Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-04-2017, 23:23   #14
Alaron Elessedil
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Swe niespieszne kroki spowite cichą pieśnią skierował ku rozwidleniu, które wiodły do tronu króla. W okolicy zakrętu stopy jego zaprzestały wędrówki nieopodal strażnika.

- Czy do uszu gospodarza Mrocznej Puszczy dobiegły wieści o ciemności spowijającej Góry domostwa naszego? - zapytał po powitaniu. Tak samo sensu pozbawionym było tracenie czasu królewskiego, jak porozumiewanie się w języku innym niźli jeden spośród używanych przez Eldarów. W tym wypadku słowa jego jednakie były z mową Sindarów. Gdyby jednak Thranduil nie był świadomy zbliżających się skutków upadku Morgotha bądź wiedza jego niepełną by była, Aerandil gotów był uzupełnić ją o fakty, których naocznym był świadkiem.

- Mówisz zagadkami - stwierdził strażnik, by chwilę później odpowiedzieć na jego pytanie - ale wiedz, że nasz wódz jest świadom bliskiej obecności nieprzyjaciela. Orkowie zamieszkiwali góry od wielu lat, lecz ostatnimi czasy ich populacja zaczęła gwałtownie wzrastać. Posłaliśmy wojowników, aby zadać pomiotom Melkora bolesny cios i tak w istocie się stało, lecz jednocześnie sami straciliśmy wielu… Zdecydowanie zbyt wielu - powiedział z żalem wartownik.

- Nieprzyjaciel rośnie w siłę i niebawem stanie u naszych bram, Aerandilrze. Książe Legolas broni naszych granic, ale to może już wkrótce nie wystarczyć - dodał po chwili.

- Osobliwe to zdarzenie. Wypędzenie Czarnoksiężnika sączącego jad w domenę Yavanny i Oromego dotkliwym było ciosem dla sług jego. Naturalnie decydującym to nie było, lecz spodziewanym byłoby prędzej sił mroku osłabienie niźli w siłę urośnięcie - zamyślił się Aerandil, przyczyny stanu takiego szukając w głowie. Ostatecznie z poszukiwań zrezygnował nie mogąc wpaść na trop rozwiązania.

- Czy w Salach Thranduila istnieje wiedza takowa? - zapytał strażnika, spozierając w nieco ptasi sposób.

- To zależy kogo spytasz - odparł dość wymijająco wartownik. - Niebawem przybędzie do nas książę Legolas z wieściami z południa. Jeśli ktoś poza naszym mądrym królem może coś wiedzieć na ten temat, to jest nim jego syn.

Ze złączonymi za plecami dłońmi Aerandil westchnął cicho. Coś pochylić głębiej kazało mu pochylić się nad sprawą ową i stanu obecnego powodu zacząć szukać, zatem pod rozwagę musiał jeszcze wziąć ją. Czas na to właściwy jednak nie nadszedł, zaś pośród klejnotów Elentari odpowiedzi postara się odnaleźć.
- Oby Elbereth zesłała swą łaskę podczas medytacji najbliższej nad zagadnieniem owym. Zdradź tymczasem mi czy wieści nowe w tygodniach ostatnich przybyły do Sal Thranduila? Te bliższe z Mrocznej Puszczy i dalsze spoza jej granic. Może choć ze strony Mistrzów Koni przybywają przychylne informacje, pozwalające sercu radować się choćby przez krótki moment?

- Niestety, ale nie często docierają do nas wieści spoza Mrocznej Puszczy. Może lepiej byłoby popytać handlarzy z Esgaroth? Teraz to oni są naszym oknem na świat - powiedział wartownik, po czym zamyślił się na krótszą chwilę. - Inwelin, brat Narniel, z którą tak ochoczo podróżujesz przez świat, zginął od orczej strzały przed dwoma dniami. Nie tylko on zresztą, ale jego pogrzeb odbędzie się jutro i myślę, że powinieneś być na nim obecny.

- Zbyt wielkie są to słowa - odparł jedynie, nie precyzując do której odnosiły się części.

- Oby światło Vardy zawsze oświetlało twą drogę - skłonił się lekko strażnikowi i podjął przerwaną wędrówkę.




Samotnie stojąc pod okruchami dawnej świetności Telperiona, rozmyślania podjął rozpoczęte nieopodal tronowej sali w siedzibie Thranduila. Odpowiedź wtedy daleko zbyt była, aby mógł sięgnąć jej bez zawędrowania ścieżką głębiej niźli pozwalał na to nawet rzut najbystrzejszego oka.

Pamięcią swą sięgnął w opowieści czasów zamierzchłych, wspierając się na Eglath wiernych swemu przywódcy oraz jemu samemu, który ze słodkiej pułapki czasu wymknął się nie jako Elwe, brat Olwego, lecz Elu Thingol wraz z małżonką swą Melianą z Majarów. Gładko przemknął w ciepłe cienie lasu Doriath do warowni Menegroth strzeżonej przez Obręcz Meliany. Jednakże mrok armii nadchodzącej z Angabandu, mimo zamknięcia Doriathu w kleszczach od wschodu, między Celionem i Gelionem oraz od zachodu, między Sirionem i Narogiem nie zdołał się przebić. Choć nie bez zasług był poległy Denethor nacierający od wschodu. oraz siły Cirdana z Falas.

Taur e-Ndaedelos natomiast swą nazwę zyskał, tracąc szlachetną Eryn Galen, dopiero po ulokowaniu mroku na Wzgórzu Czarnoksięstwa, a silny był to wpływ, którego moc z czasem rosła, coraz to większe tereny biorąc w swe władanie. Mrok zaś wyjątkowo silny musiał być, by zająć tereny należące do Pierwszego Ludu.

Co dla sytuacji obecnej oznaczało to?
Po wypędzeniu Czarnoksiężnika Aerandil prędzej słabnących wpływów sług jego by się spodziewał niźli rosnących. Czy zatem zagrożenie nadeszło nowe, czy w sposób naturalny tak sytuacja zdołała rozwinąć się?

- Aerandil! - Z zamyślenia wyrwał go znajomy głos, choć w pierwszej chwili nie skojarzył go z żadną znaną mu osobą. Odwrócił się, aby, ku własnemu zaskoczeniu, stanąć twarzą w twarz z księciem Legolasem.

- Bądź pozdrowiony, przyjacielu! - Przywitał go w leśnej mowie, podając mu dłoń. - Minęło trochę czasu od naszego ostatniego spotkania. Widzę, że wróciłeś do domu po długiej rozłące; czyżbyś zachłysnął się światem i zrezygnował z dalszych podróży? - Powiedział ze śmiechem Legolas.

- Elentari sprzyja mi tej nocy obdarzając wybornym towarzystwem. Jedynie serce niewrażliwe nie radowałoby się takim spotkaniem - odwzajemnił się syn Erestora z uśmiechem.

- Czyżby nieobecność moja aż tyle tęsknot pobudziła do życia? - zapytał z delikatnym żartem dźwięczącym w tonie i błąkającym się na ustach.

- W rzeczywistości wędrówek większość po domu odbywałem, alby nowych dowiadywać się rzeczy. Bliski zbyt jest mi dom mój, a serce bliskie Dzieciom Yavanny i Domenie Oromego - wyciągnął dłoń, a której wylądował słowik.

- Czy Elbereth raczyła oświetlać drogi życia twego od poprzedniego spotkania naszego? I skąd to wiatry losu prowadzą? Chyba, że w Salach ojca twego uwaga ma ostra zbyt nie była.

- Trudne to pytanie, na które jednoznacznie odpowiedzieć nie potrafię - odparł Legolas, krzyżując ramiona na piersi. - Z całą pewnością jakaś siła wyższa czuwała nade mną przez ostatnie miesiące, bowiem wiele razy spadło na mnie nieszczęście podczas mych wędrówek, lecz za każdym razem odnajdywałem drogę przez ciemności. Jednakże nie wszyscy moi towarzysze mogliby powiedzieć to samo o sobie - elf westchnął cicho i przeniósł wzrok na schody prowadzące do sali tronowej jego ojca.

- Przynoszę złe wieści. Cień raz podnosi swój łeb nad całym lasem; Cień którego imienia tu nie wymówię, zasiada na czarnym tronie w krainie Mordor i właśnie ogłosił światu swój powrót, wysyłając upiory pierścienia do Dol Guldur. Zaiste mroczne są nasze dni… - powiedział Legolas z dostrzegalną trwogą na twarzy.

- Wybacz, ale pośpiech mnie tu gonił i nie mogę już dłużej zwlekać. Muszę przekazać te ponure wieści ojcu. Niechaj światło owoców Drzew Valinoru zawsze oświetla twe drogi, przyjacielu - pożegnał Aerandila, po czym pognał przed siebie, po schodach do sali tronowej króla Thranduila.

Nie było to zatem na manowcach błądzenie, a tchnienie mądrości Manwego. Syn gospodarza Sal znacząco sprawę uprościł. Koniecznym nie było już pytanie do ptaków mądrych i mężnych o skrzydłach jak noc bezgwiezdna.

Między drzewami krążąc pieśń smutną i trwożną toczył, ostrzeżeniem mającą być, wiadomością dla stworzenia wszelakiego, które wieści ponurej nie zaznały jeszcze i prośbą o jej przekazanie do wszystkich uszu, zrozumieć mogących przekazu treść.

Długo po lesie chodził samotny. Dzień następny, decyzji nowych będzie świtem. Do niego będą należeć, nie do tej nocy, zatem wydzierać ich przemocą nie miał zamiaru.
Wtedy również na pożegnanie Inwelina przybędzie, gdzie upamiętnić go zamiarował przez przypomnienie jego najbliższym, że rozstanie owe słodyczy miało nieco. Pieśń o wspaniałym Amanie, gdzie sam mądry Namo w gościnę do siebie owego Syna Elentari zaprosił, zaś Vaire gobelin dla niego tka, aby najbliższych swych mógł oglądać.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline