Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-04-2017, 22:51   #158
Grave Witch
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
- Vis? Co się stało?- Bulli odruchowo przytulił dziewczynę i… pogłaskał po głowie jakby była małym dzieckiem.
Co niestety wcale, ale to wcale, nie pomagało. Zamiast się uspokoić, Vis rozryczała się całkiem, chociaż trzeba było przyznać, że próbowała odpowiedzieć na pytanie doktorka. Tyle tylko, że z całej przemowy, która skierowana została w jego koszulę, zrozumieć można było ledwie pojedyncze słowa jak “hangar”, “wybuch” i “boli”. Po tym ostatnim padło jeszcze w miarę wyraźne
- Dlaczego? - po czym Vis mówić przestała całkiem, skupiając się na marnych próbach uspokojenia.
- Co dlaczego? - zapytał zaskoczony Bullit, nadal głaszcząc dziewczynę po włosach i zerkając na plecy w poszukiwaniu obrażeń od wybuchu, które mogły wywoływać ból. Miał trochę znieczulaczy w medycznych zestawach, ale wolał wiedzieć gdzie ich użyć w ramach miejscowego znieczulenia.
Vis podniosła twarz, przestając się wbijać doktorkowi rogami w pierś po czym powtórzyła pytanie, na które jak nic oczekiwała od niego odpowiedzi.
- Dlaczego ja?
Obrażeń nigdzie widać nie było, w oczach dziewczyny jednakże znajdowała się całkiem potężna dawka bólu.
- Dlaczego… ale co się stało?- spytał zmartwiony Dave.
Darakanka wzięła głęboki wdech. Nie rozumiała jak doktorek mógł tego nie widzieć. Ona sama czuła się brudna, cuchnąca, skażona…
- W hangarze… - zaczęła, jednak tylko tyle zdołało się z jej ust wydobyć, bo reszta tak jakoś ugrzęzła. No bo jak miała mu o wszystkim opowiedzieć? Nie wiedziała nawet czy na pewno chciała. Chociaż nie… Chciała, tylko to wcale nie było takie proste, i…
- Skończycie te pieprzone melodramaty?? - Fuknęła Lexi, co chwilę odwracając się to w jedną stronę korytarza, to w drugą, celując tam, gdzie spoglądał jej wzrok, karabinem. Osłaniała tą obściskującą się parkę od dłuższego czasu, i chyba w końcu już nie mogła tego więcej wytrzymać.
- Jesteśmy w samym środku wrogiego... - Zaczęła, ale wtedy pojawił się owy komunikat, wywracający całą sytuację jeszcze bardziej do góry nogami. Miejscowa kobieta zgrzytnęła zębami, a nawet i cicho zawarczała.
- Zabiję skurwiela - Syknęła.

Doc podał Darakance swój granat grawitacyjny.- Zdołasz z niego zrobić na szybko ładunek czasowy. Przyda nam się jakaś mała dywersja.
Nie był pewien co Vis zdoła z niego wykombinować, ale niewątpliwie przyda się jej coś co odciągnie jej uwagę od ponurych myśli jakie ją najwyraźniej trapiły.
Vis, do której dopiero teraz dotarło, że prócz doktorka na korytarzu znajduje się ktoś jeszcze, spojrzała niezbyt przytomnie na podany jej granat. Na broni się nie znała, nie licząc kilku podstaw, których nauczyła się przy okazji swoich podróży. Na dobrą sprawę wciąż nie wiedziała jakiego typu były te, które miała przy sobie. Wolała nie ryzykować zabawy z nieznanymi sobie zabawkami.
- Nie - stwierdziła, odsuwając się nieco od Buillta i wyciągając podarowany granat z powrotem w jego stronę. - Co chcesz zrobić? - zapytała, bo sytuacja wcale nie wyglądała ciekawie.
- Hmmm… Wybić gnoi co do ostatniego. Jeszcze nie wiem co planuje Night, ale zapewne też nie siedzi z założonymi rękoma.- stwierdził Doc i spojrzał na Vis.- Jaką broń preferujesz?
Po czym zwrócił się do Lexi.-Masz kontakt z tym chłopakiem którego spotkaliśmy? Albo z kimkolwiek? Przyda się każda para uzbrojonych rąk.
- Znaczy się… że co, będziemy odbijać zakładników? - Spytała kobieta, przyglądając się Bullitowi przymrużonymi oczami.
- I złapać tego Rieffa...i przystawić mu spluwę do czaszki. Nie będzie z niego taki chojrak, gdy sam będzie na muszce. I można go użyć jako karty przetargowej dla reszty. Lub zabić. Tak czy siak, będzie to pomyślny rozwój sytuacji. Grzeczne poddawanie się nie wchodzi w grę, bo i tak wszystkich zabiją.- wzruszył ramionami Bullit.- To agresywne debile, a tych najlepiej wybić.-
Vis słuchała, nie wtrącając się chwilowo. Jakoś robienie tego, czego tamci chcieli, nie wydawało się jej dobrym pomysłem. Poza tym skąd ten cały Rhieff wiedział że załoga Fenixa w ogóle przeżyła starcia? Równie dobrze wszyscy mogli być martwi i co wtedy? Tak czy siak zabije Leenę, bo… tak?
- Można by spróbować przejąć systemy podtrzymywania życia - zaproponowała, bo w przeciwieństwie do walki, broni i całego tego chaosu, który wiązał się z siłowym rozwiązaniem sprawy, na mechanizmach i systemach się znała. No i pozbawiłoby to przeciwnika jednej z kart przetargowych, co chyba zaszkodzić nie powinno. Fakt, mógł w odwecie zabić panią kapitan, ale… Vis chwilowo lepszego pomysłu nie miała.
-Tak.. hmmm.. i może sztuczna grawitacja jest tam w pobliżu. Ale zdążymy w mniej niż dwie minuty tam?- spytał Doc zerkając na Lexi.
- Dojdziemy w minutę, no ale co potem? Grzebanie w kompach, próba przejęcia kontroli nad systemami bazy? Zablokowanie ich przed intruzami? To przecież może potrwać… a co, jak tam będą te gnidy i będziemy mieli strzelaninę? Nie wrócisz na czas, gdzie Cię chcą, i zabiją wam Kapitan? - Lexi oceniła chłodno cały pomysł Darakanki.
- Coś w tym jest. Ale pewnie Night też nie czeka bezczynnie, a i Bix pewnie… szykuje się do rozróby. Skontaktujemy się z nimi i uderzymy w dwóch miejscach na raz.- zadecydował Doc i skontaktował się z towarzyszem broni- Night… słyszałeś przemówienie? Co w związku z nim planujesz?
I zaczął gadkę z Nightem.
- A jaką mamy gwarancję, że i tak tego nie zrobią? - Vis prychnęła do kobiety, która w taki brutalny sposób potraktowała jej plan. Wyraźnie nie była sobą, skoro takie coś ją złościło i nawet zdawała sobie z tego sprawę, ale jakoś jej to chwilowo nie obchodziło. Nie chciała się dobrowolnie pakować w łapy przeciwnika. Jeden raz jej jakoś wystarczył, a przecież nie mogła pozwolić na to żeby doktorek poszedł tam sam.
- Poza tym skąd niby wiedzą który członek załogi przeżył, a który nie? - dorzuciła swoją wątpliwość, która jakoś tak nie dawała jej spokoju. - No i te ich informacje są chyba nieco stare, prawda? - dodała, tym razem już tak z czystej chęci marudzenia bardziej, niż aby coś wnieść do snucia planów. Przysunęła się także na powrót do doktorka, wyraźnie odcinając od nieznajomej.

Dalsze planowanie i gdybanie przerwał kolejny skrzek, uruchamianych głośników w bazie. Wszyscy usłyszeli ponownie głos sukinsyna Rieffa:
- Jak tam gnojki, długo mamy na was czekać? Zostało wam 60 sekund, zaczynam odliczanie... - Dało się słyszeć jakieś trzaski, jakby ktoś się poruszał blisko mikrofonu - No złotko, powiedz coś.
- Hej dzieciaczki… co się tak guzdrzecie… przerwę na kawę se zrobiliście? - Usłyszeli słaby głos Leeny. Szybko chyba odciągnięto ją na bok.
- 55 sekund fiuty, potem ją zeskrobujecie ze ścian - Dodał Rieff, i się rozłączył.

-Dobra...to ruszamy do systemów podtrzymywania życia. Druga grupa uderzy na Rieffa. Pospieszmy się.-zadecydował Doc i zerknął na Vis.-Ty trzymaj się z tyłu. Dam ci znać jak będziesz mogła działać. Musisz wyłączyć światło i grawitację jak dam ci znać. I jak opanujemy pomieszczenie kontrolne.
Vis w odpowiedzi tylko skinęła głową. Lexi z kolei stała… zszokowana.
- Wy serio idziecie w pizdu?? - Powiedziała, niedowierzającym tonem - Do “Salki” tu - Wskazała dłonią kierunek - Do systemów tam - Machnęła w odpowiednim kierunku - Zostało wam 55 sekund, żeby nie zabili wam Kapitan, a wy się wybieracie na wycieczkę niemal na drugi koniec bazy?? Potraktowali was jakimś gazem ogłupiającym, czy jak? Już tłumaczyłam, że to, co macie zamiar zrobić, potrwać może i kilka minut...
Darakanka spojrzała na kobietę nieco zdziwiona.
