Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-04-2017, 12:35   #20
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Poprowadziła go w stronę budynku, przy którym zebrał się niewielki tłumek. Jednak gdy podeszli przepuszczono ich do wejścia.
W przedsionku czekał ubrany głównie na czarno mężczyzna.
- Stolik na ile osób.
- Dwie… jeśli mogę prosić, gdzieś niedaleko sceny, kuzyn jest pierwszy raz w Londynie
. - Charlie uśmiechnęła się, jednak mężczyzna nie odwzajemnił uśmiechu. Przytaknął tylko i zajrzał przez drzwi.
- Proszę za mną.


Weszli do wielkiej sali, na której końcu znajdował się podest, trochę kojarzący się Gaherisowi z turniejami. Stali na nim ludzie z różnymi instrumentami. Mężczyzna zaprowadził ich do wolnego stolika, sprawnie odnajdując drogę pomiędzy krzesłami i kręcącymi się ludźmi.


- Czy mogę coś zaproponować? - Skłonił się lekko.
- Proszę - obdarzył go uśmiechem Henry Ashmore, który przelatywał właśnie aury gości. Trzeba wyrzec, iż było ich mnóstwo. Trudna sprawa, nawet dla 1300uletniego wampira.
- Wystarczy coś do picia, jesteśmy po kolacji na Charing Cross. - Charlie uśmiechnęła się, a mężczyzna otworzył szerzej oczy.
- Mamy doskonałe wino z Chateau Palmer i nowe blended Whiskey, które cieszy się dużą popularnością, może pozwolą Państwo sobie zaprezentować?
Charlie tylko się uśmiechnęła, a mężczyzna prężnym krokiem odszedł od stolika. Wampir zobaczył jak po drodze łapie kogoś i wydaje polecenia. Kobieta zapatrzyła się na scenę, na której jakiś mężczyzna grał na wielkiej skrzyni.
- Jak ci się podoba Henry?
- Fascynujące
- przyznał rozglądając się - ludzi więcej, niżeli na królewskich baletach. Zaś tamten - wskazał na grajka - ładna muzyka - potwierdził, choć chyba instrument jest lekko rozregulowany, albo on lekko fałszuje, bowiem powtarzające się akty brzmią lekko inaczej.
- Gdybyś chciał posłuchać bardzo dobrych wykonań, musielibyśmy udać się w inne miejsce. To mimo wszystko głównie restauracja, tyle że oferuje akompaniament muzyczny. Czasem są też spektakle. - Charlie skupiła wzrok na wampirze. Czuła się pewnie w tym miejscu, jakby tu bywała.
Po chwili pojawił się inny mężczyzna, niosąc na tacy dwie butelki, naczynie podobne do tego, z którego pił w pociągu i kielich. Nalał po odrobinie trunków i podał im. Charlie zakręciła kielichem, powąchała i upiła łyk. Robiła to powoli, upewniając się, że wampir ją obserwuje.
- Pyszne, poproszę.

Kelner obserwował Gaherisa wyczekując. Wampir teatralnym ruchem uczynił identyczny gest kręcąc kielichem oraz wąchając. Faktycznie odświeżający zapach, mile łechcący nozdrza. Spróbował leciutko.
- Wspaniały bukiet smakowy - potwierdził, bowiem rzeczywiście trunek wydawał się przedniej marki.
Mężczyzna uśmiechnął się. Charlie odstawiła kieliszek na stół, a gdy wampir zrobił podobnie, tamten nalał im więcej i odszedł.
- Wszyscy rycerze znają się na muzyce? - Charlie zadała pytanie bez skrępowania. Jednak rzeczywiście wśród rozmów i muzyki, nikt nie zwracał na nich uwagi. Ludzie wokół byli ubrani równie dostatnio co oni, a niektórzy chyba byli nawet bogatsi. Przed sporą częścią stały pachnące posiłki. Wampira zaskoczyło, że większość używa lśniących przedmiotów, sprawnie wybierając te właściwe ze stołu i jedząc za ich pomocą. Trochę podobne do łyżek, trochę do noży… niektóre jak trójzęby, ale wszystko w różnych kształtach i wielkościach i jakby służyło do konkretnych celów. Niestety, to był problem. W jego czasach łyżkę stosowało się do zupy. Najczęściej drewniana, lecz on, królewicz orkadzki jadał także srebrnymi. Nożem można było odkroić kawał mięcha z pieczeni, jednak resztą to używało się dłoni. Najczęściej trzymając pajdę chleba lub udziec i wtryniało. Tutaj zaś …
- Charlie, nauczysz mnie - spytał cicho. - Głupio się czuję.


