaki tu mają monitoring i co trzeba odstrzelić aby nie zabrali im powietrza... a szkoda, bo plany miała niezłe.