Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-04-2017, 22:22   #91
Kolejny
 
Kolejny's Avatar
 
Reputacja: 1 Kolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputację
Jak wylądował z ziemią na twarzy pod wpływem pola grawitacyjnego był w głębokim szoku. Co to miało znaczyć? Mówił do Azzy, ale ona nie odpowiadała, tylko wyrywała ostry kawał metalu ze ściany. Na początku myślał, że to jakiś podstęp, ale gdy zaczęła się do niego zbliżać zwątpił. Próbował się podładować i podnieść jak wcześniej parę razy, ale grawitacja była za mocna i nie miał wystarczająco czasu, by zaabsorbować tyle energii. Czuł się jak na jego koceniu w pierwszy dzień w Mroku. Totalnie bezsilny. Zrozpaczony krzyknął do niej, co ona robi. Naprawdę chciała go zabić? Po tym wszystkim? Gdy stanęła już nad nim, czuł się okropnie. A więc tak skończy... Zdradzony przez kogoś, komu zaufał. Ale nie zamierzał błagać.
Nagle jednak przyszedł ratunek w postaci tego pustelnika. Odetchnął głęboko, będąc w głębokim szoku. Korzenie wyciągnęły go z pola i wreszcie mógł stanąć wyprostowany. Nie wiedział, co właściwie myśleć. W głowie miał jeden wielki kocioł. On go na serio uratował. Ale czy na pewno? Może po prostu wpadł w pułapkę jak skończony idiota? Azza krzyknęła, ale on jeszcze się nie ruszał.
Mogli ją tutaj wykończyć we dwóch. Mógł dotrzeć do oddziału Światła i uciec z Mroku. Drugi raz by go nie złapali. Mógł się uwolnić. Ale czy właśnie tego chciał? Zdradzić, tym razem z własnej woli, ludzi których zdążył polubić?
Tu nie było dobrej decyzji. Czuł, że nie ważne co zrobi będzie tę decyzję rozpatrywał wiele razy w przyszłości i żałował, że nie postąpił inaczej. Teraz już jednak nie było czasu na rozpatrywanie różnych czynników. Wiedział, co zrobi i choć już samego siebie za to nienawidził, decyzja została podjęta.

- Dzięki za ratunek stary. Pomóż mi z nią i wytłumaczę wszystko później!
Przeciwnik był serio potężny, na pewno bardziej niż oboje oczekiwali i nawet gdyby we dwoje go zaatakowali bezpośrednio mógł albo znowu uciec albo ich zabić lub mocno uszkodzić. Ale najwidoczniej miał jedną słabość - bawił się w bohatera. Nabrał się na podstęp Azzy, lub przynajmniej na to co Elliot miał nadzieję było podstępem. Pogada sobie z nią potem. Teraz zrobił krok patrząc w kierunku swojej towarzyszki z Mroku, tak żeby być jeszcze bliżej tamtego. Pustelnik musiał się obrócić plecami do niego, żeby patrzeć w kierunku Obdarzonej o pomarańczowym pancerzu. White wiedział, że to będzie chwila i nie ma czasu na wątpliwość. Skręci tamtemu kark jak było początkowo w planie, a tamten nie będzie miał czasu na reakcję. Pokazał jeszcze na nią palcem i powiedział, modląc się w myślach, żeby to wypaliło:
- Złap ją tymi roślinami! Szybko, zanim użyje pola!
Początkowo, tuż po krzyku kobiety, pustelnik zrobił krok w tył niepewny reakcji White. Jednak postąpił zgodnie ze wskazówkami Brytyjczyka i wykonał gest ręką, po którym stopy Azzy oplotły korzenie rosnących w mgnieniu oka roślin.
Obdarzona szarpnęła się rozrywając część pęt, ale zaraz na ich miejsce pojawiały się następne. Rzucała się przez dłuższą chwilę, ale wraz z każdą sekundą rośliny oplatały ją całą.
- Ty zdrajco - warknęła, gdy korzenie oplotły jej gardło. Znieruchomiała na chwile by nagle zacząć się trząść. Rośliny zaczęły odpadać od jej pancerza, na którym teraz Elliot mógł zauważyć dziesiątki mniejszych i większych ostrzy, przesuwających się w każdym z kierunków. Jakby była pokryta setkami pił tarczowych.
- Uch, co teraz sugerujesz? - zapytał pustelnik. Rośliny poruszały się po jego stopami, gotowe w każdej chwili by go ponownie porwać pod ziemię.
Nienawistne Słowa Azzy go zabolały, widać było, że uwierzyła w ten blef bardziej niż sam pustelnik. Wiedział jednak, że to jedyne wyjście i przekona ją, jak już będzie po wszystkim, że miał rację.
- Coś jeszcze potrafisz robić, oprócz tych roślin? Kup mi trochę czasu, to się podładuje! I nie pozwól jej uciec, wtedy to już po nas.
Mówiąc to wydłużył rękę w kierunku tych halogenów. Nie oczekiwał za dużo energii, ale przynajmniej powinno się zrobić ciemno. On rąk Elliota nie będzie widział, ale Brytyjczyk ten jego świecący łeb jak najbardziej. Gdyby mógł patrzyłby na Azzę błagalnym spojrzeniem, ale najgorsze było to, że ona nie miała pojęcia o niczym.
Halogeny zostały momentalnie zbite, a White w jednym momencie wyssał całą zgromadzoną w dieslowskim generatorze energię. W świątyni zapanowała ciemność, rozświetlana odrobinę przez blady blask księżyca, przedzierający się do środka przez dziury w dachu. Wyraźnie widać było jedynie świecące oczy trójki Obdarzonych.
Elamri ruszyła w ich kierunku. Natychmiast pustelnik uruchomił rośliny, ale te jedynie ją spowalniały.
To już było przesądzone. Był jednocześnie zadowolony z wykonanego zadania, ale jednocześnie świadomość, jaką szansę odrzuca i jak zdradza kogoś, kto tak naprawdę mógł mu uratować życie nie dawała mu spokoju. Tamten pomógł nieznajomemu, tak bez powodu. A Elliot to wykorzystał przeciwko niemu, niehonorowo. Źle się z tym czuł, bardzo źle, ale gdyby postąpił inaczej byłoby jeszcze gorzej. Wydłużył więc ramiona, owinął je wokół szyi pustelnika i przygotował się do przekręcenia.
Ten jednak nie zaprzestał uważać na White’a i zdążył włożyć rękę w chwyt zmieniającego co chwilę strony Obdarzonego. Brytyjczyk nie miał możliwości by zrobić mu teraz jakąkolwiek krzywdę. Mógł go wszak przytrzymać i to wystarczyło nacierającej Azzie. Jej cała prawa ręka zamieniła się w długie, pełne haków ostrze, które wbiła w brzuch pustelnika aż po swój łokieć. Krew zalała całą trójkę, która stała teraz praktycznie jeden przy drugim.
Lewa ręka Obdarzonej zamieniła się w paskudny hak, który zaczepiła o pancerz na ręce blokującej chwyt Elliota i pociągnęła, jednocześnie rozrywając zbroję pustelnika i robiąc wolną drogę Brytyjczykowi.
Ten w końcu zrobił to, po co się tu znalazł i na co tyle się przygotowywał. Minęła sekunda i pod wpływem całej siły i energii Elliota, z cichym trzaskiem głowa wykręciła się pod nienaturalnym kątem. White mógł wręcz poczuć ten dreszcz na plecach, jakby nagle znalazł się w formie człowieka. Był mimo wszystko trochę przerażony tym, że właśnie zabrał kolejne życie i to wcale nie w akcie zemsty ani samoobrony, ale gdy w ciągu paru następnych sekund pustelnik znowu zamienił się w ludzką postać, teraz koszmarnie zmasakrowaną i złotawa mgiełka uderzył go w pierś, wszystkie wątpliwości i zmartwienia w jednej chwili wyparowały. Poczuł się, jakby przyjął dawkę najlepszego narkotyku na ziemi. Przez ten krótki moment był prawdziwie szczęśliwy, bez żadnych trosk. To była czysta euforia i naprawdę czuł, jakby był więcej niż nadczłowiekiem i że jest zdolny do wszystkiego. Ale to trwało zaledwie parę sekund i choć chciałby tak trwać jak najdłużej, wracał z pewnym rozczarowaniem do normalnego stanu, bogatszy o nowe doświadczenia i moc.
 
Kolejny jest offline