Kobieta podążyła za jego wzrokiem i uśmiechnęła się.
- Tak, obiecywałam ci już to. Spróbujemy poćwiczyć co nieco po powrocie, co byś mógł zachwycić Pannę Dosett. - Charlie upiła łyk wina i się uśmiechnęła. Musiało być rzeczywiście dobre. Wampir nawet czuł jego słodki, owocowy aromat. Jednak widział też, że mężczyźni pili whiskey i tylko to.
- Dziękuję - powiedział uśmiechnięty. - Ci mężczyźni piją coś podobnego, jak tamci w pociągu. Poznaję po zapachu - jego wampirzy nos był wiele lepszy, niżeli ludzki. Dlatego łatwiej było mu rozpoznawać zmysłami docierające aromaty.
- Bo mężczyźni pijają Whiskey. - Charlie rozejrzała się po otaczających ich ludziach, jakby dopiero ich zauważyła. Pewnie mimo drzemki nadal nie była wypoczęta. - Pewnie większość ma ten sam trunek co ty, choć… kilku ewidentnie zamówiło coś tańszego. - Charlie oceniła to ewidentnie nie po zapachu, ale po uważnej obserwacji, strojów mężczyzn.

Wampir obserwując aury widział, że znów otaczają ich ludzie, niemal wszyscy byli podekscytowani. Było to lekko frustrujące, jednak tą frustrację szybko zakłóciło dziwne uczucie, że są obserwowani. Podstawową zasadą w takich chwilach jest to, żeby nie pokazać niczego po sobie, natomiast wykorzystać wszelkie możliwości do obserwacji. Wampir więc niby przeciągnął się lekko, niby poprawił na krześle, niby pochylił do Charlie szepcząc jej do ucha:
- Ktoś nas obserwuje, zachowuj się normalnie.
Oczywiście podczas tych ruchów sprawdzał aury rzucając spojrzeniem na lewo i oczywiście prawo, niby to całkiem naturalnie.
- Nic dziwnego jesteś przystojny kuzynie. - Charlie uśmiechnęła się, ale dostrzegł w jej oczach lekkie zaniepokojenie.
- A ty piękna, kuzynko. Więc może to ty jesteś powodem owej ciekawości - mówił lekko, ale widać było jego skupione spojrzenie starające się omieść salę. Nie wyglądało na to by ktoś ich jakoś szczególnie obserwował, oczywiście ludzie zerkali, ale zerkali na wszystkich wokół oceniając się nawzajem, tak jak i Charlie oceniła przed chwilą kilku mężczyzn po ich strojach. Przyjrzał się aurom kilku osób, które wydały mu się bledsza, lub po prostu bardziej podejrzane. Byli to jednak ludzie. Jakiś mężczyzna, który zerkał na Charlie i wampir bez problemu dostrzegł w jego aurze czerwień świadczącą o pożądaniu. Ktoś zazdrosny o coś i jakaś dama, która najwyraźniej tylko z zaciekawieniem przesunęła po nich wzrokiem, wyczuł w niej podejrzliwość, typową dla plotkar, znanych nawet w jego czasach. Jednak to nie tłumaczyło sytuacji, a wrażenie nie znikało. Wobec tego pozostawało tylko jedno: bacznie lustrować otoczenie udając, że nic się nie dostrzega oraz liczyć, albo na błąd obserwatora, albo na jakiś dogodny przypadek. Warto było też założyć, że kiedy wyjdą, zapewne będą śledzeni, skoro ktoś ich ogląda. Wtedy także istniałaby łatwiejsza możliwość dostrzeżenia wspomnianej osoby.


Piękna Charlie spokojnie sączyła wino, jednak widać było, że jej wzrok raz na jakiś czas prześlizgiwał się po otoczeniu. Tymczasem Henry Ashmore vel sir Gaheris przez nieuwagę strącił na podłogę swój własny cylinder, co dało mu możliwość pochylenia się, obrotu oraz spenetrowania tyłu. Oczywiście całe to strącenie było nie całkiem przypadkowe.
- Charlie, kiedy wypijemy - wyszeptał do niej niby wdzięcząc się do urodziwej dziewczyny - ruszymy na spacer gdzieś w nieco mniej zagęszczone miejsce. Jeśli ktoś ruszy za nami, przynajmniej będę wiedział, że się nie pomyliłem, lub ewentualnie pomyliłem.
- Chętnie się jeszcze przejdę. - Charlie uśmiechnęła się do niego.
Gdy dopiła, zostawiła na stoliku kilka banknotów. Wampir zauważył, że stawka przekroczyła ich przejazd bryczką ze stacji do domu kobiety. Powoli wstała i ruszyli ku wyjściu z lokalu.


Przez dłuższą chwilę szli jeszcze główną ulicą, po czym Charlie odbiła jedna z bocznych uliczek. Wampira nie opuszczało dziwne uczucie. Dlatego właśnie tym bardziej ucieszył się przejściem ku bardziej pustemu miejscu. Nawet jeśli boczne ulice nie były całkowicie puste, to jednak znacznie mniejszy tłok ułatwiał obserwacje. Gaheris sprytnie, przynajmniej wedle swojego mniemania, oglądał wystawy, budynki, drzewa, co pozwalało mu obracać się na wszystkie strony oraz uruchamiać wszelkie możliwe zmysły obserwacyjne, wraz z Nadwrażliwością oczywiście. Jednocześnie uśmiechał się oraz głośno rozmawiał na temat pogody ze swoją uroczą partnerką. Nagle Charlie chwyciła go za rękę i pociągnęła za sobą. Wpadli w jedną z bocznych uliczek.


Oczywiście ruszył za kobietą zaskoczony, kompletnie nie wiedząc, co jest grane. Może dostrzegła coś, czego on nie widział? Przy takich sytuacjach należy najpierw biec, potem pytać. Dlatego pozwolił sobie jedynie na właśnie zaciekawione spojrzenie. Na chwilę uczucie znikło, ale szybko powróciło. W alejce nie było nikogo. Ich kroki niosły się echem po krętych uliczkach. W końcu Charlie wpadła w jakiś zaułek i pociągnęła go za sobą.
- Nadal to czujesz?
- Niestety
- potwierdził. - Przez chwilę jakby straciło nas z oczu, jednak szybko złapało trop. Nie wiem, kto to. Może jest niewidzialne - wyraził przypuszczenie nastawiając uszu oraz nosem starając się wyłapać jakiś nietypowy zapach.

W zaułku śmierdziało, moczem, rozlanym alkoholem, wymiotami. Jednak zapachy takich miejsc też niczym nie różniły się aromatów w jego czasach. Charlie wyjrzała z zaułka i skrzywiła się. Wampir spodziewał się, że pewnie niczego nie zobaczy. Jego dużo sprawniejsze zmysły wyłapałyby to w mig. Ktokolwiek ich obserwował, nie chciał być zobaczony i miał ku temu metody.
- Co robimy?
- Ano pobawimy się z nim. Idźmy, hm, popływać po rzece, przejechać się dorożką oraz tym podobne. Przykro mi, ale musimy go zgubić. Nie możemy doprowadzić go do twojego mieszkania - wyszeptał cichutko.
- Niech będzie. - Charlie chwyciła jego dłoń i poprowadziła go zaułkami, aż nagle skręciła i weszła w jedną z bram. Prowadziła go wąską drogą, nad którą nadwieszały się budynki. Widać było, że doskonale zna okolicę i to chyba miejsca po których nie powinna chadzać “dama”. Po kilku zakrętach wyszli na szerszą ulicę, gdzie ruchem dłoni Charlie zatrzymała dorożkę.
- Do Savoy. - Gdy zajęli miejsca, pojazd ruszył. - Jaka jest szansa, że to jeden z twoich?
- Tak, ale niekoniecznie. Istnieją wampiry, które są po prostu niewidzialne, znaczy mają taką zdolność. Nie posiadam jej oraz potrafię przejrzeć, jeśli ktoś nie jest dobry, jednak prawdziwi adepci są poza moim zasięgiem dostrzegania
- przyznał. - Jednak dobrzy magowie, faerie oraz podobni potrafią to samo. Dlatego istnieje możliwość, że to jakiś wampir dostrzegł mnie prędzej, niźli zobaczyłem jego, jednak nie przysiągłbym tego.

Charlie skrzyżowała ręce na piersi. Widać było, że jest lekko zdenerwowana. Uczucie jednak nie znikało.
- Niedobrze. Charlie, masz przy sobie coś specjalnego, co ogniskowałoby naszego obserwatora - spytał cicho po chwili. - Dalej mam to uczucie. Nauczyłem się mu wierzyć.
- A co to niby mogłoby być
? - Charlie prawie odfuknęła. Po chwili dodała szeptem - Zazwyczaj jak ktoś mnie śledzi, jestem w stanie go zlokalizować.
- Nie mam pojęcia, coś takiego, czego nie kupisz w sklepie. Może coś, co dał ci tajemniczy pracodawca, albo co znalazłaś podczas swoich wypraw. Albo jestem durniem. Także możliwe
- przyznał.
- Mam wiele osobistych rzeczy i wiele podarków… - Spojrzała na niego niepewnie, a dorożka zatrzymała się. Kobieta szybko dała banknot woźnicy i poprowadziła wampira w kierunku wybrzeża. Tam podeszli do jednej z zacumowanych łodzi. Obok stał mężczyzna w wytartym stroju.


- Dobry wieczór, czy mógłby Pan nas przewieźć w stronę Westminsteru? - Charlie uśmiechnęła się życzliwie.
Gaheris widział jak lustruje ich nie do końca trzeźwym wzrokiem, jednak po chwili uśmiechnął się, pozbawionym części zębów uśmiechem.
- Jasne gołąbki. Wsiadajcie. - Z jego ust cuchnęło. Jednak w sposobie w jaki wskoczył na łódź widać było doświadczenie i pewność siebie. - Zawsze pomagam parom, które chcą na chwilę umknąć ciekawskim oczom. - Mrugnął do niego.
- Trafił pan idealnie właśnie w taką parę - uśmiechnął się do niego Gaheris. - Wobec tego do działa oraz poczujmy wspólnie czar Tamizy. Kochanie - podał dziewczynie dłoń prowadząc ją na łódź, później sam wkroczył za nią. Oczywiście starając się nie przerywać obserwacji, którą czynił także z samej łodzi.
Mężczyzna odbił od brzegu, a Charlie zajęła miejsce na jednej z ławeczek. Widać było, że sama niepewnie zerka w stronę brzegu.
- Odpłyniemy kawałeczek, bo przy brzegu jest jeszcze spory ruch. W razie czego proszę się nie krępować ja tam nie gadam.
Sprawnie wymijali inne łodzie, aż oczom wampira ukazała się panorama Londynu.


Miasto skąpane było w gęstej mgle i tylko światła lamp przebijały się przez to mleko. Łódź powoli zmierzała w kierunku budynków jakie widział z brzegu. Nie mniej, dalej odczuwał identyczne śledzenie przez jakąś nieokreśloną siłę. Cóż, trzeba było przekonać się, kogo dokładnie śledzono.
- Kiedy staniemy na brzegu - wyszeptał jej do uszka, co pewnie dla owego wilka rzecznego przypominało słodkie zalecanki - na chwilkę rozdzielimy się. Chciałbym sprawdzić, czy nadal to coś będzie koncentrowało się na mnie.
Gdy mówił nagle dostrzegł na brzegu postać.


Mężczyzna, chyba zauważył jego wzrok bo skłonił kapelusz i po chwili odszedł, a wraz z nim dziwne uczucie. Gaheris oddał mu honor lekkim skinięciem. Charlie wyglądała jakby niczego nie zauważyła.
- Jaką szansę miałabym z kimś takim jak ty?
- Ze mną, zależy kiedy. W dzień pewną wygraną, w nocy … odwrotnie raczej
- odpowiedział cicho. - Hej, mości panie, możemy przybić gdzieś tutaj do brzegu? - wskazał na okolicę, gdzie zniknął tamten.
- Jak sobie Pan życzy! - Odkrzyknął mężczyzna i łódź skręciła.
Charlie spojrzała na niego niepewnie.
- Czemu tutaj?
- Tam był ten, kogo szukamy
- wyjaśnił szepcząc. - Mężczyzna, cylinder, parasolka, długi płaszcz. Tylko tyle raczył mi objawić. Bowiem niewątpliwie sam lekko poluzował swoje ukrycie. Charlie, jakby coś, zachowuj się proszę spokojnie. Nie wiem, kto to jest, ale jestem rycerzem oraz nie pozwolę skrzywdzić moją damę.
Charlie uśmiechnęła się do niego.
- Dżentelmenem, Henry. Dżentelmenem. - Nachyliła się i ucałowała go w policzek.


Łódź powoli zbliżała się do brzegu i gdy dobili, nawet najmniejszy ślad po odczuciach wampira zniknął.
- Poczekajmy chwilę - poprosił Gaheris, kiedy już rozliczyli się odpowiednio. - Może zechce porozmawiać, albo może nie zechce - krzywił się lekko.
Charlie stanęła na nabrzeżu i wpatrywała się w odpływającą łódź. Bo po mężczyźnie nie było nawet śladu.
- Taaaaatarata - skrzywił się Gaheris pomrukując. - Cóż, wypadnie przyjść tutaj jutro, zaś dziś … bardzo dużo mi pokazałaś i po prostu wiem, że musisz wypocząć. Chyba że nie masz jutro wizyty? - spytał.
- Mam… w tym tygodniu muszę odrobić moją dwudniową nieobecność. - Charlie chwyciła pod ramię wampira. - To wracamy do domu? Ktoś obiecał mi, że przeniesie mnie do łóżka.
- Prawdziwy rycerz, znaczy gentleman, zawsze dotrzymuje obietnic
- uśmiechnął się do niej wesoło i wspólnie ruszyli … znaczy Gaheris spojrzał pytająco. - Piechota czy dorożna?
- Na piechotę bylibyśmy za prawie dwie godziny, więc wybacz, ale wybieram dorożkę
.

Charlie poprowadziła ich w stronę najbliższego postoju i po kilkudziesięciu minutach byli w kamienicy, w której mieszkali. Gdy jego towarzyszka wchodziła po schodach zauważył, że emocje tej nocy dały się jej we znaki i była już wyraźnie zmęczona. Ujął ją ramieniem i po prostu zaprowadził, niczym małą dziewczynkę. Po drodze jeszcze spytał tylko.
- Czy masz może jakiś dzwonek? Kiedy pukałem do pani Dosett mówiła, że mogłem zadzwonić, chciałbym więc zapytać, czy masz jakiś zapasowy może dzwonek? Nie chcę uchodzić za dziwaka, skoro macie zwyczaj dzwonić miast po prostu zapukać.
- Gdy pociągnąłeś za sznur u mnie w mieszkaniu, u Panny Dosett rozległ się cichy dzwonek, przyporządkowany do mojego mieszkania. Wtedy przyszłaby spytać, w czym może pomóc
. - Charlie podała mu klucze by otworzył drzwi. Uczynił to bez problemu, ostatecznie klucze mieli, choć trochę większe, przeważnie służące do zamykania ważnych bram. Zaś co do sznurka, cóż, mogła mu powiedzieć, zanim go wysłała do pani Dosett z ubitym królikiem. Ale to drobiazg.


