Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-04-2017, 21:55   #256
hen_cerbin
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację
KARCZMA "POD ZAPOMNIANYM SMOKIEM", 2673KI


Dziadyga rozglądał się po sali. Musiał coś zauważyć, bo gdy chłopiec, synek karczmarza już podbiegał wziąć od niego czapkę by pozbierać datki, gdy starzec dał znać, aby się wstrzymał.
Bajarz odchrząknął.
- Tu zawsze kończę tę opowieść. Ale to nie jest prawdziwy koniec. Ich szlak nie zakończył się wtedy, w zapomnianej wiosce na brzegu nieważnej rzeki...


Wioska nad Yarrą
150 lat wcześniej



- Nie wygląda na to, by dali radę i tym razem - dziewka z karczmy zaalarmowała Dziadygę, gdy wrogowie wlewali się do wioski przez rozbite barykady.
Obserwowali bitwę z wyrazem znudzenia na twarzach. ~kolejny raz to samo… A już myślałem, że tym razem znalazłem bezpieczne miejsce.
- Masz rację. Pora kończyć przedstawienie - odpowiedział. Nie garbił się już tak bardzo, a jego mowa stała się wyraźniejsza i zabrzmiały w niej ostrzejsze tony.
- Czy to znaczy, że nie musimy już udawać? - zapytała domyślając się odpowiedzi. Nie było już przed kim.
Starzec uniósł rękę z trzema palcami.

Gdy jakiś odważniejszy ork rzucił się na nich, dziewka z uśmiechem dała się mu złapać. Chwilę potem oderwała mu obie ręce. Mieszkańcy, jakby na sygnał, rzucili się na przeciwników, powstali nawet ci ciężko ranni. To zaszokowało stwory chaosu, które nagle straciły impet nie rozumiejąc sytuacji. Chłopi zdawali się nie reagować na ból, pozwalali wbijać w siebie miecze, byle tylko dosięgnąć wrogów. Chłopi już wcześniej walczyli zacieklej od niejednego szkolonego wojownika, demonstrując niemal pełną pogardę śmierci. Nie chcieli też pomocy medycznej. Teraz wyjaśniło się dlaczego. Czy to miecz w brzuchu, czy to strzała w sercu, czy to odrąbane toporem ramię, nie powstrzymywały ich przed wyrzynaniem zielonoskórych. Nawet rozcięci na dwoje, podnosili się na łokciach i dłoniach, by choć ugryźć przechodzącego goblina w kostkę.
Kto wie, wróg może nawet by i uciekł… gdyby nie to, że po drodze musiał przebiec przez zdobyte barykady, na których właśnie wstawali martwi, jak się wydawało, obrońcy.
Cóż, kto powiedział, że bycie martwym musi przeszkadzać w korzystaniu z uroków życia?

A zachodzące mgłą oczy czarodzieja widziały tylko kruki… Dziesiątki czarnych ptaków rozrywających dziobami czerwone robactwo.

***

- Czy już skończone? - spytał Dziadyga gdy krzyki ucichły - Gdy wszyscy się zregenerują, zdatne do użytku ciała spakować i dalej jak zwykle.
- A ta piątka co broniła wioski…
- urwała.
- Taaak? - zapytał przeciągle. ~Wciąż się boją... Tyle już lat, a wciąż się boją. Kiedy w końcu moi nie-do-końca-martwi ludzie wpadną na to, że nie po to zostawiałem im wolną wolę, by byli bezwolnymi sługami... Minusem nieśmiertelności jest widać zupełny zanik zdolności do uczenia się...
- Nie, nic, tak tylko… Nie zaprzysięgli Paktu, ale…
~czyżby jednak coś się zachowało z dawnych czasów? A może jednak czegoś się uczą?
- Tamci... byli pomocni. Chyba pierwsi obcy, którzy szczerze chcieli pomóc. Eh... mam przeczucie, że będę tego żałował. Pracowałem nad pewnym pomysłem, a pewien Wielmoża przywiózł składnik, którego mi brakowało...


Jakiś czas później…

- Nałożyłem proste zaklęcie, jeśli ich nikt nie obudzi przez trzy dni, nic nie będą pamiętać z ostatniego tygodnia. Dostaną zapasy żywności i pojadą swoją drogą, co najwyżej czasem rozpowiadając, że gdzie jak gdzie, ale tu u nas jest takie zadupie że nic ciekawego nie ma i nie ma nawet po co jechać.
- Czy to konieczne?
- zapytała po chwili milczenia, z wahaniem.
- Tak, moja droga. Pamiętaj, zawsze jest dobry czas na zrobienie czegoś dobrego - uśmiechnął się Dziadyga.
- Dobrego?
- A chciałabyś żyć ze świadomością, że uratował Cię... hmm... No dobra, Ty i reszta akurat żyjecie z tą wiedzą jakoś. Ale wioską opiekowałem się już od lat i ufałaś mi i Ty i reszta...



KARCZMA "POD ZAPOMNIANYM SMOKIEM", 2673KI


- To jeszcze nie jest koniec tej opowieści - Dziadyga powiódł wzrokiem po słuchaczach, zatrzymując wzrok dłużej na szlachcicu w znoszonej szubie i butach, ale z zadbanym mieczem u boku, na magu o mądrych oczach, które wiele widziały, na podpitym ale zasłuchanym krasnoludzie, łowcy z łukiem, który gładzi jego łęczysko i karby, jakie na nim zaznaczył oraz na dobrze zbudowanym żołnierzu w lekkim skórzanym pancerzu - została jeszcze jedna decyzja do podjęcia. Jeszcze jeden wybór… Choć zawsze ten sam.
 
__________________
Ostatni
Proszę o odpis:
Gob1in, Druidh, Gladin

Ostatnio edytowane przez hen_cerbin : 22-04-2017 o 21:59.
hen_cerbin jest offline