Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-04-2017, 01:22   #15
Plomiennoluski
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
-Słodkie ciastka najlepiej, miodowe byłyby niezłe i nie, to nie dla mnie, to dla starej znajomej. Twoja mama też ją w sumie zna. - Powiedział nie przerywając obserwacji.
Daske odwrócił głowę, co najwyraźniej nie miało wpływu na poziom jego koncentracji na walce, po czym obrzucił Litwora nieco rozbawionym spojrzeniem, chociaż nie pozbawionym też odrobiny wyzwania.
- Może - odpowiedział, ponownie skupiając się na przeciwniku. - A może i nie - dodał, napinając mięśnie i szybkim rzutem powalając osiłka na ziemię. Gruchnęło coś, mężczyzna stęknął i znieruchomiał. Kapłanka, młoda dziewczyna w jasnych barwach Oren, zeskoczyła zwinnie z dachu i ruszyła z pomocą. Tłum zaś zamilkł na chwilę, po czym wybuchła wrzawa, a riv’y zaczęły zmieniać właścicieli. Daske zaś… Rudzielec spojrzał jeszcze raz, obojętnie, na swoją ofiarę, po czym sięgnął po pas z mieczami, które podał mu starszy mężczyzna, także sprawiając wrażenie przestraszonego.
- Czy to wszystko, szanowny panie? - zapytał, zacinając się nieco i milknąc zaraz po tym, gdy uświadomił sobie, że właśnie skupił na sobie uwagę wojownika. Ta jednak dość szybko przeniosła się na oręż, który został sprawnie przy nim ułożony tak, by mógł sięgnąć po ostrza gdyby zaszła potrzeba.
- Zjeżdżaj - Daske warknął do starszego człowieka, po czym narzucił płaszcz i dopiero wtedy podszedł bliżej do Litwora i Origi.
- Znowu się w coś pakujesz? - zapytał, uśmiechając się półgębkiem i mierząc towarzyszącą mu księżniczkę podejrzliwym spojrzeniem. - Mówiła że będziesz z córką Glynne, to ona? - zapytał, nie kryjąc przy tym, że Origa nie zrobiła na nim jakiegoś szczególnie dużego wrażenia. Wręcz przeciwnie, zdawał się być zawiedziony.

Księżniczka wydęła usta i zrobiła oburzoną minę na sposób w jaki patrzył na nią nieznajomy jej mężczyzna, ale nic mu nie odpowiedziała. Wydał jej się na tyle nieprzyjemny, że choć z postawy Origa wyglądała na pewną siebie i nie bojącą się obcego, to jednak zrobiła pół kroku w tył, jakby chcąc skryć się za swoim opiekunem.
- Kim on jest? - zapytała anielica Litwora unosząc głowę by spojrzeć na jego twarz.
-Starym znajomym twojej matki, poznała go jeszcze zanim się urodziłaś na dobrą sprawę. - Odpowiedział anielicy, a następnie zwrócił się do wojownika. -Tak, to ona, ale tym razem nie pakuję się w żadne kłopoty, poza tym, czy ja kiedykolwiek, sam z siebie bym się w cokolwiek wpakował, jeszcze mi moje kości miłe, chociaż, jak się zastanowić, to innym nie za bardzo. Pewnie stąd bierze się to całe pakowanie w tarapaty i tak dalej. - Powiedział Litwor z uśmiechem na twarzy. - Jest gdzieś w okolicy, czy sam tu przybyłeś - Zapytał magobójca z zaciekawieniem. Dzwonka nie widział już kawał czasu, a mimo, że dziewczyna była specyficzna w kontaktach, to jednak zawsze miło się spędzało w jej towarzystwie czas, mimo zaborczości i nieufności Daske.
- Jak cholera, nie - odpowiedź mogła się tyczyć zarówno Litworowej tyrady odnośnie nie pakowania się w kłopoty, jak i pytania, które zadał. Sam Daske jeszcze tak z chwilę przyglądał się księżniczce, po czym skrzywiwszy się niezbyt przyjemnie, przeniósł wreszcie wzrok na Aigama.
- Mała jest z siostrą, niedaleko - wyjaśnił, jak zwykle oszczędnie i jak zwykle niechętnie, chociaż niechęć ta chyba mu się nieco stępiła przez te lata, bo jakaś taka słabsza się wydawała. - Idziesz? - dodał pytanie, wyraźnie odejść zamierzając i kompletnie już uwagi na księżniczkę nie zwracając.
-Pewnie. Chodź, poznasz kogoś, może dowiesz się też czegoś na temat mocy ciasteczek i mleka, najlepiej z miodem. - Powiedział, zerkając na Ori, która nie kwapiła się, by po nie pójść. - Siostrę znam, czy będę się musiał przedstawiać?- Zapytał z zaciekawieniem Aigam, łapiąc księżniczkę pod ramię i prowadząc ją, na wypadek, gdyby miała wątpliwości, czy chce iść.

Księżniczka, która taką niechęć do jej osoby odczuwała wcześniej chyba tylko od kapitana Morskiej Wiedźmy, zawahała się, nawet stawiała pewnego rodzaju opór gdy wojownik chwycił ją pod rękę. Oczywiście przy jego sile mógł nawet nie zauważyć tego jej zwątpienia.
- Chociaż mógłbyś mi powiedzieć jak się nazywa i skąd się zna z moją matką - szepnęła Origa do Litwora.
-No właśnie publicznie nie. - Wyszeptał jej konspiracyjnie do ucha.
Anielica zgromiła go swoim spojrzeniem, aż w końcu, jak to księżniczka, westchnęła i przewróciła oczami.
- Ale co za różnica? I tak nikt tu nie wie kim ona jest - burknęła pod nosem.
-Pewnie, mnie też nie. Tak samo jak jego. Czasem pomyśl moja droga. - Odparł Litwor, głaszcząc dłoń księżniczki.
- O czym mam myśleć jak mi nikt nic nie chce powiedzieć! - obruszyła się Origa. Lecz zrobiła to w granicach dobrego wychowania, przez co nie zwróciła na siebie uwagi wszystkich w koło.

Daske parł do przodu, zdając się nie słyszeć słowa z dyskusji, która po cichu toczyła się za jego plecami. Ludzie schodzili mu z drogi, jakby bojąc się znaleźć zbyt blisko tego osobnika o wyraźnie wrogim nastawieniu do wszystkiego co żywe. Aura, która otaczała mężczyznę zdecydowanie była bowiem złowieszcza i księżniczka mogła poczuć, że ten oto osobnik stanowi znacznie większe zagrożenie niż kapitan. Dla Litwora z kolei, był to niemal chleb powszedni, o nieco zapomnianym ale wciąż znajomym smaku, przez co nie robiła na wojowniku wrażenia.

Rudowłosy, nie zamieniając z towarzyszami ni słowa, zaprowadził ich do tawerny o wdzięcznej nazwie “Kruk i pierścień”. Było to kolejne, jakby uporczywie wciskane do głowy, nawiązanie do przygód, które zaowocowały zmianami na tronie Alezii. Sama tawerna nie różniła się niczym od kilku, czy też kilkunastu, które Litwor miał okazję odwiedzić w swym życiu. Dla księżniczki jednakże sytuacja przedstawiała się nieco inaczej. Hałas, który w nią uderzył, nawet o tak wczesnej porze, mógł ogłuszyć. Do tego woń, w której dominował grog, smażona ryba i coś, co niebezpiecznie kojarzyło się z wymiocinami. Na koniec spojrzenia… Pełne zainteresowania, chociaż nie takiego, do jakiego przywykła spędzając swe dni w pałacu. O niee, tym spojrzeniom bliżej było do tych, które rzucał jej kapitan “Wiedźmy”, tyle tylko że te nie miały w sobie delikatnej nutki wesołości, która pozwalała przypuszczać iż Mir tylko się z dziewczyną droczy. Nie, w tych przekrwionych z przepicia i niewyspania oczach kryła się żądza i chęć rozebrania jej tam gdzie stała i wzięcia, i… No ale spojrzenia odwróciły się pospiesznie nim owe “i” miało zyskać ciąg dalszy. Najwyraźniej chęć zaliczenia młodej niewiasty, która tak nieopacznie wkroczyła do przybytku zdominowanego przez raczej podejrzaną klientelę, nie była na tyle silna, by którykolwiek ryzykował starcie czy to z rudzielcem, czy z towarzyszącym Oridze Litworem. Ten pierwszy, dalej trzymając język za zębami, jakby mu go odcięli, poprowadził ich w stronę schodów, które zawiodły ich wpierw na pierwsze, a następnie na drugie, by w końcu doprowadzić ich do piętra trzeciego. Tam to, na strychu już urządzone, znajdowały się, sądząc po ilości drzwi, dwa pokoje. Daske skierował się do tych, które po prawej stronie się znajdowały, a które to otworzył korzystając z wyjętego z kieszeni klucza. Zaraz też, zanim w ogóle udało się mu zrobić więcej niż dwa kroki, został on zaatakowany przez drobną osóbkę z burzą fioletowych włosów. Atak ów odbył się do wtóru dzwonienia dzwoneczków i natarczywego dopominania się o wstążkę, którą to niby rudzielec miał owej istotce dostarczyć. Dopiero po chwili księżniczka dostrzegła wesoło machający ogon, zakończony kokardką i równie wesoło strzygące uszy. Kocie uszy, należało dodać. Do zestawu dochodziły roześmiane oczy, które na krótką chwilę skupiły się na Oridze, zanim spoczęły na Litworze.
- Dzwonek głooodna - oświadczyła dziewczynka, porzucając rudowłosego na rzecz nowego obiektu do dręczenia. - Litwor przyniósł ciasteczka?

Poza owym chaosem, pod oknem, tkwiła druga ze znajdujących się w pokoju osób. Młoda, jasnowłosa dziewczyna, z wyglądu nie mająca więcej lat niż Origa.



Na ich powitanie wstała z fotela, jednak nie podeszła bliżej, a tylko uśmiechając się pod nosem, obserwowała całe zamieszanie.

Origa, zza pleców Aigama, przyglądała się w zdumieniu tej scenie powitania między wojownikiem, a kocią dziewczynką. Imię tej drugiej istoty jakoś tak zabrzmiało jej znajomo i usilnie próbowała sobie przypomnieć przy okazji czego je słyszała.
- Ah! Ty jesteś tą moonrią, która świadkowała na ślubie moich rodziców? - odezwała się nagle anielica uśmiechając się lekko.
-O patrzcie, zaczęła kojarzyć, a teraz nie krzycz za głośno, bo ktoś usłyszy, a tego nie powinno się robić. - Rzucił Aigam witając się z moonriami. - Ona jest winna, miała przynieść ciasteczka i mleko, a tylko stała jak słup soli. - Powiedział dramatycznie Aigam, wskazując zdradzieckim palcem półanielicę. Po czym zaczął sprawdzać po sakiewkach, czy nie ma wstążki, ciasteczek, albo jakiegoś małego kamienia szlachetnego, który wpadłby moonrii w oko. Gdy już uwolnił się od żywej kropli mocy, ukłonił się drugiej kobiecie i przedstawił. - Litwor jestem, czasami do usług.
- Ja?! - oburzyła się tym oskarżeniem Origa. - Gdzie niby miałam to znaleźć! I z resztą sam kazałeś mi się pilnować. I jeszcze za rękę mnie trzymałeś w żelaznym uścisku! - mówiła dalej urażona tym niesprawiedliwym oskarżeniem.
Dzwonek była wyraźnie zawiedziona brakiem smakołyków czy też wstążek, bowiem Litwor takowych cudów w sakiewkach nie znalazł. Zrobiwszy smutną minkę, obróciła się na pięcie i z impetem odmaszerowała by usadowić się na łóżku. Zaraz jednak jej ogon powrócił do wesołego merdania. Zaraz, a dokładnie po tym jak rudzielec poinformował, że ciastka i mleko zaraz załatwi po czym rzuciwszy krótkie, ostrzegawcze spojrzenie Litworowi, opuścił całe zgromadzenie. Widać Daske nie pozbył się swojej podejrzliwości, aczkolwiek najwyraźniej też ufał on Aigamowi na tyle by zostawić moonrię pod jego opieką. A może po prostu był pewien, że to ta druga będzie w stanie w razie czego obronić je obie?
- Neftari - przedstawiła się jasnowłosa, skłaniając lekko głowę. - Zwana także Gwiazdą - dodała, wskazując na dwa fotele, przy których stała, a sama przechodząc bliżej drugiego łóżka, najwyraźniej oddając tym samym gościom miejsca przy oknie.

Anielica spojrzała na Litwora po czym skierowała wzrok na złotowłosą.
- Jestem Origa. Miło mi cię poznać - odezwała się uprzejmym tonem i skinęła nieznacznie głową. Jako, że długi czas już chodzili z Aigamem po miasteczku to bardzo chętnie skorzystała z propozycji by usiąść sobie na chwilę. Podeszła więc do najbliższego fotela i zasiadła na nim.
Aigam też usiadł w fotelu i rozsiadł się wygodnie. -Nie przejmuj się, to z przymrużeniem oka było, a mówiłem o tym, żebyś poszła po ciasteczka, kiedy rozmawiałem z Daske. Bo to był Daske oczywiście, może matka ci opowiadała. - Uśmiechnął się Litwor. - Coś konkretnego was wprowadza do tego zapyziałego miasteczka, czy wiedziałyście, że będziemy w pobliżu i chcieliście się przywitać? - Zapytał Łapacz, zastanawiając się, co usłyszy, na razie nie dociekał co było w mocy Neftari, ale zaciągnął się zapachem w powietrzu.
- No jakbyś mi chociaż powiedział wtedy jego imię… - mruknęła do niego Origa wciąż chowając urazę.
-A wspominała ci może Glynne, czemu moonrie i Daske są dość nieufni wobec obcych, a tym bardziej skryci w tłumach? - Zapytał całkiem poważnie Litwor.
Woń, która wniknęła w nozdrza Litwora była znajomą mieszanką, nieco podobną do tej, która wyczuwał u Dzwonka, z tym że w przypadku Gwiazdy na tle trzech mocy, dominowała ta, która pochodziła od Margh, chociaż było z nią coś nie tak, jakby była tłumiona przez coś, co blokowało nawet czuły nos Aigama.
Czekamy na pozostałych - wyjaśniła Neftari, siadając i poprawiając białą suknię. - Dzwonek nalegała na to miasto ze względu na plany Wiedźmy i wasze przybycie - dodała, kładąc dłonie na kolanach przez co zaczęła nieco przypominać grzeczną uczennicę.
- Gwiazda ma wiadomość dla Seny - poinformowała Dzwonek, podzwaniając dzwoneczkami. - A Dzwonek chciała zobaczyć Litwora zanim ten odpłynie - wyznała dziewczynka, szczerząc wesoło ząbki. - Trudna misja. Dużo kłopotów - dodała, poważniejąc. - Przyda się każda pomoc. My zrobimy co możemy tutaj. Dzwonek wie gdzie trzeba się udać. To będzie niebezpieczne.
- Nie mniej niż wasze zadanie - Neftari skinęła głową na potwierdzenie słów swej siostry. - Nadeszła chwila w której mają się rozstrzygnąć losy krainy. Długo wyczekiwana chwila.
-Uch, której? Wyspy, Zaris? Zdecydowały się w końcu zrównywać któreś z ziemią i zacząć od nowa albo sobie odpuścić? Czemu mam dziwne wrażenie, że jestem strasznie niedoinformowany, jak na kogoś, kto zwykle siedzi w całym bagnie po uszy? Miło, że chciałaś mnie zobaczyć przed odpłynięciem. - Powiedział, posyłając Dzwoneczkowi ciepły uśmiech. -Zakładam więc, że wiesz, że nie wiadomo nawet kiedy, lub czy wrócę. Dziwię się tylko, że Moce nie chcą was zabrać tam. Zawsze mnie to zastanawiało, ale, jestem tylko zwykłym śmiertelnikiem, nie mnie mówić bogom co mają robić… Przynajmniej zbyt często. - Aigam wyszczerzył się do obu moonrii.

Origa pobladła gdy Litwora wspomniał coś, co w jej uszach zabrzmiało jak zagłada Zaris, a przede wszystkim jej domu, Alezji. Księżniczka skuliła się na fotelu, gdy myśli jej wędrowały po wyobrażeniach jak wyglądałby ten koniec świata.
- Co to za misja? - wypaliła anielica szybciej niż pomyślała czy jest sens w ogóle liczyć na odpowiedź. - O jakiej wyczekiwanej chwili mówicie? - pytała dalej, patrząc wyczekująco po moonriach.

- Tej, w której zdecyduje się czy kraina przetrwa czy zostanie zgładzona - odpowiedziała Gwiazda, przyglądając się uważnie księżniczce.
- Decyzja nie została jeszcze podjęta - poinformowała Dzwonek, zmieniając nieco pozycję i coraz większą uwagę poświęcając drzwiom. - Może zabiorą, a może nie, Dzwonek jeszcze nie wie.
- Misja polegać będzie na zniszczeniu łącza, które wbrew naszym wysiłkom powstało - kontynuowała wyjaśnianie jasnowłosa dziewczyna. - Połączenia mocy pomiędzy tą krainą, a Wyspą Bogów, do której zmierzacie. Wyspa powoli zbliża się z powrotem do Zaris, a do tego dopuścić nie można. Waszym zadaniem będzie odnalezienie tego, który wspomaga działanie złych mocy w tej krainie i zlikwidowanie zagrożenia, które sobą prezentuje.
- Moce chcąc aby Zaris istniało takim jakim jest teraz - wtrąciła się Dzwonek, nad wyraz poważnym jak na nią głosem. - Jeżeli jednak owe zagrożenie wzrośnie, nie będą miały wyboru. Dzwonek i Daske robią co mogą. Nas jest jednak niewielu, ich z kolei setki. Litwor musi pomóc, Riv tak powiedziała - dodała, na chwilę przenosząc spojrzenie na Aigama, po czym pisnęła głośno i zeskoczywszy z łóżka podbiegła do drzwi.
- Ciastka! - oznajmiła z radością, klaszcząc w dłonie i w ostatniej chwili odskakując zanim uderzyły ją otwierane drzwi.
- Dzwonku, na litość Trójcy, daj mi je chociaż wnieść - jęknął zaatakowany Daske, próbując nie upuścić trzymanej tacy.
-[i]Najlepsza praktyka w unikach to codzienna praktyka.[/i[ - Mruknął Litwor, mimo tego, że wcale mu do śmiechu nie było. - Czyli, jak nam się nie uda, bo ktoś się babra w tym, w czym nie powinien, to dziewczyny nie będą miały innego wyboru, tylko zniszczyć Wyspę. A całe to tułanie się za filarami, miało właśnie temu zapobiec. - Niemalże pożalił się Aigam. - No nic, trzeba będzie znaleźć tego kogoś i wytłumaczyć mu, że to może być śmiertelnie niebezpiecznie, ewentualnie jej. Przekażcie ode mnie pozdrowienia dla Riv, Oren i Margh, jakbyście z nimi wcześniej rozmawiały. - Dodał jeszcze i zaczął obserwować spektakl, jakim było przyglądanie się jedzącej Dzwonek.


Zapewne gdyby mogła, to Origa zbladła by jeszcze bardziej, gdy z sensu rozmowy dotarło do niej, że jej udział w tym przedsięwzięciu jak najbardziej będzie musiał być czynny. Przeraziła ją ogromnie wieść, że stawką naprawdę miało być istnienie Zarisu. Księżniczka najchętniej zapadłaby się w fotelu. Jej spojrzenie przeskakiwało kolejno po wypowiadających się osobach.
- Zmierzamy do Wyspy Bogów? - anielica w zdumieniu powtórzyła słowa wypowiedziane przez Neftari, nie zwracając przy tym uwagi na drugą moonrię, która dopadła dostawcę ciastek. - Ale... To łącze... Kto je stworzył i dlaczego jest złe? - wypaliła zaraz do jasnowłosej z pytaniem księżniczka, prostując się na fotelu.

- Zaris zniszczone zostanie - potwierdziła Dzwonek, z dumą wskakując z powrotem na łóżko. W jej dłoniach znajdowało się okrągłe ciastko o przyjemnym, złotym kolorze i kawałkach czekolady, które pysznie z niego wystawały. Daske z tacą, na której tkwił talerzyk z resztą smakołyków i dzbanek mleka oraz kubek, podszedł do tego samego łóżka i położył resztę poczęstunku obok moonri. Dla gości poczęstunek najwyraźniej nie został przewidziany. Dzwonek jednak bez słowa zachęty wzięła kolejne ciastko i rzuciła w stronę Gwiazdy, która ów pocisk zwinnie złapała, a następnie odpowiedziała Oridze.
- Ponieważ wysysa moc z Wyspy Bogów, jednocześnie blokując w jakiś sposób dostęp do niej. To z tego powodu Litwor nie może użyć klucza, który posiada - wyjaśniła, zdradzając przy okazji iż o Aigamie wie nieco więcej niż powinna osoba, którą wszak dopiero co poznał. - Nie wiemy niestety kto je stworzył, nie licząc tego, że wiemy kto stoi za owymi problemami tu, na Zaris. To wróg nasz, z którego sługami spotkałeś się dwadzieścia lat temu - Neftari mówiąc to spojrzała na Litwora. - Moi rodzice spotkali się z nimi jeszcze parokrotnie, jednak nigdy nie udało się nam pozbawić ich mocy, bowiem siła, którą dysponują jest zbyt wielka. Obecnie jednak posiadamy dość sił by spróbować przeprowadzić bezpośredni atak i raz na zawsze wyeliminować zagrożenie. Niestety, potrzebuję także by zostało ono zlikwidowane po drugiej stronie, do czego Matki wybrały waszą grupę.
Zakończywszy tyradę, z wyraźną przyjemnością malująca się na twarzy, wbiła ząbki w trzymane w dłoniach ciastko.
-Hmm. - Skwitował przemówienie Dzwonka Litwor. Nie zadał dziesiątków pytań, które cisnęły mu się na usta. Pewnie mieli swoje powody, żeby angażować go dopiero teraz. -Kiedy dotrzemy na wyspę, postaram się rozruszać kogo się da, żeby się czegoś dowiedzieć. Że też zawsze musi się znaleźć ktoś, kto chce namieszać. - Pokręcił głową Aigam. Przeniósł wzrok na Daske, przyglądając się, czy przypadkiem nie widać na nim oznak nawrotu klątwy.

Księżniczka przeniosła spojrzenie z Neftari na swojego opiekuna.
- O kim ona mówi Litworze? - zapytała go, głodna wiedzy Origa. Była pod wrażeniem że ktokolwiek był w stanie stworzyć coś, takiego i teraz kradł moc bogom, zarazem odcinając ich od Zaris. Przynajmniej tak to w ocenie młodej anielica wyglądało. - To chyba musiałby za tym stać jakiś bóg, bo żaden śmiertelnik nie posiada takich... umiejętności - stwierdziła.

-Ci, czyim pionkiem była ostatnia nekromatnka, starzy bogowie, półbogowie, śmiertelnicy, którzy uciułali dość artefaktów, żeby może i się pokusić na coś takiego, nie wiem. Ja tu tylko sprzątam od czasu do czasu. No, i staram się przeżyć. - Litwor uśmiechnął się smutno w odpowiedzi na pytania Origi. Sam chciałby dokładnie wiedzieć kto jest kim. Co do moonri i mocy, przynajmniej zawsze było w miarę wiadomo.
- Ganir - odparł Daske, u którego Litwor nie dostrzegł oznak nawrotu klątwy, chociaż z drugiej strony, wojownik nie stał przed nim nagi, jak go bogowie stworzyli, więc i pewności co do niego Aigam mieć nie mógł. - I Kalis, jak zawsze, od wielu już lat. Ta walka rozpoczęła się na długo przed twoim przybyciem i miejmy nadzieję że skończy się wraz z twoim obecnym odejściem. - dodał, dłonie w rękawicach kładąc na rękojeściach swoich przeklętych mieczy.
- Zakończy się w ten czy w inny sposób - dodała Dzwonek, zjadając kolejne ciastko. - Trwa już zbyt długo, Dzwonek zmęczona. Dzwonek chce odpocząć z Daske.
Dziewczynka rzuciła przy tych słowach spojrzenie swemu opiekunowi, który w odpowiedzi uniósł kąciki ust w uśmiechu. Nieco melancholijnym i niezbyt do niego pasującym. Zanim jednak zdążył coś dodać, rozległo się drapanie. Drapanie dochodziło od strony drzwi i było nad wyraz naglące, jakby istota, która chciała się w pokoju znaleźć nie mogła się owej chwili doczekać. Wojownik, nie omieszkając przy tym warknąć gniewnie, ruszył się ze swej pozycji by po raz kolejny otworzyć drzwi i wpuścić do środka…



- Spóźniłeś się - Daske mruknął do psa, zamykając za nim drzwi i mierząc zwierzę gniewnym spojrzeniem.
- Spóźniłem - przyznał, bynajmniej nie wyglądający na przejętego tym faktem, mężczyzna, który w miejscu psa się pojawił, otrzepując przy tym nieco, całkiem po psiemu.



- Rodzice będą dopiero za trzy dni - dodał, podchodząc do łóżka i kradnąc Dzwonkowi ciastko, na co ta zareagowała oburzonym prychnięciem. - Mieliśmy kłopoty po drodze więc zostali żeby się tym zająć. Ale gdzie moje maniery - ignorując warczącego Daske i oburzoną moonrię, zwrócił się do siedzącej przy oknie pary. - Nichael, do usług - skłonił lekko głowę, obdarzył uśmiechem Origę, po czym usadowił się obok Gwiazdy.
-Chyba jestem szczęśliwcem, który ich nie poznał z bliska, kim lub czym są? - Zapytał i przeniósł spojrzenie na nowo przybyłego, imię na N coś mu kiepsko zapadały w Zaris w pamięć. -Miło, a jakie to usługi? - Zapytał zaciekawiony, biorąc jego grzecznościową formułkę na warsztat.
Anielica odwzajemniła uśmiech nowemu przybyszowi, ale zrobiła to w sposób wykazujący, że była bardzo przytłoczona tym co tu usłyszała.
- Czyli wy robicie coś TU, żeby temu przeciwstawić się, a my... - Ori spojrzała na Aigama. - Mamy jakoś zniszczyć to łącze, ale... Od strony Wyspy Bogów? - podsumowała, układając sobie te informacje w głowie. - I wrócimy używając tego czegoś co ma Litwor, a co umożliwia mu dostanie się stąd... tam. Tak? - spojrzała pytająco po moonriach.
- Nie wiem, tym się ewentualnie będzie martwić jak przeżyjmy, to zwykle najbardziej problematyczna część. - Powiedział Litwor, jakby umieranie było czymś naturalnym i tylko drobną niedogodnością.
Origa nie poczuła się lepiej po jego słowach. Nawet zmarkotniała jakby bardziej.
- Chyba czas wracać na statek... - mruknęła do swojego opiekuna i potarła twarz dłonią.
-Dopiero co przyszliśmy, myślę że jeszcze chwila, no i nie znamy jeszcze wiadomości dla naszej wiedźmy. Chyba że sama chcesz jej przekazać i zajrzeć na pokład? - Zapytał Litwor Gwiazdę.
Nichael na pytanie nie odpowiedział, zdając się go nawet nie słyszeć, zbytnio zajęty dzieleniem się ciastkiem z siedzącą obok dziewczyną. Dopiero gdy padło ostatnie pytanie, ponownie zabrał głos.
- Gwiazda odwiedzi pokład, ma się rozumieć - odpowiedział zamiast moonri. - Niektóre rozmowy mają to do siebie, że muszą zostać przeprowadzone twarzą w twarz, a ta właśnie do tych należy - dorzucił, przyglądając się Litworowi z pewną dozą zainteresowania jednak nie na tyle dużą by można ów wzrok nazwać nachalnym.
W dość obszernym z początku pokoiku, zrobiło się nagle dość ciasno. Jakby nie spojrzeć przewidziano go na dwie, a nie sześć osób. Origa zatem mogła z pewną ulgą przywitać kolejne słowa Nichaela.
- Powinniśmy ruszyć jak najszybciej. Im wcześniej będziemy tą sprawę mieć z głowy, tym lepiej - dodał, idąc za własnymi słowami i wstając, dłoń swoją wyciągając przy tym do jasnowłosej, która skinięciem głowy podziękowałą za pomoc, jednocześnie z niej korzystając.
-Wszyscy, czy tylko Gwiazda? - Zapytał zerkając na Daske i Dzwonek, która podobno chciała się z nim spotkać. Zastanawiał się czy sentymenty ją wywabiły, czy coś innego. Za moonriami czasem ciężko było trafić, prawie jak za mocami.
Księżniczka powoli podniosła się ze swojego miejsca. Nie miała żadnych więcej pytań, głównie z uwagi na to, że odpowiedzi na te, które już zadała wystarczająco ją przytłoczyły. Grzecznie, nie odzywając się, czekała, aż Litwor ruszy przodem.
- Dzwonek też idzie - oświadczyła dziewczynka, zbierając resztę ciastek i ochronnym gestem przytulając je do sukienki. Oczywiście, przy okazji, zostawiając na materiale plamy, bowiem niektóre ze smakołyków które jeszcze się ostały, zawierały w sobie owocowe dodatki. To jednak wyraźnie nie przeszkadzało Dzwonkowi, która to wesoło machając ogonem, stanęła przy nieszczególnie zadowolonym Daske. Z drugiej strony, kiedy niby Daske był zadowolony.
- Masz zatem swoją odpowiedź - podsumował Nichael, podając Gwieździe czarny płaszcz, który wisiał do tej pory na haku wbitym w drzwi. Płaszcz posiadał szeroki kaptur, który to dość dokładnie skrył zarówno złociste włosy moonri jak i jej oblicze. Dzwonek, oczywiście, takowego nie posiadała, no ale też biednym był ten, kto odważyłby się chociaż zerknąć na moonrię w sposób niewłaściwy.
- Idziemy - mruknął wojownik, otwierając drzwi i sprawdzając korytarz. Dopiero upewniwszy się, że zagrożenia nie ma, ustąpił miejsca wpierw Nichaelowi, później Litworowi z księżniczką i dopiero po nich obu towarzyszkom by na końcu samemu wyjść i dokładnie zamknąć za sobą drzwi.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...

Ostatnio edytowane przez Plomiennoluski : 23-04-2017 o 01:25.
Plomiennoluski jest offline