Wątek: [SF] Parchy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-04-2017, 11:22   #96
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 14 - Zjazdy i odjazdy

Miejsce: zach obrzeża krateru Max; przesieka w dżungli; 1450 m do CH Black 2
Czas: dzień 1; g 33:15; 105 + 60 min do CH Black 2




Owain czekał na odbiór któregoś holo a reszta grupy Black czekała na niego. W końcu wszyscy się doczekali. Holo trzasnęło połączeniem i w tropikalnym półmroku dżungli wyświetlony został obraz jakiejś półprzezroczystej głowy obcego mężczyzny. Ten jednak gdy najwyraźniej zorientował się, że nie rozmawia z oryginalnymi właścicielami holo od razu się rozłączył nim ktoś coś zdążył powiedzieć. Zanim jeszcze Black 4 zdołał dokończyć pakowanie zorientował się, że coś jest nie tak z tymi holo. Dokładniej to ekrany zaczęły się sypać, śnieżyć jakby nagle weszły w strefę silnego oddziaływania EMC lub podobnego. Jednak efekt dotyczył tylko holo i reszta posiadanego sprzętu działała poprawnie.


Marsz przez dżunglę z powrotem do busa wydawał się jeszcze bardziej uciążliwy niż był do tej pory. Obciążone dodatkowym ekwipunkiem Parchy sunęły z mozołem przez trawy, krzaki, omijali wystające korzenie i przechodzili nad powalonymi pniami. Tak samo jak poprzednio dżungla wydawała się być idealnym miejscem na zasadzkę. Z paru kroków mógł się ukryć stwór wielkości przyczajonego człowieka, a w promieniu kilkunastu znalazłaby się pewnie jakaś kryjówka dla znacznie większego.


Gdy dotarli wreszcie do dżunglowej przesieki upstrzony krwistymi i błotnistymi zaciekami Bus, udekorowany przyklejonymi liśćmi i drobniejszymi gałązkami, żółty kadłub z niebieskim napisem “Pussy Wagon” wydawał się być oazą cywilizacji i nie wiadomo jakim schronieniem a nawet luksusem. Gdy władowali się do środka i wreszcie mogli zrzucić z siebie nadmiar dźwiganego balastu i usiąść. Był już z kwadrans odkąd Obroże wyzerowały im licznik wyskalowując pod nowy Checkpoint. Wewnątrz okazało się, że nikt im chyba niczego nie zakosił z busem włącznie ani niczego nie podrzucił. A jeśli już to tak umiejętnie, że w chaosie łusek, błota, śladów butów, przyklejonych liści, traw i gałązek nie było widać żadnej różnicy.


Za to Black 8 odkryła pewną różnicę. Ale nie w wystroju pojazdu tylko we własnym. Coś co na pierwszy rzut oka a nawet jedno i drugie trzepnięcie dłonią wydawało się jakimś przyczepionym kawałkiem dżungli czy innego błota okazało się lekko poruszać i uginać przyczepione do jej łydki. Gdy się przyjrzała dokładniej wyglądało na jakiegoś robala dossanego do jej ciała. Chociaż nic nie czuła w tym miejscu, żadnego ukąszenia czy swędzenia.


Nawrót maszyny długiej na kilkanaście metrów o 180* na drodze która była tak szeroka, że osobówka mogłaby dostać klaustrofobii wymagało solidnej ekwilibrystyki od kierowcy. Właściwie Krunt musiała po prostu wjechać w dżunglę na ponad połowę maszyny, potem w drugą i wreszcie można było myśleć o nawracaniu na pierwotny kierunek jazdy z którego przyjechali. Przed sobą znów mieli około 1 km prawie idealnie prostej aż do drogi głównej. Tym razem jechali na południe i droga dopiero co została oczyszczona mniej więcej chociaż z krzaków i zarośli staranowanych przez jadący autobus.


Pobliźniona blondynka za kierownicą znów dała po garach. Znowu wszystkie głowy zaczęły podskakiwać i szarpać się na wszystkie strony jakby uparły się zerwać właścicielom z ramion. Dzięki temu jednak byli w ruchu i to jak na takie bezdroże całkiem szybkim ruchu. Przejechali i przeskakali większość przesieki i główną drogę już było widać jako jaśniejszą plamę u wylotu dżunglowego tunelu. Brakowało im z jakieś ostatnią setkę czy dwie metrów co rozpędzony i usyfiony “Pussy Wagon” mógł pokonać w paręnaście sekund. Pokonał prawie kilometrową w jakąś minutę czy dwie znacznie prędzej niż pieszy mógł przedrzeć przez dżunglę do niego. Black 5 jednak nie była pewna ile jeszcze ten pojazd wytrzyma. Na słuch i po kontrolkach wypadało się nim zająć jeśli mieli mieć z niego jeszcze jakiś użytek. Pojazd oberwał tak samo jak i oni choć oni używali stimpaków a “Pussy Wagon” nie. Teraz zostawało zdecydować w którą stronę głównej drogi zjechać. Mogli zjechać w prawo czyli na zachód jeśli chcieliby wrócić do klubu HH odległego o jakąś minutę jazdy asfaltową drogą. Albo skręcić w lewo, na wschód, co drogą było wedle mapy na jakieś 2 - 2.5 km czyli parę minut jazdy. Pierwszy kwadrans zbliżał się do końca. Obroże pokazywały im 1.5 km do celu w linii prostej i 105 min podstawowego czasu.



Miejsce: zach obrzeża krateru Max; klub Haven - Hell; 1750 m do CH Brown 3
Czas: dzień 1; g 33:15; 90 + 60 min do CH Brown 3




Brown 0 razem z latynoskim żołnierzem z Armii bez przeszkód dotarli na dach. Tam ich cel okazał się dość jasny bo anteny były widoczne z daleka. Dach jako najbardziej zewnętrzna warstwa budynku był najbardziej narażony na wszelkie ataki czy to z powietrza czy od jakiejś artylerii więc chociaż większość drogi do przekaźników przeszli bez przeszkód to jednak kilka miejsc musieli ominąć lub poruszać się ostrożnie gdzie warstwa dachu wydawała się niepewna lub po prostu ziały dziury.


- Uśmiechnij się. Jesteś w latającej kamerze. - Latynos po wyjściu na dach wskazał z uśmiechem na latający, kanciasty kształt na nieboskłonie który patrolował okolicę. Dalej, w stronę ściany krateru wznoszacej się całkiem blisko widać było w oddali drugi dron. Ale Brown 0 nie była pewna czy to ten sam co latał tu wcześniej czy jakiś inny.


Z bliska anteny wydawały się być znacznie mniej w porządku niż gdy je widzieli przy wyjściu z klatki schodowej. Posiekane odłamkami, z urwanymi jakimiś częściami budziły wątpliwości czy wymiana przekaźników coś zmieni. Jednak już tu byli więc nie szkodziło spróbować. Przekaźniki faktycznie wyglądały na trafione, spalone i gdy tylko Maya zdjęła wierzchni panel nadal ulatywały spod niego delikatne smużki dymu. Jej dłonie sprawnie wymieniły spalony i posiekany odłamkami zespół na nowy, dopiero co wzięty z magazynu. Widok martwych dotąd kontrolek zabłyskających światłami na pewno dodawał otuchy. Jednak z trzech jedna świeciła się na zielono, druga mrugała żółtą alarmową barwą a trzecia dalej się nie świeciła. Patino popatrzył na Vinogradovą a Vinogradova na Patino i w końcu oboje spojrzeli na wymieniony podzespół i kontrolki. Właściwie zrobili co się dało albo jakoś pomoże albo nie. Teraz najpewniej najlepiej byłoby to sprawdzić ze sterówki.


- Dobra, mamy cholerę, wracamy. - w słuchawkach zatrzeszczał głos Hollyarda. Para na dachu widziała ich całkiem dobrze. Tak samo jak nawet lepiej niż z ziemi kraterowisko lejów po bombardowaniu w jakie zmienił się parking i widoczna okolica. Z jednego z nich właśnie wyszedł Mahler dźwigając podłużne kształty, pewnie te rakiety po jakie poszli.


- A dlaczego to ja mam dźwigać? Wziąłbyś chociaż jedną. - słuchawki zabrzmiały nieco przerysowaną skargą i pretensją wygolonego marine.


- Dawaj, dawaj, może wreszcie jakieś mięśnie sobie wyrobisz. - zażartował bez żenady Elenio widząc problemy kumpla ale pomachał wesoło obydwu towarzyszom na dole. Karl odmachnął ale Johan dźwigając rakiety nie mógł.


- Ja tu pilnuję prawa i porządku Johan. Jestem tu by cię chronić. - Karl poklepał się wymownie po swoim karabinie wyborowym spoglądając z wyższością na obładowanego kolegę.


[b][i]- Chłopak z Policji ma chronić marynarza? No to jak do tego doszło to mamy przechlapane. - wygolona głowa marine zaczęła kręcić się a w głosie znów była słyszalna smutne pogodzenie się z tragicznym losem.

- Elenio ściągaj tu tego latacza, trzeba go załadować. Jak wam poszło? - Karl przeszedł do bieżącej sytuacji. Po krótkiej wymianie zdań wyszło na to, że Elenio i Johan spróbują załadować drona zdobycznymi rakietami a Karl spróbuje ze sterówki nawiązać jakąś łączność ze światem zewnętrznym.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline