Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-04-2017, 11:47   #8
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 2



Czarnowłosa kobieta widziała jak błękitnawe auto zwalnia widocznie kierowca zawahała się słysząc jej okrzyk. Gdy jednak czarnowłosa nie nie ruszyła się z miejsca by doskoczyć do auta chwila wahania dziewczynie za kierownicą najwyraźniej minęła i auto znów ruszyło z werwą przed siebie. Zazgrzytał żwir i piach pod oponami a część trysnęła fontanną za siebie. Amelia dobyła z kabury swojego Glocka i wycelowała w oponę oddalającego się auta. Strzał wydawał się jej skrajnie trudny bo wybrany cel nie był zbyt duży, na pewno o wiele mniejszy niż sylwetka człowieka a do tego był w ruchu oddalając się coraz bardziej. Rejestrowała kątem oka jak Petarda coś krzyczy, jak przebiega obok nie jakaś osoba, jak uruchamia motocykl, jak z lokalu jaki został za jej plecami dobiegają jakieś krzyk i zamieszanie ale to wszystko wydawało się gdzieś schodzić na dalszy plan. Świat zdawał się koncentrować na muszce i szczerbince jej kanciastej broni


Amelia pociągnęła za cyngiel i broń lekko podskoczyła w jej bladych dłoniach i okolicę przeszedł charakterystyczny, elektryzujący huk wystrzału. Złocista smuga łuski śmignęła z wyrzutnika ale to co najważniejsze rozbijało się już dalej. Drugi huk zlał się prawie w jedno z pierwszym gdy drobinka ołowiu brutalnie wyrównała nadciśnienie wewnątrz opony z tym dookoła. Poszarpana postrzałem i eksplozją ulatującego powietrza guma zaraz oklapła a okaleczony pojazd wierzgnął. Dało się słyszeć równie rozpoznawalny dźwięk sflaczałej opony. Kobieta za kierownicą jednak utrzymała się na jezdni i wystrzał chyba tylko utwierdził ją w przekonaniu by się nie zatrzymywać. Gdy odzyskała równość jazdy pojazd znów zaczął przyśpieszać. Amelia zauważyła jednak, że kieruje się w stronę rzeki. W tamtą stronę dało się chyba dojechać tylko do przystani a dalej drogę grodziła prawie pół kilometrowa rzeka.

Za błękitnym kombiakiem ruszyła w pościg ta kobieta która wybiegła za Amelią a już odpaliła motocykl. Odjechała kierując się też w stronę przystani. Trzecim uruchomionym pojazdem była maszyna z wymalowanymi czarnymi krzyżami.
- Dawaj! Wsiadać! Zaraz ją dogonimy! - wrzasnął przez uchylone okno Petarda szczerząc się do dwójki gangerów i tego z blond i tego z czarną czupryną. Nie wiedzieli jak dobrze uciekinierka prowadzi ale Petarda na pewno był niezły w te klocki. Z furami też różnie mogło być ale przestrzelona przez Amelię opona kombiaka przechylać się zdawała szanse na niezbyt długi pościg.




Spike nie zawiódł swojej przyjaciółki i właścicielki. Odpalił z bez skrupułów i wtedy gdzieś właśnie ta dziewczyna z czarnymi włosami wydobyła swój pistolet co w tym coraz silniejszym półmroku też wydawał się czarny i strzeliła gdy słowa okazały się niewystarczające do zatrzymania auta. Te co prawda zareagowało na wystrzał jak większość ściganych pojazdów czyli dało gaz do dechy. Jednak strzał okazał się być celny co Vex, dziewczyna z Det, od razu zauważyła po zachwianiu w płynności jazdy kombiaka. Pewnie też chlupotał oponą jednak Spike skutecznie zagłuszał rykiem silnika takie duperelowate odgłosy.

Zauważyła też, że kombi kieruje się wprost na drogę, w dół, ku rzece. Co było o tyle dziwne, że jeśli laska kompletnie nie spanikowała to w każdym innym kierunku było o wiele więcej miejsca i trasy do ucieczki niż dość krótki odcinek w dół do rzeki. Nawet jakby uciekać potem pieszo zamierzała to też gdziekolwiek indziej było więcej pola na ukrycie się czy manewry. Na końcu tej drogi nic właściwie nie było. Prócz przystani. Ale bez promu dla pojazdu czy pieszego była bezużyteczna. A promy i łodzie miały ruszyć dopiero rano.

Sprawa wyjaśniła się jednak dość szybko. Zjazd z góry ku rzece dodatkowo ułatwiał nabranie prędkości obydwu pojazdom. Błękitny kombiak zasuwał szybko i coraz bardziej przyspieszał ale Spike miał nad nim przewagę przyśpieszenia więc odległość szybko się skracała. Kombiak nie zwalniał mimo, że był coraz bliżej brzegu rzeki. Na dole już widać był nerwowe, graniczące z paniką ruchy marynarzy i ludzi na nabrzeżu i swoich jednostkach gdy widzieli niecodzienne zjawisko zjeżdżających z całą mocą silników pojazdów które wcale nie wyglądały jakby zauważały taki detal jak pół kilometrowej szerokości pas wody przed sobą.

Pojazd byłej już partnerki Puzzle’a zaczął kierować się prosto ku jednej, pudełkowatej łodzi. Na tyle dużej, że powinien pomieścić błękitny pojazd i jeszcze by raczej miejsca zostało. Tyle, że łódź chyba była na etapie odbijania od brzegu bo między pomostem a jej odpływającym środkiem transportu widać było już sporą szczelinę. Na widok rozpędzonej maski błękitnego pojazdu, który wyglądał jakby miał zamiar wbić się w tą burtę spanikowana załoga gwałtownie manewrowała coś przy niej i nagle burta opadła i ukazało się puste wnętrze promu.


Błękitny pojazd zawył głośniej gdy silnik i koła straciły zwyczajowy opór ziemskiego padołu i przez moment pokonywały pustą przestrzeń między nabrzeżem a barką. Zaraz rozległo się głuche uderzenie a kierowca chyba nie do końca opanowała takie gwałtowne i awaryjne lądowanie z jedną przebitą oponą na dokładkę. Kombi bowiem huknęło oponami o pokład i zajęczało protestująco zawieszeniem jak to zwykle bywało przy takich moto zabawach ale zaraz potem rufa zaczęła coraz bardziej gonić przód i sunąć bokiem aż całkowity bączek został powstrzymany przez skrajne narożniki pojazdu jakie zaczęły szorować wzdłuż burty krzesząc iskry. Dał się słyszeć też protestujący odgłos piszczących hamulców ale tylna burta skończyła się zbyt prędko na taką prędkość i błękitna maszyna zatrzymała się dopiero na niej. Hucząc przy tym z dźwiękami klasycznej detroickiej kraksy.

Vex miała jednak nieco inne zmartwienia niż ocenianie czy podziwianie moto zjawiska. Barka zdążyła odpłynąć już tak, że zrobiła się szczelina już do liczenia w krokach czy metrach a nie tak dosłownie szczelina. Niezbyt było więc ściągać cugle rozpedzonemu ta ładnie z tej górki rumakowi jeśli miał ją przeskoczyć. Zaś co sprzyjało pokonaniu przeszkody zdecydowanie nie sprzyjało hamowaniu zaraz po niej co błękitna maszyna właśnie pokazała na własnym przykładzie. A i motocykl miał już zdecydowanie mniej miejsca do hamowania bo zauważalną część zajął już samochód. Ale w końcu była z Det*!


Spike prowadzony przez pewnie przez swojego jeźdźca przeskoczył pewnie przez rozszerzający się coraz bardziej pas wody. Wylądował równo na pokładzie ale mimo, że Vex zaryzykowała zredukowanie prędkości jeszcze przed skokiem i tak prędkość była spora na tak malutkie miejsce do lądowania. Rozpędzony motocykl zaczął piszczeć hamulcami zaczął zarzucać tylnym kołem jak przy klasycznym manewrze hamowania czy wchodzenia w ostry wiraż. Wiraż i hamowanie było ale zaczęło się na piachu, betonie i dechach nabrzeża ale kończyło już w locie podczas którego pojazd coraz bardziej sunął burtą. Skończył ostatecznie gdy koła zderzyły się z pokładem promu wciąż mając sporą prędkość. Błyskawiczny skręt kierownicą posłał maszynę od razu do przodu ku przeciwległej burcie ostatecznie wytracają prędkość w długim bączku gdy tylne koło o centymetry minęło od nieruchomych już błękitnych blach czterokołowca. Motocykl też ostatecznie znieruchomiał wracając z powrotem do jałowego, pyrkającego biegu. Po wykonaniu obrotu o 360* był z powrotem ustawiony frontem do przekrzywionej pod skosem niebieskiej maszyny.



- Interesy załatwiam! - fuknęła rozzłoszczona siostra jednocześnie zbierając się z podłogi, chwytając gwałtownie podany płaszcz ruchem pasującym do głosu i wciąż przełykać i wypluwając krew z rozbitego nosa i warg. Bez wahania założyła ciężki płaszcz o wiele wyższego brata więc ten ją wreszcie okrył całkowicie tak, że tylko głowa spoza niego jej wystawała. - Pomóż mi jak już tu jesteś! Ta idiotka powinęła temu kretynowi moją część! - rzuciła oskarżycielsko Mewa wskazując po kolei na odjeżdżający samochód i tego gołego faceta który wracał do rozwalonych drzwi omijając ich o stolik czy dwa zagadywany przez jakąś blondynę. - Bez tego nie można sfinalizować biznesu! - syknęła sfrustrowanym tonem uderzając ze złością w powietrze przed sobą.

Goły facet nie zdołał jeszcze wrócić do pokoju, siostra Rononna nie zdążyła ani powiedzieć coś jeszcze gdy z zewnątrz padł strzał. Chyba wszyscy wewnątrz odruchowo wzdrygnęli się i pochylili jakby to właśnie oni zostali wzięci na celownik. Mewa też drgnęła nerwowo jakby to jej ktoś strzelił nad uchem. Ale to chyba ktoś z tych co wybiegł na zewnątrz za tą ubraną laską. Dały się słyszeć i widzieć kolejne odpalane motor i pojazd. Pościg chyba zaczął się na dobre. Strzał chyba nie był na tyle celny by zatrzymać nadjeżdżający pojazd od razu choć chyba trafił sądząc po wierzgnięciu świateł widocznych nawet z wnętrza lokalu.

- Szkoda, że tej szmacie tego durnego łba nie rozwalili. - burknęła brunetka w rononnowym płaszczu gdy zorientowała się, że nic ani jej ani jej bratu nie jest ale chyba tamtej ubranej też nie skoro dalej zwiewała. Nic poważnego jak nawet coś już. - Albo temu kretynowi. - spojrzała z niechęcią na tego faceta z opaska ale ten wykorzystał moment i zobaczyli jak razem z tą blond nastolatką weszli do pokoju a blondyna zamknęła za nimi drzwi. - No nie! Tam są moje rzeczy! - Mewa znów uderzyła w bezsilnej złości powietrze tym razem wskazując w kierunku właśnie zamkniętych drzwi. W końcu popatrzyła w górę na swojego starszego brata. - Rononn zrób coś z tym! - parsknęła w złości, irytacji i prośbie jednocześnie wycierając krew z rozbitej twarzy o rękaw rononnowego płaszcza. Wypadki z ostatnich minut pewnie zdecydowanie nie szły po jej myśli.

Gdzieś przy barze też zaczęło się jakieś zamieszanie między dwoma osiłkami ale szło na słowa i spojrzenia co było niczym wobec niedawnego wystrzału. Zresztą i tak przybladło gdy drzwi otworzyły się z impetem. Też od pokoju ale innego niż ten za którym zniknęła przed chwilą ten golas i blondynka. W drzwiach stała kobieta latynoskiej urody. Od razu rzucało się w oczy jej strach wymalowany na twarzy i zapłakane oczy.
- Mi niño! Mi hijo! - zaczęła łkać zrozpaczonym głosem wodząc po zebranych ludziach na sali podobnym spojrzeniem. Na moment chyba wszystkie głowy zwróciły się ku niej. Wtedy zrobiła kilka kroków i zaczęła coś mówić płacząco i prosząco wskazując na otwarte drzwi pokoju. Widać było przez nie leżące na podłodze ciało.


Ciało było ubrane odpowiednio na tą porę roku czyli w krótkie spodenki i podkoszulek. Nawet z głębi sali dało się zauważyć, że to ciało małego dziecka. Dziwne było, że leżało w dość bezwładnej pozie jakby chłopiec spał czy upadł i tak został. O tyle było dziwne, że o krok od niego było puste łóżko. Rononn na tyle podłapał w marynarskiej karierze hiszpański by rozpoznawać, że nino to właśnie dziecko. “Medico” jakiego powtórzyła zrozpaczona kobieta kilka razy też było całkiem zrozumiałe. Siostra spojrzała nerwowo na brata gdy zorientowała się chyba w tym samym momencie co on, że kobieta kieruje się prosto na nich. Czy dlatego, że wyróżniali się z tłumu gości jako nieliczni którzy byli w pozycji pionowej więc rzucali się w oczy czy z innych względów. - O nie, ona tu idzie! - szepnęła z niedowierzaniem siostra. - Weź ją spław! Mamy co innego do załatwienia! - dodała szeptem zirytowanym tonem profilaktycznie cofając się o krok i kolejny by to brat przejął pałeczkę w starciu z zapłakaną Latynoską.

- Puzzle! Otwieraj! Otwieraj do cholery! - brunetka w płaszczu zaczęła uderzać pięścią w zamknięte przed chwilą drzwi. Jeden z tych nerwowych typów spod baru ruszył w stronę tych samych drzwi. Był wysoki choć niższy prawie o głowę od Rononna. Za to na pewno cięższy i ubrany na wojskowo. Zatrzymał się przy tych samych drzwiach co siostra marynarza i ta niepewna co zrobi i czego chce zamilkła i cofnęła się nieco robiąc mu miejsce.



Pan z przepaską na oku wydawał się być strasznie zdziwiony tym co mówiła mu Angie. Wydawał się być gdzieś tak pośrodku rozdarty między zerkaniem na nią a kierunku w jakim idą. Ta goła pani już nie była taka goła bo jakiś wysoki pan podał jej płaszcz w jaki się ubrała i teraz rozmawiali.
- Znasz mnie? I Ellie? - powtórzył za nią jakby mówiła jakieś tajemnicze i magiczne nazwy. Przełom nastąpił gdy nastąpił huk wystrzału. Naraz całe wnętrze i chyba wszyscy goście poruszyli się nerwowo. Właśnie dokładnie tak jakby ktoś niedaleko wystrzelił. Na ucho Angie to z broni krótkiej, pojedynczy wystrzał. W środku nic nie wybuchło i nic sie nie rozbiło i nikt się nie darł więc widocznie ktoś na zewnątrz strzelał do kogoś czy czegoś na zewnątrz. Ale to było gdzieś tam bo wystrzał zelektryzował wręcz tego Puzzle. Ostatni kawałek o drzwi tylko śmignął zasuwając do wnętrza pokoju. A Angie skoczyła za nim. W końcu wujek kazał jej lecieć do tego Puzzla i mieć go na oku prawda? Krzyknęła do wujka a ten kiwnął w odpowiedzi głową i wyglądało, że chyba zaraz skończy to co robił i pewnie przyjdzie albo oni skończą i pójdą do niego.

Puzzle odwrócił się gdy chyba poczuł się bezpiecznie czyli na środku pokoju. Na oko nastolatki był całkiem podobny do tego co wynajmowała z wujkiem. Znaczy i ona i wujek mieli podobne. Puzzle jednak miał taką minę jakby był zdziwiony widokiem Angie.
- Eee… Weszłaś tutaj? - zapytał chyba na fali tego zdziwienia. Zupełnie jekby się dziwił, że można nie wejść przez otwarte drzwi. - No ale dobra, to jak weszłaś możesz je zamknąć? Tam strzelają, jeszcze ktoś by tutaj zaczął czy co. - zapytał i dopowiedział swoje. Odetchnął z wyraźną ulgą gdy nastolatka faktycznie zamknęła drzwi. Aż na chwile przymknął oczy i westchnął z tej ulgi. - Dzięki wielkie. Wreszcie choć chwila spokoju. - wyrzucił z siebie.

- Tak ja jestem Puzzle. - odpowiedział wreszcie na wcześniejsze pytanie Angie goły gospodarz tego pokoju otwierając oczy i rozglądając się po pokoju. Patrzył głównie po skotłowanym łóżku i podłodze. Wujek uczulał Angie by właśnie takiego łóżka nie zostawiać po swoim wyjściu. Ale jak zdołała się przekonać nastolatka pozostawienie takiego łóżka jak chciał wujek to zajmowało troszkę czasu choć odkąd pokazał jej co i jak to co raz mniej i szło jej coraz sprawniej. A ta trójka co tu była wcześniej chyba nie zajmowała się składaniem pościeli skoro tak to zostawili. Puzzle podszedł do łóżka i sięgnął po jakieś spodnie które zaczął na siebie nakładać.

- I tak znam Ellie. - powiedział szybko zapinając spodnie i zerkając na swojego blond gościa. - Ciocię Ellie. - dodał marszcząc brwi i zapinając pasek. Spieszył się co widać było po jego pośpiesznych i nerwowych ruchach. Skończył i na moment znieruchomiał kładąc swoje dłonie na swoich biodrach. - I miałem do niej zaprowadzić kogoś. Ale to miała być para. Jakaś blondyneczka bardzo młodziutka. - pokiwał głową patrząc na Angie która chyba pasowała mu do takiego opisu. - Ale miała być z jakimś dryblasem od Pazurów. - teraz jedna z dłoni mężczyzny powędrowała w górę jak zazwyczaj ludzie w rozmowach i tłumaczeniach określali wzrost innych ludzi. Ręka powędrowała gospodarzowi gdzieś tak o głowę wyżej od czubka jego głowy co mniej więcej pasowało do opisu wzrostu wujka Zordona. - Właściwie to głównie z nim byłem umówiony. - odrzekł mężczyzna już w spodniach gdy jego ręka ponownie opadła na dół. Pokręcił głową i znów odwrócił się plecami do Angie i zaczął zbierać z podłogi jakieś ubrania. Podniósł i rzucił coś co rozpoznała od razu. Stanik albo biustonosz. Strasznie niewygodne o noszenia i uciskające jeszcze bardziej niż podkoszulki jakie zorganizował jej wujek. I podobno mężczyźni takich nie nosili. No wujek na pewno nie choć miał kłopot z wyjaśnieniem dlaczego mężczyźni nie noszą staników a kobiety tak albo powinny. Puzzle w każdym razie rzucił go bez żalu i w zamian złapał jakiś kawałek materiału który okazał się podkoszulkiem. - A co do siadania na kolanach… - jednooki mężczyzna spojrzał koso na stojącą blondynkę jakby ją oceniał albo coś innego szacował. Ale nim coś dokończył w nagłą ciszę wdarł się nowy głos.

- Puzzle! Otwieraj! Otwieraj do cholery! - zza drzwi doszedł ich rozzłoszczony głos kobiety. Chyba tej pani co była do niedawna goła a teraz pewnie w płaszczu tego chudego, wysokiego pana. Wraz z głosem doszło też walenie w drzwi jakby kobieta uderzyła w nie pięścią. Puzzle drgnął nerwowo na ten nagły zestaw głośnych odgłosów i głosów po czym chyba przeklął coś pod nosem i dokończył ubieranie podkoszulki.

Angie stała bliżej drzwi niż on więc usłyszała też inny głos gdy krzyki kobiety i walenie w drzwi ustało równie nagle jak się zaczęło.
- Pozwól, że ja spróbuję. - usłyszała niezbyt głośny ale głos na pewno należący do wujka Zordona. Pewnie mówił do tej pani o ciemnych włosach. Zaraz rozległo się pukanie. Cztery krótkie, stanowcze stuknięcia pięści w drzwi.
- Angie. Możesz otworzyć drzwi? - zza drzwi dobiegł jej głos wujka, taki sam jak zazwyczaj gdy dawał jej znać, że czas ruszać, wyjść albo po prostu chciał jej coś powiedzieć.



Jessica siedziała sobie grzecznie nie wadząc nikomu przy jednym ze stołów w tym uroczym lokalu. Właściwie to lokal może nie był tak dosłownie uroczy ale był całkiem czysty i porządnie utrzymany. Oferował też to co solidny, przydrożny lokal powinien wędrowcom na koniec dnia czyli schronienie, ciepło, łóżko, posiłek i coś do przepłukania gardła po kurzu i pyle drogi. Nie przeszkodziło to oczywiście Lesterowi patrzeć na resztę gości z agresywną i szukającą zaczepki wyższością. Widząc jednak to spojrzenie, rozmiary i spluwę pod ręką jakoś tej reakcji na zaczepki się nie doczekał. Co go pewnie wkurzało tak samo jak i gdy ktoś by odpowiedział na tą zaczepkę. Właściwie to Lester wydawał się chodzić wkurzony chyba non stop. Za to Simon, drugi z braci Thornów wydawał się być całkiem zadowolony z takiego przystanku. Obaj jednak dość często miewali dość odmienne zdanie na jakikolwiek temat jaki podpadł akurat pod rękę.

Sama Jessica miała dodatkowy powód by być zadowoloną. Po pierwsze nadchodziła noc. Więc robiło się ciemno. Ale tam, na zewnątrz, za oknem. Ale tu, wewnątrz paliły się przyjemnym, ciepłym światłem lampy, świece i nawet elektryczne lampy na suficie co przecież wcale takie częste nie było. Drugim powodem był Bison.


Zauważyła go u jednego z gości. Rosyjska polewaczka z ciekawym magazynkiem ślimakowym mieszczącym niesamowitą ilość naboi bo ponad pół setki gdzie standardem była jedna czwarta czy jedna trzecia tego. Choć nawet ona z samego wyglądu nie potrafiło oszacować czy chodzi na 9 Para czy 9 Makarowa. Jak na tą pierwszą to mogło tam wejść 57 pestek a jak na tą druga to z 64 więcej. Na pewno nie chodził na ammo TT bo wtedy mag powinien być łukowy i mieć 35 naboi. No ale to mówiła jej encyklopedyczna wręcz pamięć ale doświadczenie z Pustkowi mówiło, że to co kiedyś w albumach, encyklopediach czy słownikach a to co teraz na Pustkowiach to czasem dwie, kompletnie odmienne rzeczy. Pozostałe widoczne pukawki w lokalu nie prezentowały się tak ciekawie. Większość to była zwykłe klamki które można było mieć przy sobie na wszelki wypadek. Kilka sztuk broni długiej ale głównie jakieś obrzyny, strzelby i sztucery. Pewnie nawet jak ktoś miał jakąś broń długą z tych pistoleciarzy i rewolwerowców to miał w pokoju lub w samochodzie. Nigdzie jednak nie natrafili na tego cholernego Browna. Ale zbliżała się noc a po nocy generalnie ciężko było szukać cokolwiek i kogokolwiek. Zwłaszcza po długim i upalnym dniu wysysającym siły i chęci tak bardzo.

Niemniej jednak lokal miał swoje uroki i atrakcje. Gdy jedne z drzwi nagle huknęły i wytoczyła się z nich para szarpiących się kociaków z czego jedna kicia była golusieńka a potem jeszcze wyleciał do tego goły facet z klasykiem “Kotku to nie jest tak jak myślisz!” to już w ogóle zaczął się show na całego. Nawet Lester wydawał się być ubawiony po pachy i to za darmola. W końcu jednak ta ubrana wyszła czy nawet wybiegła a ta goła została i zaczęła się kotłować z tym gołym facetem drąc się na niego, a on na nią. Za to za tą ubraną wyleciało parę osób i najwyraźniej zaczął się wyścig czy pościg. W każdym razie szusnęła jedna bryka, druga, motor no może nie do końca w tej kolejności.


- On mówił coś o Brownie! - syknął nagle Simon. Wyglądał jakby dosłownie był jakimś psem i postawił uszy na alarmujący dźwięk. Wskazywał na jednego osiłka w kamuflażowym wdzianku który przygniatał do lady jakiegoś faceta z którym wcześniej rozmawiał. Właściwie obydwaj bracia Thorn póki nie zaczął się show z większości nagim trio to przyglądali się właśnie tej dwójce. Lester zwłaszcza czekał kiedy ten w mundurze przywali temu rozłożonemu na ladzie ale z co raz większa irytacją tamten coś się ociągał w swoich powinnościach. No a potem zaczęły się dziać ciekawsze rzeczy więc przestali ich obserwować na rzecz tych ciekawszych rzeczy. Takich z cyckami w tym jednej parze już na wierzchu.

- Który? - Lester od razu przekierował swoje priorytety uwagi razem ze wzrokiem. Zresztą widowisko z kociakami już się i tak skończyło. Nawet ta goła kicia jakiś wysoki patyczak przyodział w swój płaszcz więc przestała być taka ciekawa do oglądania jak jeszcze przed chwilą.

- Ten na ladzie. - Simon wskazał na przygniecionego a nie przygniatającego i Lester zaczął się podnosić ale właśnie wtedy huknął strzał na zewnątrz. Wszyscy więc przygięli się na wypadek gdyby do nich strzelano ale, że nikt się nie darł to chyba znaczyło, że pościg wszedł w kolejną fazę zabawy. Wewnątrz lokalu sytuacja zaczęła się jakby normować więc Lester wrócił do kontynuacji swojego zamiaru.


- Te. Dawaj wypłosza. - Lester stanął przy barze o jakieś dwa stołki od tego w mundurze. Zachęcająco pokiwał dłońmi w swoją stronę w przyzywającym geście. Brzmiało i wyglądało jakby wręcz nie tyle chciał uzyskać dostęp do tego rozłożonego na barze ale wręcz sprowokować do odmowy tego w mundurze. A ten w mundurze to na oko był całkiem słusznego wzrostu i masy jak i Lester. Sądząc po tym jakie odwzajemnił mu spojrzenie Lester musiał trafić na nie byle jakiego obszczymura, skoro zniósł ten wzrokowy pojedynek woli. Przez kilka szybkich uderzeń serca obydwaj stali tak w milczeniu czekając na to co zrobi ten drugi i szacując siebie nawzajem.

- A weź go sobie ja właściwie z nim właśnie skończyłem. - powiedział w końcu ten drugi dryblas w mundurze i nagle podniósł “wypłosza” do pionu i popchnął go w stronę Lestera. Ten poleciał z rozpędu pokonując te kilka kroków i wpadając w objęcia czekającego Lestera. Cała zagrywka tego mundurowego zadziałała najwyraźniej starszemu z braci Thorne na nerwy.

- Och dziękuję, bardzo! Już myślałem, że tamten brutal nigdy mnie nie puści! Bardzo uprzejmie z pana strony, że… - facet zaczął się otrzepywać i wdzięczyć do Lestera najwyraźniej w ogóle nie zdając sobie sprawy z kim rozmawia.

- Stul pysk! - wrzasnął na niego Lester i złapał go za chabet po czym bez trudu prawie unosząc faceta, już wyraźnie spanikowanego, pokonał te kilka kroków i trzasnął nim o blat. Simon w ostatniej chwili zdołał uratować szklanki ich obu więc na ręce Jessici spadło ratowanie własnej szklanki. Od uderzenia ciała o blat stolik aż gruchnął a facet boleśnie jęknął.

- Ała! Za co?! Nic nie zrobiłem! Nie znam was! Tamtego też nie! Wszyscy mnie dziś leją! Odczepcie się ode mnie! - przygniatany facet znajdował się obecnie w bardzo podobnej pozycji jaką przed chwilą znajdował się przy barze tyle, że teraz przygniatał go Lester a nie tamten żołnierz. No i blat baru zmienił na blat stołu.

Bracia Thorn nie zdążyli mu odpowiedzieć gdy drzwi znowu trzasnęły ale tym razem wybiegła prawie z nich jakaś zapłakana i przestraszona Latynoska. Pokazywała coś z przejęciem i desperacją w głosie i gestach, że chociaż jej latynoski slang ciężko było zrozumieć to jednak pośpiech i że stało się właśnie coś ważnego i nagłego dało się bez trudu zrozumieć. Wołanie o medyka też było dość zrozumiałe.




____________________________________

*Detroit - miasto wedle spopularyzowanego w ZSA wizerunku zamieszkałe przez osoby mające nierówno pod sufitem czasem wprost nazywane “miastem szaleńców” głównie pod kątem ich wyczynów, zwłaszcza za kółkiem. Stolica motoryzacji, kierowców i mechaników.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić

Ostatnio edytowane przez Zombianna : 23-04-2017 o 12:36. Powód: drobne poprawki
Pipboy79 jest offline