Z duszą na ramieniu, ale popychany swoją ciekawością, Yetar brnął korytarzami. Gdzieś ledwo dosłyszalnym echem odbijały się krzyki Luny, ale nie było mu jakoś po drodze odpowiadać. Trochę obawiał się, że jak tylko coś odkrzyknie, to zaraz zbudzi jakieś licho czające się w ciemnych zakamarkach.
Nie wiele się pomylił. Kiedy tylko spostrzegł czerwone ślepia, od razu się zatrzymał i zaczął powoli cofać. Golem? Co w takim miejscu robił golem?! I dlaczego musiał akurat Yetara uznać za intruza (cóż, nie było nikogo innego w tym korytarzu, może właśnie dlatego?).
- Niech to szlag - zaklął pod nosem, cofając się coraz szybciej, aż w końcu odwrócił się i pobiegł drogą, którą przyszedł. - GOLEM! TU JEST GOLEM! - zaczął krzyczeć z nadzieją, że pozostali go usłyszą i pomogą mu się wydostać na górę. |