Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-04-2017, 10:57   #263
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Wave Echo Cave
14 Elesias

Podczas gdy bracia Rockseekerowie w towarzystwie Slidara oglądali swoją świeżo zdobytą kopalnię nieco oszołomieni sukcesem najemnicy raz jeszcze sprawdzali wszystkie jej kąty. Nie znając się na góniczym rzemiośle nie mieli w sumie wiele do roboty, a oczyszczanie lokacji z potworów i skarbów mieli już opanowane. Mężczyźni odkopywali łupy zasypane w świątyni Dumathoina; kobiety przygotowywały Yarlę do krasnoludzkiego pochówku. Melune nie wiedziała zbyt wiele o zwyczajach podziemnego ludu, lecz Turmalina szczegółowo ją poinstruowała i po jakimś czasie wszyscy zebrali się w zachodniej jaskini z jeziorem by po raz ostatni pożegnać towarzyszkę, przyjaciółkę, kompana broni i pracownicę - w zależności od perspektywy.

Potem Gundren dał sygnał do wymarszu.

Grupa wróciła na nocleg do obozu poszukiwaczy; było zbyt późno by ruszać do miasteczka. Przed odejściem Gundren poprosił Turmi by częściowo zasypała wejście do kopalni. Póki nie sformalizował swoich praw do tej części góry wolał nie ryzykować, że ktoś przyjdzie tutaj po ich - bardzo wyraźnych - śladach. Zapakowawszy łupy na nieszczęsnego muła drużyna ruszyła po zasłużony odpoczynek w dolinie, a o świcie powędrowała do Phandalin.



Powrót najemników i Rockseekerów do Phandalin został oznajmiony głośnym ujadaniem psów i nawoływaniem dzieciarni. Kto nie pracował wyległ zobaczyć skąd tym razem wrócili lokalni bohaterowie, jakie łupy i opowieści przynieśli. Nawet najemnicy Kompanii wykazali dyskretne zainteresowanie, gdyż przez ten czas nasłuchali się już plotek o przewagach przygodnych poszukiwaczy przygód i lokalnej kapłanki. Gundren z bratem i nieodłącznym Slidarem popędził do Halii Thorton by jak najszybciej zalegalizować swoje odkrycie kopalni, a reszta podążyła do gospody Stonehilla, z ulgą zrzucając bagaże i łupy w trzymanych dla nich przez gospodarza pokojach. Turmalina zaraz ryknęła o kąpiel, na co Trilena tylko uśmiechnęła się półgębkiem. Na razie palenisko było zajęte przez pyrkające garnki, z których zaraz nalano awanturnikom parujacego bigosu. Marduk co prawda miał ochotę od razu rzucić się na drowie zapiski i magiczne zdobycze, ale żołądek głośno zaprotestował przeciw takiemu traktowaniu; podobnie jak poobijane gnaty. Wszyscy zgodnie w milczeniu zasiedli do posiłku, a im dłużej siedzieli tym bardziej czuli, jak bardzo potrzebują odpoczynku. I mogli odpoczywać, bo wreszcie nigdzie im się nie spieszyło…

Po sutym obiedzie drużyna rozeszła się, zajęta własnymi myślami, których gonitwę po tylu dniach działania, planowania i życia w ciągłym zagrożeniu niełatwo było opanować. Mimowolnie więc wszyscy zaczęli myśleć, wspominać, analizować, planować…

Turmalina zaległa w wypełnionej mydlinami wannie dumając nad stosownymi nagrobkami dla Yarli i Anny. Piąsze, rzecz jasna, nie poświęciła ani sekundy, a i Aidym niewiele ją obchodził. Miała teraz pieniądze i sławę… loaklną, ale jednak. Mogła robić co chciała. Wracać do domu nie miała zamiaru, więc co? Gundrenowi z pewnością przyda się pomoc przy kopalni; no i jeszcze niejeden potwór będzie na nią dybał. A jak zacznie się nudzić to zawsze może wyrzeźbić coś z wykopanych tam kruszców. Potem się to umagiczni w Kuźni, sprzeda… Zajęcia na pewno jej nie zabraknie. Absztyfikantów także, bo do TAKIEJ kopalni z pewnością ściągną krasnoludy z całej północy Faerunu!

