Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-04-2017, 22:50   #157
Raist2
 
Raist2's Avatar
 
Reputacja: 1 Raist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputację
Granaty rzucone przez Nighta eksplodowały, zalewając na chwilę cały korytarz ogniem. Dało się słyszeć przemiły dla uszu wrzask Rhieff’a… który wyleciał z tego ognia na jetpacku, mocno osmolony, podziurawiony i poparzony nawet na swej wrednej mordzie, jednak żył. Do tego EMP mu nic nie zrobiło… W tym momencie Night oberwał od “Profesjonalnego typka” z Concussion Rifle, i znów ciało mężczyzny zaprotestowało przy takim potraktowaniu, jednak trzymał się twardo na nogach, i nie zdmuchnęło go impetem broni.

W samej “Salce” Fenn schowany za kanapą, widzący biegnącego w stronę korytarza wroga, w kierunku gdzie przebywał Nightfall, strzelił do przeciwnika - skrytego jako jedynego z Blorelin pod hełmem - i trafił go w prawą łapę.

Tajemniczy strzelec, wspierający w walce załogę Fenixa, trafił plazmą gościa w pobliżu baru, raniąc go dosyć ciężko… Becky strzeliła do tego samego wroga i spudłowała, po czym wyskoczyła zza automatów do gry i ruszyła biegiem w kierunku trupa spalonego przez działko Bixa.

Rhieff zignorował kompletnie Nighta, posyłając jemu jedynie nienawistne spojrzenie na ułamek sekundy, gdy przelatywał blisko mężczyzny, wiejąc korytarzem w kierunku… cholera wie gdzie. Ambulatorium? Tam chyba było Ambulatorium...

W tym czasie Bix przewrócił stół bilardowy i schował się za nim z Leeną. Wróg blisko “Młotka” strzelił zaś właśnie w owy stół… a jego koleś przy zakładnikach również trafił w tą osłonę, zamiast Bixa czy w Leenę.

“Profesjonalny typek” pędzący w stronę Nighta strzelił ponownie z Concussion Rifle, mężczyzna jednak uchylił się w ostatniej chwili, unikając kolejnego “kopa” energetycznego.

Dwóch miejscowych mężczyzn-zakładników, rzuciło się nagle się na pilnującego ich Blorelin, zajętego ostrzeliwywaniem Bixa. Powalili go z impetu na podłogę, zaczęła się więc ogólna szarpanina całej trójki. Ten z napastników, w pobliżu baru, odpowiedział ogniem do… kogoś-tam, po czym wydał z siebie głośne “Ha!”. Chyba kogoś trafił sukinkot.

Strzelec zaklął, pole rażenia EMP najwyraźniej zaburzyło pracę Jetpacka. Buczał tylko, a z dysz nie wydobywało się nic, zupełnie nic. Plan z wystrzeleniem się na "z góry upatrzone pozycje" przeżegnał się właśnie lewą nogą. Nie miał siły iść, błędnik szalał mu w uszach i ledwo utrzymywał równowagę, ale przecież nie mógł się poddać. Czternasta kompania oddziałów specjalnych floty przymierza nie poddaje się nigdy. Uniósł przed siebie karabin, siląc się na drwiący uśmieszek. Nigdy się nie poddaje i nigdy nie umiera. Idzie do piekła się przegrupować. Sierżant Chuj byłby dumny. Karabin Nightfalla przemówił po raz ostatni.

Kolejny cel Fenn’a uciekł. To chyba nie był jego dzień. Nie pozostało mu nic innego jak kontynuować dalej ostrzał do pozostałych przeciwników. Wystawił lufę nad kanapę by się rozejrzeć po pomieszczeniu. Według komputera szansa na friendly shoot w przypadku siłujących się wynosiła 50/50, za dużo. Więc zostaje ten przy stole bilardowym.

Bix uśmiechnął się paskudnie, otwierając torbę, która wisiała mu u pasa, tyle że zamiast kanapek i konserw w środku były randomowe granaty. Randomowe, bo po prostu zgarnął je z półki, zresztą i tak ich nie odróżniał.
- Panie, kurna przodem - i podsunął szefowej do wyboru - walimy? Kapitanie? No ja wam kurna pokażę! - Bix zauważył, że szefowa była nieprzytomna i wkurzył się jeszcze bardziej.
Jeden, ostatni samotny wróg pruł w stół bilardowy. Młot znów wytężył mięśnie i byczą szarżą, pchając przed sobą ciężki stół miał zamiar staranować wroga, zamierzając go ostatecznie nim przywalić.
- Aaaaarrrrrgh!!!!

Becky była w sumie zadowolona z postępów jakie zrobili. Gdyby nie sytuacja Leeny, walka byłaby prawdziwym sukcesem. Kobieta stanęła zdecydowanie na obie nogi.
- Dawajcie! Pomóżcie im! - rzuciła do miejscowych, obecnie już byłych zakładników, którzy mimo przewagi liczebnej i sytuacyjnej, pozbawieni byli jakiejkolwiek inicjatywy. Właśnie to im było potrzebne i to im chciała dać.
Sama tymczasem strzeliła do jednego z ostatnich stojących blorelian, który stał przy stole bilardowym. Nie tracąc jednak czasu na nic poza tym, rzuciła się biegiem do Leeny, której ewidentnie należało pomóc.
 
Raist2 jest offline