Kiedy weszli, pomógł zdjąć jej damski płaszcz, czy jak to się teraz nazywało to, co nosili nowocześni ludzie XIXego wieku i ogólnie chciał się przydać. Nie przeszkadzać, tylko przydać. Dlatego pomagał, odkładał, przekładał etc. Spokojnie chciał pozwolić się umyć i właśnie z łazienki przenieść do łóżka piękną księżniczkę. Sam także planował mycie oraz poczytanie jakichś książek czy gazet, kiedy ona pójdzie spać. Charlie uśmiechnęła się czując pod sobą miękki materac. Wampir zobaczyła jak niemal zapadła się w poduszkach. Wyciągnęła do niego dłonie.
- Utulisz mnie do snu?
- Nie wyobrażam sobie inaczej
- skinął ciepłym uśmiechem podkreślając czułość. Rozebrany oraz umyty położył się obok ujmując ją mocno, ale nie tak, żeby przeszkadzało i raczej ciepło niżeli seksownie. Jego dłoń spoczywała na wysokości jej talii, ani wyżej, ani niżej, choć bardzo miał na to ochotę, ale jeszcze bardziej zależało mu na wypoczynku Charlie.
- Miłej nocy, kuzynko - ucałował kobietę ciepło.
Charlie sięgnęła obiema dłońmi do jego twarzy i pocałowała go, jednak ewidentnie nie tak jak kuzynka powinna całować kuzyna. Czemu bynajmniej Gaheris się nie sprzeciwiał. Plusem bycia wampirem było na przykład to, że kochając się z nią nie mogli spłodzić potomka. Przynajmniej pod tym względem był lepszy od normalnego, ludzkiego kochanka. Bowiem co innego przeważnie w małżeńskim związku. Przynajmniej tak bywało za jego czasów. Oddał pocałunek przytulając ją mocniej.
- Charlie, czy wiesz, co możesz osiągnąć tak postępując, tak całując? - spytał filuternie.
- Co takiego? - Spytała przygryzając lekko jego wargę.
- Ano to, że przynajmniej jeszcze trochę czasu zamiast spędzać na śnie, spędzisz na zaspokajaniu mojej rosnącej chuci oraz potrzeby, ażeby cię posiąść - wyjaśnił słodko całując, zaś jego dłoń delikatnie pieściła jej plecy, przemieszczając się wzdłuż kręgosłupa kobiety.
- A co jeśli mam ochotę być trochę niewyspana? - Charlie uśmiechnęła się, a na jej twarz wypłynął lekki rumieniec.
- Wobec tego szykuj się na ciężkie chwilę, moja droga, przed zaśnięciem - nacisnął ją lekko i tak, że zamiast leżeć na boku obok siebie, ona znalazła się na dole, zaś on na niej siedział mocno się pochylając i całując. Jego nogi obejmowały ją, ale tylko przez chwilkę, bowiem zaraz usiłował je przełożyć tak, by znaleźć się pomiędzy jej udami. Jejku, dziewczyna go oszałamiała, po prostu oszałamiała doprowadzając do takiego gorąca, jak żadna inna przed nią. Czuł doskonale, jak mocno mu już stanęła jego pałka, która wręcz zaczęła domagać się odpowiedniego użytku. Koszula Charlie zsunęła się odsłaniając jej kobiecość i fragment brzucha, zatrzymała się na piersiach, których malinki odstawały teraz, wyraźnie rysując się pod cienkim materiałem. Charlie wpatrywała się w niego z zachwytem, teraz już całkowicie zarumieniona.
- Mrr - uśmiechnął się do niej wrednie przybliżając się nieco tak, że jego oręż przesunął się swoją żołędzią po zakręconych włoskach na jej pagórku. - Piękne miejsce, oraz bardzo przyjemne, ale jeśli chcesz, żeby było jeszcze przyjemniej, musisz go sama nakierować. Własną dłonią … - szeptał ponownie mocno całując arcyseksowną kobietę. Charlie drżącą dłonią sięgnęła do jego torsu i powoli zaczęła ją zsuwać w dół. Czuł jak jej ciało drży, jak biodra delikatnie unoszą się do góry, ocierając jej wzgórkiem o jego męskość. W końcu jej dłoń spoczęła na jego męskości i kobieta aż westchnęła.
- Jest cudowny… - Przesunęła palcami od samego czubka, aż do podstawy, by na końcu delikatnie chwycić go w garść. Wampir poczuł jak zaczyna się nim bawić, poruszając powoli dłonią i czasem puszczając i badając go chudymi paluszkami.
- Ach - aż westchnął. - Cudowne paluszki cudownej dziewczyny - wymruczał, ale nie robił ruchu, przynajmniej nie takiego, żeby wejść w nią.


Drżał podobnie jak ona, ale skoro już tak, czekał, czy sama odpowiednio go ułoży, czy wceluje w siebie, w swoją głębinę tak, by mógł swobodnie wejść.
W końcu Charlie tylko delikatnie naciskając na jego męskość od góry ustawiła ją naprzeciwko siebie. Naparła ostrożnie biodrami, jednocześnie starając się przesunąć go w swoją stronę. Gdy tylko jego czubek dotknął jej spływającej wilgocią szparki, kobieta wydała z siebie cichy jęk. Podobnie jak przyszywany kuzyn. Przesuwanie penisa wzdłuż jej szparki na dół było czymś cudownym. Czuł każdą jej delikatność, każdy płatek, każdą kroplę wilgoci, aż poruszając się ustawiła go idealnie naprzeciw jej słodkiego kwiatu. Poruszył biodrami do przodu. Płatki kobiecej intymności były mokre. Rozwarły się, objęły słodką męskość sobą i powoli przesuwały wzdłuż niego, w miarę, jak powoli wchodził do jej wnętrza. Swoim bystrym wzrokiem doskonale widział, jak jej kwiat się rozwarł, jak otworzył na niego i jak jego męskość wchodzi w nią, niczym miecz zanurzający się w idealnie dobraną pochwę.

Charli wydała z siebie długi, cichy jęk, który powoli przerodził się w pomruk rozkoszy. Widział jak lekko unosi biodra, czuł jak zaciska się by poczuć go mocniej. Jej dłonie spoczęły na jego udach, a paznokcie wbiły w skórę. Lubił to. Czuła doskonale, że to lubił. Może właśnie dlatego nagle przyśpieszył wchodząc mocniej, wręcz uderzając tak, że czubek jego męskości dotknął tylnej ścianki w jej wnętrzu. Chwilkę potrzymał tam głęboko, potem wycofał się wolno, żeby znowu szybko uderzyć. Poczuła jego woreczek przy swoich płatkach. Tam mocno był dociśnięty.
- Pragnę cię - wyszeptał i teraz po prostu jego biodra przestały zmieniać rytm, lecz zaczęły się ruszać szybko, coraz mocniej, coraz silniej. Gaheris uniósł się nieco podpierając dłońmi dla wygody ich obojga. Patrzył na jej rozchylone usta, łapał spojrzenie, spoglądał na falujące, poruszające się gwałtownie pod wpływem każdego pchnięcia piersi tak piękne, że chciałoby się je scałować i zając nimi, gdyby nie to, że robił jeszcze cudniejszą rzecz. Żeby tylko łóżko nie trzeszczało - pomyślał, bowiem stracił panowanie nad sobą i jego wejścia w nią zaczęły być prawdziwie gwałtowne i wprost dzikie.

Łóżko trzeszczało ale cichutko. Charlie lekko uniosła nogi ułatwiając mu wchodzenie w siebie. Widział jak jej spierzchnięte usta otwierają się bardziej przy każdym jego uderzeniu, jak w tych chwilach wyrywa się z nich ciche jęknięcie. Koszula zsunęła się jeszcze trochę odsłaniając miejsce gdzie zaczynały się, teraz już zaróżowione, rozpalone wzgórki. On zaś brał ją, chciał doprowadzić ją do tego stanu, żeby zaczęła wręcz pływać w świecie rozkoszy. Nie raz, nie dwa, ale co najmniej kilka. Wampiry potrafią bardziej sterować swoim ciałem niż ludzie, więc wykorzystywał to dając jej coś cudownego. Brał mocno przyspieszając, ruszając się nieco, atakując pod lekko zmienionym kątem, aby ofiarować nowe wrażenia, nowe odczucia, nowe wspaniałe przyjemności, zaś jemu oczywiście także było wspaniale. Czuł jej zaciskające się mięśnie pochwy na swoim penisie i to było wręcz genialne, coś niesamowitego dla mężczyzny, wprawiającego jego samego w erotyczny obłędny, coraz szybszy taniec. Charlie nagle objęła go nogami, dociskając do siebie, jej paznokcie przebiły skórę Gaherisa, a z ust kobiety wyrwal się cichy krzyk. Zobaczył jak jej ciało niemal wygięło się łuk, całkowicie odsłaniając przy tym nabrzmiałe piersi. Jej ciało zacisnęło się na nim, a penis mocno docisnął do jej górnej ścianki.
- Ach Gaheris.... - Charlie przymknęła oczy. Przyciągnięty zaś taką się mężczyzna na chwilę zamarł w bezruchu, przynajmniej jeśli chodzi o biodra, bowiem jego penis ciągle drżał w niej, dociśnięty do ścianki, zaś usta pochyliły się wpijając w jej usta.
- Jakaś piękna, jakaś niezwykła - szeptał całując ją mocno i lekko kąsając. Siebie zresztą także w swój język, tak że ich usta wypełniły wspólnie mieszające się krople słodkiej krwi. Charlie objęła go mocno, ze smakiem przesuwając swoim języczkiem po jego języku, wargach. Mogło się wydać, że chciałby go zjeść. On zaś jej na to pozwalał i konsumował dokładnie to samo co ona, ich wspólna krew i ich wspólne pożądanie. Całował namiętnie i oddawał się namiętnie.
- Chcę, chcę cię jeszcze - wyszeptał pełen pragnienia.
- A ja chcę być twoja Gaheris. - Charlie odsunęła się lekko, wpatrując się z zachwytem w oczy wampira. - Chciałabym byś się ze mnie napił. - Wyszeptała cicho. Później zaś mogła zobaczyć błysk jego kłów, które nagle pojawiły się przed jej oczyma oraz króciutki ból w barku, gdzie wbił swoje kły. Charlie jęknęła z rozkoszy, teraz wbijając palce w jego plecy. Nie pił dużo, choć była taka smaczna, raczej troszeczkę pamiętając, iż utraciła sporo krwi niedawno podczas postrzału. Jednak kilku kropel nie mógł nie spróbować. Była pyszna tak, że nieomal mogły się od niej zakręcić wampirze zmysły. Kropelka po kropelce, żeby starczyło. Ach, jakże miliard razy wolałby ją, niż spijać króliki, ale królików było wiele, zaś Charlie jedyna. Kobieta wiła się pod nim z rozkoszy. Poruszając biodrami, tak że jego męskość przesuwała się po jej ściankach. Z jej ust co chwila wydobywał się cichy szept, przechodzący w pomruk.
- Gaheris... Gaher… - Czuł, że kobieta odpływa pod nim z rozkoszy.
Wreszcie jego usta oderwały się od jej barku, zaś rana została zalizaną wszędobylskim wampirzym języczkiem, co nie znaczy, że męskość nie pełniła dalej swojej roli wypełniając jej wnętrze, poruszając się w niej, pobudzając ciało. Powoli wspomógł jej ruchy ciała, korzystając, iż podczas orgazmu, obejmującego go nogi lekko poluzowały. Dostosował się do naturalnego rytmu jej bioder powoli przejmując inicjatywę. Kobiece ciało było teraz takie wrażliwe, jednak właśnie to szczególnie delikatne ciało było bombardowane kolejnymi doznaniami. Charlie przymknęła oczy, poddając się jego ruchom. Jej uścisk na jego ramionach osłabł i tylko regularne pomruki zadowolenia zdradzały, że kobieta jeszcze nie usnęła w jego ramionach.
- Nie zostawiaj mnie Gaheris… - Wyszeptała słodkim, namiętnym głosem.
- Nie chcę cię zostawić, Charlie, nie chcę - odparł cicho. Rzeczywiście, doskonale wiedzieli, że obydwoje mają swoje tajemnice, ona chyba nawet więcej, niżeli on. Ktokolwiek mógłby zagwarantować, że to ich nie rozłączy? Ponadto nie kochali się … chyba, ale bardzo lubili oraz pragnęli. Czy mogło to się przerodzić w coś więcej? Któż wie … Właściwie obydwoje nie używali słów “miłość”, “kocham”, ale czuli się ze sobą dobrze, właściwie bardzo dobrze. - Nie zostawię, Charlie - wreszcie odparł. - Nawet jeśli gdzieś zniknę na noc czy dwie, zawsze będziesz mogła liczyć na to, że wreszcie znajdziesz swojego kuzyna, który przytuli cię, ucałuje oraz będzie przy tobie.
Charlie odpowiedziała mu uśmiechem. Objęła go mocniej wyraźnie dając znak, że nigdzie go nie zamierza puścić.
 
Kelly jest offline