Torikha powlokła się do domostwa Garaele. Tym razem jednak przekraczała próg pewniejsza siebie i w całkiem dobrym humorze. Gotowa była nawet siąść i zacząć magicznie namierzać poszukiwaną przez tymorytkę księgę! Rzecz jasna elfka i tak zagoniła ją do odpoczynku, lecz tym razem Melune wyłożyła się w wannie spokojna i z czystym sumieniem. Nie tylko pomogła uratować krasnoludy, oczyścić okolicę z goblinoidów, a miasteczko z bandytów. Odzyskana kopalnia przyniesie dobrobyt całej okolicy, ludzie przestaną biedować, zjadą się nowi osadnicy… Może Mirna znajdzie męża, a Nilsa pracę inną niż niańczenie własnych dzieci… No i Tori będzie mieć huk roboty przy kapłańskiej posłudze dla osadników. Westchnęła i rozejrzała się po skromnej, lecz gustownie urządzonej chacie elfki. Może czas wybudować własny domek? Garaele z pewnością nie obrazi się też za małą kapliczkę Księżycowej Panny w pobliżu. Mogłaby zrobić wokoło zielnik… Tylko czy tego właśnie chciała?

Marduk zasiadł nad zdobytymi księgami i papierami drowa. Nawet z odpowiednimi czarami ich pobieżna lektura miala mu zająć kilka godzin. Nie odkrył żadnego spisku, lecz i tak dowiedział się wielu interesujących rzeczy; między innymi tego, że część tutejszych terenów należała dawniej do elfów. Kto wie ile wiedzy i skarbów kryło się w pobliskich lasach i górach? Evermeet mogło poczekać…

Joris myślał bardziej lokalnie. W głowie analizował przebyte miejsca i napotkanych wrogów. Oczyszczenia wymagał jeszcze szlak do Triboaru; trzeba było sprawdzić goblińskie siedliszcza czy nie wrócili do nich zieloni grasanci… Sprawdzać okresowo, bo wiadomo, że w takich miejscach wcześniej czy później zawsze ktoś lub coś zamieszka. Dalej sprzedać łupy i zrobić zamówienie u kupców Kompanii na co cenniejsze przedmioty. Odwiedzić “Śpiącego Giganta” - co prawda kompani juz tam byli, ale Joris miał zamiar dobitnie dać właścicielce do zrozumienia, że nie będą tolerować pomagania przestępcom. Oddać Dendrarowej pieniądze uzyskane z należnych Yarli łupów… Jałmużnej wdowa nie przyjmie, to pewnie, ale spadek to co innego. Myśliwy rozważał nawet namówienie Rockseekerów do tego, by część przyszłych udziałów Yarli w Kopalni przeznaczyć na pomoc rodzinom ofiar Pająka i Czerwonych, ale czuł, że to będzie ciężka przeprawa. Choć zasadniczo krasnolud zaproponował 10% udziałów (czy tam zysków) w kopalni drużynie jako takiej, nie na głowę, więc w zasadzie najemnicy mogli z nimi zrobić co im się żywnie podobało.
Joris przeciągnął się i stęknął gdy zabolały go niedawno zabliźnione rany. Praca pracą, ale żyć też trzeba było. Ciekawe co planowała Torikha…

Popołudnie mijało, leniwie przechodząc w zmierzch. Ze wspólnej sali dochodził gwar głosów; ani chybi w gospodzie zebrała się większość mieszkańców miasteczka by posłuchać o kolejnych wyczynach swoich wybawców. Zapowiadał się długi wieczór.

 
Sayane jest offline