- Drugi koniec? - zapytała, niepewnie zerkając na doktorka, to znowu powracając wzrokiem na nieznajomą. Wydawało się jej, że pomieszczenie, w którym znajdują się systemy podtrzymywania życia, było nieco bliżej. To jednak wciąż nie zmieniało tego, że nie chciała iść tam, gdzie ten cały kapitan im kazał. Nie mogła… Po prostu nie mogła się zmusić, żeby tam iść. Sama myśl sprawiła, że nagle jakoś tak zaczęło jej brakować powietrza, a to, które udało się jej wtłoczyć do płuc, wydawało się przesycone wonią Blorelina. Pokręciła powoli głową, próbując pozbyć się tego wspomnienia i zmusić do odzyskania panowania nad ciałem. Odsunęła się też dalej od kobiety, ale i od Doc’a, przylegając plecami do ściany korytarza.
- Zrobienie tego czego oni chcą jest nielogiczne - wydukała, próbując przywołać z powrotem ten gniew, który ją trzymał w kupie. - Prawda? - zapytała Bullita, obejmując się ramionami, jakby jej się nagle zimno zrobiło. I faktycznie, drżała nieco, chociaż nie z powodu niskiej temperatury.
- Jak już wspomniałem… Night zaatakuje i spróbuje odbić Leenę. Nie wiem jak… ale wątpię, byśmy mu pomogli pakując na oślep do sali i strzelając gdzie popadnie. - Doc wskazał na swe opatrzone świeżo ramię.-Zwłaszcza że jestem nie jestem w idealnej formie. Vis nie jest wojowniczką. No chyba że ty Lexi wyciągniesz z rękawa solidne wsparcie bo bez niego… marna z nas grupa uderzeniowa. Night to żołnierz, bez solidnego planu nie atakuje. I zakładam że w tym planie nas nie uwzględnił, bo się nie kontaktował. Więc pewnie nie jesteśmy mu potrzebni. Natomiast dobrze by było zniwelować przewagę jaką ma wróg, bo nie tylko my mamy Unicomy. I jak myślisz? Ile potrzeba czasu, by wydać przez nie polecenia facetom przy systemach podtrzymywania życia?
- Wzywali całą załogę do Leeny, czy może kogoś pominęli? Może z tym kimś ja pójdę do tych systemów? A Vis z nami, albo ona się tu gdzieś schowa? Wam jakoś pomoże, nie narażając się bezpośrednio? - Kobieta wzruszyła ramionami.
- Słuchaj Lexi… Mam gdzieś co tam wykrzyczał ten dupek. Idąc jak barany na rzeź nikomu nie pomożemy. Leenie najmniej. Bo i tak ją pewnie zabije. Jeśli już tego nie zrobił.- wzruszył ramionami Bullit.Policzył na palcach.- Nasza trójka idzie do systemów… Night… mam nadzieję, ma plan odbicia Leeny w który mu się nie wtarabanimy nie mając o nim pojęcia. Czasami… trzeba zaufać innym.

Lexi najpierw zgrzytęła zębami, po czym zrobiła najprawdziwszy facepalm, przecierając dłonią twarz.
- A tą słuchawkę, co masz w uchu, to sobie lepiej w dupę wsadź… jeden nie wie, co robi drugi, też mi załoga… i szkoda mi waszej Kapitan, chyba nie wie, z jak wielkimi amatorami ma do czynienia… no ale spoko, proszę bardzo, chcesz iść do pieprzonych systemów kontrolnych, zamiast ją ratować, to pójdziemy do pieprzonych systemów kontrolnych - Machnęła energicznie karabinem przed nosem Doca, po czym ruszyła we wspomnianym kierunku, nie odzywając się już ani słowem, dało się za to wyraźnie zauważyć, jak poruszały się jej nabuzowanej kości policzkowe…
Doc miał w nosie opinię Lexi, bo też i cała baza fachowo dała się wyrżnąć, a sama dziewczyna też nie zaproponowała żadnego planu, poza słuchaniem napastników. Uśmiechnął się lekko do Vis i rzekł.- Chodźmy… mamy dużo do zrobienia.
Vis jakoś pozbierała się w trakcie tej wymiany zdań i nawet udało się jej oderwać dłonie od ciała i skupić je na porządnym chwyceniu karabinu. Skinęła głową, po czym skinęła jeszcze raz, wymuszając coś na kształt uśmiechu, którym odpowiedziała na ten doktorka. Z tym, że ten jej to raczej przypominał wyraz bólu niż uśmiech. No ale przynajmniej plecy oderwała od ściany i ruszyła w ślad za nieznajomą, zerkając jeszcze tylko czy Bullit na pewno z nimi idzie.
- Hej Fenn, żyjesz? - Szepnęła Lexi do swojego komunikatora - Słyszysz mnie? Odbiór? Te fiuty chyba nam zakłócają łączność… gdzie jesteś?
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline