Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-04-2017, 14:56   #144
Plomiennoluski
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Brzdęk tłuczonej szyby zwiastował większe kłopoty, niż przypadkowy kamień, czy zagubiony gołąb rozbijający się o jej taflę. Banda zbirów pod oknem była zdecydowanie bardziej przyciągająca uwagę, tak samo jak ich zamiary. Po chwili rozgorzała walka, w czasie której zakapturzony mag zniknął w komnacie Shandalara.


Z kolei w korytarzu i przy oknie, po szybkiej wymianie ciosów, jak i magicznej mocy, w czasie której wszyscy napastnicy padli, nadszedł czas na sprawdzenie stanu drużyny. Gnorst najbardziej cieszył się z faktu, że żaden z jego towarzyszy nie umarł. Co prawda miejscami krwawili jak zarzynane prosiaki, ale te rany dało się opatrzyć i rokowały dłuższe życie niż dwa pacierze. To już był swego rodzaju sukces.


Co prawda księga zniknęła, Shandalar leżał poturbowany na ziemi, a cała jego pracownia nadawała się do pełnego remontu, ale nieznajomy czarodziej nie był w stanie zabić gospodarza, lub nie miał na to czasu, a to dawało nadzieję, że nie jest wszechpotężny i działał tu raczej element zaskoczenia.


Gdy Bednarz pomagał z opatrywaniem ran, w tym swoich, w mieszkaniu zjawił się Thalanthyr, komentując wpadkę Shandalara i stwierdzając, że nie wszystko stracone. Zabezpieczył bowiem księgę zaklęciem, które mogłoby przenieść do niej śmiałków, tylko nie wiadomo było gdzie dokładnie znajdowała się przyczyna wszystkich kłopotów. -Świetnie, będziecie mogli więc się przenieść z nami i nas wesprzeć, gdziekolwiek by się księga nie posiała. - Odparł na to Gnorst, czekając na reakcję po wbiciu kija w mrowisko, a sam zaś zaczął przeszukiwać ciała w poszukiwaniu czegoś pożytecznego dla siebie i reszty, oraz jakichś znaków szczególnych, które by pomogły stwierdzić, czy to jakaś nowa grupa, czy ta sama organizacja, która prześladowała ich wcześniej. Według łowcy, przeniesienie się do złodzieja musiało poczekać. Przynajmniej do czasu aż wszyscy dojdą w miarę do siebie. Jemu samemu ciągle było słabo od ciosu krasnoluda, i nie zapowiadało się, żeby to szybko minęło.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline