Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-04-2017, 16:49   #159
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Lexi, Vis i Bullit skradali się korytarzami ku swojemu celowi, póki miejscowa kobieta nie zatrzymała grupki ruchem ręki, blisko już miejsca, do którego zmierzali. Spojrzała na swoje towarzystwo, po czym pokazała palcami, że coś widzi, i 2 palce. Następnie zrobiła mężczyźnie miejsce, by mógł sam zobaczyć… dwóch frajerów, stojących przed drzwiami pomieszczenia z systemami, będących niby wartownikami. Jeden grzebał paluchem w nosie, drugi ziewał…
Doc położył ostrożnie swą plazmową spluwę na ziemi i kucnął szykując railgun do wystrzału wskazał Lexi palcem jeden z celów. Sam zaś zamierzał strzelić w drugi, a Vis… uznał że Darakanka zrobi co uzna za stosowne.
Vis zaś, nader roztropnie, trzymała się z tyłu i ani myślała przeszkadzać doktorkowi i tej obcej kobiecie. Tym bardziej, że zanosiło się chyba na jakąś potyczkę, co w sumie dziwić nie powinno. Sprawdzać przewagi przeciwnika też nie zamierzała, bo znając jej szczęście to pewnie akurat w momencie, w którym by wystawiła nos to ktoś by jej ten nos odstrzelił. Poza tym kobieta pokazała dwa palce, czyli na dobrą sprawę wsparcie Vis potrzebne nie było. Za to pilnowanie by ich ktoś od tyłu nie zaszedł przypadkiem, wydało się Darakance idealnym zajęciem. Tym bardziej że na własnej skórze przekonała się jak kończy się nie pilnowanie każdej strony. Z tego też powodu grzecznie trzymała się ciut z tyłu i uwagę poświęciła na pilnowanie korytarza, który właśnie pokonali.

Strzał z Rail Gun okazał się celny, jednak nie zabójczy. Przeciwnik oberwał gdzieś w okolice prawego płuca, po czym zawył z bólu, zalewając się juchą i jednocześnie uciekając w bok, w kierunku wejścia do pomieszczenia, byle z linii ostrzału. Lexi również trafiła z karabinu drugiego typka, ten jednak oberwał “tylko” w nogę… nie wyglądało to wszystko zbyt optymistycznie. Jeden z ich celów zaczął coś wrzeszczeć po swojemu, po czym w kierunku Bullita i Lexi poleciał granat. Sukinkot Blorelin cisnął nim prawie na 20 metrów, i to celnie.
- Fuck - Przemknęło obojgu przez głowę, gdy owy granat wylądował tuż obok nich.

Wybuch niebieskawej energii dał się we znaki całemu trio, i każdy z nich poczuł się nieco słabiej, z pojawiającymi się, lekkimi zawrotami głowy.
-Szlag…- zamarudził Doc i ponownie strzelił w kierunku jednego z typków. Tego którego łatwiej było mu dosięgnąć.
Vis jęknęła tylko, próbując nie zwracać na siebie uwagi pozostałych, ci bowiem musieli skupić się na walce. Sama nadal nie zamierzała się do strzelaniny mieszać, przekonana że tylko by bardziej tam przeszkadzała niż pomogła. Trzymała się więc dzielnie, na swojej pozycji, licząc na to że ci bardziej doświadczeni w boju, szybko wykończą wroga i będzie mogła zająć się swoją robotą.

Kolejny strzał Bullita z Rail Gun, ugodził już wcześniej zranionego przez Lexi frajera prosto w serce. Bryznęło juchą, a zabity typek padł z łoskotem na plecy… drugi był zaś poza widokiem, czaił się tam gdzieś, ranny, być może i wszedł już do pomieszczenia z Systemami, pewni tego jednak nie byli. Doc schował się po oddaniu strzału za róg, a miejscowa kobieta wyczekiwała, celując w tamto miejsce i złorzecząc pod nosem. Vis schowana za nimi, również czekała… i doczekali się wszyscy. Ale nie tego, na co czekali.

Drzwi prowadzące do Centrum Dowodzenia stanęły otworem, a w nich mignęło kilku Blorelin. Rzucili w stronę obrońców bazy dwa granaty, które znów wybuchnęły niebieską energią. Znów było im słabo, znów kręciło się w głowach… oboje ledwo trzymali się na nogach. Lexi udało się jakoś uniknąć tych niespodzianek, jednak wrogie gnidy ich na deser ostrzelały. Dwie wiązki plazmy pomknęły korytarzem, pierwsza niecelna, druga trafiła Lexi w nogę, i kobieta krótko jęknęła, po czym padła na podłogę. Chyba żyła, chyba oddychała, lecz była nieprzytomna…
Doc sięgnął po granat grawitacyjny i posłał kolesiom z centrum dowodzenia wybuchową niespodziankę.
Bądź co bądź nie miał powodu, by oszczędzać swe zasoby.
Przez głowę Vis przemknęło pytanie o to ile pecha można mieć. Odpowiedź nadeszła i wcale się jej nie spodobała. O ile jednak w walce z dwójką przy Systemach nie miała co brać udziału, o tyle z przeciwnikiem, który właśnie się im ukazał, już bardziej. Zostawiając granaty niewiadomego rodzaju na później, wybrała opcję z karabinem. No bo w końcu po coś go trzymała w dłoniach, najwyższa więc była pora żeby z niego skorzystać. I chociaż walki nie lubiła to już strzelanie do tych parszywców - tak. Starała się przy tym strzelać celnie, za cel obierając tych, którzy próbowaliby ruszyć w ich kierunku. Czuła jednak, że przewaga była zbyt duża. Nieznana kobieta nie mogła im pomóc więc, przynajmniej w opinii Vis, najlepiej by było nie czekając ruszyć w stronę pomieszczenia, do którego zmierzali.
- Korytarz - rzuciła krótko do doktorka. Może i nie był to najlepszy plan, ale stanie tam gdzie stali też do takowych nie należał, a nawet wedle Vis, był o wiele, wiele gorszy.

Granat grawitacyjny rzucony przez Doca wylądował prosto pod nogami 4 wrogów, po czym nastąpił wybuch. Przemieliło ich wszystkich, gdy nastąpiło gwałtowne i brutalne załamanie grawitacji, rzucające i wyginające ich ciała,dwóch gnojków wyszło z tego nieco lepiej, dwóch innych ledwo co dychało, nadal jednak stanowili poważne zagrożenie. Vis nacisnęła spust karabinu plazmowego, a ten… wydał z siebie dziwne “beeep”, po czym nic się nie stało! Jaki szlag??

Blorelin znajdujący się w drzwiach Centrum Dowodzenia, na całe szczęście zamknęli drzwi, znikając z pola widzenia kowboja i dziewczyny. Chyba za bardzo się bali kolejnego granatu, byli zbyt poranieni, albo rozmyślali nad kolejnym atakiem. W każdym bądź razie, parce załogantów Fenixa z nieprzytomną miejscową na podłodze, zostało kilka sekund na działanie, nim owe drzwi z pewnością otworzą się ponownie, a wtedy będzie zdecydowanie już koniec owych eskapad Bullita i Vis…

- Doc! Dawaj do jadalni! Leena ranna! - rzuciła nagle Becky do Bullita przez komunikator.
-Zmiana planów, ruszamy do jadalni.Vis bierz mój karabin i osłaniaj nas. - zadecydował Doc ładując na ramię Lexi, wskazując lufą railguna swój karabin plazmowy położony na ziemi. Nie liczyło się nawet czy Vis kogoś teraz trafi. Doc uznał że wystarczy ogień zaporowy, choć… nadal było, źle że nie przejęli systemów podtrzymywania życia, bo wrogowie mogli ich nim zaszachować w niedalekiej przyszłości.
Ale… Ale dlaczego… Pytania przewalały się po nieco ogłupiałym umyśle Vis, z którego to ogłupienia wybił ją głos doktorka.
- Dlaczego do jadalni? - zmiana planów w takim momencie, gdy byli tak blisko celu, wydawała się jej marnowaniem czasu. Nie mówiąc już o tym, że pewnie się w dwa ognie wpakują, znając ich szczęście, i zostaną wybici. To, że idąc dalej w stronę pomieszczenia z systemami także niejako się w dwa ognie pakowali, jakoś nie wydawał się dziewczynie tak groźny jak kłopoty, w które teraz mieli się niby pakować.
- Jesteśmy tak blisko, to nielogiczne - wyrażała swoje zdanie, jednocześnie wypełniając polecenie.
- Leena jest ranna, więc chyba już ją odbili. Musimy wpierw uratować jej życie.- wyjaśnił krótko Doc ciągnąc nieprzytomną Lexi.-A potem… szlag… nie możemy zostawić systemów podtrzymywania życia pod kontrolą wroga.
- Zostaw ją i biegnij do Leeny - stwierdziła Vis, jak to w swoim zwyczaju miała bez wcześniejszego myślenia. - Ja sobie tu poradzę - dodała, wcale w to nie wierząc, no ale lepsze się jej to wydawało niż poddawanie pozycji gdy tak daleko dotarli. przecież mogła się zabarykadować w pomieszczeniu, a doktorek pozbawiony ciężaru nieprzytomnej kobiety mógł szybko przemknąć do jadalni. Skoro reszta odbiła Leenę to znaczyło, że teren jest przez nich zabezpieczony więc Doc’owi powinno się udać, a już na pewno miał większe szanse niż ciągnąć za sobą nieprzytomną i zdając się na jej, Vis, zdolności w dziedzinie strzelania.
- Jesteśmy tak blisko… - jęknęła, rzucając spojrzeniem na korytarz, który wiódł do celu.
- Nie podoba mi się to. Choć znów masz rację.- westchnął smętnie Doc, nachylił się i cmoknął Vis w czubek nosa.-Tylko się nie narażaj niepotrzebnie. W razie czego uciekaj, dobrze?
Uśmiechnęła się i skinęła głową.
- Dobrze - odparła, starając się wyglądać przy tym optymistycznie i silnie, chociaż wcale się tak nie czuła. No ale innego wyjścia nie widziała. - Ty też bądź ostrożny - rzuciła jeszcze i nie marnując czasu, bo to mogło nieco źle wpłynąć na jej zdolność widzenia, ruszyła biegiem w stronę pomieszczenia z systemami. Broń trzymała gotową do strzału, tak na wszelki wypadek, który jak wiedziała , pewnie nastąpi.
A Doc ruszył klnąc pod nosem na cały wszechświat, niosąc na ramieniu nieprzytomną Lexi i spiesząc się, bo gdzieś w głębi ducha wiedział że zostawiając Vis samą z potencjalnymi zagrożeniami… robi błąd, nie pierwszy dzisiaj. Zrobił jednak kilka kroków, po czym mało nie padł razem z Lexi na pysk. Kobieta była dla niego zdecydowanie za ciężka, pewnie przez pancerz jaki miała na sobie i kilka powiązanych z nim rzeczy z oporządzenia…
- Szlag! Szlag!- zaklął pod nosem Bullit, zostawiając Lexi i ruszając do reszty, wściekły na Leenę, na Nighta, na Lexi, na całą tą cholerną bazę.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline