Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-04-2017, 01:37   #20
Marrrt
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Gdy Jolita zniknęła za kotarą jednego z pomieszczeń zostawiając Rusamankę samą, Ianus skinął oberżyście głową i ruszył w stronę tej drugiej.
- Wybieram się na arenę w Salle Como - powiedział do niebieskich oczu - I nie pogardziłbym czarującym towarzystwem. Co ty na to Zahijo?
- Ha. Ha, ha. Czarujące towarzystwo -
zaśmiała się, choć mało w tym było żywiołowości, raczej chłodna kalkulacja. - To taka gra słów. Ponieważ param się magią?
- Taaaa... -
Thoerczyk podrapał się jakby zakłopotany po głowie i zaśmiał - Choć poza tym, że parasz się magią więcej o tobie nie wiem więc ciężko było coś lepszego wymyśleć.
- Chcesz walczyć czy obstawiać? -
wróciła do jego poprzedniej wypowiedzi.
- Walczyć - odparł ze wzruszeniem ramion - Do obstawiania nie potrzeba towarzystwa.
- Hmmm. -
Zmrużyła oczy. Odwróciła się w stronę miejsca, gdzie zniknęła Jolita. Znów spojrzała na legionistę. - Dobrze. Ale jedna walka. Później tu wrócimy bo zdążyłam już za coś zapłacić, a nie lubię wyrzucać monet w błoto.
- Świetnie -
ucieszył się - Ani się obejrzysz, będziesz z powrotem. Swoją drogą... samotna Rusamanka to rzadki widok.
- Ale samotna wiedźma, już niekoniecznie.


***

Przeciwnikiem Thoerczyka był rosły Ghaga. Niewolny w dodatku, co jednak nie zdawało się robić legioniście ujmy na honorze. Pozostawił Rusamankę samą na parę chwil, zorganizował walkę z właścicielem Ghagi i przyjął zakład. Walka zaczęła się niedługo później.
Z początku kołysząc się na nierównych nogach Ianus tylko okrążał przeciwnika ograniczając się głównie do obrony. Z każdą jednak kolejną próbą powalenia jakie podejmował Ghaga, legionista coraz niżej opuszczał gardę. Prowokował częściej i dosadniej. Więcej i więcej przyjmując ciosów i coraz bardziej się po nich chwiejąc. I nie wyglądało to bynajmniej na element jakiejś strategii. W końcu pochwycony w żelazny uścisk zdawało się już że padnie, ale jakimś cudem się wyswobodził i sam przystąpił do ataku. Siła ciosów nie była wielka, ale ich celność wystarczyła, by Ghaga legł po chwili na piachu. Thoerczyk prawie padłby obok, ale jednak ustał przytrzymany przez kogoś. Rozglądał się dookoła jakby nie do końca wiedząc gdzie się znajduje, a zobaczywszy Zahiję uśmiechnął się i skinął jej głową.
Walka była skończona. Odebrał wygraną z zakładu i oboje wrócili do Baraniego Ogona. Tak jak w tamtą stronę czas upłynął im przy luźnych komentarzach dotyczących wiedźm i mężczyzn piorących się po mordach, tak w tą już milczeli. I dopiero na miejscu Ianus nieoczekiwanie zaproponował wspólne wino. Zgodziła się. Zastał ją później już po wizycie w łaźni i obiedzie w jednej z alkow w towarzystwie niewyrzuconej w błoto monety. Miała gładki, muskularny tors, silne uda i usługiwała Zahiji we wszystkim czego wiedźma sobie życzyła. Ponadto prawie nic nie mówiła. W przeciwieństwie do dwójki najemników. Ianus, a raczej Ian jak kazał się nazwać był już równie wylewny co napity od rana, ale Rusamanka dopiero teraz z pucharka na pucharek nabierała rumieńców i nawet odzywała się sama z siebie. Dowiedziała się, że Thoerczyk już osiem lat nie służy w legionie, choć nadal walczy in nomine Octaviusam. Że żyje od zlecenia do zlecenia. Że ma w Bolacium, skąd pochodzi, rodzinę żyjącą z rozległych gajów oliwnych. Dwóch braci, siostrę i rodziców. Że kiedyś pewnie tam wróci. Że nie lubi psów. Że nie znosi podróży statkami…
W końcu jednak mrok nocy zaczął ustępować świtowi i Ianus mocno już chwiejnym krokiem ruszył do swojego pokoju życząc wiedźmie dobrej nocy.

***

Załadunek miał w dupie. Ale przy Puerta Principe był o czasie. Rezina lśniła od wyczesania, a on sam prezentował się w swojej lorice zupełnie jakby w rzeczy samej gdzieś nieopodal stacjonował legion.
Spojrzał poważnie na młodego zasłyszawszy jego zaczepkę.
- Za brzydki jesteś Khaankarze na mojego syna.
Dopiero po chwili się uśmiechnął

Nie omieszkał też podjechać do Zahiji.
- Dobrze pamiętam, że cię zaciągnąłem na arenę? - zapytał kręcąc głową przepraszająco - Zrób mi przyjemność i udawaj, że tak nie było.

Po czym zajął swoją pozycję wskazaną przez Okara. Jego planem na teraz było pozbyć się kaca. Pół dnia drogi w siodle powinno wystarczyć.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin

Ostatnio edytowane przez Marrrt : 25-04-2017 o 15:02.
Marrrt jest offline