Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-04-2017, 20:18   #155
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
4 dzień Przypływu Lata



Pogoda tego dnia wyjątkowo sprzyjała. Po bezchmurnym niebie słońce powoli pięło się ku górze. Dzień zapowiadał się ciepło, na szczęście mroźny wiatr z południa znad wybrzeża studził rozgrzanych podróżników jak Venora. Rycerka w cywilnym ubiorze nie wyglądała zbyt groźnie choć rumak, którego dosiadała i całkiem sprawnie nad nim panowała nie mógł przecież należeć do przypadkowej dziewuszki na trakcie. Młot był bojowym rumakiem i nawet głupiec zastanowiłby się nim stanie na drodze Venorze. Na szczęście żadna taka sytuacja nie miała miejsca, a szlak który obrała paladynka był ciągle bezpieczny i spokojny. Cała okolica eksplodowała żywymi barwami; zielenią, bielą i żółcią mleczy bujnie porastających łąki. Venora w oddali widziała liczne stado żerujących saren i uświadomiła sobie, że te okolice ciągle są bezpieczne zarówno dla ludzi jak i zwierząt.
-Wielki Dąb- mruknęła pod nosem mijając ogromne drzewo, które według opowieści jej matki zostało tu posadzone dobre dwa wieki temu. Venora doskonale pamiętała to miejsce z dziecięcych lat. "Nie odchodzić dalej niż do Wielkiego Dębu! powtarzał ojciec Venory gdy z starszymi braćmi bawili się popołudniami po za domem. Matka Venory kilka razy składała tutaj ofiarę Chutanei, wierząc że Wielki Dąb to naturalny posąg bogini płodnych siewów.

Okolica wyglądała zupełnie jak tego dnia, gdy Venora wizytowała rodzinne strony ostatni raz. Czarnowłosa służka Helma poluzowała w dłoniach lejce, pozwalając by Młot resztę drogi pokonał stepem. Były tu piękne widoki jak z resztą zawsze i jak zawsze Venora podziwiała je z zapartym tchem. Ptaki świergoliły głośno witając najmłodsze dziecko Oakenfoldów w rodzinnych stronach.
Niedługo później Venora ujrzała swój wielki dom i budynki gospodarcze dookoła. W oddali na niewielkim, zielonym wzniesieniu pasło się bydło, a przed gankiem człapały jak zawsze głośne gęsi. Gdy bezimienny kundel dostrzegł Venorę na grzbiecie Młota od razu zerwał się z ganku i pobiegł jej na przywitanie, szczekając najgłośniej jak się dało. Na szczęście rumak nie przejął się zbytnio natarczywym czworonogiem i spokojnie doprowadził Venorę pod sam dom.
-Tymoro najwspanialsza! Ven! Venora!- rozległ się znajomy kobiecy głos na sekundę przed tym jak drzwi do domu otworzyły się z hukiem i w progu stanęła matka rycerki ściskając w ręku swój stary fartuch.
-Dziecko!- krzyknęła i błyskawicznie podbiegła do córki na przywitanie.

Rycerka zaskoczyła z grzbietu swojego wierzchowca i natychmiast wyściskała rodzicielkę.
- Jak dobrze cię widzieć mamo - powiedziała Venora i puściła kobietę. Zaraz też, z ucieszony uśmiechem, przyjrzała się jej. - Pomyślałam sobie, że najwyższy czas was odwiedzić - prędko wyjaśniła powód przybycia, by nie pozwolić aby w głowie matki pojawiły się jakieś niepotrzebne zmartwienia. - Wszyscy zdrowi - dodała i wróciła do Młota by poprowadzić go do stajni.

-Dorn! Dorn chodź no tu szybko!- kobieta przywołała najmłodszego z synów, który po krótkiej chwili wyłonił się z domu a na jego twarzy zagościł szeroki uśmiech
-Któż to wrócił na gospodarstwo!?- krzyknął i prędko podszedł uścisnąć siostrę -Dobrze wyglądasz młoda!- rzekł przyglądając się siostrze od stóp do głów.
- Witaj braciszku. Przynoszę też pozdrowienia od Artha i Carsa - powiedziała spoglądając po matce i Dornerze. - Dziękuję za to miłe przywitanie - dodała. - Wszyscy w domu? - zapytała mając na myśli ojca, bratową oraz bratanków.
-Ojciec pojechał do wioski Lereh sprzedać dwa byki. Powinien być na wieczór w domu- odrzekła starsza kobieta.
-Dawaj to… Dorn zabrał rzeczy Venory by oszczędzić jej wysiłku po kilku godzinach podróży -Coś ty ze sobą zabrała, że to takie ciężkie? zażartował.
- Jedna taka nielekka lektura - odpowiedziała mu Ven ze śmiechem. - Tak bardzo się za wami wszystkimi stęskniłam - dodała. - Rozsiodłam konia, puszczę go na padok i spotkamy się w domu, co? - zaproponowała.
-Przyszykuję ci zupę- syknęła matka.
-A ja zaniose ci te rzeczy do pokoju wtrącił Dorn.
-Spotkamy się w jadalni rzuciła Odera stojąc już w progu. Venora została sama z wierzchowcem zgodnie ze swoją wolą.
Paladynka poprowadziła Młota do stajni. Tam oswobodziła go z siodła i wszystkiego innego​ co na sobie miał, a następnie wypuściła na ogrodzoną polanę gdzie nie brakowało zwierzętom niczego. Venora na chwilę oparła się o płot i przyglądała jak wierzchowiec zwiedza nowy teren. Dla niego to miejsce musiało być miłą odmianą od świątynnej zagrody usypanej piachem i żwirem.

Sielankowy widok miał w sobie coś hipnotyzującego, bo Ven musiała zebrać się w sobie by w końcu odejść od płotu i ruszyć do domu. Po drodze uważnie przyglądała się gospodarstwu, które choć wciąż zarządzane było przez jej ojca, to jednak brat coraz więcej się udzielał w podejmowaniu kluczowych decyzji.
~Dobrze że chociaż Dorn nie chwycił za miecz i poszedł do wojska ~ przeszło jej przez myśl, gdyż gdyby nie on, to rodzice zostałoby sami z gospodarką.
Venora doskonale pamiętała stare mosiężne wieszaki, tuż za drzwiami na północnej ścianie. Krótkim korytarzem dotarła do swojej klimatycznej kuchni, a stamtąd do jadalni. Wystrój tych pomieszczeń nic się nie zmienił, nawet zapach tutaj panował identyczny jak ten, który Venora zapamiętała podczas ostatniej wizyty. -Ojciec niedawno kupił zestaw narzędzi kuśnierskich
rzucił Dorn, który wszedł zaraz za Venorą.
-Ten stary dureń chce mi zwierzęta w domu wypychać- marudziła Odera, kręcąc głową.
-Jeśli się nabierze wprawy, to można na tym nieźle zarobić. A ojciec już też coraz słabszy i sił ma mniej na gospodarstwo i tartak bronił go Dorn, lecz te argumenty zdawały się nie przekonywać matki Venory.
-Na jak długo przyjechałaś?- spytała, rozkładając talerze na blacie stołu.


Venora z uśmiechem nostalgii przyglądała się droczeniu brata z matką. W takich chwilach można było naprawdę zapomnieć że czas dzieciństwa dawno się skończył.
- Około dziesięciu dni, chciałabym trochę wam pomóc, w wolnym czasie sobie pozwiedzać okolicę - odpowiedziała Ven. - Zostałabym dłużej ale przeor organizuje uroczystość z okazji zwycięstwa jakie dowodzony przeze mnie i Arthona oddział odniósł nad hordą goblinów w Grumgish - wyjaśniła z dumą w głosie. Odera posłała córce gromkie spojrzenie, po czym odwróciła się i wyszła do kuchni.
~ A ją co ugryzło ~ mówiła zdziwiona mina Venory gdy powiodła wzrokiem za zezłoszczoną matką.
-No ładnie, ładnie…- burknął Dorn -Musi się pogodzić z tym, że jej córka to nie byle uczniak i czy dzieciak od podawania broni na placu ćwiczebnym rycerzom.- dodał poklepując siostrę po ramieniu -Hordą goblinów powiadasz? spytał na koniec, siadając na jednym z kilku stołków jadalni.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline