Walka była raczej krótka - przynajmniej z perspektywy Paladyna. Wpadli na górę i starli się z wrogiem. Pół-ork którym zajął się Gabriel próbował walczyć jeszcze z mnichem i bednarzem więc poległ szybko.
Sanguinor rozejrzał się. Mnich akurat wywalił krasnoluda przez okno i część walki przeniosła się na zewnątrz.
Nie rozumiejąc jakim cudem złoczyńcy nie wpadli w magiczną pułapkę maga - tak jak oni gdy pierwszy raz weszli do jego domostwa - rycerz ruszył przeszukiwać komnaty. Musiał chronić księgę.
Niestety nie znalazł przejścia do pracowni w sypialni maga, więc został mu tylko spacerek na zewnątrz - po gzymsie. - Chroń mnie Bahamucie bo w godzinie próby nie ulęknę się kolejny raz- zmówił krótką modlitwę i ruszył na parapet.
Bóg tym razem czuwał nad nim. Było jednak za późno. Wróg wydarł księgę mędrcowi i zniknął.
Paladyn pomógł otrząsnąć się magowi i wraz z Thalantyrem który raczął się pojawić usadził go w fotelu. - Ruszajmy za złodziejem co prędzej. Ale wszak rany opatrzeć musim i odpocząc bo czuję że walka nasz czeka trudna. - tu Gabriel spojrzał na Colina. - A przy okazji Thalantyrze - wydaję mi się że Colin ma coś co do Ciebie naleźy i chcialby Ci to zwrócić. Teraz. - dodał z naciskiem rycerz.
__________________ Sanguinius, clad me in rightful mind,
strengthen me against the desires of flesh.
By the Blood am I made... By the Blood am I armoured...
By the Blood... I will endure. |