Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-04-2017, 02:36   #138
Ravanesh
 
Ravanesh's Avatar
 
Reputacja: 1 Ravanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputację
Aria nie poddawała się. Czuła ciężar odpowiedzialności. Nikt nie pytał jej o zdanie wciągając ją w ten kołowrotek śmierci i zniszczenia, ale w żaden sposób nie umniejszało to jej winy. Dziewczyna czuła a właściwie to już wiedziała dzięki doświadczanym, co chwila wizjom, że nie została wcale w to wszystko zamieszana przez przypadek. To, co się działo teraz było tylko i wyłącznie konsekwencjami jej dawnym czynów i wyborów. A zatem tak, była winna. Winna przelanej w tej gospodzie krwi, winna śmierci tych wszystkich ludzi i winna śmierci karczmarza, który skonał na jej rękach. Jednak on nie poczynił wcześniej paktu jak Thark Nar Thark i jego śmierć była ostateczna. Może zresztą to i lepiej.

Położyła delikatnie ciało martwego gospodarza i odwróciła się szybko stając oko w oko z kolejnym zagrożeniem. Zobaczyła tego fioletowego niby człowieka, któremu nie zaufała i nie stawiła się na umówione z nim spotkanie. Wcześniej tego nie żałowała, ale teraz… Czyżby ta cała sieczka miała miejsce tylko, dlatego że rozjuszyła Ymarira?

Aria patrzyła prosto w oczy jej przeciwnika i kusiło ją żeby tym razem odpuścić, poddać się, dać mu wygrać żeby to wszystko już się skończyło.

Ale potem Ymarir zagroził jej jakimś mieczem i widok tego ostrza obudził w Taranis instynkt podpowiadający jej natychmiastową ucieczkę i próbę uniknięcia konfrontacji.

Nie miała jak uciec a Thark Nar Thark który pojawił się nagle za plecami fioletowoskórego nie mógł jej pomóc. Dziewczyna postanowiła uratować się sama.

- Dlaczego wszyscy chcą mnie zabić?! O co wam wszystkim chodzi?! – Wykrzyczała wkładając w te słowa całą swoją frustrację a jednocześnie namacała dłonią wciąż wciśnięty w jej kieszeń dziwny kryształ.

I poczuła, że kryształ zareagował na jej dotyk. Zrobił się gorący i zadrżał, jakby z niecierpliwością w jej dłoni.

- Nie zbliżaj się do mnie! Nie podchodź! Ostrzegam cię, że będę się bronić! - Wrzasnęła równocześnie wydobywając klejnot.

Gdy tylko kryształ znalazł się na widoku rozbłysnął dzikim, jaskrawym, oślepiającym światłem wysyłając w tym samym czasie potężną falę uderzeniową. Podmuch cisnął meblami o ściany, cisnął trupami, pokruszył mury i cegły. Widziała, jak fioletowoskóry mężczyzna rozbryznął się na kawałki i jak niszczycielska energia odrzuciła na ścianę wyraźnie zaskoczonego Thark Nar Tharka. Nie była pewna, ale chyba potężne uderzenie pogruchotało kości mężczyzny. Potem rozległ się potężny huk i sufit runął w dół, zasypując Arię gruzem i belami stropowymi. Jedna z nich chyba uderzyła ją w głowę, bo potem zapadła ciemność.

Po jakimś czasie ocknęła się czując na sobie ciężar gruzu i belek, głowa bolała ją potwornie, a w uszach szumiało.

Zrzucenie ciężaru nie było problemem i jak tylko nieco oprzytomniała wygrzebała się spod tego wszystkiego. Zniszczenie gospody ją zaskoczyło. W zasadzie niewiele zostało z tego przybytku, jakby ktoś zrzucił na nią centralnie jakąś bombę. Aria sprawdziła swój stan i uznała, że nieco się poobijała, ale chyba nic poważniejszego jej się nie stało, chociaż krwawiła z rozcięcia na głowie. Nie dostrzegała nigdzie sprawcy tego całego bałaganu, ale uznała, że kryształ musiał znajdować się gdzieś wśród szczątków karczmy. Na zewnątrz karczmy, bo ścian zasłaniających widok już nie było, zobaczyła leżących ludzi i kawałki kamieni. Najwyraźniej eksplozja porozrzucała je wszędzie wokół. Ludzie na ulicy także ucierpieli przez wybuch. Niektórzy wyglądali na konających, inni na oszołomionych i nikt na dziedzińcu zamku nie stał na własnych nogach. Ratując własną skórę przyczyniła się do kolejnej fali cierpienia bólu i śmierci. Aria poczuła jak świeże łzy rzeźbią w pyle na jej policzkach dwie czyste kreski.

Znalazła kryształ dopiero po dłuższej chwili grzebania wśród rozwalonych elementów gospody, ale teraz klejnot wyglądał dość zwyczajnie, jeśli zwyczajnym można było nazwać czarny diament wielkości pięści. W tym samym czasie część ludzi na dziedzińcu odzyskała swoje siły, a w miejscu gdzie jak podejrzewała został zagrzebany Thark zaczęły osuwać się kamienie i deski. No tak on w przeciwieństwie do innych ludzi nawet jeśliby zginął to i tak zaraz by powrócił.

Aria zastawiała się przez chwilę czy pomóc wojownikowi czy też po prostu go tutaj zostawić i ruszyć gdzieś samotnie, ale wtedy zobaczyła kogoś, kto nie był ranny. Postać, która przeszła przez bramę, wynurzając się z ciemności, prosto z czerni nocy. Postać w masce, z której to maski wystawały szpikulce, postać ubraną w ciemny, lejący się płaszcz, jakby utkany został z czarnego dymu.

Postać powoli ruszyła w stronę rumowiska. Mijając jakiegoś oszołomionego mężczyznę dotknęła go ręką - bladą i chudą, a dotknięty … rozsypał się w pył.

Aria zrozumiała, że nie zostało jej wiele czasu na decyzję. Złapała kryształ i schowała go z powrotem do kieszeni. Wiedziała, że teraz musiała zostawić Tharka. Miała nadzieję, że wojownik nie zdąży się wygrzebać na powierzchnię zanim ona uciekając odciągnie stąd postać w masce. Dziewczyna zerwała się do biegu uciekając jak najdalej od nadchodzącej postaci. Dopadła murów miejskich po przeciwległej stronie przesadziła je jednym wysokim skokiem i wylądowała na błoniach poza miastem.

Rzuciła się do ucieczki, na ślepo, po ciemku aż dotarła do przegradzającej jej drogę rzeki.

W ciemnościach nie potrafiła dostrzec drugiego brzegu a więc to nie mogła być ta sama rzeczka, którą przebyła w drodze do miasta. Ta tutaj była o wiele szersza. Dziewczyna postanowiła nie ryzykować i zamiast próbować przesadzić rzekę długim skokiem ruszyła wzdłuż jej brzegu tak, aby jak najbardziej oddalić się od osady.

Wiedziała, że do świtu zostało już niewiele czasu i chciała ten moment jak najlepiej wykorzystać uciekając najdalej jak potrafiła. Nie słyszała za sobą żadnych odgłosów pościgu, co było pocieszające, ale pamiętała też jak bezszelestnie potrafiła poruszać się postać w masce, więc Aria nie pozwoliła sobie nawet na chwilę odpoczynku.
 
Ravanesh jest offline