Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-04-2017, 18:53   #125
Vesca
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację

Szept nie miała żadnego celu w spacerowaniu po całym placu. Obserwowała zabawę z pewnej odległości. Preferowała taką formę. Nie przepadała za całym tym gawędzeniem i ekscytowaniem się. Zabawa dla niej miała zdecydowanie inną formę. Odnalazła więc sobie zajęcie w obserwacji i stróżowaniu.
To potrafiła robić najlepiej.
Stróżować.
Prawie jak pies.
Na taką myśl, zaczęły jej się błąkać po głowie jakieś książki, które tłumaczyła jej kiedyś matka. Ilustracje. Stare, ale zachowane w dobry sposób. O różnych rasach, gatunkach i królestwach zwierząt. Obserwowanie więc całej bawiącej się tu ekipy, jej ‘rodziny’ i nowych towarzyszy zdecydowanie przywiodło jej na myśl różne ilustracje. Im bardziej zabawa się rozkręcała, tym i tak trudniej byłoby jej się z kimkolwiek porozumieć, chyba że chciałaby taką osobę przyprawić o zbyt szybki ból głowy. Krążyła więc sobie spokojnym krokiem. Nie zdziwiło jej jednak wcale, że po przeciwnej stronie całej zabawy, w podobny sposób co ona zastała krążącą jeszcze jedną osobę.

Pan, miał podobne podejście do tych rzeczy co ona. A Szept doskonale znała Pana. Dogadywali się na tym poziomie, gdzie nie potrzeba było słów, a jedno dobrze wiedziało czego w tej chwili, natychmiast, potrzebuje drugie. No i on miał ten swój gwałtowny, dość bestialski sposób bycia, który pieszczotliwie ocierał się o jej upodobania. Kto chciałby bowiem rozmawiać, czy zadawać się z tym, którego ręką wykonywano najwięcej kar? Jej jednak i to nie przeszkadzało. Zawiesiła więc na nim wzrok i przechyliła lekko głowę. Nie zaprzestała jednak swojego powolnego spaceru. Choć nie widziała jego oczu, po ułożeniu głowy domyślała się, że też na nią zerka. A może nawet wpatruje się? Szept oczyma wyobraźni czuła na sobie wygłodniałe spojrzenie jego niezwykłych tęczówek, mieniących się różnymi odcieniami... jak plama oleju w kałuży. Jego masywne, umięśnione ciało poruszało się prawie bezszelestnie z leniwą gracją kota. Pan krążył pomiędzy Dziećmi Feniksa niczym drapieżnik, lecz oni go nie interesowali, jeśli przestrzegali zasad Marco. To na Szept patrzył teraz z zainteresowaniem, nie przerywając swojego obchodu, który jakoś tak zaczął zmierzać w jej stronę. Teraz była już pewna, że na nią patrzy. Czyżby też czuł to podniecenie perspektywą zbliżającej się wojny?
Szept poczuła jak wzdłuż jej kręgosłupa przebiega iskra, lecąc w dół, dokładnie w momencie, kiedy zrozumiała, że ją obserwuje jak ona jego. A może nawet robił to ‘bardziej’?
Zmrużyła lekko oczy i uśmiechnęła się pod maską, gdy momentalnie zaschło jej w ustach. Doskonale pojęła, że zaczął ‘polowanie', a ona z entuzjazmem podchodziła do tej gry.
Zaraz prześledziła spojrzeniem wzrokiem trasę, jaką obrał, by przeciąć jej drogę. Łamiąc ‘terytorium' swego patrolu dał jej wprost do zrozumienia, co mogło chodzić mu po głowie, a Szept lubiła przyjmować to wyzwanie. Lawirowała sprawnie między bawiącymi się. Cały czas jednak miała oko na Pana, bo drażnienie go było czymś co sprawiało jej frajdę, więc nie chciała by zabawa skończyła się zbyt szybko. Odeszła nieco dalej, powiększając łukiem swoją trasę i pozwalając sobie na moment zapomnieć o obowiązkach na rzecz prywatnej formy czerpania satysfakcji z całego tego biesiadowania. Polował na nią. Widziała jak sapnął kilka razy, gdy znów zmieniła trasę swojego obchodu, drażniąc się z nim. To była ich własna zabawa. Bez słów. Bez zasad. Choć byli wśród tłumu coraz bardziej rozbawionych i podnieconych Dzieci Feniksa, w pewnym sensie byli tu tylko we dwoje. I nagle on zrezygnował. Zawrócił, niknąc gdzieś pomiędzy bawiącymi się przy ognisku. Czyżby Szept przesadziła? A może źle odczytała jego zachowanie? Może wcale nie chodziło o nią... Rozejrzała się uważnie, a gdy nie znalazła jego śladu... Cóż mogła robić? Wróciła na obchód.
Szept sądziła, że wygrała tę mała batalię. Choć trochę uszczypnęło ją to, że odpuścił to z drugiej strony, może jednak nie miał aż tak nastroju jak jej się zdawało? Pokręciła lekko głową.
Kontynuowała swój obchód, obserwując jak wszyscy się bawią i czy to przeczucie, czy przyzwyczajenie, ogarnął ją ponownie ten dziwny, przyjemny dreszcz.

Nagle padł na nią czyjś cień. Barczysty mężczyzna, wyższy od niej o dwie głowy stanął za jej plecami. To był on. To był Pan.

Bardziej poczuła, niż usłyszała ruch za sobą. Entuzjazm i spięcie zaigrały w jej ciele, gdy wyprostowała się dumnie, zatrzymując i spojrzała na niego przez ramię, jak zawsze zmuszona unieść wzrok w górę. A jednak… Pozwolił jej pomyśleć, że wygrała. Podszedł ją jak niedoświadczonego smarka… Cholera. Dostał gwiazdkę do respektu, co mógł odczytać w jej oczach. Szept przełknęła ślinę i odwróciła się do niego bokiem, unosząc brew z pytającym spojrzeniem. Niewiniątko, jakby doskonale nie wiedziała o co może mu chodzić. Ręce oparła na brzegach paska, igrając po nim palcami, gotując się na to czym może tym razem ją zaskoczyć.
Jej postawa nie speszyła go jednak. Podszedł blisko... tak blisko, że poczuła jak o jej pośladek ociera się udem... i czymś jeszcze. Pan pogładził jej policzek, po czym schwycił gardło. Na tyle brutalnie, by poczuła jak jego palce zaciskają się na jej strunach, a zarazem na tyle wyważenie, by jej nie dusić. Przeciągły, zwierzęcy pomruk wydobył się spod maski.
Szept ponownie przełknęła ślinę, co mógł poczuć pod palcami zaciśniętej na jej gardle ręki. Sprawiło jej to odrobinę bólu, na co czarnowłosa tylko uśmiechnęła się bardziej. Na tyle sprawnie ją pochwycił, że chusta, którą miała na połowie twarzy i gardle nieco zsunęła jej się z nosa. Szept podniosła dłoń i złapała Pana za nadgarstek spokojnym ruchem. Tylko po to, by skupić wyżej jego uwagę, bo zaraz jej druga ręka złapała go prosto za krocze, które dziewczyna ścisnęła zaraz dając mu znać, że poczuła. Zaszumiało jej w uszach i wcale nie dlatego, że nieco ją podduszał. Wiedziała po prostu co się szykowało i jej ciało szemrało informując ją, że to doskonały pomysł na uczczenie tego dnia. Bicie jej serca przyspieszyło, jak zawsze gdy mężczyzna wydawał taki dźwięk. Lubiła to tak samo jak jego głęboki głos. I duszenie, wizja odbierania jej możliwości użycia mocy i robienia z niej bezbronnej rajcowała ją. Choć tylko gdy robił to on i tylko na jej przyzwolenie. Jęknął cicho, lecz zaraz potem ruszył do kontrataku, chwytając jej dłoń i wyginając na plecy tak, że musiała się pochylić. Choć tym sposobem zyskała znów swobodę mówienia, Szept została dość brutalnie zmuszona do położenia się na pobliskim stole tułowiem. Pan warknął... a może zamruczał przyciskając biodra do jej wypiętych pośladków. Wygięta na plecach ręka wciąż pozostawała w jego żelaznym uścisku wielkiej niby niedźwiedzia łapa dłoni.
Szept sapnęła, gdy wylądowała przyciśnięta do stołu. Czując jak oparł się o nią, oparła wolną rękę o stół, w który uderzyła lekko, szukając ujścia dla skumulowanych w jej szczuplutkim ciele emocji. Zacisnęła palce wygiętej ręki, ale nawet nie próbowała jej obrócić. Przechyliła znów głowę, by spojrzeć na niego ponownie przez ramię. Zamierzał ją brać na stole, czy to była tylko nauczka, za okazanie sprzeciwu? Ugięła nieco kolana, by wykonać dość specyficzny ruch otarcia o jego krocze, jednocześnie szarpnęła nieco ręką, którą trzymał, licząc na to że się nieco Pan rozproszy i ją puści. Bo póki ją tak trzymał, niewiele jej opcji na dalsze drażnienie go pozostało. I chwilowo miała gdzieś, czy ktoś patrzył. Bawiła się bowiem bardzo dobrze. On najwyraźniej też, za nic mając sobie obserwatorów. Szept czuła jak swoją gotową do działania lancą napiera na jej wypiętą pupę... a potem to on ją zaskoczył, dając bolesnego klapsa w pośladek i z wyraźną fascynacją obserwując jego drganie. Jednak to szybko przestało Panu wystarczać. Mężczyzna rozpiął swoje spodnie, uwalniając bestię, po czym zaczął ściągać spodnie Szept. Warczał przy tym niecierpliwie, raz po raz falując biodrami i ocierając się o nią lubieżnie. To był właśnie ten moment, kiedy Szept poczuła, że jest w stanie wyswobodzić rękę z jego uścisku. Pytanie czy chciała…
Szept aż syknęła na spięcie ciała, które niosło ze sobą obietnicę przyjemności. Czarnowłosa oddychała głęboko, czując jak Pan się zaczyna dobierać wprost do sedna, na którym mu teraz zależało. Wyszarpnęła rękę, ale tylko po to by podeprzeć się o blat bardziej stabilnie. Spodnie ograniczały jej ruch, więc nie mogła rozstawić nóg szerzej, co znaczyło że jeśli będzie chciał wejść w nią teraz… zaboli
- Pan, bestio… Pościłeś? - syknęła przez ramię między oddechami, ale uśmiechała się nieco przez cały czas. I ona miała gdzieś czy ktoś patrzył. Póki nikt nie próbował podejść, a raczej nikt nie był aż tak szalony, by podchodzić do ich dwojga podczas ich zabawy…
Nie odpowiedział. Po prostu w nią wszedł jednym brutalnym pchnięciem, które rozeszło się niby salwa z karabinu po jej układzie nerwowym. Jednak już będąc w niej, Pan zastygł. Przycisnął Szept do blatu stołu własnym ciałem, tuląc się do jej pleców. Niespodziewanie delikatnym gestem odgarnął włosy za jej ucho, w które szepnął chrapliwym głosem: “Czekałem”. Potem znów zaczął się w niej poruszać, wbijając się w jej wnętrze coraz mocniej i głębiej.
Gdy przez jej ciało przeszedł elektryczny strzał po nerwach, Szept aż zatkało na chwilę. Bolało, ale dla niej to tylko znaczyło więcej przyjemności. Szybko więc zrobiła się gotowa na niego. Przyparta bardziej do stołu jego rozgrzanym wielkim ciałem, czuła jak zdecydowanie ciężej jej się oddycha, ale nie było jej z tym źle. Zaskoczył ją gestem delikatności, nie często mu się to zdarzało, a jeśli już to byli wtedy sami. Gdy przemówił, przeszedł ją kolejny dreszcz, taki że nawet on mógł poczuć. Była słaba na jego głos, na tyle jej się podobał, że aż jej kolana miękły gdy spotykali się a on coś zaczynał mówić. Wciągnęła powietrze przez zęby. Szept nie mogła ‘dać głosu’, wszystkimi więc siłami starała się jak zwykle milczeć, a tylko jej oddechy dawały mu znać ile przyjemności jego pchnięcia jej dostarczały. Nie pozostawał obojętny. Też go to kręciło, a gdy sama zaczęła wypinać pośladki, wychodząc mu naprzeciw, doszedł w kilkunastu gwałtownych ruchach. Widać naprawdę za nią tęsknił. Jak bardzo jednak... tego miała dopiero się dowiedzieć. Kiedy wydawało się, że już po zabawie, Pan zdecydowanym ruchem ściągnął z Szept całkiem spodnie.
- Na plecy - bardziej warknął niż powiedział. - Nogi szeroko.
Nie uszło uwadze Szept jak bardzo jej chciał, gdy doszedł tak błyskawicznie. Czarnowłosa czuła jak mocno przez jej ciało przechodziły dreszcze, sprawiając jej ten ból, który lubiła znosić. Gdy szarpnął za jej spodnie pod nogami rozsypały się noże, które Szept zawsze miała przy sobie w różnych miejscach. Słysząc jego komendę, obróciła się do niego przodem i odchyliła w tył by móc spojrzeć mu w twarz, co utrudniała maska, ale ona wiedziała gdzie dokładnie Pan ma swoje niesamowite ślepia. Nie rozsunęła jednak nóg.
- A jak odmówię? - zapytała. Oczywiście tak naprawdę to nie chciała mu odmawiać, ale w jej głowie krążyły różne ‘miłe’ pomysły co mężczyzna może teraz zrobić, jeśli trochę się z nim podroczy. Muzyka łomotała jej w uszach do dziwnego rytmu z jej pompującym krew sercem. Ekscytacja grała w jej ciele, dość niecodzienny widok, biorąc pod uwagę jej surowy charakter.
Mężczyzna zdjął z twarzy maskę i spojrzał na nią swoimi przedziwnymi oczami bez białek, które choć niby wyglądały na czarne, to pod wpływem światła mieniły się różnymi barwami - jak plama oleju w kałuży.
Pan spojrzał z góry na Szept, kładąc dłonie na jej kolanach. Oddychał ciężko, sapał wręcz. Wyglądał na wściekłego, jakby zaraz miał ją zamordować. Ona jednak znała go na tyle, by wiedzieć, że to był element ich gry. Bardzo niebezpieczny element...
- To bez znaczenia - mruknął mężczyzna, po czym bezceremonialnie rozchylił jej nogi. Nim zdążyła cokolwiek zrobić, Pan padł przed nią na kolana i wpił się ustami w jej kobiecość, jakby chciał wyssać z niej życie.
Szept zaśmiała się lekko na jego słowa. Na to jak na nią sapał. Lubiła obserwować jego twarz, bo nie był brzydki. Blizna jej kompletnie nie przeszkadzała, w końcu sama miała swoje. Posłała mu wyzywające spojrzenie, aż nie rozłożył jej nóg i nie zaczął jej dogadzać. Miłe z jego strony niezwykle. Opuściła plecy na stół i pozwoliła mu się tak penetrować, chwaląc go sposobem jak wzdrygały jej biodra, albo w jaki sposób głęboko wypuszczała powietrze. O tak. Nie był to najgorszy wieczór, choć zapowiadał się przeciętnie niecodziennie...
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...

Ostatnio edytowane przez Vesca : 20-04-2017 o 18:57.
Vesca jest offline